Morderca bez twarzy


Tom 1 cyklu Kurt Wallander
Ocena: 4.25 (44 głosów)
Inne wydania:

Kto był w stanie okrutnie zabić parę starych rolników w szwedzkiej wiosce, a potem pójść do stajni, aby nakarmić ich konia? Umierająca kobieta zdążyła wyszeptać tylko jedno słowo: "zagraniczny". Komisarz Wallander poświęciłby się sprawie bez reszty, gdyby nie kryzys wieku średniego i odejście żony; co gorsza, nieustannie wydzwania doń anonimowy rasista, grożąc podpaleniem obozu dla uchodźców, a w mieście zostaje zastrzelony Somalijczyk... Czy komisarzowi wystarczy energii, by zanurzyć się w ksenofobicznym piekle i wyjaśnić zagadkę zbrodni?

Informacje dodatkowe o Morderca bez twarzy:

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2006 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788374142472
Liczba stron: 300
Tytuł oryginału: Mordare utan ansikte
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Anna Marciniakówna

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Morderca bez twarzy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Morderca bez twarzy - opinie o książce

Recenzując kryminały, zawsze podkreślam, że nie jestem ich entuzjastką, co nie znaczy, iż ich nie czytam. Owszem, czytuję. Stanowią swoistą przystawkę, urozmaicenie w skarbcu literackim, z którym się aktualnie bratam i wówczas, gdy potrzebna mi odskocznia czytelnicza.

            Podobnie było i tym razem, nieoczekiwanie naszła mnie potrzeba przeżycia kryminalnych wrażeń. Wybór padł na „Mordercę bez twarzy” Henninga Mankella. Niektórzy powiedzą klasyka, inni prychną, że staroć. I to, i to prawda. Staroć, ale jara staroć. Przyznam, że miałam szczęście, bo okazało się, że „Morderca bez twarzy” jest pierwszą książką serii o komisarzu Wallanderze. Bardzo dobrze się składa, bo niewątpliwie zamierzam sięgnąć po kolejne części w przyszłości. Może nie od razu i nie natychmiast, ale gdy za jakiś czas znowu najdzie mnie chrapka na mordercze emocje, to bez wątpienia będzie to znowu Mankell.

            W styczniu 1990 r. w jednym z wiejskich gospodarstw w szwedzkiej Skanii zostaje brutalnie zamordowane małżeństwo staruszków. Śledztwo podejmuje komisarz Wallander z Ystad. Sprawdza ślady, kilka tropów prowadzi donikąd. Pomimo małych sukcesów śledztwo utyka w martwym punkcie i dopiero po kilku miesiącach dochodzenie odżywa, ponieważ zostaje podjęty nowy wątek. Generalnie jak w każdym kryminale, zabili go, trzeba znaleźć mordercę. Co jednak odróżnia tę historię od innych, to sposób opowiadania. Mankell w dość suchy, a jednocześnie drobiazgowy sposób prowadzi czytelnika przez zawiłości sprawy. Przy określonych działaniach podaje dokładną godzinę i czasami mamy uczucie, jakbyśmy czytali policyjny raport. Gdy śledztwo zdaje się przygasać, zmienia się tok narracji, gdy natomiast pojawiają się kolejne interesujące przypuszczenia, sposób narracji również nabiera rzeczowego tempa. Właściwie z „Mordercy bez twarzy” możemy w szczegółach dowiedzieć się, jak wygląda praca grupy dochodzeniowej, jak rozdzielane są zadania, jak omawiane rezultaty, analizowane dowody, budowane hipotezy. Niewiele tu metafor, a mnóstwo konkretów.

