Coś czai się we mgle...
Sandomierz spowity październikowymi mgłami łapie oddech po intensywnym sezonie turystycznym. Spokój mieszkańców burzy jednak brutalne morderstwo kobiety. Podobnie jak w zapomnianym rytuale ktoś rozwarł szczęki ofiary i wcisnął je w ziemię, aby ta po śmierci nie mogła pożywić się krwią. Sprawą budzącego grozę ,,Wampira" zajmuje się podkomisarz Bruno Kowalski, którego kariera toczy się równie spokojnie, jak życie w Sandomierzu. Towarzyszy mu lokalny historyk, Krzysztof Szorca, dawniej konsultant policyjny, dziś człowiek pragnący po prostu świętego spokoju. Wspólnie ruszają tropem mordercy, który zdaje się znać miasto i jego historię lepiej od nich. Rozpoczyna się wyścig z czasem, bo każdej nocy w gęstej mgle czai się śmiertelne niebezpieczeństwo. Śledczy będą musieli szybko znaleźć odpowiedź na pytania o to, czy Sandomierz znów stał się polską stolicą łowców wampirów, kto wyruszył na polowanie, aby ochronić mieszkańców przed bestiami z piekła rodem i czy przez tysiąc lat zmieniły się motywy, jakimi kieruje się człowiek odbierając drugiemu życie. Nade wszystko jednak będą musieli powstrzymać zło skrywające się we mgle.
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2024-10-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 512
Jednak w mieście, gdzie w ciągu roku notuje się ledwie kilka morderstw, a nieraz i żadnego, cztery trupy rozwalają statystyczne słupki w drobny mak.
W moim wieku nieczęsto zarywa się noce. Dla tej lektury nie spałam pół nocy, musiałam doczytać. To jest świetny kryminał, jeden z lepszych, jakie ostatnio czytałam!
Akcja dzieje się w Sandomierzu i to właśnie Sandomierz jest jednym z głównych bohaterów tej powieści. Kiedy byłam w Sandomierzu królował tam ojciec Mateusz, teraz na pewno inaczej odebrałabym to miasto ;)
Autor sporo miejsca poświęca historii miasta, historii niezwykle ciekawej. To właśnie w tym mieście zostają odnalezione kości - niektóre bardzo stare, a inne zupełnie nowe. Czy coś je łączy?
"Miasto mgieł" ma w sobie wszystko, co powinien mieć kryminał idealny - ciekawą zagadkę (tutaj dodatkowe punkty za wątki historyczne - doskonałe), policjanta, który nie jest rozwodnikiem i alkoholikiem i który wzbudza sympatię oraz wątki sprzed lat doskonale wplecione w fabułę.
Bardzo polecam! Bardzo! I ostrzegam - czytanie grozi nieprzespanymi nocami ;)
Seria zbrodni w maleńkim Sandomierzu. Mała, ale dość popularna miejscowość staje się sceną przerażających wydarzeń. Ktoś w bardzo brutalny sposób morduje mieszkańców. Sposób w jaki to robi przypomina zapomniany rytuał, który towarzyszył „pozbywaniu” się strzyg i wampirów. Dlatego właśnie okoliczni mieszkańcy ochrzcili nieuchwytnego mordercę mianem „Wampira”.
To wszystko powoduje, że nad Sandomierzem oprócz październikowej mgły zawisł ogromny strach.
W rozwiązanie sprawy zaangażuje się miejscowy policjant Bruno Kowalski i historyk Krzysztof Szorca. Śledztwo jakim się zajmą nie będzie należeć do łatwych. Ciała pojawiające się każdego dnia będą powodować, że będą mierzyć się z ogromną presją.
Czy uda im się przerwać serię tajemniczych zbrodni? Czy za tymi wydarzeniami rzeczywiście stoi bestia z legend?
„Miasto mgieł” to kolejna książka Michała Śmielaka jaką miałem przyjemność przeczytać. Według mnie najlepsza z tych jakie przeczytałem.
