Rok 1985. Za drzwiami domu małżeństwa Tarnawów rozgrywa się dramat. Regularnie katowana Jolanta jest już na skraju wytrzymałości. Mąż staje się coraz agresywniejszy, a życie Joli to pasmo bólu i upokorzenia. W końcu kobieta decyduje się na ucieczkę. Koszmar jednak trwa. Mąż nie pozwoli na to, by ofiara wymknęła mu się z rąk.
Okaleczone zwłoki Doroty Milewskiej znaleziono w jej własnym łóżku. Czy i w tej rodzinie szczęście było tylko pozorne? Wiele na to wskazuje, bo małżeństwo denatki nie było udane. Mąż staje się głównym podejrzanym o dokonanie zbrodni.
W czterech ścianach więzną krzyki ofiar, kaci przez lata pozostają bezkarni, a świadkowie odwracają wzrok. Są jednak i tacy, którzy szukają winy w ofierze, a nie w jej kacie. Thriller Imię śmierci to wstrząsająca historia o ludziach tkwiących w toksycznych, niebezpiecznych relacjach i przemocy, która zatacza coraz szersze kręgi.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2022-08-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 464
Język oryginału: polski
- Bo najważniejszy jest człowiek - mruknął.
Zaskoczona Dorota zwróciła ku niemu zaciekawione, chociaż pełne lęku spojrzenie i zapytała nieśmiało:
- Jaki człowiek?
- Każdy. Nie ma czegoś takiego jak zrządzenie losu, podszept diabła czy wola boska. To człowiek decyduje o swoim życiu, o tym, kim jest i jaki jest.
Nie było źle, ale przy tej okazji odnotował, że nad paskiem spodni pojawił się zaczątek wypukłości. Na razie ledwo zauważalny, co nie znaczyło, że nie zechce szybko się rozrosnąć.
Pani Greń kolejny raz udowodniła, że jest świetna pisarką kryminałów!
Czytając powieść, przypomniała mi się inna, która czytałam już jakiś czas temu "Kasztanowy ludzik" Sveistrup Soren. Obie mają kilka punktów wspólnych. Czytałam i oglądałam, bo doczekała się ekranizacji pod tym samym tytułem. Znacie? Warto sięgnąć ☺️
Wracając do naszej powieści. Tytułowe "Imię śmierci" niewątpliwie brzmi Dorota. Dlaczego? Bo ofiary naszego mordercy mają tak na imię. Nieprzypadkowo sprawca wybierał kobiety o tym imieniu. W powieści toczą się, równolegle do prowadzonego śledztwa przez pana Jagielskiego, perypetie przyjaciółek Justyny, Lucyny i Igi, która poznaliśmy już w pierwszym tomie serii bielskiej "Północna zmiana". Jedna z nich, Justyna, jest ofiarą swojego męża, kata i przemocowca który wyraźnie ma problemy natury psychicznej. W końcu zdobywa się na odwagę i porzuca męża. Jednak rozwód a odejście od niego to dwie różne sprawy, czego Justyna boleśnie doświadczy. Wracając do śledztwa seryjnych morderstw. Nasz sprawca jest świadomy tego co robi i prowadzi z policjantami grę, w której stara się zepchnąć podejrzenia na Rajnera, milicjanta i wdowca po zamordowanej Dorocie, pierwszej ofierze. Ta gra ma też inny wymiar. Sprawca pozostawia po sobie ślad, 21 ran kłutych na ciele ofiary. Przypadkowa liczba?
Ale jak to w kryminałach bywa, po nitce do kłębka. Czytelnik odkrywa prawdę, zdając się na z pozoru nic nie znaczące szczegóły, które przynoszą rozwiązanie zagadki. Czy Pan Jagielski w porę odnajdzie sprawcę i zapobiegnie kolejnym morderstwom? Czy Justyna w końcu wyswobodzi się od okrutnego męża? Kto jej w tym pomoże?
Powieść Pani Greń, osadzona w latach 80.świetnie oddaje klimat tamtych czasów,. Dobrze skonstruowana historia kryminalna, wyraziści bohaterowie oraz rozwiązanie które zaskakuje-to gwarantuje ciekawą lekturę. "Imię śmierci" porusza ważny temat przemocy w rodzinie i toksycznych relacji które sieją zagrożenie i zniszczenie. Kat ma ciche przyzwolenie na przemoc, ponieważ ludzie nie reagują na to co dzieje się między nim a ofiarą.
,,Jolanta zagryzła wargi, po czym nagłym ruchem podciągnęła w górę bluzkę wraz z biustonoszem. Mogły teraz ujrzeć nieduże, kształtne piersi, pokryte gęsto krwiakami, i wielkie, ciemne sińce na żebrach".
