Jak mówi stare przysłowie, gdzie mag nie może, tam... magiczkę pośle. Zasada ta obowiązuje także w drugim tomie opowieści o W.Rednej - nie takiej znowu wrednej - adeptce VIII roku Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa.. Jej wiedźmowatość ma niezwykły talent do magii, nieprzeciętną intuicję i wściekłą inteligencję. Zawsze czyta cudzą korespondencję. Wiedzy tajemnej używa z wielkim hukiem. Widywana jest wyłącznie w złym i podejrzanym towarzystwie. Ostatnio: trollanajemnika, w bagnie z zombie, u oszalałego nekromanty, wśród szumowin-wałdaków. Typowa kobieta, ze słabością do czarusia typu blond Bond. Idzie za nim na koniec świata, choć wie, że to...wampir.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2007-11-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: Rosyjski
Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
(...) po co bronić bramy miasta, jeśli jego mury już leżą w gruzach?
Zaklinam was, żywioły nieba, swoim oddechem, zaklinam was, żywioły ognia, płomieniem, co płonie w mym sercu, zaklinam was, żywioły wody, moją krwią, zaklinam was, żywioły ziemi, śmiertelnym ciałem człowieka, przyjmijcie cząstkę siebie, poznajcie córkę swoją, bądźcie mi posłuszne!
W magii tak już bywa że nic nie dzieje się bez przyczyny, a nadużywa się zaklęć zamiast głowy czy mięśni, hokus pokus i wybucha ferajna niesamowitości, acz całkowitego wypaczenia, bo tutaj magia stanowi raczkujący poczet wszelkich szkolnych błędów, nikt przecież nie rodzi się idealnie uzdolniony, trzeba pracy, a wiadomo! nie myli się ten, co nic nie robi, słusznie można rzec, że wszelkiej czarodziejskiej mocy uczymy się każdego dnia, jak nie wyjść z siebie i stanąć obok, jak wymierzyć sprawiedliwość z pełnym poczuciem spełnionego obowiązku i do tego cudownie się uśmiechając, przy tym unikając morderstw, zabijania wzrokiem, omamów słuchowo - wzrokowych, każdego dnia jesteśmy czarownicami, wiedźmami, które posiadając największy spryt i inteligęncje wyuczoną przez samo życie, aż dziw że nikt nas nie nadział na pal, spalił na stosie, nie utrał nosa, nie kopnął w zad, a jeszcze po chamsku włazą z butami w życie. Jak to powiadał pewien uczony mędrzec, pewnie też po wyższej szkole latania:
Kto wierzy w gusła, temu dupa uschła...
Ale rzecz stała się straszna, nieoceniona, wręcz śmieszna: w Dogewie, w krainie zamieszkałej przez wampiry, żeby tylko! strzygi i inne potworniaki, coś się złego zaczęło dziać, ludzie i ; inni ; poczęli umierać, ci co pragnęli dowiedzieć się o przyczynie, ginęli bez wieści. Wszelki słuch o nich ginął w przedziwnej krainie między zgniłymi konarami powalonych drzew, gdzieś na mokradłach. Wolha Redna, taka wredna, śmieszna fraszka - igraszka, adeptka, jako jedyna i być może ostatnia z kobiet w męskiej szkole magii Starmińskiej, jak to brzmi, była piekielnie zawsze ciekawska, szczera, prosta w swoim obyciu acz bardzo roztrzepana, rozkojarzona, popadała z własnej woli i bez, w kłopoty których inni magowie, mistrzowie mieli dość. Dlatego została wybrana do rozwiązania zagadki, co dzieje się w Dogewie. Chcieli ją spławić, a może była przynętą jako dziewczę naiwne i głupiutkie, pozbyć się smarkatej osiemnastolatki która za nic miała wszelką powagę nie tylko sytuacji ale i też życia teraźniejszego. Na miejscu poznała władcę, jasnowłosego, przystojnego, krucze jaki on był męski, chociaż to wilkołak - wiadomo - krwiopijca, nie bał się osiki ani bukietu czosnku, o wodzie święconej, zapomnij! choćby i miał ze trzysta lat z hakiem, to i tak zauroczył się i to ze wzajemnością w młodej wiedźmie, a ona niby w dąsach, pląsach, jak panienka, zalotnisia, oddała mu - nie krew, głupcy! a serduszko, ale zanim się przekonała że warto takiemu zaufać trochę tej krwi upłynęło, tfu! wody! Bo skoro nic nie wydarzyło się ciekawego, a sam czas Wolha spędziła z Lenem jakoby wałęsając się po próżnicy po okolicy...aż wróciła do Starmińska, próbując wieść spokojne życie adeptki. Jednak jak to bywa i w życiu jak i na ziemi, zorganizowane były mistrzostwa w łucznictwie. Oczywiście pojawia się Len i wszystkie kobiety fiksują, jest dobry, najlepszy czym doprowadza do białej gorączki Wolhę, bo zazdrość to paradoksalnie naiwna sprawa która może doprowadzić do białej gorączki, ostateczności, ta biorąc udział w zawodach chce zdobyć główną nagrodę, lecz po piętach depce jej wampir, więc hokus pokus abra katabra i...coś wstrząsnęło, zakurzyło, jakieś paskudztwo wypełzło z pod ziemi zabierając, kradnąc, uprowadzając nagrodę która nota bene była zwykłym mieczem, zardzewiałą zabawką, ale posiadała jedną rzecz...I tutaj kochani zaczyna się cała przygoda Wolhy, Lema, a do dwójki dokooptował troll. Czy uda się odzyskać nagrodę, dlaczego ona jest tak ważna, jakie przygody przeżyją nasi bohaterowie? Co im grozi, w jakie kłopoty popadną, i czy Lem skoczy w końcu Wolhie do gardła?