            Mankell z powodzeniem skupia się nie tylko na aspektach kryminalistycznych, dzięki czemu opowieść mocno zyskuje, a główny bohater, komisarz Wallander, nabiera prawdziwego wymiaru. Nie bez znaczenia dla rozwoju postaci pozostaje tło rodzinne. Dowiadujemy się, że córka układa sobie życie niekoniecznie w sposób, który Wallander rozumie. Wieloletni związek małżeński chyli się ku upadkowi, a żona żąda rozwodu. U ojca pojawiają się początki sklerozy i zaczyna wymagać stałej opieki. Młodzieńcze przyjaźnie również nie wytrzymują próby czasu. A i sam Wallander nie jest człowiekiem bez skazy, zdarzają mu się głupstwa i wpadki. Oczywiście są i przyjemności, do których zalicza się zamiłowanie komisarza do opery, ale… ale wszystko to spotęgowane chłodnym skandynawskim klimatem nie napawa wielkimi nadziejami na pozytywną przyszłość. Zwłaszcza że nie wspomniałam jeszcze o aspekcie społecznym, który wywiera duży wpływ nie tylko na śledztwo, lecz także na poglądy mieszkańców, w tym samych policjantów. Mankell porusza w „Mordercy bez twarzy” problem uchodźców, którzy trafiają do Szwecji, by tu zaznać lepszego życia. Z obecnej perspektywy temat wciąż aktualny, a samej Szwecji przyszło się z nim mierzyć dużo wcześniej niż innym państwom europejskim. Być może dlatego, że zwykle jest postrzegana jako kraj o rozbudowanej pomocy socjalnej? Jednak i w tych obszarach Mankell trzyma się założonego schematu, czyli raczej krótko i zwięźle niż nudziawo i po próżnicy.

            Dzięki tak zbudowanej kanwie pojawiają się  dylematy nie tylko związane z samym wątkiem kryminalnym, lecz także rozterki emocjonalne oraz pytania o to, jaką pomoc oferować obcokrajowcom, by mogli w Szwecji poczuć się jak w domu, a i sami mieszkańcy czuli się w ich towarzystwie komfortowo. Wallander zastanawia się nad zasadami, czy muszą obowiązywać bezwzględnie i zawsze, nawet jeśli są błędne. Dzięki temu historia opowiadana przez Mankella staje się dużo bardziej interesująca niż zwykły kryminał, zwykły, czyli skupiający się głównie na wątku śledczym.

            Jeśli będziecie przy okazji w bibliotece i będziecie się zastanawiać, co spośród mnóstwa kuszących tomów wybrać, a kategorycznie nie odrzuca Was myśl o kryminale, to proponuję zdecydować się na „Mordercę bez twarzy” Mankella. Nie ma tu fajerwerków w stylu nadętego amerykańskiego show, a konkretne kulisy pracy detektywistycznej wraz z chłodną dedukcją faktów, przez co ma się wrażenie, że historia mocno kotwiczy tak w realiach profesjonalnych, jak i pozazawodowych. Intensywność odczuć dodatkowo potęguje surowość skandynawskich krajobrazów.

Link do opinii
Avatar użytkownika - lokesh
lokesh
Przeczytane:2019-03-10,

  Nie jestem zwolennikiem skandynawskich kryminalow-poza tworczoscia Jo Nesbo i Johana Theorina-stad moja nieco nizsza ocena ksiazki.Ale na tle dokonan wielu innych skandynawskich autorow,ta ksiazka zdecydowanie sie wyroznia.Mankell nie przynudza,nie udziwnia na sile opisywanej historii,oraz nie daje czytelnikowi szansy na samodzielne rozwiazanie kryminalnej zagadki.W przypadku wiekszosci innych skandynawskich autorow,pierwsze spotkanie z ich tworczoscia bylo jednoczesnie moim ostatnim.Dla Henninga Mankella i jego Kurta Wallandera na pewno dam kolejna szanse.

