Najlepsza powieść Marii Rodziewiczówny, nagrodzona w 1888 r. w konkursie "Kuriera Warszawskiego", gdzie następnie publikowana była w odcinkach.
Umiejscowiona na Żmudzi historia zaściankowo-dworska, podobna w klimacie do wydanej niemal jednocześnie epopei nadniemeńskiej Elizy Orzeszkowej. Jak tam, życie bohaterów obraca się wokół jednej tylko sprawy: utrzymania ziemi, dziedzictwa, tożsamości. Jak tam, jedynym miernikiem wartości człowieka jest jego stosunek do pracy.
Głównym bohaterem powieści jest Marek Czertwan, który po śmierci ojca, przejmuje jego obowiązek opieki nad starym pałacem w Poświciu. Jednocześnie podejmuje próbę odnalezienia spadkobierców majątku, którym musi się zajmować. Czertwan próbuje pogodzić swoje życie osobiste z miłosnymi dylematami.
Książka Marii Rodziewiczówny jeszcze za życia autorki okazała się wielkim sukcesem, trafiając na zagraniczne rynki w kilkunastu różnych językach. Później powieść adaptowana była m.in. na słuchowisko radiowe. Jesienią 2023 roku na antenie TVP wyemitowano serial "Dewajtis". W roli Marka Czertwana wystąpił wówczas Karol Dziuba.
Wydawnictwo: Ossolineum
Data wydania: 2005 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 314
Mnie nic nie boli, nie męczy, nie gubi, póki ziemi stanie i słońca! Zima jak troska, długo trwa, a lato, jak szczęście, mija chwilą... Oto wieki stoję i Bóg mi lata nigdy nie odebrał, przyjdzie słonce i ożywi każdego! Przyjdzie dzień co rany zabliźni!...
Często słyszy się, że książki Rodziewiczówny są dla kucharek, że są nijakie, naiwne. Być może tak jest. Ale to zależy od tego, kto co czyta. Ja tak nie uważam, ale mam wyjątkowy sentyment do jej powieści. Moja przygoda z twórczością Marii Rodziewiczówny rozpoczęła się, gdy miałam może czternaście albo piętnaście lat. Mama podsunęła mi pierwszą książkę i na tyle mi się spodobało, że przeczytałam wszystkie, które mieliśmy w domowej biblioteczce. Już nie pamiętam czy było to Lato leśnych ludzi czy Wrzos. Nigdy nie myślałam o tych książkach w takich kategoriach, że to gorsza literatura. Wątpiącym i tym, którzy lepiej chcieliby poznać autorkę polecam biografię Emilii Padoł Rodziewicz-ówna. Gorąca dusza. Możliwe, że zmienicie zdanie, a na pewno inaczej spojrzycie na tę pisarkę.
Powieść Dewajtis kiedyś czytałam, ale upłynęło od tego momentu sporo czasu. Teraz po wielu latach wróciłam i mogę stwierdzić jedno – robi jeszcze większe wrażenie, bo też jestem innym człowiekiem, z bagażem doświadczeń, których jako nastolatka nie miałam.
To ponadczasowa opowieść z wartościami, które powinny być ważne także dzisiaj: honor, patriotyzm, skromność, ciężka praca, szczera miłość.
Żmudź, XIX wiek. Z powodu śmierci ojca Marek Czertwan musi zająć się pozostawionym przez Kazimierza Orwida – przyjaciela ojca – majątkiem Poświcie. Młody ziemianin ma na życie inny plan, jednak wrodzone posłuszeństwo nie pozwala mu się sprzeciwić (…) Wszystko się zmienia, kiedy otrzymuje wiadomość o odnalezieniu w Ameryce Ireny Orwid – jedynej córki zmarłego tam tragicznie Kazimierza. Marek pragnie przekazać jej majątek i zająć się wreszcie własnym życiem. Jednak los szykuje dla niego inny scenariusz.
Te kilka słów z okładki powinny wystarczyć żeby zachęcić potencjalnych czytelników. Uważam, że jeżeli ktoś nastawił się negatywnie do samego nazwiska autorki, to nic tego nie zmieni.
