Świat to za mało. To przesłanie zdaje się być myślą przewodnią kilkorga młodych indywidualistów, których losy splatają się przypadkowo na obozie językowym na Korsyce. Odkryją tam smak wolności i bezcenną wartość przyjaźni. Ich energia, walka o spełnienie marzeń i wiara w to, że można żyć inaczej a nie tylko podążać utartymi schematami jest zaraźliwa. Kariera gwiazdy rocka? Kurs fotografii w Arles? Miłość? Podróże? Czy wszystko jest na wyciągnięcie ręki? To zabawna, motywująca i energetyczna powieść dla tych, którym zależy...
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2016-06-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 240
Język oryginału: polski
Ilustracje:Zuzanna Malinowska
Możliwość kształtowania życia w dowolny sposób to nie tylko przywilej, ale też konieczność. Nie zawsze łatwy. Bo koniec końców trzeba będzie podjąć decyzję, która zdeterminuje przyszłość. Co zrobić, żeby żyć zgodnie z samym sobą, a jednocześnie dać sobie radę z konsekwencjami? Czy młodość to najbardziej beztroski z wszystkich etapów życia? A może też najbardziej kluczowy?
Jonasz poza oryginalnym imieniem ma również rodziców, którzy pragną mu zapewnić niezapomniane wakacje. Co z tego, że on sam nie ma na to najmniejszej ochoty. Najchętniej zaszyłby się w piwnicy i grał z kolegami na gitarze. Tak widzi swoją przyszłość. I uważa, że jest całkiem w porządku. Ale... rodzice mają nadzieję na coś więcej. Za ich sprawą trafia na Korsykę, gdzie organizowany jest obóz językowy. Jednak czeka go tu nie tylko lekcja angielskiego. Zupełnie nie spodziewa się, że właśnie tu odbierze swoje pierwsze lekcje z takich przedmiotów jak miłość, przyjaźń, spełnianie marzeń i pogoń za szczęściem.
Już na początku spotkania z tą książką widzimy piękną, radosną okładkę. Należy do kategorii tych, które zdecydowanie zachęcają do dalszego czytania. I jednocześnie w prosty, klarowny sposób komunikują czytelnikowi, co znajdzie w środku. Młodzież, słońce, plaża i zabawa. A więc... czas na imprezę!
Fabuła Prawa pierwszych połączeń to koktajl motywujących przemyśleń i przekazów. Stanowi jedną z najbardziej optymistycznych książek, jakie ostatnio czytałam. Jednocześnie autorce udało się uniknąć moralizatorstwa czy sztuczności. Wszystko wypływa naturalnie i stanowi nieodłączny element dorastania każdego z nastolatków.
I właśnie dlatego jest to świetna propozycja dla młodego czytelnika. Nie tylko pozna ciekawą historię, ale może również przekona się do kilku wartościowych pomysłów. A co z osobami, które dorastanie mają już za sobą? Nie do każdego trafi opisana tu historia. Dlaczego? Ponieważ najłatwiej przeżywa się losy bohaterów chociaż trochę bliskich sobie. Prawo pierwszych połączeń zabiera nas na plażę, do sal lekcyjnych, autokaru... Nie wszyscy lubią akcję tak mocno skupioną wokół życia nastolatków. Również część przemyśleń może się wydać trywialna i oczywista.
Co do samej historii – niesamowicie spodobały mi się początek i zakończenie. Były pomysłowe, ciekawie połączone, dobrze zaplanowane. W odniesieniu do środka miałam mieszane uczucia. Wszystko niby układało się jak należy, ale jednak... zabrakło w tym dynamiki, która by mnie wciągnęła. Nie śledziłam z zapartym tchem ich edukacyjnych potyczek (chociaż można na tym trochę podszkolić angielski) i nie wyczekiwałam następnego dnia obozu.
Gdyby porównać wątek romantyczny do szampana, byłoby to... Piccolo. Miłość pojawia się powoli, w sposób raczej przewidywalny, jest słodka i urocza, ale to nie jest związek, który w jakikolwiek sposób wyróżniałby się na tle innych książkowych par. Z wyjątkiem zakończenia. Jeszcze raz muszę to podkreślić, ale nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń.
Prawo pierwszych połączeń jest książką idealną dla młodego czytelnika. Bawi i uczy. Niegłupia treść, motywujący przekaz oraz ciekawa historia w jednym. Czas spędzony na jej czytaniu nie będzie zmarnowany. A może tylko wyjść na dobre!
Gdyby ktoś z nas, w tym momencie, dostał bilet na Korsykę, na pewno by się ucieszył, skakał z radości lub zaczął krzyczeć. Jednak nie Jonasz – bohater książki Agnieszki Tomczyszyn Prawo pierwszych połączeń.
Jonasz Polak nie widzi świata poza graniem w Guitar Hero, czytaniem Pratchetta i Tolkiena oraz próbowaniem swoich sił w zespole razem z najlepszymi kumplami – Rudym i Benkiem. W dzień jego znienawidzonych urodzin (nie zrozumie tego nikt, kto nie ma urodzin na wakacjach), dostaje od rodziców prezent. Nie byle jaki prezent! Prezent, przez który będzie musiał opuścić swoją strefę komfortu, udać się w nieznane, poznać nowych ludzi i… otworzyć się na miłość.
Zaczynałam czytać tę książkę z myślą, że będzie to kolejny utwór pisany na siłę „młodzieżowym” slangiem, bo w końcu my – nastolatkowie – nie ruszylibyśmy nic wartościowego. Jak bardzo się myliłam!
Książka nie jest pisana wymuszonym, młodzieżowym stylem. Jest pisana tak, aby każdy mógł ją zinterpretować po swojemu. Razem z głównymi bohaterami, przeżywamy niezwykłą przygodę, razem z nimi wyciągając wnioski z ich doświadczeń.
Jest to książka idealna, jeśli chodzi o klimat wakacji. Już po kilku stronach można poczuć się jak na odległej wyspie, z dala od wszelkich trosk i utrapień.
Wszystko opisane jest słowami tak ciepłymi jak ciepłe promienie słońca z Korsyki.
Jeśli chodzi o okładkę stworzoną przez Zuzannę Malinowską, bo to najpierw na nią zwracamy uwagę, to – według mnie – sama zachęca do czytania. Jestem zachwycona.
W książce spotykamy motyw „listy rzeczy do zrobienia przed…”, mam odczucie, że temat nie został wyczerpany do końca. Jednak, jeśli spojrzymy na to z innej strony, mnóstwo książek, jako swój główny motyw ma właśnie ten, więc może to i dobrze? Nie ma jednak co się martwić, ponieważ autorka wynagradza nam to w każdym kolejnym słowie i zdaniu.
Gdy czytałam książkę, pochłaniałam każdą stronę i chciałam więcej, więcej i więcej. Jak cichy szpieg „podglądałam,” co dzieje się w sercach i umysłach bohaterów. Poznawałam razem z nimi tę francuską wyspę oraz ich samych.
To tak jakby każda sytuacja pokazywała zupełnie nowe oblicze bohaterów. Zwykle tak jest, że z góry zakładamy, iż ten bohater jest „taki i taki”, więc na pewno nie może zrobić „tego i tego”. Tutaj tak nie ma. Nawet jeśli jakiś bohater z początku wydawał się tą „złą” postacią, zawsze znajdowało się wytłumaczenie, dlaczego tak się zachowuje. To naprawdę świetne, ponieważ autorka idealnie pokazała, że każdy człowiek nie jest do szpiku kości zły, a nawet jeśli – to musi być ku temu powód.
Kilka słów o fabule. Idealnie przemyślana – każdy element układanki znajduje swoje miejsce na końcu powieści. Nie brakuje zwrotów akcji, problemów bohaterów, ale… nie brakuje też humoru! No i oczywiście szczypty romansu… ewentualnie kilku dużych szczypt.
