Pasjonujący splot kryminału, thrillera politycznego i powieści historycznej, znakomicie ukazujący niezmienne od najdawniejszych czasów ludzkie namiętności. Informatyk Jacek Posadowski przeprowadza się na suwalską wieś, by uciec przed przeszłością. Aby pomóc straumatyzowanej trudnymi doświadczeniami córce w powrocie do równowagi, pozwala jej zająć się rozwikłaniem zagadki tajemniczego zniknięcia przed laty miejscowego proboszcza. Rychło jednak zaczyna tego żałować, bo to, co miało być niewinną zabawą staje się śmiertelnie niebezpieczną grą, w której udział biorą służby specjalne, ambitny duchowny i rosyjscy gangsterzy. Co łączy szantaż spowiednika ważnej osobistości z Watykanu, śmierć proboszcza wiejskiej parafii na Suwalszczyźnie oraz zaginiony starożytny manuskrypt? W jaki sposób rozpoczynający się w Rzymie wątek kryminalny, intrygi wywiadu i walka o władzę splatają się z zaskakującą historią z samych początków chrześcijaństwa?
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania: 2022-10-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 412
Najbardziej podstępne zwierzę w historii, jeśli dobrze pamiętam. I od niego to wszystko się zaczęło.
Ponoć wiara bez uczynków jest martwa. I trzeba być zimnym albo gorącym, a nie letnim.
"Jakiż przedziwny los, bóg czy cokolwiek innego - a może zgoła nic? - sprawia, że człowiek jest rzucany po świecie niczym ten pyłek kurzu? Co powoduje, że jeden spada akurat na książkę, a inny do szpary w podłodze? Czy ktoś tym zarządza, czy jest to przypadek?"
Jestem niepoprawną sroczką i do wzięcia tej książki skusiła mnie piękna okładka i intrygujący nieco tytuł no i oczywiście mój ulubiony gatunek literacki.
Przyznam, że chociaż to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, to nie zawiodłam się na swoim wyborze.
"Szept węża" to mieszanka kilku gatunków, oczywiście zagadka kryminalna, a nawet kilka powiązanych z wątkami historycznymi aż do czasów starożytnych, a także nieco obyczajówki i różnych powiązań kościelno - politycznych. Tak w zasadzie początkowo to nawet nie wiadomo, kto jest tutaj postacią złą a kto dobrą, kto jest przyjacielem a kto wrogiem, kto stara się mówić prawdę a kto zataja różne fakty i bezczelnie kłamie. Fabuła napisana bardzo dobrze (z małymi wyjątkami) i trudno oderwać się od lektury, bo jest wciągająca.
Informatyk Jacek przeprowadza się z dwunastoletnia córką Zosią na wieś. Zmieniając środowisko z warszawskiej Pragi na małą osadę, nazywaną również Pragą, chce uciec przed przeszłością swoją i córki. Ma nadzieję, że w pięknym i odludnym otoczeniu, wśród lasów i jeziora Zosia odzyska spokój i powoli wróci do równowagi, będzie ponownie wesołą i roześmianą dziewczynką. Gdy w ich domu pojawił się piękny czarny kocur, jakby wszystko wróciło do normy, Puchacz stał się nieodłącznym towarzyszem Zosi, chociaż Jackowi działał na nerwy.
"Miał wrażenie, że kot uważa go za kogoś o ograniczonych zdolnościach intelektualnych w przeciwieństwie do Zosi, ale ich wzajemne tolerowanie się było coraz cieplejsze."
Jacek ma swój zakład naprawczy w Suwałkach, więc w tym czasie córka zostaje w domu. Zosia bardzo lubi czytać kryminały i sama bawi się w prowadzenie śledztw, chociaż ostatnia taka zabawa nie skończyła się zbyt dobrze, to Jacek pozwolił córce na prowadzenie dochodzenia w sprawie zniknięcia księdza.
Jakiś czas temu z dnia na dzień zniknął młody ksiądz razem ze wszystkimi swoimi rzeczami. Nikt nie wie co się stało, rzucane na wsi podejrzenia idą w kierunku takim, że albo uciekł z kobietą lub wyjechał za granicę. To śledztwo, to miała to być dla nich tylko niewinna zabawa, ale okazało się, że wyszła z tego śmiertelna gra, w której będą musieli walczyć o życie...
W ciągu dnia, gdy ojciec jest w pracy, Zosia spędza czas z sąsiadką i chodzą nad jezioro. Opalają się i urządzają zawody pływackie. Motyw ten jest zbyt często powtarzany moim zdaniem i to jest jeden z zarzutów jakie mam. Drugim jest scenka przy ognisku, gdy Jacek całuje sąsiadkę, ale nie słyszy "policyjnych kogutów", które przejechały obok nich..., coś mi tu zgrzyta w tej scenie.
