Zu, wielka krakowska artystka, trafia w ciężkim stanie do szpitala. Nikt nie wie, co robiła wcześniej i dlaczego ma rany na dłoniach. Do szpitala przyjeżdża jej córka, z którą Zu nie widziała się przez dziesięć lat.
Gdy Gabriela była małą dziewczynką, nagle z jej życia zniknął ojciec. Musiała wtedy szybko dorosnąć i w przeciwieństwie do matki - stąpać twardo po ziemi. Kiedy jako dorosła kobieta wraca do Krakowa, zastaje swój rodzinny dom w rozpaczliwym stanie. Dawno niewidziane wnętrza i przedmioty sprawiają, że bolesne wspomnienia zasypują jej myśli i serce. Próbując uprzątnąć dom, kobieta odkrywa makabryczną tajemnicę skrywaną przez stare mury.
Czy Gabriela i Zu będą chciały odbudować relacje zerwane wiele lat wcześniej? Czy dramatyczna historia z przeszłości, która położyła się cieniem na życiu obu kobiet, może stać się nicią łączącą na nowo matkę i córkę?
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2023-08-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Uważa się, że instynkt macierzyński to coś wrodzonego. Natomiast Zu matką być nie potrafiła. Artystyczna dusza oraz życiowe doświadczenia, m.in. strata męża, sprawiły, że z córką, Gabrielą, łączy ją bardzo cienka nić. Kiedy Zu trafia do szpitala, dziewczyna zostaje zmuszona do powrotu do Krakowa, a ciotka nalega na odbudowę relacji z matką. Czy to jest możliwe? Rodzinny dom budzi wspomnienia, a my czytając je dowiadujemy się, co tak napiętnowało stosunki obu pań.
Być może M. M. Perr jest wam znana z serii kryminalnej z podkomisarzem Robertem Lwem. Tym razem oddała w ręce czytelników powieść obyczajową. Powieść, w której staramy się przeanalizować przeszłość bohaterów. W większej części książki to Gabriela oddaje się wspomnieniom, ponownie spotyka się z członkami rodziny i poznaje trochę inne spojrzenie na swoją mamę i dzieciństwo. Autorka nie zapomniała oddać też głosu Zu. Nie dlatego, aby ta się usprawiedliwiała – to nie ten typ człowieka – ale, abyśmy chociaż spróbowali postawić się w jej sytuacji.
Powieści „Wszystkie winy mojej matki” można zarzucić, że nie ma w niej zwrotów akcji. Tak. M. M. Perr nie szokuje, zamiast tego prowokuje to przywołania kolejnych wspomnień, a dzięki nim stara się opisać tę rodzinę z uwzględnieniem perspektywy różnych jej członków. Często jest tak, że ta perspektywa wiele zmienia albo tłumaczy, dlatego tak potrzebna jest dobra komunikacja. To ona jest kluczem do budowania relacji.
Czy można nazwać tę książkę psychologiczną? Dobre pytanie. Wydarzenia mają za zadanie zbudować obraz bohaterów, a dokładnie ich dusz, stanów, emocji. Mają udokumentować rozpad więzi. Autorka przy pomocy słowa, sceny, a czasami i symboli zachęca nas do wejścia w skórę bohaterów i zrozumienia dlaczego „zacięli się” na siebie na wzajem. Strony tej książki przesycone są wzajemnymi żalami, zrezygnowaniem, brakiem jakichkolwiek roszczeń.
Jak sprawdziła się M. M. Perr w obyczajowej konwencji? Niebanalnie. Myślę, że jest świadoma, że ta książka nie każdemu się spodoba. Wszak nawet czytelnicy obyczajówek lubią zwroty akcji i potrząśnięcie bohaterami. Natomiast ona postawiła na lekko przesycone niepokojem refleksje, w których czytelnik ma dopatrzyć się pewnych wartości.
Tytuł recenzji:
𝗦𝗸𝗿𝘇𝘆𝗱ł𝗮
Dom, z czym powinien się kojarzyć? 𝑊𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑜ść 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜ś𝑐𝑖, ż𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑎𝑛𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑖𝑐ℎ 𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑖𝑛𝑑𝑦𝑤𝑖𝑑𝑢𝑎𝑙𝑛𝑦 𝑑𝑙𝑎 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑙𝑒𝑔𝑎 𝑑𝑜 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑐ℎ𝑛𝑖 𝑠𝑡𝑎ł𝑦𝑐ℎ 𝑖 𝑤𝑦𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑎 𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑜𝑚. 𝐷𝑜𝑚 𝑡𝑜 𝑐𝑜ś 𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑠𝑢𝑘𝑖𝑒𝑛𝑘𝑎 𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑎ń𝑐ó𝑤𝑘ę.