Przezabawna, humorystyczna, z wielkim bukietem dowcipu, gdzie śmiech to dosłownie zdrowie, sprawi że powieść będzie jedną wielką zabawą, zagadką poprzez tajemniczy krąg i o rety! porwaną nagrodę, poznacie losy Wolhy, dziewczyny która miała niby pstro w głowie ale była mądra i inteligenta nad wyraz jako tak młode dziewczę, tryskająca nie tylko swawolnym obyciem, ale i jadem, jak to na wiedźmę przystało, rozkochała władcę Dogewy, któremu najpierw działała na układ nerwowy, a potem wybuchł nie pożar, ani inne paskudztwo, ale przyjaźń która była lojalna, mocna, silna. Na drodze stanął im troll, pomocnik który pomagał w zdobyciu nagrody. Przypominał mi trolla z Władcy Pierścieni i tak samo był opisany z tym wiecznym niedowierzaniem, acz siłę skurczybyk miał, to trzeba było przyznać. Pięknie zobrazowana powieść, która przypominała szkołę Magii Harego Pottera, ale za to cudowny i jakże mądry przekaz czym była walka o dobro, sprawiedliwość, niesamowita więź i relacje przyjacielskie sprawiły że chciałoby się samemu odbyć takie niesamowite przygody. Emocjonalna, magiczna, urokliwa, uczuciowa przede wszystkim, wiem że jeszcze się spotkam z autorką powieści: Olgą Gromyko. Wydawnictwo: Papierowy Księżyc.
Polecam Wam, tę lekką, przyjemną, śmieszną i pełną emocji i napięć powieść na każdy dzień tygodnia.
; Krew to życie - zwykł mawiać śpiewnie i bez najmniejszego wysiłku kreślił podniesionymi rękoma magiczne znaki. - Życie to moc. Życie ma początek i koniec. Tak samo jak i moc. Wznosi się po łuku i tak samo po łuku ubywa. By uzyskać maksymalny efekt, musicie zaczerpnąć jej w chwili największego rozkwitu. Skupcie swoje zaklęcie w punkcie pomiędzy końcami łuku, nie śpieszcie się, ale i też nie zwlekajcie. Waszym celem nie jest wymamrotanie zaklęcia z właściwą intonacją, a rozpoznanie w tysiącleciu oczekiwania jednej chwili działania;.
Nie chwyciło mnie. Ot, fantasty jak szereg innych. Kolejna pyskata heroina i prawie-paranormalny-romans, szkoda tylko, że główni bohaterowie zachowują się jak para piętnastolatków. Garść sympatycznych pomysłów (szkolny smok, mantykora :) i chęć wprowadzenia pewnej świeżości do świata przedstawionego ginie w dość typowej fabule. Można, ale nie trzeba.
Rewelacyjna, zabawna przygodowa fantastyka. Ubawiłam się czytając. Ruda uczennica szkoły magii otrzymuje niezwykłą misję. Ma udać się do królestwa wampirów i ustalić co takiego się tam dzieje, że sąsiedzi zgłaszają wzrost wampirzej aktywności (wyssane nieboszczyki), a niezidentyfikowany stwór położył trupem już kilkanaście osób. Wolha słynie z tego, że nie wierzy w pogłoski, jest dociekliwa, uparta i zdecydowana zobaczyć owego potwora na własne oczy. Niestety wampiry nie wydają się zachwycone jej śledztwem, wręcz najchętniej jak najszybciej wysłałyby ją w podróż do domu. To zadziała tylko jako świetny motywator :-)
Wolha Redna, wścibska, ciekawska a zarazem o nieprzeciętnej inteligencji adeptka Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa otrzymuje zadanie, któremu nie podołało wcześniej trzynastu, doświadczonych magów. Dziewczyna wyrusza do Dogewy, krainy zamieszkanej przez wampiry, aby rozwikłać zagadkę tajemniczego stwora, który zabija bezbronnych mieszkańców. Czy dziewczynie uda się odnaleźć tajemniczą istotę i nie podzielić losu swoich poprzedników?