Autor wspaniale oddał tutaj klimat małej kameralnej mieściny spowitej bardzo gęstą mgłą. Właśnie ta mgła powodowała, że sam wielokrotnie łapałem się na tym, że z zaciśniętymi zębami oczekiwałem tego co z niej wyjdzie. Dosłownie Silent Hill na sandomierskiej ziemi.
Warto dodać, że historia tu opisana to też genialnie dopracowana zagadka kryminalna, a zakończenie? Serio, będziecie czekać do ostatniej strony – dosłownie.
Polecam gorąco. Książka warta uwagi. Póki co moje TOP 10 w tym roku!!! Miejsca nie podam – też będę trochę tajemniczy – jak ta mgła.
Byliście kiedyś w Sandomierzu? Ja mam to szczęście, że mam do niego dosłownie 15 km, więc często tam jestem. Lubię spacerować uliczkami tego miasta a dzieciaki mają frajdę ganiając gołębie. Ale nie o mnie ten post ale o najnowszej książce Michała Śmielaka pod tytułem "Miasto mgieł". W Sandomierzu dochodzi do brutalnych morderstw kobiet a sposób ułożenia ciał sugeruje podobieństwo średniowiecznych pochówków antywampirycznych. Do śledztwa zostaje przydzielony komisarz Bruno Kowalski a pomagać mu będzie historyk Krzysztof Szorc. Ale nie będzie to prosta sprawa a do tego ciągłe naciski ze strony mediów i przełożonych nie ułatwiają pracy. Mieszkańcy boją się o siebie i swoje rodziny. Czy uda się rozwiązać tą zagadkę? I kto jest "Wampirem z Sandomierza"? Jest to mglista, mroczna, mrożąca krew w żyłach historia. Oulone mgłą miasto skrywa w sobie wiele tajemnic. Bardzo ciekawie skonstruowana zagadka kryminalna, w której autor wodzi nas za nos, myli tropy doprowadzając nas krok po kroku do finału. Akcja książki rozgrywa się w czasach teraźniejszych jak i przeszłych. Nawiązanie do historii miasta potrafi nam dużo zobrazować o co tak naprawdę chodzi. Ciekawy kryminał z elementami thrillera.
Tym razem autor, blisko polskiemu serialowi, tka zagadkę kryminalną - i czyni to bardzo dobrze. Akcja toczy się - miarowo, dozując nam odpowiednią dawkę wrażeń, emocji i napięcia. Jest zaskakująco, dynamicznie, ale też ciekawie, a to przez pewne zwolnienia w fabule, odnoszące się do bogatej historii tego miasta. Książka nie męczyła nadmierem szczegółów, czy nużących opisów. Wszystko było tu właściwie wyważone. Autor przyzwyczaił mnie do świetnej kreacji bohaterów, takich z krwi i kości. I tak też było w tym przypadku. Co jeszcze zasługuje na uwagę, to klimat. I może to przez aktualną porę roku, a może przez pogodę, ale wyczuwa się ten nastrój niepokoju, pewnego niebezpieczeństwa, niemalże przez skórę, przez co łatwiej jest się nam wczuć w fabułę. Zresztą pan Śmielak tak już ma - wciąga czytelników w wir wydarzeń, czyniąc ich niemal naocznymi ich świadkami. Nie oszczędza przy tym wrażeń, emocji, napięcia. Po książki tego autora można sięgać - w ciemno!
Polecam
w mgle gęstej miasto tonie
pod jej płaszczem mrok się skrywa
w tej mgle ktoś ducha wyzionie
wampirzą legendą miasto się pokrywa
ta sandomierska kraina
swoją historią wybrzmiewa
strzygę głos księdza zaklina
w ludziach strach zasiewa
miasto na szczątkach powstało
ostatnia dla nich wybiła godzina
i tylko na ziemiach zło się ostało
w nim ukryła się ludzka przewina
Historia spowita mgłą.
Tak gęstą, tak rozłożystą.
W niej lepkość mroczna.
W niej duszność widoczna.
Niesie się nią echo sandomierskiej historii.
Tam strzyga. Wampir. Diabli pomiot.
Tam wiara, że zło można wyplenić.
Kołkiem serce przebić.
Głowę od ciała oddzielić.