M.M. Peer autorka ciekawego cyklu kryminalnego 𝑃𝑜𝑑𝑘𝑜𝑚𝑖𝑠𝑎𝑟𝑧 𝑅𝑜𝑏𝑒𝑟𝑡 𝐿𝑒𝑤, bardzo dobrze przyjętego przez czytelników, zaskoczyła mnie nie tylko zupełnie inną odsłoną swojej twórczości, ale i tym, że stworzyła bardzo dobrą i nieprzewidywalną historię. Tytuł i okładka książki mogłyby sugerować, że ma się do czynienia z thrillerem. Dość długo można nawet tkwić w takim przekonaniu, gdyż opowieść, jaką snuje autorka jest niejednoznaczna. Narracja głównej bohaterki sugeruje, że dom rodzinny nie kojarzy się jej z niczym dobrym. Pamięta jedynie niespodziewane zniknięcie ojca i toksyczną relację ze swoją matką.
Wielka krakowska artystka trafia w ciężkim stanie do szpitala. Do jej odwiedzin zmuszona jest Gabriela, która z matką nie widziała się od dziesięciu lat, mieszka w Gdańsku i nigdy nie zamierzała tu wracać. Mało tego, wszystko, czego doświadczyła w dzieciństwie, sprawia, że kobieta postanowiła, że sama nigdy nie zostanie matką. Gabriela czuje się niekomfortowo, bo ta sytuacja wbrew jej postanowieniom zmusiła ją do powrotu w rodzinnego miasta. 𝑇𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑎 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑎ć 𝑠𝑖ę 𝑏𝑦ć 𝑚𝑖ł𝑎 𝑖 𝑝𝑜𝑚𝑜𝑐𝑛𝑎. 𝑁𝑖𝑒 𝑜𝑛𝑎. Stan matki gwałtownie się pogarsza, konieczna jest operacja, a kolejne komplikacje doprowadzają do udaru. Nieoczekiwane pogorszenie stanu zdrowia matki sprawia, że Gabriela nie może opuścić Krakowa tak szybko, jak na to liczyła. Nie mając innego wyjścia, musi zamieszkać w rodzinnym domu, który opuściła dawno temu, a nie chciane wspomnienia wracają do niej niczym bumerang.
Gabriela wbrew sobie przygarnia małe kocięta, które znalazła w ogrodzie, bo z racji wieku nie chce ich nawet schronisko. Te małe stworzonka paradoksalnie zmuszają ją do przekroczenia progu domu, chociaż wolałaby tego nie robić. […] 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑐𝑧ę𝑠𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑎𝑟𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑚𝑎𝑙𝑢𝑐ℎó𝑤, 𝑜𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑎ł𝑎 𝑘𝑜𝑛𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑜ść 𝑏𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑤 𝑑𝑜𝑚𝑢, 𝑧 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑎𝑛𝑎 𝑏𝑦ł𝑎 𝑐𝑎ł𝑎 𝑗𝑒𝑗 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść. Dom jest obrazem nędzy i rozpaczy. Brudny, zniszczony i zaniedbany. Zdaje sobie sprawę, że żaden potencjalny kupiec nie zwróciłby na niego uwagi, chociaż sprzedaż domu z powodu choroby matki będzie nieunikniona. Kobieta zaczyna rozważać możliwość sprzedania nieruchomości, ale pępowina, która trzymała ją przy domu rodzinnym, była nadal mocna i trochę jej żal pozbyć się domu. 𝐶𝑧𝑢ł𝑎 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑦 ż𝑎𝑙 𝑖 𝑝𝑜𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑛𝑦. 𝑍𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 𝑑𝑜𝑏𝑟ą 𝑚𝑎𝑡𝑘ą, 𝑎 𝑜𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 𝑑𝑜𝑏𝑟ą 𝑐ó𝑟𝑘ą.
