Kto | Post |
---|---|
|
2014-06-10 11:31:00
Adrian Chimiak to wielokrotnie nagradzany reportażysta radiowy, zdobywca m.in. GrandPress 2012, a zarazem współautor książki Pistacja w Krainie Smoków, która bierze udział w plebiscycie "Najlepsza książka na lato". Można na nią głosować na stronie www.ksiazkanalato.pl. Adrian Chimiak postanowił bliżej poznać czytelników książki napisanej wspólnie z Małgorzatą Błońską i porozmawiać z nimi za pośrednictwem naszego serwisu. Dlatego zapraszamy do zadawania autorowi w tym właśnie wątku pytań na tematy szczególnie Was nurtujące. Autor będzie na nie odpowiadał do poniedziałku, 16 czerwca 2014. Najciekawsze pytania - zgodnie z tradycją - nagrodzimy książkami lub punktami wymiennymi na książki w naszym sklepiku. Zapraszamy do dyskusji! Aby wziąć udział w dyskusji, wystarczy kliknąć przycisk "Odpowiedź". |
|
2014-06-10 12:07:04
Witam Panie Adrianie :) 1.Czy pamięta Pan swój pierwszy dzień pracy w radiu? Jak go Pan wspomina? 2. Jest Pan współautorem "Pistacji w Krainie Smoków". Czy był Pan może w Chinach? 3. Co Pan czuł po otrzymaniu nagrody Grand Press 2012? 4. Skąd czerpie Pan pomysły na tematy swoich reportaży? |
|
2014-06-10 12:10:36
Witam! :) 1. "Pistacja w Krainie Smoków. Chiny inaczej" została napisana na podstawie reportaży radiowych emitowanych w Regionalnej Rozgłośni w Opolu. Jak wygląda praca nad książką, która ma już całą fabułę? Czy przedstawione wydarzenia w książce są w pełni prawdziwe? Czy dodał Pan coś wymyślonego wraz z współautorką Małgorzatą Błońską? 2. Jak przebiegała Pana współpraca z Małgorzatą Błońską podczas tworzenia książki? Czy trudno pisze się książkę we dwoje? Czy wielokrotnie musieli Państwo chodzić na kompromis? Czy mieli Państwo raczej wspólną wizję książki? 3. Tworzenie reportaży to specyficzna praca. Trzeba być nieustannie w kontakcie z innymi ludźmi, poznawać ich historie. Czy taka praca daje Panu satysfakcję? |
|
|
|
2014-06-10 12:49:30
Witam :) Bardzo lubię książki podróżnicze i tą wygodną tułaczkę po krajach we własnym fotelu. Dotychczas "zwiedziłam" m.in. Amerykę, Amazonię, Afrykę, jednak Chiny omijałam szerokim łukiem. Jakiś czas temu sięgnęłam po książkę "Za Chiny ludowe" Katarzyny Pawlak i potwierdziła ona moją niechęć do zagłębiania się w ten kraj. Oto moja opinia: Jeśli to ma być moja pierwsza książka o Chinach to źle trafiłam. Nie ma tu nic z wielkiej kultury i tradycji. To jest obraz współczesnej CHRL. A za taką ja dziękuję. Kiepski to obraz współczesnego chińczyka kreuje autorka. Jego ścieżką życia jest konsumpcja. Najważniejsze jest mieszkanie. Ale od początku, najpierw jest wykształcenie dziecka, potem mieszkanie, później małżeństwo, następnie dziecko, później wykształcenie... takie błędne koło. Im lepsze wykształcenie i masa zaliczonych pobocznych kursów, tym lepsza praca i więcej $, a za tym idzie mieszkanie, niebotycznie drogie w większych miastach. Facet bez mieszkania jest nikim. Nie może liczyć na dobrą partię do ożenku. Druga część jest nieco lepsza. To próba odszukania śladów dawnych Chin w różnych wioskach. Smutny jednak wniosek można wysnuć, albo jest już za późno bo już jest pełno sztucznie stworzonych wiosek, albo maszyna przemiany ruszyła. Współczesne Chiny nie są zachęcające. Straszna różnica między ludźmi z miast a ze wsi, nie tylko w postaci posiadania ale raczej "bycia". Autorka serwuje nam zlepek informacji, który tworzy smutny patchwork. A teraz pytanie: co jest nie tak, że tak piękne państwo zniechęca na odległość? |
