Najnowsza prześmieszna książka Pratchetta.
Straż Miejska potrzebuje ludzi. Ale ci, których naprawdę dostaje, to m.in. kapral Marchewa (formalnie krasnolud), młodszy funkcjonariusz Cuddy (naprawdę krasnolud), młodszy funkcjonariusz Detrytus (troll), młodsza funkcjonariuszka Angua (kobieta... na ogół) i kapral Nobbs (wykluczony z rasy ludzkiej za faule)...
Przyda im się każda pomoc. Bo zło unosi się w powietrzu, mord czai za progiem, a coś bardzo paskudnego na ulicach. Dobrze by było, gdyby wszystko udało się załatwić do południa, ponieważ wtedy właśnie kapitan Vimes oficjalnie przechodzi w stan spoczynku, oddaje odznakę i się żeni. A że wszystko to dzieje się w Ankh-Morpork, wiele rzeczy może się wydarzyć w samo południe.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2002-06-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 314
Tytuł oryginału: Men At Arms
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Świetna kontynuacja przygód straży z Ankh-Morpork. Dla mnie to któraś książka Pratchetta z kolei, już lepiej znałam bohaterów i ogólnie świat Dysku, dlatego czytało mi się jeszcze przyjemniej niż poprzednie tomy. Marchewa dalej kradnie show, chociaż tak naprawdę każdy członek straży ma w sobie coś takiego, że nie da się go nie polubić.
Zakończenie mnie rozczuliło i tylko siłą powstrzymywałam się, żeby od razu nie sięgnąć po ciąg dalszy. Polecam każdemu fanowi fantastyki, tylko ostrzegam przed niekontrolowanymi parsknięciami ze śmiechu. Lektura obowiązkowa, nie bać się, tylko czytać!
I znowu miałam możliwość odwiedzić Ankh-Morpork i starych znajomych z Nocnej Straży. A tam dużo się dzieje. Marchewa awansował na kaprala, są nowi rekruci. Dość ciekawi swoją drogą. No i najważniejszy news - kapitan Vimes żeni się a co za tym idzie przechodzi na emeryturę.
Ale sielanka nie trwa długo. W Ankh-Morpork giną ludzie. W sumie nie powinno to dziwić ale te zgony są dziwne i w jakiś sposób powiązane ze sobą. A do tego Patrycjusz zdecydowanie utrudnia działania Straży Nocnej.
Ubawiłam się po pachy. Chociaż Straż działa coraz sprawniej A to dzięki Marchewie. Różne wątki łączą się w jakiś pokręcony sposób. Ale całość jest rewelacyjna jak zwykle.
Solidna pozycja Pratchetta, w której autor jak zwykle przemyca wiele ciekawych spostrzerzeń na temat funkcjonowania społeczeństwa. Pięknie ujęto w niej także motyw tolerancji, szukania porozumienia z tymi, od których znacznie się różnimy oraz władzy.
Korona i tron stają w zestawieniu z mocą jednania sobie ludzkich serc.
Angua zaczyna darzyć uczuciem Marchewę. Trwają, zakrojone na szeroką skalę, poszukiwania broni palnej. Ginie coraz więcej osób.
Śmierć zaginął, zapewne już... gdzieś odszedł. A to prowadzi do chaosu, jaki pojawia się zawsze, kiedy ulega załamaniu ważny społecznie sektor usług. Pan...
Dodger zawsze wychodzi z twarzą... Dodger żyje z tego, co znajdzie w kanałach dziewiętnastowiecznego Londynu. To gość: kocha całą swoją dzielnicę, większość...