GŁOS
Uciekam w marzenia, ale nie mogę uciec od bycia człowiekiem. Mówię, że możesz znieść ten ból tylko wtedy, gdy oddychasz dla ludzkości. Przestrzeń się zakrzywia, czas się rozszerza. Zdaję sobie sprawę, że ten świat ma drzwi, które otwierają się z nadzieją tylko wtedy, gdy komuś zaufam. Jeśli mogę wydać dźwięk, jeśli usłyszą mój głos, będę krzyczeć z radości ze wszystkimi.
W ten sposób nie można ani żyć, ani umrzeć. Ale wciąż szukam, niestrudzenie. Jakbym szukał ręki, którą mógłbym wyciągnąć ze współczuciem. Zbawienia. Światła, chwili, anioła. Nagle widzę czego szukam daleko, daleko stąd. Wiem, czego szukam teraz. Szukam duszy, życia.
Nagle słyszę głos, słaby szept. Słowa, których nie mogę zrozumieć, urywane zdania. Czuję pośpiech, ciepło, bliskość. Wypełnia mnie dziwne szczęście. Żyję tak, jakbym nigdy nie żył. Zdaję sobie sprawę, że ktoś się do mnie zbliża. Ludzie, ludzie! Ostatkiem sił krzyczę: „Jestem tutaj”.
„Czy ktoś mnie słyszy?”
„Żyję. Istnieję, jestem na świecie”.
Ale ludzie, ludzie na mnie wchodzą. Nie widzą mnie, nie słyszą, nie wiedzą. Nie rozumieją. Setki stóp na mnie. To tak, jakbym był w zupełnie innym świecie, o którym nikt nie wie. W świecie, do którego nie ma wejścia, ani z którego nie ma wyjścia. To coś pomiędzy snem a jawą, marzeniem a iluzją.
Ale ja mówię, że tak nie może być, że tak nie powinno być. Musi być jakieś wyjście. Wstrzymuję oddech i słucham ludzi, jest cisza. Zamykam oczy. Zdanie wypełnia moje uszy. Głos. „Słyszałem głos”, mówi ten głos. Słyszę ten głos i inny głos, który mnie woła. Nigdy wcześniej go nie słyszałem.
autor: Can Yi̇ği̇t Tunçman, Turcja.
tłumaczył z angielskiego: Jakub Niedziela, Polska.