Poza tym, lektura jest bardzo wciągająca a już gdy Jacek dowie się co w trawie piszczy, akcja nabiera niezłego tempa.
W rozwiązanie tej zagadki zaczyna się mieszać coraz więcej osób z różnych środowisk, oprócz zwykłych ludzi są jeszcze obecny proboszcz, ale także biskupi, służby specjalne i rosyjscy gangsterzy...
Jeżeli chcecie się dowiedzieć co wspólnego mają ze sobą wątki watykańskie, warszawskie i małej wioski Kaletnik, musicie sami przeczytać tę książkę.
Ja mogę tylko dodać, że warto poświęcić czas na jej lekturę.
Miłośnikom kryminałów z wątkami historycznymi z pewnością przypadnie także do gustu.
"Najbardziej podstępne zwierzę w historii, jeśli dobrze pamiętam. I od niego to wszystko się zaczęło".
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Dziękuję Wydawnictwu eSPe za otrzymany egzemplarz.
"Szept węża" to mieszanka kryminału, powieści z wątkiem historycznym siegającym czasów starożytnych, thrillera politycznego z tajemnicą w tle. Autor stworzył z tego przepis na genialną fabułę, od której ciężko się oderwać.
Zaczynamy od tajemniczej zbrodni w Watykanie... by za chwilę płynnie przenieść się do małej, suwalskiej wsi. Poznajemy tam informatyka Jacka i jego nastoletnią córkę, Zosię. Po dramatycznych przeżyciach mężczyzna ma nadzieję, że dziewczynka odnajdzie w tym miejscu spokój i radość jaka powinna być udziałem osoby w jej wieku. Ale jak się wkrótce okazuje nie jest to taka nudna wioska, w której nic ciekawego nie jest w stanie mieszkańców zaskoczyć. Zosia i Jacek dowiadują się od sąsiadek, że jakiś czas temu doszło do zaginięcia w niewyjaśnionych okolicznościach miejscowego księdza. Staje się to dla nich impulsem do rozwikłania tej zagadki. A, że obydwoje są wielkimi miłośnikami kryminałów podchodzą do sprawy na poważnie. Nie wiedzą jeszcze, że właśnie otworzyli drzwi do niebezpiecznej gry, w której stawką jest życie a biorą w niej udział nie tylko służby specjalne ale i rosyjscy gangsterzy.
Jacka, Zosię i kocura Puchacza, który pojawił się w ich domu nie wiadomo jak i kiedy, pokochałam od pierwszej chwili. Ta postać też ma w tej powieści nie małe znaczenie. Ale o tym musicie już przekonać się sami..
Tak ja wspomniałam, ciężko oderwać się od czytania. Cała treść jest ze sobą bardzo spójna, czyta się bez znużenia bo nie ma tutaj zbędnych, przydługich opisów. Czułam cały czas napięcie związane z aurą tajemniczości jaką roztoczył autor @robert.m.rynkowski wokół tej historii. Jestem pewna, że na długo pozostanie w mojej pamięci.
"Najbardziej podstępne zwierzę w historii, jeśli dobrze pamiętam. I od niego to wszystko się zaczęło".
Coś mi szepcze, że tę książkę musicie uwzględnić w swoich jesiennych planach czytelniczych, jeśli tylko lubicie misternie skrojoną hybrydę gatunkową pod postacią thrillera kryminalnego z domieszką political fiction i powieści historycznej. To coś, to być może domowoj, strzyga, czy też wąż obecne na kartach nowego dzieła Roberta M. Rynkowskiego. Jedno jest pewne – ma rację!
Robert M. Rynkowski to urodzony w 1971 r. doktor teologii dogmatycznej, który swoje artykuły i recenzje publikował w wielu mediach, w tym między innymi w "Znaku", "Tygodniku Powszechnym", czy też "Nowych Książkach". Redaktor w Kancelarii Senatu RP, publicysta i autor książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Jacek Posadowski wraz z córką Zosią przeprowadza się z Warszawy do małej suwalskiej wsi, aby rozpocząć nowy etap w życiu. Jak się jednak okazuje, nawet w Kaletniku nie jest spokojnie, gdyż przed laty w tajemniczych okolicznościach zaginął tutejszy proboszcz. Zosia pod czujnym okiem taty, rozpoczyna amatorskie śledztwo dotyczące tej sprawy, mające na celu wyrwać ją z marazmu, jaki zafundowały jej traumatyczne doświadczenia. W sprawę jednak nagle wplątują się służby specjalne, a nawet rosyjscy gangsterzy.
Jeśli jest coś, co nieustannie wzbudza w nas skrajne emocje to religia, polityka oraz zbrodnia, więc umiejętne połączenie tych trzech elementów musiało dać w efekcie niesztampową powieść, na którą zdecydowanie warto zwrócić uwagę. "Szept węża" posiada w sobie bowiem ten element dreszczowca, za który kochamy thrillery, czyli wzrastające napięcie, poprzez które w trakcie czytania książki odczuwa się poczucie zagrożenia. Do tego jest jeszcze "political fiction" z tym, że to raczej "fiction" niż "political". A tajemnicza warstwa historyczna jedynie dodaje smaku całej tej zajmującej historii.
"Szept węża" to rozrywka w najlepszym wydaniu, bo serwująca intrygującą zagadkę, jakiej geneza ma miejsce w samym Rzymie, a która powstała w oparciu o początki chrześcijaństwa. Robert M. Rynkowski uzupełniając ją o takie elementy, jak działalność wywiadu i współczesne problemy Kościoła, proponuje czytelnikowi opowieść z wymowną myślą przewodnią, a także z trupem, bo bez tego owa hybryda gatunkowa nie okazałaby się tak pasjonująca.
Jeśli do tej pory nie spotkaliście się z pojęciem biblijnego apokryfu to po lekturze "Szeptu węża" z pewnością zainteresuje was temat ksiąg nieuznanych przez Kościół za święte, a które nie wchodzą w skład Kanonu Biblii. To szalenie interesujące zagadnienie, które pobudza wyobraźnię w kontekście wątku starożytnego manuskryptu, jaki autor umiejętnie wplótł w fabułę swojej książki. Kto by się bowiem spodziewał, że w małej wsi, jaką jest Kaletnik, czytelnik natknie się na tak iście sensacyjną historię, w której wydarzenia sprzed stuleci mają tak znaczący wpływ na obecne życie społeczne.
Jak połączyć ze sobą politykę, służby specjalne, tajemnice Watykanu i starożytny manuskrypt? Doskonałą recepturę na tak wieloskładnikową kryminalną ucztę, od której nie sposób się oderwać, zna Robert M. Rynkowski. To genialnie zawiła i niepokojąca powieść, którą niełatwo wyrzucić z pamięci.
,,Ucieczka nie jest rozwiązaniem, twój los i tak cię w końcu dopadnie."
W Watykanie zostaje zamordowany Giuseppe Esposito, ale ten czyn został upozorowany na bandycki napad. Jakiś czas temu duchowny był spowiednikiem ważnej kościelnej persony, od której dowiedział się pewnych tajemnic, których nie może ujawnić. Jednak pod wpływem szantażu przez zainteresowanych nimi ludzi (cały czas nie wiemy, kim oni są) musiał złamać zasadę tajemnicy spowiedzi. Ten wątek zaistniał tylko na pierwszych stronach powieści, gdyż po tym emocjonującym prologu przenosimy się do Polski, gdzie poznajemy ministra spraw wewnętrznych i szefa wywiadu, do których docierają dokumenty opatrzone klauzulą Ściśle Tajne". Zawierają one informacje zdobyte od zamordowanego spowiednika i jakimś nieznanym nam sposobem dostają się w ręce polskich agentów.
Dokładnie nie wiemy, dlaczego akurat Jacek Posadowski został wybrany na to, by wkręcić go w tę sprawę i przenieść go do Suwałk. On, niczego nieświadomy, przeprowadza się z warszawskiej Pragi do suwalskiej wsi noszącej nazwę Kaletnik, w której istnieje miejsce także nazywane Pragą. Towarzyszy mu dwunastoletnia córka Zosia, której pasją są powieści kryminalne. Gdy dociera do nich informacja o śmierci miejscowego proboszcza, dziewczynka zaczyna interesować się tą sprawą, wciągając to swego ojca.
Trudno mi było wniknąć się w tę historię, mimo dosyć mocnego prologu. Początek był dosyć dynamiczny, ale potem tempo akcji spada, gdy pojawiają się polityczne dywagacje i plany, a my nie wiemy, o co dokładnie chodzi. Początkowe ustalenia są mało klarowne i trudno było dociec, dlaczego akurat Jacek miał być tą ,,kluczową osobą" w sprawie, o której rozmawiają politycy i co takiego było w tajemniczych teczkach z napisem ,,Ściśle tajne", gdyż nie znamy ich treści.
