Wydawnictwo: Od deski do deski
Data wydania: 2017-02-15
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 300
Lubicie czytać historie oparte na prawdziwych wydarzeniach?
Ja bardzo. Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź ,,Ostatniej wizyty", wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Zbigniew Pielach, sowiecki agent działający w powojennej Polsce ma głowę na karku i pistolet. Jak trzeba nie zawaha się użyć broni, nie zawaha się użyć siekiery, potrafi posłużyć się też szantażem. Po 13 latach od ostatniej tajnej misji w PRL, dostaje następne zlecenie od KGB.
Ma porwać lekarkę Stanisławę Krzemińską. Tak się składa, że ją zna, kiedyś może nawet ją kochał. Wykonuje rozkaz, ale postanawia wszystko zrobić po swojemu, a przy okazji zarobić gruby szmal.
Coś jednak poszło nie tak i sytuacja wymyka się spod kontroli.
Początkowo miałam problem, żeby wkręcić się w fabułę. Coś mi przeszkadzało, coś nie do końca pasowało. Jednak nie potrafię zostawić niedokończonej książki, nieważne jak bardzo mi nie podchodzi. Z czasem było lepiej, a ja nie mogłam odłożyć jej na bok.
Ta pozycja mną wstrząsnęła. Przede wszystkim dlatego, że były tu opisane prawdziwe wydarzenia. To straszne, jak brutalny potrafi być człowiek i jaką przyjemność czerpie z zabijania.
Niezrozumiała była dla mnie postawa żony Pielacha. Widziała o wszystkim, widziała co się dzieje, a bała się postawić mężowi, ruszyć palcem, żeby ocalić kobietę. Okey, próbowała coś nieudolnie zrobić, jednak to było za mało.
Ciężko jest mi ocenić tę pozycję, z jednej strony wciągnęła mnie i pochłonęła bez reszty, wczułam się w to wszystko, a z drugiej były momenty, przez które trudno było mi przebrnąć. Nie była to pozycja jak inne, które połknęłam na raz. Musiałam sobie ją dawkować, przeplatać innymi książkami, żeby się nie zanudzić, aby za chwilę nie móc się od niej oderwać.
Najlepiej samemu przeczytać książkę i ocenić. Uważam, że nie była do końca zła, ale też nie była rewelacyjna.
Najnowsza sprawa rezolutnej mecenas Zuzy Lewandowskiej! Stan wojenny trwa w najlepsze. Tym razem Zuza Lewandowska musi się zmierzyć ze sprawą zabójstwa...
Czy można sam moment zejścia z tego świata skomercjalizować? Na taki pomysł wpada pewien duchowny, który pod kuratelą Watykanu zakłada zagadkową firmę...
Przeczytane:2019-03-10,
Prowadziła zupełnie normalne życie. Nie wspominała przeszłości. Cieszyła się szacunkiem. Doceniała ludzką przyjaźń. A potem nieoczekiwanie zniknęła. Chciała pomóc, a skończyło się to dla niej tragicznie. Bo trafiła na potwora.
Po książkowe serie sięgam rzadko, a jeszcze rzadziej z ich lektur czerpię satysfakcję. Niedawno jednak trafiłam na taką, którą poznać chcę od deski do deski, a mianowicie cykl historii opartych na faktach. Przekonałam się już, że autorzy poszczególnych książek, które się do niej zaliczają, opowiadają swoje historie w oparciu o sumiennie zdobytą wiedzę, dostępne materiały archiwistyczne, rozmowy z ludźmi w te opowieści zaangażowanymi. Przyszedł czas na „Ostatnią wizytę”.
Od pierwszych stron Ostrowski przekonał mnie kreacją głównego bohatera. Dawno nie miałam do czynienia z tak antypatyczną, wrogą i brutalną postacią. Mam świadomość, że stworzenie kogoś takiego nie należy do łatwych zadań, zwłaszcza, gdy pamiętać trzeba o faktycznych wydarzeniach, w których miała ona swój udział, a idzie za tym potrzeba wyobrażenia sobie tych koszmarów, próba utożsamienia się. Istnienie takich ludzi zawsze przyprawia o dreszcze, więc i tym razem nie mogło być inaczej.
Kolejne rozdziały obfitują w smutne i zaskakujące wydarzenia, rozpoczynając od szantaży u wyłudzeń, a na przemocy i pozbawianiu życia kończąc. Ostrowski z niebywałą wnikliwością przedstawia życie Zbigniewa Pielacha, w bardzo realistyczny sposób opowiadając o jego podłych uczynkach, kiepskich wyborach, mrokach przeszłości i decyzjach, które położyły się cieniem na jego życiu. Poznając takiego bohatera świetnie zdajemy sobie sprawę, na jak wiele go stać, czekamy, aż odkryje pozostałe karty, wiemy, że to jeszcze nie koniec.
Autor prezentuje nam zaskakującą mieszanka niecnych postępków w niewiarygodny sposób rzutujących na życie bohatera i jego rodziny. Każdy rozdział pobudza wyobraźnię, wprowadza napięcie, sprawia, że czekamy na więcej. Bo zbliżanie się punktu kulminacyjnego w pewnym momencie staje się oczywistością. Pielach bardzo długo balansował na krawędzi, unikał odpowiedzialności, mieszał w swoje sprawki innych ludzi i wykorzystywał koneksje. Nie można w ten sposób żyć wiecznie. Aż przyszedł ten dzień, gdy los się od niego odwrócił.
Ostrowski bierze na tapetę wydarzenie, którym wiele lat temu żyła cała Polska. Opowiada o porwaniu i o tym, że człowiek może z dnia na dzień tak po prostu zniknąć bez śladu za sprawą okrucieństwa i brutalności, a także konsekwencji wyborów, na które nie miał wpływu. Autor analizuje, pyta, sprawdza, wykorzystuje źródła, opiera się na potwierdzonych informacjach. Czerpie ze scenariusza napisanego przez życie i wykreowanego przez ludzi. A tłem dla książkowych wydarzeń ustanawia czasy, zupełnie inne od dzisiejszych, choć o tej przeszłości i historycznych zaszłościach nie sposób zapomnieć.
Autor pisze ciekawie, a w tekście czuć zainteresowanie tematem, głębokie przygotowanie i umiejętność docierania do prawdy. Czyta się dobrze, szybko, niecierpliwie. Choć razi brutalność, zaskakuje okrucieństwo, to realizm i prawdziwość tej historii magnetycznie przyciągają i nie pozwalają zapomnieć.
Bez wątpienia Ostrowski poświęcił tej książce dużo czasu i dużo siebie. Głęboko wniknął w powieściowe wydarzenia, stając się nie tylko narratorem, ale w pewien sposób również ich świadkiem.