By zło nie wstało.
By się z ziemi nie wygrzebało.
By chrześcijańskiej krwi nie skosztowało.
„Co kryje się we mgle”?
I znów ktoś życie komuś odbiera.
Wciśnięta w ziemię. Szczęki jej rozwarte.
To w tej październikowej mgle zło swe macki rozpościera.
W niej się chowa. Nią się okrywa. W niej się rodzi.
I nie zobaczy go nikt. I nikt wzrokiem go nie sięgnie.
Tylko czuć ciemność.
I zimno jakieś głębokie.
Przeszywające skórę.
Dreszcz strachu.
Tylko dusza na ramieniu.
Po kogo przyjdzie.
Komu życie odbierze.
Komu szczęki rozewrze i w ziemię wbiję.
Pięknie i mrocznie utkana opowieść. Rozeszła się po mojej wyobraźni tak mocno. Szerokim strumieniem emocji zmysły moje pokryła. Klimatem, aurą i poczuciem humoru. Jedynym i niepowtarzalnym, bo „śmielakowym”. Ileż poszanowania dla historii tutaj wybrzmiewa. Ileż słów o niej, które roznoszą się tak rozlegle i wersy tej książki ubarwiają. Ileż prawd i zdań, z których przesłań wiele można wydobyć. I przeżyć je w sobie. I oczy ze zdumienia otworzyć szeroko. Że tak kiedyś było. Że inność odbijała się w oczach ludzi strachem przed złym. Że inność była ich przekleństwem. Głosem z piekła. A przecież najgorsze potwory to ludzie. Polecam.
Dużo dobrego słyszałam o książkach Pana Śmielaka, dlatego postanowiłam sprawdzić na czym polega ich fenomen.
Zwyczajowo Sandomierz po sezonie turystycznym zapada w letarg, nie tego roku jednak. Brutalne morderstwo kobiety wstrząsa mieszkańcami miasta. Sprawa szybko zostaje powiązana z wierzeniami o strzygach, a morderca nazwany „Wampirem”. Sprawę prowadzi podkomisarz Bruno Kowalski wspierany przez miejscowego historyka Krzysztofa Szorca. Śledczy muszą się śpieszyć ponieważ każda noc oznacza kolejne morderstwo.
Książka oczarowuje czytelnika od pierwszych stron. Współczesne śledztwo przeplata się z barwnymi i krwawymi opowieściami z dawnych czasów Sandomierza. Czy wampiry, strzygi i inne niebezpieczne stwory występowały naprawdę czy to tylko nadinterpretacja nieświadomych, współczesnych im ludzi? W jaki sposób historie te wiążą się ze śledztwem?
Autor bardzo sugestywnie i obrazowo oddaje senny i niepokojący klimat jesiennego Sandomierza. Mgły biorą w posiadanie jego ulice, a morderca wyłania się z nich niepostrzeżony, atakując szybko i skutecznie. Śledczy dwoją się i troją, ale potencjalne ślady do niczego ich nie doprowadzają. Akcja toczy się w okolicach cmentarzy, opuszczonych wąwozów, osuwisk odkrywających ludzkie szczątki.
Bardzo podoba mi się sposób kreowania postaci. Bruno i Krzysztof wydają się znajomymi z dzielnicy. Mają swoje życie, dawne sprawy, potencjalne miłości na horyzoncie. Odbiera się ich jako realne postaci, wypełnione charakterem, ciałem, krwią i duszą.
Słyszałam o sławetnym poczuci humoru Autora i dopiero czytając tą książkę zrozumiałam jego unikatowość. Nienachalne, subtelne, czarcie czasami żarciki współgrają z brutalnością i krwawymi zbrodniami.
Powoli toczące się na początku śledztwo z czasem nabiera tempa i owocuje szalonymi i dynamicznymi scenami w drugiej połowie książki. Z wielką przyjemnością i zaciekawieniem czytelnik analizuje, kto może kryć się za postacią nieuchwytnego mordercy. Przygląda się wnikliwie każdemu bohaterowi i szuka poszlak, które naprowadzą go na rozwiązanie.