Wiedźma, wampir i troll, czyli trio doskonałe
Wolha Redna to wiedźma, adeptka na wydziale magii Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa, która od pierwszej strony zaskarbiła sobie moje serducho. Dziewczyna słynie z ciętego języka, niezwykłej ciekawości zakrawającej o wścibskość oraz umiejętności przyciągania kłopotów. I właśnie ta ostatnia umiejętność wychodzi jej najlepiej, nawet lepiej niż rzucanie zaklęć.
Kiedy rudowłosa wiedźma z temperamentem godnym jej płomiennego koloru włosów trafia do Dogewy, mamy możliwość poznania Lena, władcy tej krainy oraz wampira. Ale co to jest za wampir! Miłość od pierwszego wejrzenia tzn. przeczytania gwarantowania. Jeśli twardo twierdzisz, że nie lubisz wampirów, to Len na pewno zmieni twoje zdanie. Autorka w ciekawy i oryginalny sposób wykreowała jego postać, bawiąc się znanymi nam stereotypami i bezwzględnie je obalając. Len to bardzo tajemniczy bohater. Czytelnikowi cały czas towarzyszy przeczucie, że wampir coś ukrywa i nie można mu zaufać. Autorka aż do samego końca ukrywała jego zamiary, co uważam za ogromny plus tej historii. w dalszej części książki pojawia jeszcze jedna sympatyczna postać, pewien troll o imieniu Wal. To kolejny bohater, który wniósł sporo humoru do historii.
Dwie historie w jednej książce
Fabułę „Zawodu wiedźma” mogę podzielić na dwie części. Pierwsza część zabiera czytelnika w podróż do krainy wampirów – Dogewy, gdzie Wolha ma rozprawić się z nękającym mieszkańców potworem. W tej części autorka gwarantuje czytelnikowi nie tylko pozytywną dawkę humoru, ale także obala mity na temat wampirów oraz raczy nas informacjami o magicznym świecie Wolhy. Finał tej wyprawy może mnie szczególnie nie zaskoczył, ale śledziłam go z ogromnym zainteresowaniem i rosnącym napięciem.
Sądziłam, że historia z wyprawą Wolhy bedzie główną linią fabularną książki, ale się myliłam. Tutaj zaczyna się druga część historii, gdy autorka kończy historię z Lenem i przenosi opowieść na szkolne korytarze. Ale i w tej części Olga Gromyko pozytywnie zaskoczyła mnie zwrotami akcji i samym pomysłem na historię. Pozostawię was w tym momencie z niedosytem, aby nie psuć wam przyjemności z czytania.
Podsumowanie
Zawód wiedźma to świetna książka, która z łatwością zdobyła moje serce. Ma w sobie wszystko co lubię w fantastyce: ciekawie zarysowane magiczne istoty i świat, nietuzinkowych bohaterów oraz ogromną dawkę humoru słownego i sytuacyjnego. Czytając o przygodach Wolhy Rednej uśmiech nie schodził mi z twarzy. Niemal każda strona dostarczała mi kolejnej dawki zabawnych ripost i jeszcze zabawniejszych sytuacji. Olga Gromyko zabrała mnie w fantastyczną podróż do świata wampirów i magów, którą na pewno będę chciała kontynuować. Zawód wiedźma to historia napisana z przymrużeniem oka (bohaterowie nawet w sytuacji zagrażającej ich życiu potrafią żartować), więc ci którzy liczą na napięcie, ciarki i skomplikowaną fabułę, mogą być rozczarowani. Za to opowieść spodoba się tym, którzy chcą przeczytać coś lekkiego i zabawnego.
https://www.mowmikate.pl/2019/01/zawod-wiedzma-olga-gromyko-recenzja.html
Minął bardzo długi czas, od kiedy przeczytałam pierwszą część przygód Wolhy, ale na szczęście bardzo to nie rzutowało na odbiór następnego tomu. Ogólny zarys fabuły w zupełności wystarczył. O ile wtedy miałam problem z odnalezieniem się w sytuacji i skupieniem na niej, tak tutaj lektura dała mi samą przyjemność. Nauczyłam się już poznawać i wczuwać się w specyficzny klimat rosyjskiego fantasy i po prostu dobrze się bawiłam. Polecam, zwłaszcza tym, co rozumieją na czym polega ten typ fantastyki.
Rok Szczura. Widząca" to najnowsza na polskim rynku powieść Olgi Gromyko, bestsellerowej autorki "Wiernych wrogów" i serii o przygodach wiedźmy...
Nowa książka Olgi Gromyko! Świąteczna niespodzianka dla jej licznych fanów. Autorka wielu bestsellerów, takich jak cykl „Kroniki Belorskie”...
Wydział Wróżbiarstwa cieszył się złą sławą. Ponieważ najbardziej znaczącym, robiącym wrażenie i nieuniknionym wydarzeniem w życiu człowieka była śmierć, to właśnie ją najczęściej przepowiadały pytie-adeptki. I niechajby zgadywały. Oczekiwanie na śmierć powodowało, że życie stawało się nie do zniesienia.
Więcej