Tytułowy Dewajtis to przepiękny, prastary i wielki dąb, który staje się odwołaniem do pradawnych wierzeń oraz do zespolenia ludzi z naturą i tradycją przodków. Stanowi symbol trwania ziemi i jej mieszkańców, ale także uporu i przetrwania. Powieść została wydana w 1889 roku i jest drugą w dorobku Rodziewiczówny. Może zadziwiać, że tematyka jest a raczej powinna być wciąż aktualna, a z wartości w niej zawarte winniśmy nabierać garściami. Plama na honorze według tamtych czasów, które mogą się wydać niektórym archaiczne, nigdy nie bladła. A teraz? Chyba lepiej nie mówić. Zdaję sobie sprawę, że znajdzie się wiele głosów, które będą uważały Dewajtis za powieść pospolitą. Tym czytelnikom proponuję dokładniejsze wczytanie się w treść i spróbowanie przeniesienia jej w dzisiejsze realia.
Już jako młoda dziewczyna nie miałam zastrzeżeń do kreacji bohaterów. Teraz to się nie zmieniło. Może tylko maleńkie zastrzeżenie, że protagonista z reguły jest zbyt kryształowy, ale akurat to można zarzucić nie tylko Rodziewiczównie. Poza tym sądzę, że to nie jest wadą. Postaci zbudowane są naprawdę dobrze i nie trzeba wiele by móc sobie ich wyobrazić: Marek – przystojny, olbrzymiego wzrostu, mrukliwy na co dzień, ale zdolny; szanuje ziemię i pracę.
Wiem, że nie każdemu będzie „po drodze” z powieściami Rodziewiczówny, a szczególnie z Dewajtisem, który porównywany jest do powieści Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, ze względu na opisy. Faktycznie opisy są, ale chyba nie aż tak wiele, żeby trzeba było je omijać. Mnie akurat nie przeszkadzają, bo lubię opisy, dzięki nim moja wyobraźnia szaleje. I muszę oddać sprawiedliwość autorce Macierzy, że potrafiła naprawdę pięknie i plastycznie opisać wszystko to, co nas otacza.
A gdybym zapytała z czym kojarzy wam się Rodziewiczówna najbardziej, zapewne padłaby odpowiedź – z romansem. I słusznie. Bo romans występuje chyba w każdej jej powieści. W Dewajtisie również, chociaż nie wybija się na pierwszy plan. Przedstawiona historia miłosna jest smaczna, nie wulgarna i piękna. I chociaż od samego początku można się domyślać finału, to i tak czyta się z ciekawością i wypiekami na twarzy, momentami nawet wątpiąc. Maria Rodziewicz pięknie potrafiła przedstawić rodzące się między dwojgiem ludzi uczucie.
Myślę, że warto sięgnąć po takie książki, którym doklejono różne łatki, żeby samemu wyrobić własne zdanie. Dewajtis zdecydowanie polecam.
"[Dewajtis] Stał wśród polanki, obok świętych kamieni, dęby wnuki z daleka otaczały go kołem, olbrzymi, dotąd krzepki, w koronie z zielonych liści, potężne konary, niby ramiona, wyciągał w górę (...)"
W związku z serialową adaptacją powieści Marii Rodziewiczówny "Dewajtis", wydawnictwo Nowa Baśń zdecydowało się na wznowienie tego tytułu z filmową okładką. Do rąk czytelników trafiła wyjątkowa publikacja w twardej oprawie, wzbogacona o wywiad z odtwórcami głównych ról: Marka Czerwana i Ireny Orwid. Przyznam, że takie dzieła mają dla mnie szczególne znaczenie i z pewnością książka ta będzie stanowić ozdobę mojej biblioteczki.
Aż wstyd przyznać, ale do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z piórem autorki. Polecały mi ją zarówno moja mama, jak i babcia, jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie. Na szczęście w końcu nadszedł czas, gdy mogłam zasiąść do lektury jednej z książek pisarki. Przyznam, że powieść tę czyta się zdecydowanie inaczej niż współczesne publikacje. Tutaj wszystko jest inne, począwszy od sposobu prowadzenia fabuły, na słownictwie skończywszy. Nieraz czytałam historie stylizowane na ten okres, ale mimo dokładnego researchu pisarzy trudno jest tak wiernie oddać ducha epoki, jak czynią to napisane w tamtym czasie książki. Zarówno szyk słów oraz ich, często wydawałoby się sztuczne zestawienie, są nie do podrobienia.
Bohaterem tej książki jest wieloletni dąb Dewajtis. Piszę bohaterem, bo autorka wspomina o nim jak o żywej istocie, która uczestniczy w rozgrywających się wydarzeniach. W jego sąsiedztwie mieszka Marek Czertwan, mężczyzna o niemal stalowych nerwach. Przez obcych często określany jest mrukiem, z uwagi na rzadko spotykaną powściągliwość. Mężczyzna ten został zobligowany przez umierającego ojca do gospodarowania w nienależącym do niego majątku, powierzonym mu przez przyjaciela rodziny. Choć prośba ta wydaje się zupełnie nie w smak bohaterowi, w żaden sposób nie daje on tego po sobie znać. Ufnie postępuje zgodnie z wolą nieboszczyka, choć przez to zamyka sobie drogę do własnego szczęścia.
Na przykładzie Marka autorka obrazuje całkowite zawierzenie ludzi młodego pokolenia starszym, zasługującym na szacunek ludziom. Myślę, że dziś mało kto zastosowałby się do poleceń zmarłego, zwłaszcza w sytuacji, gdy jego prośba byłaby mu zdecydowanie nie na rękę. Czasy, o których pisze Rodziewiczówna były zupełnie inne, pełne wzniosłych ideałów i poświęceń. I choć postępowanie Marka już wtedy można było uznać za godne podziwu, świadczyło o najwyższym posłuszeństwie i niezłomnych harcie ducha.
Sytuacja bohatera zmienia się na korzyść, gdy wraca jeden ze spadkobierców majątku, tym samym uwalniając go z danego słowa. Niestety los bywa przekorny, o czym mężczyzna przekonuje się na własnej skórze już wkrótce.
"Dewajtis" to powieść o miłości, jednak jakże inna od tych które znamy dziś. Uczucie między bohaterami jest bardzo delikatne, niemal niewidoczne, wyrażone głównie uczynkami, a nie słowami. I choć można tu zauważyć porywczość charakterystyczną dla romantyzmu, w głównej mierze mamy do czynienia z pozytywistycznymi ideami miłości. Prąd ten przejawia się również w postępowaniu Marka, który ciężką pracą dążył do poprawy warunków bytu innym. Bardzo wyraźnie dochodzą tu też do głosu myśli patriotyczne. Autorka zwraca uwagę na niechęć lokalnej społeczności do Niemców oraz ich ogromne przywiązanie do Ziemi, wyrażające się przez brak zgody na jej rozczłonkowanie oraz sprzedaż obcokrajowcom.
"Dewajtis" to lektura poruszająca serca czytelników na różnych płaszczyznach. Czyta się ją inaczej niż współczesne książki, z większą uwagą, a nawet pewnym namaszczeniem. To obraz dawnej rzeczywistości, świadectwo życia i kultury Polaków mieszkających na dawnych ziemiach polskich. Zdecydowanie warto się z nią zapoznać.
Moja ocena 8/10.
Stary Czertwan opiekuje się majątkiem swojego przyjaciela Kazimierza Orwida, czekając na jego powrót. Przed śmiercią ten obowiązek nakazuje synowi, który ma czekać na Kazika lub jego spadkobiercę. Marek nie przeciwstawia się woli ojca, chociaż miał inne plany na życie. Ciężko pracuje i czeka na powrót Orwidów.
Upragniony dzień nadchodzi. Córka spadkobiercy przyjeżdża z Ameryki aby objąć majątek po ojcu.
Marek myśli, że będzie mógł oddać się swoim planom. Los jednak wiedzie inną drogą.
Ciężka praca, przywiązanie do ziemi, szacunek dla natury i miłość.
Polecam.
Sięgnęłam po tę książkę ze względu na serial, który od miesięcy chcę obejrzeć, ale najpierw wolałam przeczytać powieść, bo jak wiadomo w większości przypadków książka jest lepsza od ekranizacji.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Marią Rodziewiczówną. Sięgałam po jej książki jako nastolatka, a potem jakoś przestało mi być z nią po drodze. "Dewajtis" to bez wątpienia jej najlepsza powieść i nawet oceniłabym ją wyżej, gdyby nie mnogość wątków w tak krótkiej formie. Działo się w niej za dużo i za szybko. Dodatkowo na minus scena z głównym bohaterem i klaczą Białką. Straszna jak na współczesne standardy.
Rodziewiczówna ma specyficzny język. Dosyć ciężki i archaiczny, ale po jakimś czasie przestaje to przeszkadzać. Miałam podobnie z "Krzyżowcami" Zofii Kossak.
"Dewajtis" bardzo mi się podobał, a po lekturze naszła mnie refleksja, że polska klasyka jest niedoceniana, zapomniana i mało czytana. Bardzo dobrze, że w ostatnich miesiącach pojawiły się ekranizacje "Chłopów", "Znachora", czy "Dewajtis". Może dzięki temu więcej osób będzie sięgać po rodzimą literaturę. Nie powstała może polska wersji "Dumy i uprzedzenia", czy "Wichrowych wzgórz", ale mamy "Lalkę", "Ziemię obiecaną", "Trędowatą", czy "Noce i dnie", więc czytajmy polską klasykę.
Piękna powieść, jednak warto sięgać po klasykę ;) Główny bohater Marek to mężyczna niemal idealny, dlatego go bardzo polubiłam. Był skryty, małomówny, przystojny i ciężko pracował. Dbał o wolę ojca, swoją ziemię i ojczyznę. Książka poruszała tematy patriotyzmu i miłości. Warto ją przeczytać! Cudne opisy przyrody to dodatkowy atut powieści.
Marek Czertwan związany przysięgą daną ojcu musi zająć się żmudzkim majątkiem Poświcie, należącym do przyjaciela ojca, powstańca Kazimierza Orwida. Uciążliwy obowiązek staje się przyczyną zrujnowania życiowych planów chłopaka, ale odnalezienie spadkobierców Orwida daje mu nadzieję, że w końcu będzie mógł iść własną drogą. Jednak los jest okrutny, bo nowa sytuacja, w jakiej się znajduje nie jest końcem walki Czertwana o ziemię i majątek. Teraz będzie musiał walczyć z wyzyskującą go rodziną i chciwymi sąsiadami. Nieoczekiwanie w nierównej walce z niemal całym światem zyskuje sojusznika w postaci Ireny Orwid. Wkrótce Marek i Irenka odkrywają, że są sobie coraz bliżsi.
Do niedawna słowo Dewajtis kojarzyło mi się jedynie z pseudonimem, który obrała sobie harcerka z Szarych Szeregów. Wszystko zmieniło z chwilą aż usłyszałam o serialu Dewajtis, który został wykreowany na podstawie książki Marii Rodziewiczówny. Niedługo potem dostałam propozycję zrecenzowania książki Dewajtis. Nie wahałam się ani chwili.
Z początku trudno było mi przywyknąć do pióra autorki... Wiadomo... Książka została napisana pod koniec XIX wieku. Jednak z czasem przywykłam do niego i bez problemu wciągnęłam się w historię Marka i Ireny. Była naprawdę ciekawa! I nieco przypominała mi moje ukochane Nad Niemnem.... Polubiłam klimat Dewajtis. Dzięki książce mogłam obracać się w świecie, który skończył tak dawno temu! Dewajtis pokazała, że świat zmienia się a zalety i wady ludzkie pozostają takie same. Wciąż mają takie same namiętności i troski...
Sama Dewajtis to niezwykła historia, która barwnie opisuje radości, troski oraz rozterki dwójki młodych bohaterów. To historia opowiadająca o sile miłości, prawdziwej przyjaźni, prawdziwych wartościach, honorze i przywiązaniu do ojcowizny i małej Ojczyzny. Jeśli jeszcze ktoś nie poznał tej książki niech to szybko nadrobi.
Przeniosłam się na Żmudź, w widły Dubissy i Ejni, w okolice gaju dębowego, w którym rósł wielki, stary dąb Dewajtis. Zauroczyła mnie okolica - spokojna, sielska, w pewien sposób majestatyczna. Dąb, symbol wytrzymałości, siły, potęgi, mądrości, ale też długowieczności i wieczności, kojarzony z królami, czuwa nad okolicą i Żmudzinami. To przyjaciel, powiernik, świadek historii, istota żywa. Przypatruje się wszystkiemu, nasłuchuje, wspiera, koi szumem liści. Jest i trwa. Ale i jego życiu w dąbrowie ktoś zagraża...
W centrum powieści znajduje się Marek Czertwan - wysoki, potężny mężczyzna przed trzydziestką. Jego spokój ducha, rozwaga, pracowitość, małomówność są jego sprzymierzeńcami w różnych sprawach, zwłaszcza rodzinnych. A perturbacji tu niemało, zważywszy na charakterek macochy i przyrodnich braci. Życie Czertwana obraca się wokół dziedzictwa - utrzymania ziemi i tożsamości. Ojcowizna nie może iść w obce ręce, zwłaszcza Żydów. Praca jako darmowy ekonom w Poświciu jest jego przykrym obowiązkiem.
Moje serce skradł stary sługa Rymko Ragis. Zaimponowały mi jego przywiązanie do ziemi i chrześniaka Marka, mądrość życiowa oraz rozumienie przyrody. Szczególnie miłość do zwierząt wszelakich, z wzajemnością zresztą. Stary potrafił się z nimi porozumieć i je oswoić. W obejściu pełno menażerii - żuraw, jeż, lis, wiewiórka, szpak, kos, króliki, gołębie, psy. Wszystkie przybiegają na jedno skinienie starca z drewnianą nogą.
W pewnym stopniu zaskoczeniem okazało się wprowadzenie wątku amerykańskiego. Żmudzińska mentalność w zderzeniu z otwartością amerykańską wypada blado. Pokora kontra odwaga cywilna, małomówność kontra szczebiotliwość. Chłop kontra magnatka. Bieda kontra majątek. Wiele tu kontrastów, które pięknie ze sobą współgrają.
Panna Irena Orwidówna umie walczyć o swoje, stawać we własnym imieniu, nie chowa się za plecami mężczyzny. Podejmuje decyzje i działa, jest wykształcona, choć polskość dopiero w niej się budzi wraz z miłością do ojcowizny. Jak na powieść pozytywistyczną przystało, pojawia się wątek emancypacji - kształcenie kobiet na uniwersytetach, zajmowanie przez nie różnych stanowisk w miastach, wzrost ich znaczenia w społeczeństwie.
Piękna to opowieść z kresowym klimatem i wyrazistymi bohaterami o życiu na polskiej wsi. Emocjonalna. Prawdziwa. Swojska. Skomplikowane dzieje bohaterów, poświęcenie dla ojczyzny, walka o ziemię i majątek, nauka polskości, miłość do Polski i ziemi, Boga i Matki Natury oraz jej najważniejszego przedstawiciela na Żmudzi - dębu Dewajtisa.
Zauroczył mnie również język zaściankowo-dworskiej historii. To nie tylko różne stylizacje ze względu na hierarchię społeczną bohaterów i ich wychowanie, lecz także dawna polszczyzna z innym słownictwem, inną składnią. Szczególnie to widać w dialogach. Książkę czyta się doskonale, słucha także, choć po raz pierwszy wydano ją w 1889 roku. Mimo upływu czasu jest ona wciąż aktualna.
Maria Rodziewiczówna w wielowątkowej powieści "Dewajtis" porusza uniwersalne problemy, wskazuje na ponadczasowe wartości, opiewa piękno polskich kresów. Ciężko oderwać się od książki. Chwyta za serce, a na koniec wzrusza. Każdy ma szansę na odmianę losu. Na każdego czeka miłość. A Dewajtis czuwa. A Dewajtis szumi...
Przystojny Jan Stankar ma duszę artysty i głowę pełną marzeń o wielkiej miłości. Gdy poznaje piękną Tolę, natychmiast się w niej zakochuje. Zasypuje namiętnymi...
Hymn na cześć lasu - miejsca, w którym najpełniej objawiają się prawa ładu i porządku przyrody i gdzie niszczony przez cywilizację człowiek odzyskuje...
Ot, chyba, że lepiej na świecie być złym, niż dobrym!
Więcej