|
2014-06-10 18:25:41
Witam serdecznie :) 1) Zapewne ma Pan przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest? 2) Czym jest dla Pana SŁOWO? 3) Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pana wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Panu talent literacki czy wręcz przeciwnie? Pozdrawiam słonecznie! |
|
2014-06-10 19:20:33
Dobry wieczór. Ogromnie dziękuję za zaproszenie. Jest mi niezmiernie miło, że będę mógł odpowiadać na Państwa pytania - role się odwrócą, bo to na ogół ja pytam :) . Dziękuję również za zainteresowanie książką, przy okazji chcę powiedzieć, że na moim miejscu powinna być Małgorzata Błońska, lecz ze względu na swoje obowiązki (jest teraz w Pekinie) nie może uczestniczyć w tym sympatycznym spotkaniu, za co przeprasza. Zatem, za chwilę, ja spróbuję ją godnie zastąpić. |
|
2014-06-10 19:50:45
IZABELA81: 1.Pamiętam pierwsze dni, groźne miny realizatorek dźwięku i korytarze radiowego pałacyku (wówczas siedziba radia mieściła się przy ul.Piastowskiej w Opolu). Na tych korytarzach można było dotknąć intelektu. Ściany myślały, podłogowe deski trzeszczały rozumnie, nawet dym papierosów snuł się mądrze. Pamiętam też Ewę Lubowiecką, aktorkę teatru Grotowskiego (niestety, już jej nie ma), która w studiu niemal doprowadzała do łez (nas, młodych). Napięcie, trema i świat, który wciągał. No i ludzie, którzy pochłonięci pasją tworzenia nauczyli mnie, czym radio jest. A może było? Naturalnie, pamięć ludzka spłaszcza wszystko, uwypukla jedynie chwile, które warto zapamiętać. Wiem wszakże jedno na pewno: radio mnie wciągnęło jak niszczarka dokumentów - nie ma odwrotu. Co więcej - wracać nie chcę :) 2. Nie byłem w Chinach i to jest najlepsze z tego wszystkiego. Choć dzisiaj, mam wrażenie, że... byłem. Jak w takim razie mogłem uczestniczyć w tym projekcie? Odpowiem na to pytanie niebawem (następnemu Forumowiczowi). 3. Nagroda Grand Press uważana jest za najważniejszą, lecz dla mnie wszystkie są istotne, ponieważ za nimi stoją ludzie, którzy (bez względu na rangę konkursów) postanawiają swoim autorytetem uhonorować twórcę, sądzę, że to kwestia zaufania. I byłbym obłudnikiem, gdybym stwierdził, że w chwili otrzymywania nagrody nie jest przyjemnie - jest, ale ja wówczas mam gonitwę myśli: co ja mam za chwilę powiedzieć, czy nie mam rozwiązanego buta, a może guzik się rozpiął, itp. Poza tym, uważam, że wśród polskich twórców reportażu (radiowego) jest takie nagromadzenie wybitnych osobistości, że jeśli ktoś mnie, który coś tam czasem wydłubie, dostrzeże - to cieszę się ogromnie. Rok później, w 2013, otrzymałem (razem z koleżanką, z którą nagraliśmy reportaż) nominację do Grand Press, ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, a poza tym mogłoby mi się pomieszać w głowie, a pokora w tej pracy jest bardzo ważna :) 4. Zawsze staram się nagrywać takie reportaże, które sam chciałbym usłyszeć. Kluczem jest to, co mnie interesuje. Tak było z niemal wszystkimi tematami (od ataku Polski i Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 68 roku po lesbijki). Pamiętam, że zastanawiałem się, dlaczego tak wielu ludzi mówi o Żydach źle. Nigdy ich nie znałem, postanowiłem więc zbadać sprawę, naturalnie reportażowo. Jeździłem, nagrywałem, rozmawiałem, odkrywałem tajemnice i okazało się, że temat jest jak piana - zanurzam się, zanurzam i wciąż nie dotykam wody. Na swojej drodze spotkałem wtedy Etiopkę (czarną Żydówkę), która powiedziała mi, że Żydzi to wspaniali ludzie, ale i oni bywają rasistami, czego sama doświadczyła. Ostatni reportaż, który nagrałem z koleżanką dotyczył samobójstw dzieci. Nie potrafię robić zabawnych reportaży, to za trudne dla mnie. |