Ja wprost uwielbiam książki autorki, bo to co ona pisze, to nie są tylko puste kryminały czy thrillery. Zawsze daje nam opowieść z przekazem, który służy do przemyślenia. W tej opowieści porusza kwestię maltretowania kobiet. Wprost nie mogłam się nadziwić ile Jolanta musiała znosić. Ciągłe bicia i wyzywania, które bardzo mną wstrząsnęły. Dosłownie tak dobrze opisany scenariusz tych zdarzeń, aż we mnie nerwy podskakiwały jak na wybojach. Nie da się tego nie przeżywać, gdyż pisarka ma bardzo obrazowy styl. Do tego w pobliżu są zawsze osoby, które te emocje podkręcają, czy uwydatniają ich trwogę. W pewnym momencie ona ma dosyć takiego traktowania. Nie wytrzymuje już psychicznie i fizycznie. Gdy ucieka ma nadzieję na to, że jej koszmar się skończy. Tylko czy psychopata tak zwyczajnie pozwoli jej odejść?
Historia ukaże również inną rodzinę, gdzie również rozegrał się prawdziwy dramat. Bardzo mocno uszkodzone zwłoki policja odnajdzie na łóżku denatki. Niemal od razu podejrzanym stanie się jej mąż. Tutaj sprawa jednak nie będzie taka prosta, gdyż będzie się on gęsto tłumaczył. Poznamy również opinię innych na ten temat i wszędzie zasiane będzie ziarno niepewności. Będziemy chcieli żeby był winny i niewinny jednocześnie. Następnie czytamy o zaginięciu już kolejnej kobiety. Czy możliwe jest, by te sprawy się łączyły? Pamiętajcie, że jest to wielowątkowy thriller, więc tak naprawdę sprawców może być kilka. Dopiero koniec dopieszcza nasze domysły i nie jesteśmy z niego zadowoleni.
Ukrytym przekazem jest informacja, że kobiety nie mają prawa głosu. W wielu domach dopuszcza się przemocy, a biedne zastraszane psychicznie nawet nie szukają ratunku. Może warto, by każda nie tylko kobieta, ale i mężczyzna przeczytał tą książkę, by wiedzieć, że prawo stoi po stronie pokrzywdzonego. Bardzo polecam do przeczytania!
Hannę Greń polubiłam za serię o Dionizie Remańskiej oraz za serię "Śmiertelne wyliczanki". Ta się zaczęła moja przygoda z autorką. Mam w planie jeszcze wcześniejszą serię "Polowanie na Pliszkę", lecz ciągle jakaś inna lektura odciąga mnie w inną stronę. Mam jednak nadzieję, że dam radę...
"Imię śmierci" to druga część "Serii bielskiej", której fabuła dzieje się w 1985 roku, opowiadająca między innymi o dziwnym "Kolekcjonerze", który w specyficzny sposób zabija kobiety noszące imię Dorota, choćby nawet to było drugie imię..., dlatego został nazwany "Kolekcjonerem Dorot". Milicja prowadzi intensywne śledztwo, lecz brakuje im jakichkolwiek punktów zaczepienia. Ślady prowadzą do wielu osób.
"- Bo najważniejszy jest człowiek - mruknął.
Zaskoczona Dorota zwróciła ku niemu zaciekawione, chociaż pełne lęku spojrzenie i zapytała nieśmiało:
- Jaki człowiek?
- Każdy. Nie ma czegoś takiego jak zrządzenie losu, podszept diabła czy wola boska. To człowiek decyduje o swoim życiu, o tym, kim jest i jaki jest."
Równoległym tematem jest również temat przemocy domowej. Koleżanka z pracy poznanej w poprzedniej części Ingi, jest w trudnej sytuacji życiowej. Jej niby kochający mąż uznaje zasadę, którą pamiętam właśnie z lat osiemdziesiątych, że "jak bije, to znaczy kocha"...
Jola nie przyznaje się jednak do tego, wstydzi się nawet powiedzieć o tym koleżankom. Ukrywa ślady po makijażem, tłumacząc, że się uderzyła, potknęła...
Ja pamiętam swoją sąsiadkę, która zawsze na wizycie u lekarza powtarzała, ze spadła ze schodów, mimo tego, że mieszkała na parterze. Wszyscy wiedzieli, że mąż ją bije, ale nic nie można było zrobić, bo nie chciała go oskarżyć.
Lecz Jola (mająca na drugie imię Dorota...), będąc już u kresu wytrzymałości po kolejnym skatowaniu, przyznaje się koleżankom i pokazuje im ślady pobicia. Na domiar złego, jej mąż robi to całkowicie na trzeźwo. Bije, bo uważa, że ma taka potrzebę i mu wolno.