Link do opinii
Sięgnęłam po książkę o Kurcie Wallanderze po obejrzeniu kilku odcinków filmu. Dobry, solidny kryminał, ale bez jakichś rewelacji. Główny bohater to nie jakiś heros czy supermen tylko zwykły, dociekliwy policjant z problemami. I mimo, że mierzy się z wieloma kłopotami natury osobistej to powoli, krok po kraku prowadzi swoje śledztwa. Tematyka jak najbardziej aktualna do dzisiaj: niechęć do uchodźców, zapewnienie im bezpieczeństwa, brak tolerancji ale i przestępczość w tym środowisku.
Link do opinii
Książka mnie się bardzo podobała. Miała wszystkie elementy dobrego kryminału , które lubię czyli była wartka akcja i dreszczyk grozy. Dzięki tej pozycji zdecydowałam się na zakup kolekcji tego autora i mam zamiar przeczytać resztę jego twórczości. Polecam :)
Link do opinii
Kryminał mało zajmujący. Okrutne morderstwo małżeństwa mieszkającego na uboczu. W książce poruszono tematykę uchodzców, ważny społecznie temat. Dużo zwrotów akcji, a ostateczne rozwiązanie sprawy na ostatnich stronach książki dość nieoczywiste, ale błyskotliwe.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Mamut
Mamut
Przeczytane:2016-12-28,
Komisarz Kurt Wallander stara się rozwikłac sprawe morderstwa dwojga staruszków oraz somalijczyka. Mamy tutaj niepokoje zwiazane z uchodźcami, więc można śmiało powiedzieć, ze książka na czasie. Jak dla mnie jest jedank troche przegadana.
Link do opinii
Wszystkie książki z serii o Kurcie Wallanderze bardzo mi się podobają. Wiarygodny, "prawdziwy" bohater. Zagadka, ktora od poczatku wciąga, ale akcja nie dzieje się w tak zawrotnym tempie, jak w wielu innych kryminałach. u Mankella biegnie trochę wolniej, w pewnym momencie wręcz się zatrzymuje. Następuje pewnego rodzaju wygaszenie akcji. Ciężar fabuły zostaje przeniesiony na prywatne sprawy Wallandera. Po jakimś czasie "ogien" zostaje rozdmuchany na nowo.
Link do opinii
,,Morderca bez twarzy" to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Książka rozpoczyna cykl kryminalny o policjancie Kurcie Wallanderze. Niestety nie polubiłam głównego śledczego, miałam mu wiele do zarzucenia, a niektóre jego zachowania były dla mnie niedopuszczalne. Dlatego czytanie dłużyło mi się i nie mogłam zagłębić się w tą historię. Mimo wszystko sam wątek zabójstwa był ciekawy i z zainteresowaniem śledziłam poczynania w odnalezieniu winnego. Niestety rozwiązanie zagadki było według mnie mało intrygujące, nie trzymało w napięciu jak to powinno być w kryminałach. Nie jestem pewna czy sięgnę po dalsze części z cyklu o tym policjancie.
Link do opinii
Henning Mankell to pisarz ceniony i lubiany. W końcu i ja postanowiłam zapoznać się z jego twórczością. Porwałam z biblioteki pierwszą część przygód Kurta Wallandera i jestem z tego faktu zadowolona. Główny bohater jest policjantem, któremu posypało się życie prywatnie - żona go zostawiła, nie ma kontaktu z córką, zaniedbuje ojca. Zaczyna prowadzić sprawę brutalnego morderstwa pewnego małżeństwa - mąż ginie na miejscu, żona umiera w szpitalu, a w ostatnich minutach życia wymawia tylko jedno słowo: "zagraniczny". Szwedzka policja z Kurtem na czele próbuje znaleźć winnego tych śmierci. Na jaw wychodzą tajemnice zmarłego mężczyzny, który jak się okazuje, prowadził podwójne życie. W trakcie rozwiązywania sprawy coraz wyraźniej zarysowuje się wątek uchodźców, zwłaszcza, kiedy ginie Somalijczyk, co policjantom tylko dokłada pracy, a mediom daje pretekst do nagonki. Akcja jest żwawa, kolejne wydarzenia wprowadzane są płynnie, a całość domyka zaskakujące w swej prostocie zakończenie. Kurt Wallander to dość złożona postać - z jednej strony łamiący przepisy twardziel, z drugiej wrażliwy mężczyzna, który tęskni za żoną, troszczy się o córkę i ma wyrzuty sumienia z powodu zaniedbania ojca. W pracy aktywny, chwyta się każdego tropu, nawet poszlakowego, trzyma pieczę nad zespołem policjantów i nawet, kiedy problemy się mnożą, wychodzi cało i z honorem z każdej sytuacji. No dobrze, prawie z każdej. W życiu prywatnym się gubi, ale nie poddaje się, walczy do końca o każdego, na kim mu zależy, a także próbuje odnaleźć swoje szczęście. Książka napisana naprawdę dobrze. Nie nudzi, nie zniechęca zbędnymi opisami. Akcja wartka, postaci zarysowane w ciekawy sposób. W trakcie czytania nie przytłacza nadmiar wątków obyczajowych. Jest to przyzwoity kryminał policyjny z dobrze prowadzoną sprawą. Pozycja warta polecenia każdemu, kto z Wallanderem jeszcze nie miał do czynienia.