|
2014-06-10 20:21:37
INSPIRED7: 1. i 2. Odpowiem na oba pytania jednocześnie. Zaczęło się tak: kolega, realizator zawołał mnie, 'słuchaj - powiedział - tam w studiu jest dziewczyna, która dobrze opowiada o Chinach. Może chciałbyś z nią zrobić reportaż?' Po 2 minutach, w przerwie rozmowy wpadłem do studia, przedstawiłem się i zapytałem, czy zgodziłaby się zostać bohaterką mojego reportażu. Małgosia uśmiechnęła się, ale jej loki pofalowały poziomo - niestety, już kiedyś brała udział w radiowym reportażu mojego innego kolegi, a poza tym tego dnia wylatuje do Pekinu. Każdy normalny podziękowałby i poszedł. Ja przystąpiłem do ataku: 'A może napisalibyśmy książkę dla radia?'. 'Zgoda' - powiedziała Małgosia, podaliśmy sobie ręce, adresy mailowe i dwa uśmiechy. Po 180 sekundach znów byłem w reżyserce, bo piosenka się kończyła. Tyle, 3 minuty (może mniej?) widzieliśmy się z Małgosią przed napisaniem książki. I ponownie zobaczyliśmy się wtedy, gdy książka przebrzmiała już w radiu, a Wydawnictwo Bis (dziękuję Wydawnictwu!) kończyło druk. Książka nie mogłaby powstać gdyby nie Internet. Nie było łatwo, bo ten chiński jest monitorowany przez cenzorów. Małgosia nie mogła pisać o wszystkim, były tez tematy, całe akapity, które musiałem na jej prośbę wykreślać (np. dotyczące morderstw dziewczynek - sprawa związana z polityką jednego dziecka). Nie robiliśmy tak, jak Marek Krajewski z Panem Czubajem, że raz jeden pisał 20000 znaków, raz drugi i na krzyż poprawiali i recenzowali. Najpierw musiałem poznać Małgosię, okazała się wspaniałym człowiekiem, a to ogromnie ważne. Jest jak rybka wyjęta z akwarium - trudno ją utrzymać, wszędzie jej pełno, jest inteligentna, wesoła i posiada łatwość nawiązywania kontaktów. Dlatego tak dobrze nam się pisało. Gdy już uzgodniliśmy wstępnie tematy, mogliśmy przystąpić do dzieła. Ja prosiłem ją o konkretne tematy, ona przysyłała mi wstępny tekst. Ja go poprawiałem, dopisywałem, sprawdzałem (byłem takim reserczerem (pisownia polska :) )). To wymagało ode mnie włożenia wirtualnej spódnicy. Z nas dwojga postanowiliśmy stworzyć jedną postać. Pistacja - to oczywiście Małgosia, lecz często w jej głowie pojawiały się moje myśli. Małgosia to wszystko przeżyła, ja wrzucałem to do betoniarki literackiej i pilnowałem, żeby cement był odpowiedni (czytaj: trzymało się kupy). Później Małgosia czytała ten przemielony przeze mnie tekst i coś tam po swojemu zmieniała. Z kolei ja znów nanosiłem poprawki - i tak do skutku odsyłaliśmy sobie tekst. Aż w końcu był gotowy. I tak 80 razy. Bo tyle było rozdziałów. Gdy rozpoczęła się emisja w radiu (jako audiobook), pomyślałem sobie, że może warto jeszcze gdzieś pokazać ten tekst. Wysłałem maile do redakcji gazet. No i ukazało się trochę w Nowej Trybunie Opolskiej, miesięczniku Poznaj Świat oraz przez pół roku (od października do marca) w tygodniku Angora. Jednocześnie zaświtała mi myśl, by zainteresować jakieś wydawnictwo. Odezwały się dwa, lecz bardziej profesjonalne i przyjazne okazało się Bis :) . Książka trochę się różni od wersji radiowej (jest 78 rozdzialików i zmieniony tekst o Tybecie). Wydarzenia, które są opisane w książce są prawdziwe, choć pewne szczegóły mogą być pozamieniane ze względów dramaturgicznych. Namawiałem Małgosię na wątek miłosny - stąd Midou, który także jest postacią autentyczną. 3. Ogromną satysfakcję. Zwłaszcza wtedy, gdy wszystko jest już ukończone. I jednocześnie pojawia się niedosyt - dlatego staram się nie słuchać swoich reportaży i nie czytać tekstów, ponieważ od razu znajduję niezręczności, potknięcia i moje ego cierpi. |