"Jolanta zagryzła wargi, po czym nagłym ruchem podciągnęła w górę bluzkę wraz z biustonoszem. Mogły teraz ujrzeć nieduże, kształtne piersi, pokryte gęsto krwiakami, i wielkie, ciemne sińce na żebrach."
Książka wywołuje bardzo dużo emocji. Mnie przypomniały się właśnie tamte lata, ale właściwie to przecież teraz również są takie toksyczne związki, gdzie za zamkniętymi drzwiami przemoc jest na porządku dziennym. Na dodatek kobiety są uzależnione od mężczyzn, a nawet często ich rodziny wpajają im, że to jest normalne, ze ślubowała i przysięgała na dobre i na złe, więc nie może odejść od swojego oprawcy. Bo co ludzie powiedzą...
Żeby trochę zagęścić fabułę, autorka kieruje podejrzenia na różne osoby a gdy już nam się wydaje, że cokolwiek wiemy, akcja zmienia kierunek.
Czy milicja odnajdzie Kolekcjonera Dorot? Czy Joli uda się uciec przed agresywnym i władczym mężem? Czy Inga znajdzie wreszcie szczęście?
Zachęcam do lektury.
Sięgając po "Imię śmierci" byłam przekonana że jest to głównie książka o przemocy domowej (nie żeby to był temat, który lubię). Faktycznie przemoc jest i to ukazana w poruszający sposób. Śledzimy zmagania Jolanty, która chce uciec od męża- tyrana i brutala. Rzecz dzieje się w latach osiemdziesiątych, mam wrażenie, że wtedy był to temat tabu. Odejście od męża było wtedy traktowane jak fanaberia, a gdy mąż jeszcze umie pięknie się zaprezentować przed otoczeniem, zgnębiona żona była w jeszcze trudniejszej sytuacji. Czy uda jej się ujść z życiem kiedy nawet właśni rodzice potępiają jej odejście od człowieka, któremu ślubowała? Czy naprawdę musi całe życie być jego workiem do bicia i zabawką seksualną?
Drugą osią wydarzeń i to tą ważniejszą, jest śledztwo w sprawie Kolekcjonera Dorot. Skąd taki pseudonim? Ponieważ jest to seryjny morderca, polujący na kobiety o tym imieniu, mordujący w krwawy i brutalny sposób. Poszlaki wskazują na specjalnego agenta ZOMO Rajnera Milewskiego, jednak na każdą zbrodnię ma on alibi i sam mocno angażuje się w śledztwo. Mamy tu rasowy pełnokrwisty kryminał z rozbudowanym śledztwem oraz troszkę smaczków związanych z podśmiechujkami z milicjantów. Dodatkowo mocno rozbudowane tło obyczajowe, obejmujące nie tylko głównych bohaterów, ale i ich otoczenie. I tu moje zaskoczenie, bo o jednej z koleżanek Jolanty dowiadujemy się tylko półsłówek. Dopiero na końcu książki znalazłam informację, że jest to kontynuacja i pierwsza część dotyczyła przygód właśniej tej koleżanki. Nie ma o tym widoczniej wzmianki w żadnym miejscu na okładce, poza ostatnim zdaniem biogramu autorki na skrzydełku okładki. Niby drobiazg, bo historię spokojnie można czytać oddzielnie, a jednak wybierając książkę lubię od razu wszystko o niej wiedzieć.
Bardzo cenię książki Hanny Greń. "Imię śmierci" to drugi tom serii bielskiej, ale treść mało związana z tomem pierwszym. Jest to powieść wielowątkowa i porusza trudne aktualne problemy. Bicie, poniżanie małżonka jest często obecne za zamkniętymi drzwiami domów, najczęściej ofiarami są żony. One wstydzą się tego, zakrywają obrażenia, nie mają odwagi się przeciwstawić, nie widzą nadziei na poprawę swego losu. Warto więc ten probem poruszać. Niestety fabuła "Imię śmierci" jest przegadana, zdecydowanie wolałabym krótszą wersję, żarciki księgowych nic nie wnoszą. Zakończenie zaskakujące, ale trochę morderca wytypowany na siłę.
Wilki zniknęły tak nagle, jakby rozwiały się w powietrzu, i gdyby nie ślady łap, wyraźnie widoczne na gładkiej powierzchni śniegu, gotowa by uznać ich...
Upozorowane samobójstwo młodego mężczyzny.Morderstwo nastolatka, którego ciało znaleziono w domku na działce. Nie wydaje się, żeby te sprawy były powiązane...