Link do opinii
"Morderca bez twarzy" to naprawdę dobrze poprowadzony kryminał. Zadowoli na pewno tych, którzy lubią rozwiązywać zagadkę razem z głównym bohaterem i krok po kroku poszukiwać zabójcy. Ja osobiście wolę do ostatnich stron domyślać się kto zabił, a na koniec zaskoczyć się rozwiązaniem zagadki. Lubię, gdy prawda czai się tuż pod powierzchnią, ale dopiero na koniec dowiadujemy się wszystkiego i jesteśmy zaskoczeni, że wcześniej nie wpadliśmy na rozwiązanie. U Henninga tego brakuje, jesteśmy z Kurtem Wallanderem cały czas i kolejne kawałki łamigłówki poznajemy razem z nim. Odkrycie mordercy nie jest zaskoczeniem, ponieważ poszlaki stopniowo podaje się nam na talerzu. To jednak nie odbiera przyjemności czytania, bo Henning bardzo umiejętnie dozuje napięcie. Szwecja po raz kolejny okazuje się mroczna i deszczowa, a jej mieszkańcy nie tacy zwyczajni, jakby się wydawało.
Link do opinii
To druga książka Mankella, którą dane mi było przeczytać. Pierwszą był "Powrót nauczyciela tańca". I w porównaniu z tą drugą książką, ta wypada gorzej, chociaż w "Mordercy bez twarzy" widać już zainteresowanie Autora kwestiami, które zdominowały "Powrót nauczyciela tańca." Z tym, że problemy społeczne z którymi boryka się Szwecja, a związanymi z polityką wobec uchodźców są w "Mordercy bez twarzy" jedynie zarysowane, potraktowane w sposób - moim zdaniem - ogólny. Daje się zauważyć podział My - Oni, charakterystyczny dla tej drugiej książki. Co do samej fabuły, podzielić ją można na dwie części - i dlatego trudno mi było "Mordercę bez twarzy" ocenić. Część pierwsza - tajemnicze morderstwo, rzeczowe, skrupulatne śledztwo - które pokazuje jak ciężką jest naprawdę praca Policji. Wszystko to w trakcie oczekiwania na przyjście prawdziwej, szwedzkiej zimy. Tą część czytało się wyśmienicie. I dlatego zapewne takim rozczarowaniem była część druga. Od połowy książki poczynając, mnożą się zbiegi okoliczności, które wiadomo - zdarzają się każdemu - ale żeby zawsze wtedy kiedy nie ma już właściwie nadziei na rozwiązanie zagadki? To jakby inna książka, zdecydowanie inny poziom. Po pierwszym, starannie opisanym miesiącu śledztwa - kolejne pół roku poszukiwań mordercy opisane jest w iście reporterskim skrócie i mieści się na ostatnich 30 stronach książki. Te czytało się ciężko - głównie ze względu na zmarnowany w pewnym momencie pomysł. Nawet nierozwiązana zagadka byłaby - zdaje się - lepszym zakończeniem tej bądź co bądź mającej potencjał historii. Mocną stroną książki są świetnie zarysowane postacie. Komisarza Wallandera trzeba lubić, chociażby za jego upór, niezdrowe nawyki i miłość do muzyki klasycznej. Rydberga - za jego profesjonalizm, wiedzę i wsparcie w ciężkich momentach. Słabą - jest jej finał, brak napięcia które utrzymywało się przez pierwszą część książki. Słowem podsumowania, jeżeli ktoś chce bliżej poznać Komisarza Wallandera, ewentualnie wczuć się w atmosferę małego, szwedzkiego miasteczka - polecam jak najbardziej. Ja z pewnością zajrzę do następnej z cyklu książki, pomimo, iż "Morderca bez twarzy" nie jest historią dla poszukiwaczy zaskakującego finału, niestandardowych rozwiązań, bądź przyjemnego dreszczyku emocji.
Link do opinii
Taka sobie... ale co kto lubi, taki kryminał policyjny to nie dla mnie, aczkolwiek do przeczytania..
Link do opinii
Avatar użytkownika - alkatraz
alkatraz
Przeczytane:2021-07-20, Ocena: 5, Przeczytałam,