Jestem całkowicie oczarowana tą książką. Wciągnęłam się bezgranicznie w jej niesamowity klimat, a wątek kryminalny przysporzył mi wielu emocji. Inaczej też spojrzałam na wierzenia dotyczące wampiryzmu. Teraz czas na inne książki Autora, liczę na to, że porwą mnie tak samo jak „Miasto mgieł”
Współpraca @skarpawrszawska
Rzadko czytam kryminały, ale Michał Śmielak wyjątkowo przypadł mi do gustu. To jego mniej lub bardziej zakamuflowane poczucie humoru!
Sandomierz, to małe miasto, urokliwe, pełne turystów latem, lecz po sezonie wyludnia się i często bywa zasnute mgłą. Właśnie taką mglistą jesienią dochodzi do kilku morderstw.
Śledztwo prowadzi Bruno Kowalski, doświadczony śledczy, drobiazgowy i dociekliwy. W sposobach popełnionych morderstw dostrzega charakterystyczne cechy unicestwiania domniemanych wampirów, które miały miejsce przed wiekami na ziemi sandomierskiej. Bruno nawiązuje ponowny kontakt z dawnym znajomym ze szkolnych lat, który jako historyk, pasjonuje się tym tematem. Razem próbują rozwiązać tę zawiłą zagadkę.
Równolegle poznajemy różne fakty z odległej historii Sandomierza, związane również z pochówkami wampirycznymi.
Moja opinia: To pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam. Tak bardzo mi się spodobała, że na czytnikowej półce czekają już kolejne. Bardzo mi odpowiada ten styl pisarski. Polecam
,,Jakaż to była zbitka trzech bardzo smutnych słów. Szara. Polska. Jesień." A ja mam Wam tylko jedno do powiedzenia po tej lekturze: Jakaż to jest zbitka trzech radosnych słów. Kocham. Książki. Śmielaka.
Dla takich książek warto zatracać się w czytaniu, zarywać noce, odrzucać na bok wszelkie obowiązki. Po prostu dać się ponieść.
Do tego jeszcze te postaci, tak realne, używające języka, jakiego się potocznie używa, postrzegające rzeczywistość bez koloryzowania. Dialogi przednie. Język policyjny najprawdziwszy w świecie.
Pokochałam Bruno Kowalskiego i z tą postacią chcę się jeszcze kiedyś spotkać. Policjant, śledczy, małomiasteczkowy główny bohater, postać z krwi i kości. Prawdziwy, nieprzesadzony, zgodny. Jego żałoba i pamięć o zmarłej żonie, jego rozmowy z nią i słowo ,,blakniesz" na potwierdzenie powolnego układania sobie życia bez niej - po prostu piękne.
Dodatkowo autor w sposób mistrzowski połączył teraźniejszość z mroczną przeszłością swojego miasta, Sandomierza. Sposób przedstawienia epizodów historycznych zapętlonych w fabułę książki, wyszedł mu rewelacyjnie.
Z ponad dwumiesięcznym opóźnieniem od premiery sięgnęłam po tą książkę, już wiem, że tego błędu nie popełnię nigdy więcej. Panie Śmielak, jest Pan mistrz!
Część. W kalendarzu mamy już grudzień, czas mi ucieka nawet nie mam pojęcia kiedy. A jak u Was?
Dziś przychodzę do Was z recenzją książki "Miasto mgieł" Michał Śmielak, Wydawnictwo Skarpa Warszawska.
To jest moje kolejne spotkanie z twórczością autora i uważam, że bardzo udane. Tym razem jestem w Sandomierzu, pamiętam, że jest to piękne i urocze miasteczko, w którym miałam przyjemność raz być. Powiem Wam, że nie wiedziałam, że historia miasta skrywa w sobie tak wiele tajemnic, a także legend ukrytych w zabawnych budynkach.
Gęsta mgła spowija miasto, dzięki której pojawia się tajemnicza postać, która morduje kobiety, stosując wampiryczne metody, a strach zaczyna osaczać mieszkańców. Do śledztwa zostaje przydzielony Bruno, a towarzyszy mu były konsultant policyjny, jednocześnie historyk Krzysztof. Na jaki trop trafią mężczyźni? I dokąd ich zaprowadzi?