|
2014-06-10 20:31:17
WDOWA86: 1. Chiny nie dają się zaszufladkować. Chińczycy, choć mają wspaniałą historię, ciągle poszukują swojej tożsamości. Kopiują, bo myślą, że Zachód jest lepszy, są trochę jak Polacy, nie doceniają siebie. Przeszłość Chińczyków była krwawa, ich kultura, wychowanie było inne. Chrześcijańska Europa (nadal jeszcze) jest cieplejsza, serdeczniejsza niż chłodna, grzeczna Azja, gdzie jednostka jest tylko wtedy ważna, gdy jest trybikiem w machinie. Socjalizm kapitalistyczny, czy kapitalizm socjalistyczny? Chińczycy sami nie wiedzą. |
|
2014-06-10 20:45:42
MARTUCHA180: 1. Wena... Wenę mamy wszyscy. Ja uwielbiam pisać wieczorami przy smutnej muzyce, która się snuje... Szkoda tylko, że później trzeba wstać o 4.20. Wena jest jak mgła, która przenika, szybko przemija, więc trzeba szybko działać, by nie odpłynęła bezpowrotnie. 2. Pisarze często mówią, że mają talent. Inni twierdzą, że są rzemieślnikami słowa. Ja nie zasługuję na żadne z takich twierdzeń - to nie z fałszywej skromności, lecz z szacunku dla słowa. Jest ich tyle, lecz gdy potrzebuję, to przesypują się przez głowę jak przez sito. Ciągle mam zbyt wielkie oka. Chciałbym plastycznie operować słowem, na razie nadrabiam wyobraźnią. 3. W piątej klasie podstawówki pani zadała na zadanie napisanie jakiegoś dialogu. Koledzy napisali po dwa, trzy zdania. Ja miałem... 17 stron. Wykorzystując jedynie rozmowę wymyśliłem sobie opowiadanie. Nauczycielka była zachwycona, a ja też, bo czułem, że udało mi się zrobić coś innego. Lekkości pióra brakuje, oj, brakuje :) |
|
2014-06-10 20:47:13
Dobry wieczór! Czy sięgał Pan po książki giganta reportażu, Ryszarda Kapuścińskiego? A może ma Pan inne literackie wzory, innych mistrzów? „Najchętniej określiłbym swoją profesję jako zawód tłumacza. Tylko tłumacza nie z języka na język, ale z kultury na kulturę” - tak Kapuściński mówił o sobie. Zgadza się Pan z tymi słowami? I jak jeszcze określiłby Pan swój zawód? Czy książki, które Pan czyta, mają swój wpływ na Pana twórczość? |
|
2014-06-11 07:54:36
Dziękuję za odpowiedzi. :) 1. W radiu muzyka pełni istotną rolę. Czy w Pańskim życiu również jest ważna? Jaką pełni funkcję? Czy ma Pan swego rodzaju playlistę najważniejszych dla Pana utworów? 2. Powiedział Pan, że nie lubi słuchać swoich reportaży, że dostrzega Pan w nich pewnego rodzaju niezręczności. Czy zawsze był Pan tak krytyczny w stosunku do swojej twórczości? Jak reaguje Pan, gdy ktoś inny Pana krytykuje? Czy to motywuje, czy wprost przeciwnie - zniechęca do dalszej pracy? |
|
2014-06-11 09:33:32
Witam ponownie :) 1. O czym był pierwszy Pana reportaż? 2. Co według Pana powinien mieć dobry reportaż? 3. Który reportaż najwięcej dla Pana znaczy? |
|
2014-06-11 11:45:39
Witam, 1. Czy chciałby Pan pojechać do Chin?. Jeśli tak, to konkretnie gdzie i dlaczego właśnie tam. 2.Po sukcesie książki "Pistacja w Krainie Smoka", myśli Pan o napisaniu następnej książki? A może ma Pan już jakiś pomysł. |
|
2014-06-11 15:47:35