Jonasz musiał opuścić „strefę komfortu”. Porzucił wszystko, co wydawało mu się ważne, a takie nie było. Wyjechał w nieznane. Zamknął na chwile oczy i pozwolił życiu pokazać co ma mu do zaoferowania. Ale o to chyba właśnie chodzi?
Podsumowując, książka jest naprawdę warta polecenia. Jeśli ktoś szuka dobrej powieści, z którą będzie można zarówno „wy-chill-out-ować”, jak też wgłębić się w akcję i fabułę – ta książka jest dla niego.
Jest to oficjalna, patronacka recenzja magazynu "Życia i pasje"
Autorka recenzji: Judyta Ciba
link do recenzji:
http://zycieipasje.net/2016/07/06/prawo-pierwszych-polaczen-agnieszka-tomczyszyn-recenzja-patronacka/
"Prawo pierwszych łaczeń" to książka, którą czyta się jak rzadko którą. Błyskawicznie pochłania się całą ponieważ absolutną jej zaletą jest niebywała lekkość pióra. W ogóle mnie to nie dziwi biorąc pod uwagę fakt, że poprzednie jej lektury przeczytałam z takim samym ogromnym zainteresowaniem. Zabawna i przyjemna , sprawia, że ma się ochotę zatopić w ulubionym fotelu z kieliszkiem wina:)
Książka porusza problemy młodzieży startującej w dorosłość ale to nie znaczy, że jest ona tylko dla młodych czytelników, również dorosły znajdzie tu wiele mądrych tematów i jest ogromne prawdopodobieństwo, że spojrzy na swoje życie w inny , lepszy sposób. Żałuję, że moje dzieci same dobierają sobie lektury i nie sięgaja po to co czyta mama- myślę , że ta nauczyłaby ich wiele.
Zaznaczam półkę" polecam szczególnie".
Jonasz Polak, który nie może pogodzić się z tym, że ma urodziny latem (o jego urodzinach pamięta wyłącznie mama i tata, któremu mama przypomina), dostaje w urodzinowym prezencie bilet na obóz językowy na Korsyce. Początkowo, nastawiony sceptycznie do tego wyjazdu, zwłaszcza, że spóźnia się na wyjazd "tylko" pół godziny, z czasem zaczyna być wdzięczny swoim rodzicom za to, że zmusili go do tego wyjazdu.
Na obozie poznaje żywiołową i pełną tajemnic Laurę Kamińską, która staje się jego "pierwszym połączeniem", Małgosię Gabrielską, która okaże się fantastyczną przyjaciółką i nie tylko, Ariela, który jest współlokatorem Jonasza, inteligentnym, wysportowanym, ale także nieskromnym i pewnym siebie nastolatkiem. Obóz językowy uświadamia Jonaszowi , że życie to coś więcej niż szkoła i próby kapeli przeprowadzane w garażu z Benkiem i Rudym. Poznając uczestników obozu oraz ich życiowe problemy zaczyna doceniać to, że ma normalną rodzinę, coś, co wcześniej wydawało mu się zupełnie zwyczajne, zaczyna postrzegać jak najprawdziwszy skarb.
Obóz na Korsyce zmienił nastawienie Jonasza do życia, do przyszłości, a książka "Prawo pierwszych połączeń" zmieniło moje nastawienie do mojej przyszłości. Uświadomiła mi, że moich marzeń nikt za mnie nie zrealizuje i, że ich realizacja nie będzie łatwa, jednak efekt końcowy jest wart pracy i poświęcenia.
Kontynuacja powieści Ezotero. Córka wiatru "Radośnie feministyczna fantasy, która w nieco bajkowej formie pokazuje jak kobiety mogą zmienić...
Latte nigdy nie zastanawiała się nad przyszłością. Wydawało jej się, że przeszłość kryje wystarczająco wiele tajemnic. W poszukiwaniu miłości, przyjaźni...