Nie wszystko było jasne i do końca nie otrzymałam odpowiedzi na istotnie pytania, jakie wyłaniają się z tej opowieści. Chociażby sens manuskryptu i jego ukrycia, gdyż ta kwestia interesowała mnie najbardziej. To ze względu na ten wątek sięgnęłam po tę książkę. Miałam nadzieję, że otrzymam pasjonującą lekturę pełną zwrotów akcji, ale pod tym względem się zawiodłam. Tajemnica wokół "Dziejów Filipa", jakie pojawiają się w dosyć obszernym, rozpisanym na kilkadziesiąt stron temacie, i ta część nie jest jakaś szczególnie rzucająca się w oczy. Trudno wysnuć wniosek, co takiego poruszyło wysokich polityków i urzędników kościelnych. Tekst z rzekomego manuskryptu jest wtrącony nagle w ciąg zdarzeń tak, że nagle, bez zaznaczenia, cofamy się daleko w czasie. W pewnym momencie ten przeskok jest zaskakujący, gdyż cały czas śledzimy wydarzenia dziejące się głównie wokół Jacka i jego córki współcześnie, a w kolejnych rozdziałach wchodzimy do świata Filipa Diakona i czasów tuż po zmartwychwstaniu Chrystusa. Co ciekawe, autor przedstawił ten tekst w języku współczesnym, a mowa jest o starożytnym manuskrypcie, więc ten sposób wysławiania się i opisywania zdarzeń z zamierzchłych czasów nie współgrał z ówczesnym charakterem mowy. Wprawdzie autor w swoim końcowym słowie wyjaśnia, że ówcześni ludzie posługiwali się językiem podobnym do naszego, ale znając styl dawnych pism, chociażby Biblii, czy kronik sprzed kilkunastu wieków, nie brzmi to dla mnie przekonująco.
Fabuła w większości toczy się spokojnie, ukazując życie na suwalskiej wsi, relacje między ojcem i córką, którzy często spędzali czas nad pobliskim jeziorem, nad którym od jakiegoś czasu towarzyszyła im ,,koścista" sąsiadka, ale mimo takiego spostrzeżenia, godna uwagi. Dziwne mi się też wydało, że ojciec pozwala swojej dwunastoletniej córce prowadzić na własną rękę śledztwo w sprawie księdza, podczas gdy on spokojnie pracuje w niedalekich Suwałkach, gdzie ma firmę naprawiającą komputery. Wprawdzie martwi się o nią i zapewnia jej opiekę, ale i tak miałam wrażenie, że jej działania i sposób myślenia dotyczy osoby dorosłej, a nie dziecka.
Opis zamieszony na ostatniej stronie zapowiada między innymi, że jest to mieszanka gatunkowa złożona z kryminału, powieści historycznej i thrillera politycznego, a nawet zawiązuje się wątek romansu, ale bardzo słaby i krótki, a do tego niedokończony. Jednak nie przebiegały one zbyt szybko i jak dla mnie były za bardzo rozciągnięte w czasie.
Niestety, osoby lubiące poczuć dreszczyk emocji wywołany tego rodzaju gatunkami, zwłaszcza thrillerem, mogą poczuć się zawiedzeni, gdyż z tych trzech rodzajów literackich, obecne są tylko dwa pierwsze. Szkoda, że autor nie utrzymał tempa zaznaczonego w prologu oraz w ostatnich rozdziałach i nie było takiego napięcia przez całą powieść. Wówczas uznałabym ją za pasjonującą i brawurową. Dopiero pod koniec powieści zaczęło się robić naprawdę niebezpiecznie i to przyspieszyło tempo akcji. Gdyby takie tempo było utrzymane przez większą część fabuły, uznałabym ją za pełną emocji, ale takich nie odczułam, mimo wielu zdarzeń, jakie miały w niej miejsce. Docierając do końca miałam wrażenie, że nie wszystko zostało odkryte, a zakończenie i wyjaśnienia przestępcy zbyt pogmatwane, a całość nadmiernie rozciągnięta.
Po sukcesie kilkanaście lat temu serii Dana Browna ze stworzonym przez niego postacią Roberta Langdona, zwłaszcza części ,,Kod Leonarda da Vinci", wielu pisarzy próbowało pobić ten rekord zainteresowania i jak dotąd bezskutecznie. Pamiętam, że czytałam ją z zapartym tchem, tak jak z napięciem oglądałam filmy nakręcone na podstawie jego powieści. Nie były to ,,chude" książki, gdyż każda z części liczyła sobie ponad 500 stron, a nawet 600, a ja nie miałam odczucia znużenia. W przypadku ,,Szeptu węża", takie odczucie się u mnie pojawiło, mimo że powieść ma tylko nieco ponad 400 stron.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Informatyk Jacek Posadowski wciąż mając w pamięci trudną przeszłość postanawia wraz z córką, Zosią przenieść się na suwalską wieś. Liczy, że tam będzie mógł odzyskać spokój ducha.
Kiedy jego córka, wielka wielbicielka kryminałów postanawia rozwikłać zagadkę zniknięcia miejscowego proboszcza, mężczyzna nie wie, że wkrótce niewinna zabawa zmieni się w grę o ich życie. A to wszystko za sprawą wydarzeń, które miały miejsce około dwa tysiące lat temu na Bliskim Wschodzie.
Kiedy tylko usłyszałam o tej książce wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie będę ukrywała, zaintrygował mnie opis i stwierdziłam, że może być to całkiem interesująca lektura. Nie myliłam się. Od początku intrygowała mnie fabuła a zagadka, która była centralnym punktem książki powodowała, że nie dało się od niej oderwać. Tu nic nie było oczywiste i nic nie można było brać za pewnik. W jednym momencie wróg mógł stać się przyjacielem a przyjaciel wrogiem. W książce znajdziemy się w samym środku okrutnej gry, która zaczęła się kilka wieków temu i wciąż może zmienić losy pewnych grup społecznych.
Szept węża to szalenie wciągająca książka, której fabuła to istny rollercoaster. Nigdy nie było wiadomo co przydarzy się głównym bohaterom. A należy przyznać, że niejednokrotnie sami prosili się o kłopoty, rozpoczynając śledztwa, które z początku niewinne ostatecznie stawały się grą o zdrowie a nawet życie.
Naprawdę świetnie bawiłam się przy tej książce. Chociaż... przyznam się szczerze, z początku denerwowały mnie przydługie opisy miejsc, budynków czy ludzi. Całe szczęście, że mniej więcej w połowie autor Szeptu węża zrezygnował z obszernych opisów skupiając się skądinąd na fabule będącą swoistą kostką Rubika. Komu mogę ją polecić ? Na pewno miłośnikom dobrych kryminałów i wszystkim tym, którzy cenią sobie książki, w których fabuła została osadzona pośród polskich cudownych widoków.
Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Espe. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.
Kryminały to książki, które dopiero zaczynam czytać i przyznaję, że są niesamowicie wciągające. Zwłaszcza wtedy, gdy autor stopniuje napięcie i nie puszcza aż do końca. W przypadku ,,Szeptu węża" mamy do czynienia z mieszanką. Kryminał, thriller polityczny oraz historia. Brzmi dobrze, prawda?
Jacek Posadowski samotnie wychowuje córkę, Zosię. Z uwagi na jej dobro i nadzieję na spokój po trudnych doświadczeniach, przeprowadzają się na wieś Kaletnik. Suwalszczyzna. To tam od teraz będzie ich dom. Jacek w Suwałkach otwiera własną działalność - naprawia komputery. Zmiana jednak w sposób nader pozytywny nie dotyka dziewczyny. Wbrew pragnieniom ojca. Dopiero kiedy Zosia zagłębia się w tajemniczą sprawę proboszcza, w jej oczach i zachowaniu można dostrzec zmianę na lepsze. Jakiś błysk, iskrę. Zaskakujące? A może wręcz przeciwnie? Czy my wszyscy nie czujemy się po prostu dobrze, kiedy zajmiemy myśli i ręce czymś innym niż to, co aktualnie tak nas trapi? Po krótkiej chwili ojciec i córka, ramię w ramię dążą do poznania prawdy. Nie mają pojęcia, że ta historia może okazać się... niebezpieczna.
Świetna historia! Starannie napisana, bez wulgaryzmów, czyli z ukłonem w stronę czytelnika. Lekki kryminał? Tak, chyba śmiało w taki sposób można określić tę książkę. Brak krwi, brutalności, erotycznych scen, które wszyscy tak lubią i potrzebują wkładać w każdy tytuł. Mogę takie fabuły pożerać jedna za drugą. Na prawdę.
Kolejna bardzo dobra książka przeczytana w tym roku. Mam szczęście do takich!
Kontynuacja powieści "Szczęśliwy zegar z Freiburga". Kasia, Karol i Jolaka jadą do Warszawy, by wziąć udział w Szalonych Dniach Muzyki. Tam poznają Baśkę...
Książka dla tych, którzy teologią zajmują się od lat - by zachęcić ich do postawienia sobie na nowo pytania: jak uprawiać teologię? Jest też dla tych,...