Debiut obyczajowy autorki romansów młodzieżowych, w którym się zakochasz!
Autor romansów i autorka kryminałów, którzy mają napisać razem bestseller? Jasne! Coś jeszcze? Dobrze by było, gdyby przy okazji udawali parę, zamieszkali pod jednym dachem, w mediach społecznościowych wyglądali na zachwyconych i szaleńczo w sobie zakochanych. Problem w tym, że się nie znoszą, mimo że w dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi, a w domku na drzewie tworzyli swoje pierwsze historie i snuli plany na przyszłość. Rozdzieleni przez tragedię, lądują po dwóch stronach kraju, ale choć wszystko ich dzieli, to wciąż zbyt wiele ich łączy, żeby to zignorować - wydawca, pasja, niedomknięta przeszłość...
,,Times New Romans" to jak dotąd najlepsza książka autorstwa Julii Biel. Autorka potrafi wzruszyć jak Colleen Hoover, zbudować napięcie między bohaterami niczym Elena Armas i rozbawić jak Ali Hazelwood, ale robi to w swoim, oryginalnym, stylu.
Karolina Łukawska | @ksiazkidobrejakczekolada
Wydawnictwo: Gorzka Czekolada
Data wydania: 2024-05-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 576
„Times New Romans” to kolejna książka Julii Biel, jednak jest ona zarazem jej zupełnie nową odsłoną, gdyż zakwalifikujemy ją, jako gatunek romansu! Już opis książki mnie zaintrygował i wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć! Przyznaję, że mnie książka usatysfakcjonowała i naprawdę przyjemnie spędziłam z nią czas.
Książka przedstawia nam historię Ellie i Theo, którzy tak naprawdę znają się już z dziecięcych lat. Kiedyś byli przyjaciółmi, lec niedomówienia z przeszłości i różne życiowe sytuacje sprawiły, że ich drogi się rozeszły. Jednak pasją każdego z nich było pisanie, życie pozwoliło im realizować się w tej pasji i tak Ellie została autorką kryminałów, natomiast Theo pisze romanse. Wydawnictwo, które wydaje ich książki, wpada na pomysł połączenia sił dwójki dobrze sprzedających się pisarzy i stworzenia wspólnego dzieła. Co więcej, jak to w show-biznesie bywa, romanse w świecie pisarzy też dobrze się sprzedają, dlatego mają oni razem się pokazywać, i afiszować w mediach społecznościowych, aby zyskać na popularności, a tym samym podnieść sprzedaż książki i wypromować ją jeszcze bardziej!
Zaszłości sprzed lat nie dają o sobie zapomnieć, a Ellie i Theo mieszkając pod jednym dachem, nie mają możliwości siebie unikać. Jednak jak wszem wobec wiadomo rozmowa może wiele wyjaśnić, niekiedy nawet najbardziej skomplikowane tematy, które po prostu wymagały wyjaśnienia.
Książka to bardzo ciekawa historia z intrygującymi i wyrazistymi bohaterami. Ja bardzo ich polubiłam, choć niejednokrotnie denerwowały mnie ich decyzje i zachowania i miałam ochotę wylać kubeł zimnej wody na głowę któregoś z nich! Ich historia mimo dużej objętości dosłownie czytała się sama, ale w książce poznajemy również wielu drugoplanowych bohaterów, którzy mają ogromny wkład w całość książki i których również możemy obdarzyć sympatią.
Dla mnie ta książka idealnie nadaje się na letnie dni i plenerowe czytanie. Dodatkowo zachwyca swoim wydaniem, za co ogromne gratulacje dla wydawnictwa! Ja ze swojej strony naprawdę polecam ten tytuł, bo czyta się wyśmienicie! Za możliwość przeczytani i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu!
Ellie to poczytna autorka kryminałów. Theo jest gwiazdą romansowych bestsellerów. Ich drogi łączą się w momencie, kiedy stają przed zadaniem napisania wspólnej książki. Jest tylko jeden, dość znaczący problem. Ona go nienawidzi. W dzieciństwie tworzyli parę nierozłącznych przyjaciół, jednak pewne tragiczne wydarzenia i przykrość, jaką wyrządził jej Theo, sprawiły, że dziewczyna nie potrafi spojrzeć na niego przychylnym okiem, nie mówiąc już o wybaczeniu. Czy praca pod jednym dachem i udawanie pary na potrzeby promocji wspólnej książki są warte przywoływania niemiłych wspomnień, które uparcie łączą się z tymi dobrymi? A może wybaczenie i odbudowanie wszystkiego na nowo są na wyciągnięcie ręki?