Kiedy sięgnęłam po książkę, nie myślałam, że aż tak mi się spodoba, byłam w szoku jak szybko zostałam wciągnięta w sam środek akcji. Kryminał przeczytałam błyskawicznie, nie mogłam się oderwać. Dużo dialogów, krókie zdania, ciekawa fabuła... I pomimo tego, że książka została napisana ponad 30 lat temu, porusza tematy ciągle aktualne dotyczące imigrantów..

Link do opinii
Avatar użytkownika - Aramina
Aramina
Przeczytane:2017-11-13, Ocena: 4, Przeczytałam,

Udanie skonstruowany kryminał, styl i język jakie lubię, brak zbędnych przydługich opisów.
Momentami jedynie akcja nieco była rozwlekła i mniej wciągająca, musiałam się mocno starać, żeby moje myśli nie wędrowały poza Szwecję, ale to były tylko momenty.

Początkowo sądziłam, że Kurt to będzie taki drugi Harry Hole (hmm, właściwie pierwszy, bo przecież Kurt W. powstał przed Harrym H). Za dużo było między nimi podobieństw – oboje samotni, oboje bez matek, problem choroby w najbliższej rodzinie, topienie smutków w alkoholu (choć im dalej w treść, tym różnice stawały się na szczęście wyraźniejsze). Niestety dla Nesbo, Harry wyszedł kiepsko w porównaniu z Kurtem. No ale to moja opinia po pierwszej części przygód Kurta, zobaczymy co będzie dalej.

Podobało mi się też to, że wbrew ‘oczekiwaniom’ rozwiązanie całej zagadki i motywy popełnionej zbrodni były banalne. Czytelnik mógł oczekiwać zawiłych, misternie utkanych planów kryminalistycznych przestępców, a tak naprawdę były to przypadkowe wydarzenia, które w ten a nie inny sposób ułożyły się w wydarzenia prowadzące do zbrodni.

Dobrze przedstawione były też postaci innych, drugoplanowych bohaterów kryminału. Większość z nich została przedstawiona dość wyraźnie, z zestawem cech im charakterystycznych, nawet jeśli byli to bohaterowie wspomniani jedynie kilka razy. Nie miało się wrażenia, że jedynie Wallander jest „jakiś”, a reszta to po prostu jednakowi, nijacy, bohaterowie drugoplanowi.

Jak dla mnie, minusem był nadmiar nazwisk typowo szwedzkich (i tu Wallander się wyróżnia) i tak naprawdę dziś, kilka dni po zakończeniu lektury, nie do końca umiałabym te nazwiska wymienić i przypisać je do właściwych bohaterów. 

Może nie jest to genialne dzieło, ale w swoim gatunku wypada przyzwoicie.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Vilsa
Vilsa
Przeczytane:2017-11-06, Ocena: 1, Przeczytałam,

Co za nuda... Żadnej iskierki niepewności, żadnej akcji. Bohaterowie mdli i nie wzbudzający żadnych uczuć oprócz politowania. Żadnej smykałki, zacięcia w rozwiązywaniu zagadki zabójstwa. Bezsensowne wtrącenia o rodzinie głównego bohatera, które niczego nie wnosiły do fabuły. Bezsensownie powtarzane co chwilę zdanie: Oby nie nadszedł śnieg. Po którymś razie czytałam już pełna nadziei z głosikiem w głowie: A żeby tak spadł i cię w końcu zasypał, pierdoło!
Słabizna.

Link do opinii

Jest to pierwszy tom z komisarzem Wallanderem w roli głównej. I znów jak to w skandynawskich kryminałach, mamy bohatera cynicznego, z problemami rodzinnymi, który rozwikłać musi zagadkę brutalnego morderstwa starszej pary. Nie cofnie się przed niczym, by ująć sprawcę, łamiąc nierzadko przy tym przepisy.Śledztwo wymyka się spod kontroli, gdy kobieta przed śmiercią wydusza jedno jedynie słowo: "zagraniczny", a wtedy lawina rusza - zabójstwo Somalijczyka, podpalenie ośrodka dla uchodźców. Wydaje mi się, że w tej książce to nie o kryminał wcale chodzi, ale właśnie o nastroje społeczne.

Link do opinii
Avatar użytkownika - helciad
helciad
Przeczytane:2023-04-01, Ocena: 4, Przeczytałam,
Inne książki autora
Grząskie piaski
Henning Mankell0
Okładka ksiązki - Grząskie piaski

"Nie mogę postawić kropki. […] Jestem w trakcie leczenia. Nikt nie wie, jak to się skończy."Henning Mankell Wypadek samochodowy – rozdział...

Piąta kobieta
Henning Mankell0
Okładka ksiązki - Piąta kobieta

W algierskim klasztorze ginie z rąk fundamentalistów islamskich szwedzka turystka. Jej śmierć zostaje zatuszowana, córka ofiary dowiaduje...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy