Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2014-10-22
Kategoria: Publicystyka
ISBN:
Liczba stron: 304
Autorka podróżuje po Zjednoczonym Królestwie i Republice Irlandii, szukając Polaków chętnych do podzielenia się swoją historią. Nie jest to raczej trudne, w końcu Wyspy Brytyjskie od lat "okupują" i "kolonizują" setki tysięcy naszych rodaków. Znaczna część jej rozmówców mieszka w Anglii (stąd tytuł książki), ale Ewa Winnicka odwiedza również Szkocję, Walię oraz obydwie Irlandie. Ile ludzi, tyle historii; każdy ma inne zdanie na temat życia za granicą, równie zróżnicowane są opinie o tytułowych Anglolach.
Pierwsze opowieści napełniają nadzieją. Opisywanie imigranci szybko przystosowują się do nowej rzeczywistości, zarabiają duże pieniądze i osiedlają się w dobrych dzielnicach. Na przykład: Dorota i Rafał z Londynu wspominają o sławnym sąsiedzie muzykującym na tarasie swojego rodzinnego domu. Z kolei trzydziestodwuletnia Kasia na obczyźnie doczekała się dziecka, które wychowuje z partnerką. Andrzej miał dostęp do edukacji w jednej z najbardziej prestiżowych londyńskich szkół z internatem i ten okres w swoim życiu wspomina bardzo dobrze.
Już kilka rozmów dalej opowieści o życiu z dala od ojczyzny zaczynają nabierać ciemnych barw. Marcin prestiżową posadę w branży reklamowej w Polsce zamienił na pracę fizyczną przy taśmie - w Dartford segreguje odpady i ledwie wiąże koniec z końcem. Mateusz jest bezdomny - noce spędzał już na ulicach Londynu i Dublinu. Monika z Henley opowiada o Polakach w tarapatach, którym przez jakiś czas pomagała. Każda z jej opowieści wywołuje ciarki. Jacek towarzyszy tym, którzy do Polski wybierają się w ostatnią podróż w drewnianej skrzyni. Losy tych, którzy zmarli na Wyspach nie napawają wcale optymistycznie.
Nie każdego imigranta ze wschodu Anglia wita dobrze płatną pracą. Nie można jednak generalizować i mówić, że z Polski wyjeżdżają tylko ci, którym życie w ojczyźnie się nie udało. Jedni trafiają gorzej, inni lepiej. Trudno jest określić, co sprawia, że komuś wiedzie się na obczyźnie dobrze lub źle. Niekiedy decyduje o tym przypadek, innym razem wszystko odbywa się z planem i uzyskany efekt jest zamierzony. Rozmówcy Winnickiej czasem obwiniają o swoje nieszczęście Angoli, czasem siebie. Niektórzy narzekają i krytykują, inni po prostu akceptują odmienność tubylców. Są tacy, którym przeszkadza Brytyjski snobizm i izolacja od europejskich najeźdźców. Inni podkreślają, że to Polak szkodzi Polakowi bardziej, niż Angol.
Miałam pewność, że zakończenie nie będzie dla mnie żadnym zaskoczeniem. Jednak historie z Belfastu, które pojawiają się jako jedne z ostatnich ukazują zupełnie inny świat. The Troubles w dalszym ciągu rzucają cień na życie codzienne Irlandczyków, stare podziały nadal się utrzymują. Jak Polak radzi sobie między lojalistami a republikanami? Czy oczywistym jest przyznanie się do bycia katolikiem z Polski? A religijność na obczyźnie? Związki, więzy rodzinne i przyjaźnie? Bo przecież praca to nie wszystko. Jest też życie prywatne, o którym Polacy mówią chętnie i barwnie.
Opowieści bohaterów "Angoli" charakteryzuje użycie specyficznego języka. Rozmówcy autorki mimowolnie wplatają w swoje wypowiedzi słowa pochodzące z języka tubylców. Jedni używają wersji spolszczonych, jak karer (carer) czy kliner (cleaner), inni korzystają z oryginalnych określeń angielskich. W przypadku tej książki podobne wtrącenia okazują się niezbędne. Ukazują zachodzące w imigrantach zmiany, wynikające z gwałtownego zanurzenia w innej kulturze. Polski na imigracji staje się językiem zanieczyszczonym anglicyzmami. Jednak w mediach każdego dnia słyszy się "briefing", "deal" i "case" - czym zatem różnimy się od bohaterów Angoli?
Muszę przyznać się, że mój entuzjazm związany z możliwym porzuceniem Polski na rzecz przyszłości w którymkolwiek kraju anglojęzycznych gwałtownie opadł po lekturze "Angoli". Marzenia są co prawda po to, by je spełniać - jednak nie każdy jest na tyle odporny psychicznie, by utrzymać się na powierzchni podczas sztormu. Ta książka to przede wszystkim przestroga dla tych, którzy lubią ryzykować i wierzą, że skoro innym się powiodło, oni również dostąpią zaszczytu dostatniego życia w obcym kraju. Jak pokazują losy bohaterów reportaży Ewy Winnickiej, czasem warto dokładnie przemyśleć decyzję o porzuceniu ojczyzny. Życie to nie bajka i nie zawsze zakończenie jest szczęśliwe. Polecam tę książkę, jako doskonałe źródło mądrych i prawdziwych opowieści o wielobarwnej rzeczywistości migrujących.
Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Anglia to kraj pełen naszych rodaków a ten reportaż pokazuje ich losy w pełnym przekroju - tym, którym ,, wyszło" i zdołali osiągnąć sukces po tych, którzy skończyli na ulicy. Chętnie przeczytałabym uaktualnia wersję, ponieważ przez kilka ostatnich lat sporo się zmienili zarówno w UK jak i w Polsce.
To była zwykła, kochająca się rodzina. On ciężko pracował, ona zajmowała się dziećmi. ,,Co się stało, że zabił?" - krzyczały pierwsze strony gazet, a obok...
Między 1939 a 1947 rokiem niemal 200 tysięcy Polaków, zranionych przez wojnę i wielką politykę, zaczęło żyć na obcej wyspie. Większość tubylców nie była...