Powiem Wam, że przez książkę dosłownie przepłynęłam, fabuła pełna akcji, co nie daje nawet momentu wytchnienia. Toczą się tu jednocześnie dwa śledztwa z pozoru ze sobą nie powiązane. Jak zawsze typowałam, kto stoi za tym wszystkim, a do tego utrudnia i myli szlaki. No i autor tak wodził mnie za nos, że niestety moje typy nie były prawidłowe, a prawdziwy sprawca totalnie mnie zaskoczył.
Polubiłam bardzo Bruno, a także Krzysztofa, którzy mozolnie szli wytrwale i układali po kolei puzzle śledztwa. Obaj mężczyźni, również mają na barkach trudy przeszłości, co nie jest łatwe aby je dźwigać.
Rozpoczyna się wyścig z czasem, a mgła coraz bardziej otula Sandomierz, skrywając mordercę. Jesteś ciekawa/wy co kryje się we mgle?
"Życie zawsze atakuje znienacka i ciosem w plecy."
Jesienna mgła zasnuwa sandomierskie uliczki, pozostawiając jedynie zarys postaci i zdarzeń. Wprowadza aurę nostalgii i zagadkowości, niosąc ze sobą wiele znaczeń. Także i zbrodnię. Brutalne morderstwo kobiety przywodzi na myśl dawne rytuały związane z wierzeniami wampirycznymi. Sprawca rozwarł szczęki ofiary i wcisnął je w ziemię, aby uniemożliwić jej pośmiertne pożywienie się krwią. Dochodzenie prowadzi podkomisarz Bruno Kowalski, angażując do pomocy lokalnego historyka Krzysztofa Szorca. Wspólnie starają się ustalić, jakie motywy kierują sprawcą, okrzykniętym przez media mianem "Wampira z Sandomierza", a także, czy obecna zbrodnia łączy się morderstwem mężczyzny, do której doszło pół roku wcześniej.
Tym, co od początku zwróciło moją uwagę podczas lektury, to klimat, starannie oparty na autentycznych historiach sandomierskich kronik. Tytułowa mgła nabiera złowrogiego wymiaru, snuje się niespiesznie, odurza niepokojem. Niczym doskonałe płótno do popełnienia zbrodni. Autor nie serwuje nam typowej historii kryminalnej, lecz, jak ma w zwyczaju, splata skomplikowaną sieć powiązań, których znaczenie odkrywamy dopiero na ostatnich stronach. Zamierzchła przeszłość, pełna udokumentowanych zdarzeń, zabobonów oraz wierzeń w wampiry, nagle nabiera znaczenia w obliczu ostatnich zbrodni. Wpływa na społeczeństwo, zbudzajac ciekawość, nerwowość, a nawet pewną dozę ekscytacji. Dla Bruna Kowalskiego staje się ważnym źródłem informacji w śledztwie, w którym nic nie jest jasne. Powolne odkrywanie prawdy sprawiało, że czasami gubiłam koncentrację, przez co nie odczuwałam oczekiwanego napięcia. Chociaż końcówka, a właściwie rozwiązanie, przyniosło lekką satysfakcję. Również wstawki historyczne przedstawione ciekawie i w obrazowy sposób wzbogacają fabułę i ukazują zakorzeniony strach przed innością oraz tym czego nie rozumiemy. Zresztą na przestrzeni lat niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Nie pozwolisz żyć czarownicy. Księga Wyjścia 22,17 Ksiądz sprzedający fałszywe medaliki o cudownych właściwościach zostaje spalony żywcem przed swoim...
Podkomisarz Iga ,,Gleba" Ziemna, po ostatniej sprawie odesłana ze stolicy na prowincję, odlicza dni do powrotu na poprzednie stanowisko. Służba w Stalowej...
Nie było daleko, zresztą w Sandomierzu nigdzie nie było daleko, właściwie z centrum do każdego punktu lewobrzeżnej, głównej części miasta dało się dotrzeć pieszo w piętnaście minut.
Więcej