Fakt, że kobieta jest zmuszona do przebywania w starym zapuszczonym budynku, sprawia, że wracają do niej niechciane wspomnienia. Musi zmagać się z tym, co po latach nadal ją dręczy. Przede wszystkim brak miłości ze strony matki artystki, która po tym, jak zniknął jej mąż i ojciec Gabrieli, całkowicie odsunęła się od córki. Najpiękniejszym wspomnieniem kobiety, a zarazem znaczeniem symbolicznym, jest wspólne tworzenie skrzydeł z piór i pisanie bajek. Zuzanna dla małej dziewczynki była jak kolorowy motyl, przesączony magią. Chociaż Gabriela stara się nie dopuścić do świadomości zdarzeń z przeszłości, to w którymś momencie tama pęka i nie może już zatrzymać fali wspomnień. Wbrew temu, co do tej pory sądziła dorosła Gabriela, tamte zdarzenia nie są dla niej jeszcze zamkniętą przeszłością. Nie może dłużej udawać, że to nie jest część jej historii i jej życia.
Matka prowadziła otwarty dom, przez który przewijało się wciąż wielu ludzi, natomiast Gabriela kochała ciszę i spokój, kochała być sama ze sobą. Czuła, że wieczni goście w ich domu odciągali od niej matkę. 𝐵𝑟𝑎𝑘 𝑖𝑛𝑡𝑦𝑚𝑛𝑜ś𝑐𝑖 𝑖 𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑧𝑤𝑎𝑙𝑎ł 𝑛𝑎 𝑏𝑙𝑖𝑠𝑘𝑜ść, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑗 𝑜𝑛𝑎, 𝑚ł𝑜𝑑𝑎 𝑘𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡𝑎, 𝑡𝑎𝑘 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑤𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑜𝑤𝑎ł𝑎. Gabriela zaczęła mieć pretensje do Zuzanny, o barwnych gości, którzy stanowili barierę pomiędzy nimi, a ta złość na rodzicielkę od tamtej pory nigdy jej nie opuszczała.
W pamięci Gabrieli pojawia się coraz więcej niepokojących obrazów, które rodzą mnóstwo pytań. Po latach zdaje sobie sprawę, że wszystko, co wtedy brała za pewnik, było tylko jej wierzeniem w to, co jej powiedziano. Rozmowy Gabrieli z kuzynem Rubenem rzucają nowe światło na relacje panujące w obu rodzinach, bo paradoksalnie oboje zostali odrzuceni przez swoje matki, a teraz po latach w dalszym ciągu nie potrafią z nimi nawiązać więzi. . 𝑊𝑖𝑒𝑑𝑧𝑎 […] 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 𝑑𝑎𝑟𝑒𝑚, 𝑎 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑒 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑒 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖ć 𝑤 𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢. […] 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑐 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑔𝑜. 𝑃𝑜𝑤𝑜𝑑𝑢𝑗ą 𝑏ó𝑙 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑑𝑟𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑖 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑝𝑟𝑜𝑤𝑎𝑑𝑧𝑎𝑗ą.
Gabriela definitywnie postanawia rozliczyć się z przeszłością. 𝑊𝑖𝑧𝑗𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑚𝑎𝑙𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑎 ś𝑐𝑖𝑎𝑛 𝑛𝑎 𝑏𝑖𝑎ł𝑜 𝑖 𝑘𝑜𝑚𝑝𝑙𝑒𝑡𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑤𝑦𝑡𝑎𝑟𝑐𝑖𝑎 𝑧 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑐ℎ𝑎𝑟𝑎𝑘𝑡𝑒𝑟𝑢 𝑖 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑖 𝑛𝑎𝑔𝑙𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑎ł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑗𝑒𝑗 𝑘𝑢𝑠𝑧ą𝑐𝑎. 𝑀𝑜ż𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑦ł𝑎 𝑐ℎęć 𝑧𝑚𝑖𝑎𝑛𝑦 𝑖 𝑜𝑑𝑐𝑖ę𝑐𝑖𝑎 𝑠𝑖ę 𝑜𝑑 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ś𝑐𝑖, 𝑎 𝑚𝑜ż𝑒 𝑐𝑜ś 𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 – 𝑐ℎęć 𝑟𝑒𝑤𝑎𝑛ż𝑢 𝑛𝑎 𝑚𝑎𝑡𝑐𝑒, 𝑘𝑡ó𝑟𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧ą 𝑐𝑧ęść ż𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑜𝑘𝑟𝑢𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑗ą 𝑜𝑘ł𝑎𝑚𝑦𝑤𝑎ł𝑎. Ciotka remont domu i jego wystrój na biało, odbiera jako swoistą zemstę, chęć wygumkowania Zuzanny i tego, co zrobiła dla córki. Gabriela sama przed sobą nie potrafi określić, za co właściwie żywi taką niechęć do matki, graniczącą chwilami z nienawiścią.
Autorka momentami oddaje głos Zuzannie i wtedy jej narracja pozwala zobaczyć relacje matki z córką z zupełnie innej perspektywy. Dopiero obie opowieści złożone razem stanowią prawdziwy obraz tego, co się wtedy stało. Gabriela po latach dowie się, dlaczego Zuzanna była beznadziejną matką. Dowiaduje się tego też czytelnik i wtedy serce rozpada się na tysiące kawałeczków, a łzy powoli płyną. Piękne zakończenie, gdzie dramatyczna prawda, która położyła się cieniem na życiu obu kobiet, wychodzi na jaw. Kurtyna podnosi się ostatni raz. Następuje ostatni akt, a łzy dalej płyną. 𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑛𝑦 𝑚𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑖 to wielobarwna smutna opowieść o relacjach rodzinnych, gdzie nikt z uczestników dramatu nie jest winny, a zarazem winni są wszyscy. Kurtyna w końcu opada, ale nie rozlegają się brawa, chociaż powinny, bo to historia, która chwyta za serce i a na koniec wyciska łzy.
𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑛𝑦 𝑚𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑖 to intrygująca i skomplikowana powieść, którą trzeba czytać w skupieniu, bo zawiera mnóstwo niedopowiedzeń, niejasnych relacji i tajemnic z przeszłości. Tutaj każdy wątek, wszystkie postacie, nawet te drugoplanowe mają ogromne znaczenie. 𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑛𝑦 𝑚𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑖 to bardzo dobra powieść obyczajowa opowiadająca o skomplikowanych więziach rodzinnych, które z jakiegoś powodu kiedyś zostały zerwane, a także o próbie ich naprawienia. Dopiero gdy jest się dorosłym, poznaje się swoich rodziców jeszcze raz, ale już jako inne osoby, które podlegają zupełnie innej, nowej ocenie.
ZAKLĘTA PRZESZŁOŚĆ
M.M.Perr to autorka znana do tej pory ze swoich powieści kryminalnych. Tym razem pisarka prezentuje zupełnie nową odsłonę swojej twórczości – powieść obyczajowo- psychologiczną. „Wszystkie winy mojej matki” ukazała się nakładem wydawnictwa Prozami.
Gabriela wraca do rodzinnego domu po dziesięciu latach. Powodem przyjazdu jest nagła choroba jej matki. Kobiety od lat nie utrzymywały kontaktów. Matka Gabrieli, artystka Wielka Zu, zawsze była wymagającą i trudną osobą. Czy po latach obu kobietom uda się odnaleźć wspólny język? Jaki sekret skrywa ich rodzinny dom. Czy zagadka tajemniczego zniknięcia ojca Gabrieli zostanie rozwiązana? Jak wiele dróg musimy przejść, by pogodzić się ze sobą?
Dwie kobiety, dwie osobowości, dwa różne światy. Perr bierze na tapetę trudną relację matki z córką, obnaża ją i poddaje swoistej wiwisekcji. Sprawnie zarysowane portrety Gabrieli i Zu pozwalają czytelnikowi na dogłębne zrozumienie tej niełatwej relacji. Krzywdy sprzed lat, stare grzechy i nieporozumienia znajdą swą drogę na powierzchnię. Podoba mi się to, w jaki sposób autorka podeszła do tego zagadnienia : bazując na motywie zagadki sprzed lat ukazuje różne oblicza samotności, poczucia winy i braku przebaczenia. Opowieść oparta na perspektywie córki, Gabrieli, stopniowo rozwija się i zagęszcza. Niewielka ilość postaci, dobrze skonstruowana fabuła i bardzo dogłębne wejrzenie w dusze bohaterek. M.M. Perr niczym badacz spoglądający przez szkło mikroskopu rozbiera na części pierwsze skomplikowane relacje rodzinne, tajemnice, krzywdy. Robi to w sposób bardzo udany. Mimo swoistego minimalizmu tej powieści czyta się ją bardzo dobrze. Autorka stopniowo wprowadza nas w te hisorię, rozwija pobudzając naszą ciekawość, a następnie przechodzi do niezmiernie udanego finału. Bardzo dobra jest ta powieść. Dobrze pomyślana, dotykająca niełatwych tematów, intrygująca i pozwalająca na głębokie wejrzenie w umysły postaci.
Co kryje się pod podłogą garażu? Dlaczego w zlewie Zu leżał martwy kot? Perr, doświadczona już w tematyce kryminalnej, nie omieszkała wpleść w tę opowieść wielu tajemniczych zdarzeń. I to jest fenomenalne posunięcie. Otrzymujemy przede wszystkim bardzo dobrą powieść psychologiczną, ale jest w niej zagadka z przeszłości, co przecież wszyscy tak bardzo lubimy. Umiejętne połączenie historii rodzinnej z głęboko skrywanymi sekretami sprzed wielu lat. Mam wrażenie, że M.M. Perr bardzo dobrze tę historię zaplanowała. Umiejętnie podsycając ciekawość czytelnika buduje powieść bardzo esencjonalną. Nie jest to mdła obyczajówka o niczym. To misternie skonstruowana powieść o porzuceniu, nie radzeniu sobie po stracie i odzyskiwaniu siebie na nowo. Podoba mi się. Nawet bardzo. Ogromnie cenię takie nieszablonowe historie. „Wszystkie winy mojej matki” należą do tej kategorii książek, w których wielu z nas odnajdzie odbicie własnych przeżyć. A autorka pisze bardzo szczerze, naturalnie i wyczuwalne jest to, jaką wielką pasję pisania ma w sobie. Nie czytałam jeszcze kryminałów jej autorstwa, ale z pewnością po nie sięgnę. Po lekturze „Wszystkich win...” wiem, że Perr jest twórczynią ambitną i oryginalną. Bardzo polecam tę książkę. Niesamowite wyczucie psychologiczne, intryga i wyśmienicie skrojeni bohaterowie. Diabeł piekielnie mocno poleca.
Relacje pomiędzy dziećmi a rodzicami są bardzo różne i mają całą gamę odcieni. Jednym układa się tak, że lepiej już być nie może, inni mają po prostu dobre układy, ale bez większej zażyłości czy zaangażowania a jeszcze inni, tak jak Gabriela, bohaterka najnowszej powieści M.M. Perr, zrywają całkowicie kontakt z najbliższymi. Co nimi kieruje nie nam oceniać, bo nie chodzimy w ich butach, ale akurat w sprawie Gabrysi będziemy mogli zabrać głos. Losy dziewczyny i jej matki tworzą bowiem historię stworzoną przez Autorkę w książce Wszystkie winy mojej matki.
Zuzanna Winnicka zwana wielką Zu pisała sztuki teatralne, dzięki którym stała się sławna i rozpoznawalna. Ponad obowiązki rodzicielskie stawiała życie towarzyskie, oazą spokoju i bezpieczeństwa był więc dla dziewczynki ojciec. Gdy nagle zniknął, Gabrysia powoli traciła kontakt z matką, która nie była w stanie być opiekunem, o jakim marzyła dziewczynka. Mała G obwiniając matkę za odejście ojca szybko dorosła, stała się samotnikiem i odseparowała od rodziny. Obecnie Gabriela jest agentką nieruchomości w Gdańsku. Specjalizuje się w przygotowywaniu do sprzedaży domów starych i zaniedbanych, ale nawet to nie pomogło jej oswoić się z tym, co po długim czasie zobaczyła w swoim dawnym domu. Po dziesięciu latach nieobecności wróciła w rodzinne strony na wezwanie ciotki. Wielka Zu znalazła się w krakowskim szpitalu w stanie ciężkim. Przebywając znów w rodzinnych czterech ścianach, dziewczyna mimowolnie zaczyna wspominać lata zarówno szczęśliwe, jak i bolesne momenty po niespodziewanym zniknięciu ojca. Postanowiła ostatecznie rozliczyć się z przeszłością i odnaleźć odpowiedź na wciąż nurtującą ją sprawę: co tak naprawdę wydarzyło się trzydzieści lat temu. Pytanie proste, ale pozory mylą... Przygotowując zaś mieszkanie do remontu, Gabriela odkrywa coś, co ponownie burzy jej świat…
„Przeszłość to niebezpieczne miejsce. Lepiej tam się za często nie zapuszczać”.
Tym razem M.M. Perr spróbowała swoich sił w powieści obyczajowej. Jak jej wyszło? Uważam, że jest to jedna z lepszych polskich obyczajówek, które było mi dane przeczytać w tym roku. Perr w nowej odsłonie przypadła mi do gustu być może również dlatego, że Autorka chyba nie byłaby sobą, gdyby do fabuły nie wplotła zwłok... Od początku lektury w głowie wiruje szereg pytań: Dlaczego Zu straciła przytomność? Skąd wzięły się dotkliwe rany na jej dłoniach? Dlaczego dom Winnickich znajdował się w opłakanym stanie? Jaką to bolesną tajemnicę skrywała przez lata Zu pozwalając tym samym na zbudowanie potężnego i wysokiego muru między sobą a córką? Czy już wszystko między nimi stracone? Czy istnieje cień szansy na naprawienie relacji i odzyskanie przynajmniej części bliskości? Jak dalej potoczą się ich losy i jakie decyzje podejmą?
Książka zaczyna się dość nietypowo bowiem od 36 rozdziału. Historia opowiedziana jest z perspektywy Gabrieli oraz Zu. Powoli odkrywają przed nami meandry swojego życia, podjętych decyzji, przemyśleń. Opowieść snuta przez bohaterki wciąga i fascynuje już od pierwszych zdań. Autorka stanęła na wysokości zadania jeśli chodzi o psychologię postaci, która w tego typu powieściach jest dla mnie niezwykle ważnym elementem. Serce się krajało gdy powolutku rozgryzałam historię Zu, Gabrysi, Pii i Miecia. Przez pogłębioną analizę ich charakterów i postaw mogłam poznać ich tak blisko, jak to tylko możliwe: zrozumieć, współczuć, wybaczyć, popłakać. Umiejętności M.M. Perr w tym zakresie są naprawdę spore. Z przyjemnością zagłębiłam się w lekturę i z napięciem śledziłam oraz analizowałam losy bohaterów. Sieć powiązań jaką stworzyła Autorka daje do myślenia. Poruszyła też problemy i zagadnienia, które z czasem mogą i nam się przytrafić.
Jeśli ktoś szuka obyczajówki z rozbudowanymi psychologicznie postaciami, z mroczną tajemnicą, z trudnymi relacjami rodzinnymi, z ciekawym tłem przedstawiającym życie artysty, aranżacji wnętrz, z jednoczesnym przesłaniem i przymuszeniem do refleksji to ta powieść będzie idealnym wyborem.
"Wszystkie winy mojej matki" to jedna z tych książek, które powodowały, że moje sny nie były przyjemne ?
Dlaczego?
No cóż. Początek. Gabriela wraca do domu rodzinnego, gdyż jej mama, znana Zu, trafia w ciężkim stanie do szpitala. Żeby móc zapewnić jej opiekę, Gabrysia postanawia sprzedać jej dom. Ale żeby go sprzedać, trzeba go najpierw uporządkować, odświeżyć.
I tu zaczyna się cały ciąg dziwnych, mrożących krew w żyłach zdarzeń.
No bo jak wytłumaczyć fakt, że w różnych pojemnikach w domu i pod podłogą w garażu Gabrysia znajduje kości?
Co to za kości?
Dlaczego w domu panuje taki bałagan?
Dlaczego jej ciotka zachowuje się tak dziwnie?
Przyznam, że na początku książki wiedziałam już, jaki będzie koniec. To znaczy, podejrzewałam, myślałam, że wiem...
No i co?
No i nic, co sobie wymyśliłam, nie sprawdziło się.
Autorka tak wywróciła wszystko do góry nogami, że już druga połowa książki sprawiła, że nie mogłam się oderwać. Musiałam rozwiązać te tajemnice.
Uwielbiam takie książki, które są niby takie sobie, zaczynają się tak, że niby już wiesz, co Cię czeka, a tu nagle następuje "fiku miku" i już nie wiesz, co tu się wydarzyło i co będzie na następnej stronie.
Nie wiem, do jakiej kategorii zakwalifikować tę książkę. Niby obyczajowa, z elementami kryminału, a jednak trzymająca w napięciu jak nie jeden thriller. Ma w sobie elementy psychologiczne, wieje z niej grozą, a czasem rozczula i wzbudza wzruszenie.
Koniec XIX wieku, Austro-Węgry. Do położonego w górach Szpitala św. Judy przybywa inspektor policji Franciszek Eber - Polak z Galicji, któremu bóle głowy...
W turystycznej miejscowości Wicierz na brzegu morza młoda rodzina znajduje zwłoki. Denatką okazuje się matka warszawskiego radnego. Mężczyzna nie wierzy...