Czytałam sporo opinii na temat tej książki i mam wrażenie, że jestem z moją oceną gdzieś pośrodku. Z jednej strony daję duży plus za pomysł na fabułę. Fragmenty, kiedy bohaterowie tworzyli wspólną powieść, przerzucali się pomysłami, próbując przy tym wciągnąć do tekstu własne doświadczenia — kupuję to, ale z drugiej strony…
…nie kupuję irytującego zachowania głównej bohaterki, która mam wrażenie, że nie do końca wiedziała, czego chce. Rozumiem, że życie generuje sytuacje, które sprawiają, że można czuć się zagubionym i niepewnym swoich wyborów, ale zachowanie Ellie porównałabym do zachowania małej dziewczynki, która nie może zdecydować, jaką sukienkę ubrać do przedszkola. Biorąc pod uwagę liczbę stron, po prostu jej niezdecydowanie ciągnęło się za długo.
Zabrakło mi w tej historii emocji okazywanych przez bohaterów na zewnątrz, co "podbijałoby" chemię między nimi. Ich bolesne przeżycia, próby pogodzenia się, wybaczenia sobie, analizowanie przeszłości i teraźniejszości — to wszystko miało miejsce głównie w ich myślach i tak, jak w przypadku niezdecydowania bohaterki, tak i tu trwało to za długo i było powielane do tego stopnia, że czasami miałam wrażenie, iż czytam to samo.
Spodziewałam się burzy emocji, motyli w brzuchu, przyciągania i odpychania, a mam wrażenie, że dostałam nieco rozciągniętą historię o dziewczynie, która nie wie, czego chce i chłopaku, który chcąc dobrze, trochę się zagalopował.
Ale żeby zamknąć tę recenzję klamrą i zakończyć ją plusem, to warto docenić styl, jakim pisze autorka, bogate słownictwo i taką poetyckość, która pięknie opisywała uczucia. Myślę, że język i ta ogólnie pojęta literackość są największymi atutami tej książki.
Pamiętajcie, że to subiektywna opinia i jeśli macie ochotę przeczytać tę powieść, to śmiało — zróbcie to, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie!
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki. Czytałam kilka książek Julii i każda mi się podobała, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok jej najnowszej powieści - "Times New Romans", którą wcześniej mogliśmy poznać na platformie Wattpad. W książce znajdziemy takie motywy jak: slow burn, fake dating, enemies to lovers, forced proximity oraz drugiej szansy, które ja osobiście wręcz uwielbiam! Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się w zawrotnym tempie. Ja przeczytałam ją w jeden wieczór, a tak naprawdę to zarwałam dla niej nawet kawałek nocki. Nie mogłam się nawet na moment oderwać od lektury i musiałam ją przeczytać do ostatniego zdania! Fabuła została w interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i bardzo dobrze poprowadzona. Z ogromnym zainteresowaniem oraz zaangażowaniem śledziłam losy oraz relację głównych bohaterów. Ellie i Theo, jak i postaci drugoplanowe zostali rewelacyjnie wykreowani, to postaci niezwykle autentyczne, takie, które z powodzeniem moglibyśmy spotkać w rzeczywistości. Mają swoje tajemnice, wady i zalety, mierzą się z przyziemnymi problemami, tak jak my popełniają błędy czy postępują pod wpływem emocji, dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić, podzielając podobne troski i dylematy moralne. Historia została przedstawiona z perspektywy obojga postaci, co pozwoliło mi lepiej ich poznać, dowiedzieć się co czują, myślą, z czym się borykają, za sprawą retrospekcji mogłam również dowiedzieć się jak wyglądała ich przeszłości oraz jakie dokładnie wydarzenia odcisnęły piętno na ich obecnym życiu oraz ich znajomości. A tym samym mogłam lepiej zrozumieć ich postępowanie oraz decyzję. Theo od samego początku skradł moją sympatię w chwilę w których nazywał Ellie "Brawurką" całkowicie topiły moje serce! Cudowne są te nawiązania do Atomówek, które ja w dzieciństwie wręcz uwielbiałam! Jeśli chodzi o Ellie, to zdarzały się momenty, że denerwowała mnie swoim zachowaniem, ale z czasem zaczynałam rozumieć dlaczego zachowywała się w taki, a nie inny sposób i wszystko zostało jej wybaczone. Relacja bohaterów została w genialny sposób poprowadzona, zarówno ta z przeszłości opierająca się na motywie friends to lovers, która totalnie mnie rozczuliła, by później złamać zarówno serce bohaterów jak i moje oraz tą teraźniejsza będąca typowym enemies to lovers. Od samego początku dało się wyczuć wyraźne przyciąganie pomiędzy Ellie i Theo, a ich potyczki słowne oraz takie wzajemne "odpychanki" wielokrotnie sprawiały, że na mojej twarzy gościł uśmiech i równoważyło się to idealnie z tymi bardziej trudnymi, bolesnymi i poruszającymi chwilami. Niemniej jednak wszystko toczyło się swoim niespiesznym rytmem, pozwalając Czytelnikowi skupić się na gestach słowach i odczuciach towarzyszących głównym bohaterom, a ja chłonęłam wszystko całą sobą i z całych sił kibicowałam bohaterom. Nie brakuje tutaj oczywiście też niespodziewanych zwrotów akcji, które przyspieszają bicie serca i stawiają pod znakiem zapytania relację bohaterów. Autorka w niesamowicie ciekawy sposób przedstawiła cienie i blaski pracy pisarza, tego co się z nią wiąże oraz jak wygląda praca twórcza. Ogólnie Julia w "TNR" porusza wiele ważnych, życiowych, i ponadczasowych tematów, które tak naprawdę mogą spotkać każdego z nas czy naszych bliskich, wywołując w samych bohaterach jak i Czytelniku ogrom emocji i wrażeń! Mi w niektórych momentach niekontrolowanie leciały łzy, których za nic w świecie nie mogłam opanować. "Times New Romans" to niesamowicie wciągająca opowieść o dwójce zranionych ludzi, którzy postanowili (a w zasadzie Theo tak postanowił) ponownie otworzyć się na miłość. To historia o drugich szansach, odbudowywaniu zaufania, wybaczaniu, godzeniu się z przeszłością przyjaźni, relacjach rodzinnych i miłości takiej ponad wszystko, ukazująca wiele istotnych wartości, którymi powinniśmy kierować się w życiu. Cudownie spędziłam czas z tą książką i mam szczerą nadzieję, że autorka poprowadzi dalej losy przyjaciół głównych bohaterów, bo jestem szalenie ciekawa jak potoczy się ich historia. Polecam z całego serca!
Kto mówi "stryjku"? Czemu ta książka jest tak długa? Mogłaby być zdecydowanie o połowę krótsza. Ciągnie się jak flaki z olejem. Bohaterowie ciągle się powtarzają. Kręci się wokół .. w sumie niczego. Nie wiadomo do czego to dąży. Przyznam, że się poddałam po 300 stronach, nie na moje siły. Ani mnie nie zachęciła, nie zaciekawiła, nie zatrzymała przy sobie żeby dowiedzieć się więcej o bohaterach i zobaczyć jak skończył się ten ich projekt. Bezjajeczna. Przykro mi bo rzadko się zdarza żeby książka aż tak mnie znudziła, że porzucam ją w trakcie. Przeważnie kończę ale nie gdy ma 600 stron z czego przynajmniej 300 to bezcelowy bełkot. Nie rozumiem zachwytów.
Sięgnęłam po tę książkę, gdyż przemówił do mnie styl pisania autorki po przypadkowym sięgnięciu po książkę "To nie jest, do diabła, love story" oraz- całkiem celowym - przeczytaniu dylogii Memory. Grubość też do mnie przemówiła (im więcej historii, tym lepiej- tak mi się wydaje),ale...
No kurczę. Pomysł ciekawy, akcja jakaś tam raz pędzi, raz spowalnia - przez wprowadzenie dwugłosu niestety ciągle wracamy do tych samych sytuacji, co 'pompuje' zawartość książki. Soczyste dialogi i typowe dla autorki teksty oraz niebanalne porównania - zdecydowanie na plus. Charaktery bohaterów - minus. Po jakimś czasie dziewczyny nie idzie znieść, a on zaczyna być już wkurzający w swoim zaślepieniu.
Tak, wiem, romans, mężczyzna musi być idealnie wytrzymały i wytrwały, ale litości - trochę też musi być to realistyczne...
Dobrnęłam do końca, opuściłam już tekst po posłowiu (co za dużo... to niedobrze). To książka na raz dla wytrwałych - nie sądzę, bym do niej wróciła.
Chcesz napisać książkę. Masz pomysł. Siadasz i piszesz. Jakiego byłaby gatunku?
Ellie i Theo byli przyjaciółmi w dzieciństwie, jednak pewne zdarzenie sprawiło, że ich drogi się rozeszły. Z upływem czasu Ellie staje się autorką kryminałów, a Theo romansów. Oboje są wziętymi autorami, więc pojawia się pomysł na wspólną powieść, która będzie oparta na ich romansie. Czy po przejściach sprzed lat taki układ ma szansę się udać?
Kiedy otrzymałam ,,Times New Romans" do recenzji pierwsze co zaskoczyła mnie objętość książki, to naprawdę spore tomiszcze. Książki, które mają w tle fabuły inne książki albo sam proces wydawniczy zawsze chętnie przeczytam. Chociażby z czystej ciekawości ?. Szkoda, że tutaj tego pisania było bardzo mało. Historia jest niemiłosiernie rozwleczona i sporo można by było wyciąć.
Ellie, ah Ellie, jej humory wyprowadziłyby trupa z grobu. Niestety nie kupuję tej historii. Miałam małą, tyci tyci nadzieję na coś lekkiego i niewymagającego, a tymczasem przewracałam oczami. Komunikacja między bohaterami to taki poziom mniej więcej podstawówki w porywach do dawnego gimnazjum. Aaa jeszcze bym zapomniała o wątku gangsterskim na sam koniec, który był tak bardzo od czapy patrząc na całą książkę, że...
Niemniej, jeśli ktoś lubi elementy: nienawiść - miłość, slow burn, drugiej szansy, czy fake dating, możliwe, że się odnajdzie.
"Bo marzenia mogą przyjmować różne stany skupienia, ale rzadko są stałe; raczej ciekłe, kiedy przeciekają nam przez palce, a najczęściej są jak gaz - ulotne".
Elle Golding i Theo Hardy.
Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, mieli wspólną pasję i marzenia, a potem życie brutalnie i bez ostrzeżenia podarło ich relację na mnóstwo drobnych kawałków, które stały się żalem, urazą, rozczarowaniem, niedopowiedzeniami, wyolbrzymieniami, tęsknotą, stratą, złością.. nienawiścią.
Dziś, Ona jest piękną i utalentowaną młodą kobietą, mieszkanką Nowego Jorku, sławną pisarką kryminałów, mistrzynią słowa pisanego, jak nikt potrafiącą odczytywać ludzkie emocje i ubierać je w słowa. W swoich książkach dba o to, by dobro i sprawiedliwość zatriumfowały nad złem.
On - piekielnie przystojnym, diabelsko zdolnym, ,,idealnym do przesady", nieprzyzwoicie zamożnym najgorętszym pisarzem romansów Ameryki. W swoich romantycznych książkach daje ludziom nadzieję na happy and i za to kocha go cały świat.
Obydwoje osiągnęli więc sukces, choć po innych stronach kraju. Dziś dzieli ich wszystko, ale łączy coś jednak wyjątkowego..
A co by było, gdyby tych dwoje, połączyło siły i wspólne napisało wielki bestseller. Żeby podkręcić zainteresowanie tym szalonym projektem dobrze by było skazać ich na wspólne towarzystwo i kazać udawać szaleńczo zakochaną parę.
Czy Elle i Theo zdecydują się na udział w grze, w której nie ma zwycięzców.. na starcie bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa, wolności i niewoli, miłości i nienawiści..?
No i czy starczy im odwagi, by wyjść ze swojej strefy komfortu, dać sobie druga szansę i zawalczyć o swój własny happy end..?
,,Times New Romans" to lekki romans w amerykańskim stylu. Zdecydowanie dobra propozycja na odcięcie się od rzeczywistości i zafundowanie sobie kilku chwil uśmiechu i czasem wzruszeń, są też tak zwane ,,momenty".
Czasem trzeba przeczytać coś, co ma ten swój happy and, choćby tylko po to, by uwierzyć, że marzenia się spełniają, nawet jeśli tylko w książkach. I choć to nie moja bajka, podobało mi się.
Polecam.
Twórczość Julii Biel miałam okazję poznać za sprawą serii "Memory Almost Full", która urzekła mnie licznymi zagadkami słownymi i anagramami, które po prostu bardzo lubię. Dlatego, gdy dowiedziałam się o premierze jej najnowszej książki "Times New Romans", w której główni bohaterowie są pisarzami, byłam bardzo podekscytowana i nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła zagłębić się w lekturze! Czy zatem ostatecznie książka skradła moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
"Times New Romans" to historia Ellie i Theo. On jest autorem poczytnych romansów, natomiast ona pisze świetne kryminały. Nic więc dziwnego, że wydawnictwo, z którym współpracują, wpadło na pomysł, by połączyli siły i wspólnie napisali bestseller wszech czasów. Nic prostszego prawda? Może i tak, ale sęk w tym, że Ellie i Theo mają wspólną przeszłość i delikatnie mówiąc -- nie pałają do siebie sympatią. Czy zmuszeni do współpracy i zamieszkania pod jednym dachem dojdą do porozumienia? I czy faktycznie ich wspólne dzieło przypadnie do gustu czytelnikom? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że najnowsza książka Julii Biel jest jednym z romansów, na który najbardziej w tym roku czekałam. Natomiast teraz, gdy jestem już po lekturze, mam trochę mieszane uczucia. Dlaczego? Myślę, że spodziewałam się jednak czegoś innego. Liczyłam, że będzie to książka, od której nie będę mogła się oderwać i która ściśnie mnie mocno za serce i sprawi, że nie będę mogła o niej zapomnieć przez co najmniej kilka dni, a tymczasem nie miałam problemu, żeby odłożyć ją na półkę i kontynuować czytanie kolejnego dnia.
Nie znaczy to oczywiście, że była to zła powieść. Co to, to nie! Ale po prostu moje oczekiwania wobec niej nie zostały w stu procentach zaspokojone.
Bardzo podobały mi się fragmenty opisujące wspólne tworzenie książki. Byłam pod naprawdę ogromnym wrażeniem, jak główni bohaterowie idealnie się uzupełniają w tej kwestii. Nigdy nie miałam okazji pisać z nikim w duecie, ale myślę, że to wyższa szkoła jazdy, dlatego wszystkie sceny skupione wokół powstawania wspólnego dzieła znakomicie obrazowały to, jak Ellie i Theo są sobie bliscy, nawet pomimo itego, co wydarzyło się w przeszłości.
Jeżeli chodzi o kreacje głównych bohaterów, to o ile Theo mógłby spokojnie trafić na listę moich książkowych mężów, gdyby nie jego zachowanie, na wiadomej imprezie, która miała miejsce pod koniec książki. Tak Ellie nie do końca mnie do siebie przekonała. W niektórych momentach jej zachowanie było dla mnie strasznie irytujące i szczerze powiedziawszy, miałam ochotę wejść do książki i przywołać ją do porządku.
Niemniej jednak muszę zaznaczyć, że świetnie bawiłam się podczas czytania wszystkich zabawnych scen, które pojawiły się w "Times New Romans" dlatego uważam, że każdy wielbiciel komedii romantycznych powinien zapoznać się z tą publikacją, ponieważ niektóre teksty potrafiły rozbawić mnie do łez.
Na koniec wspomnę jeszcze tylko, że autorka miała świetny pomysł na napisanie podziękowań! Zupełnie nie spodziewałam się takiej formy, ale już nic więcej nie powiem na ten temat, żeby nie spoilerować tym, którzy nie mieli jeszcze okazji się z nimi zapoznać. A tak już na zupełnie na zakończenie dodam jeszcze, że bardzo podobał mi się też bonus, który został umieszczony po podziękowaniach. Mam nadzieję, że jest on zapowiedzią kolejnej historii autorki, bo pokochałam Alfiego i May, całym serduszkiem i chętnie poznałabym dalsze losy ich relacji!
Pierwszy tom nowej serii Julii Biel, autorki "To nie jest, do diabła, love story". Everlee musi uciec na drugą stronę kraju po tym, jak straciła wszystko...
Pełna ciętego humoru i niebanalnego uroku seria, w której się zakochasz! Ella - jest niczym creme brulée - w środku rozpływająca się słodycz zamknięta...