A ja chciałam zapytać o plany na przyszłość. Może jakaś nowa książka lub podróż a może i jedno i drugie? Myślę że "Pistacja w Krainie Smoków" mogła by być początkiem ciekawej serii książek poznawczo - podróżniczych? Co Pan na to? |
|
2014-06-11 20:16:08
aishiteru Dobry wieczór, cieszę się, że nadal mogę podzielić się z Państwem swoim niewielkim doświadczeniem :) 1. Czytałem (i słuchałem) wiele książek Kapuścińskiego. Mimo tego, że niektóre historie okazały się nieco naciągane, to jednak nie można odmówić Mistrzowi i pióra i wrażliwości i tego, co autentycznie przeżył. Wychował całą rzeszę ludzi, uwrażliwił ich - mnie także, za to jestem Mu wdzięczny. Nie mam ulubionych, ale chyba największe wrażenie zrobiło na mnie Imperium. Pamiętam, że przegrywałem sobie wersję audio na kasety magnetofonowe i z najwyższą uwagą słuchałem w samochodzie. W czasie słuchania jechałem bardzo spokojnie... Dlaczego książki o innych miejscach są takie interesujące? Bo ludzie zaprogramowani są na rozwój, na zmiany. To one popychają nas do przodu. Ogarniamy rzeczywistość i zaczynamy tęsknić za nowym, a książki o miejscach dalekich są takim spełnieniem naszych pragnień. Przyznaję, że czytałem wiele książek podróżniczych, ale świat przybliża się ku mnie za każdym razem, gdy słucham także reportażu radiowego stworzonego przez takich Mistrzów jak Katarzyna Michalak (Radio Lublin; nie mylić z pisarką o tym samym imieniu i nazwisku), czy Małgorzata Żerwe (Radio Gdańsk). Gdyby przejrzeć wszystkie publiczne rozgłośnie radiowe, w każdej znalazłbym dziesiątki perełek. Nie mam jednego wzorca, jest dzieło, konkretna rzecz, która zachwyca. Reportaż tłumaczy - to prawda: tłumaczy świat. Gdy oglądamy wiadomości, czy słuchamy serwisu informacyjnego - słyszymy informację, ale często jej nie rozumiemy, nie znamy przyczyn, konsekwencji, wagi. Reportaż tłumaczy świat, pokazuje go w pełni wymiarów. Jest paleta malarza, który przychodzi do czarno-białego świata. Szkoda, że dzisiaj, tak mało ludzi (w Polsce, bo w innych krajach bywa odmiennie) poddaje się tak niedrogiej, a wartościowej "rozrywce". Po każdym reportażu, przeczytanym, obejrzanym, wysłuchanym jesteśmy troszeczkę inni. Ciut lepsi. 2. Staram się uważać na to, by inspirować się innymi, ale nie zrzynać pomysłów. To trudne, bo może się zdarzyć, że nieświadomie popełnimy coś w rodzaju plagiatu lub wpadniemy w tym samym czasie na ten sam pomysł. Oczywiście - wszystko, co wokół nas jest - oddziałuje na nas, a książki w szczególności. Telewizja w najmniejszym stopniu, radio pośrodku, a książki - to numer jeden. Bo książki wydobywają z nas wszystko to, co najlepsze (czasem najgorsze), żyją w nas. Czytając wypowiadamy słowa bohaterów, przez to oni stają się nam bliżsi, z czasem przejmujemy niektóre ich cechy. |
|
2014-06-11 20:42:12
izabela81: 1 i 2. Mój pierwszy reportaż był o niezwykłym człowieku, poecie z Opola - Jacku Podsiadle. To niezwykły człowiek, bezkompromisowy, który w tym reportażu otworzył się (i to był mój pierwszy mały, bardzo osobisty sukces), mówił o tym, że gdy na pogrzebie jego ojca płakały ciotki, on się zastanawiał, jak wyglądałyby w rudych włosach. Reportaż przypadkiem dostał się w ręce Janiny Jankowskiej (guru polskiego reportażu radiowego, przez wiele lat szefowała Studiu Reportażu i Dokumentu) i wyemitowała go w PR 1. Zaraz potem pojawił się w PR III. To mnie zachęciło do tego, by zanurzyć się w reportażu. Zwłaszcza, że daje ogromną satysfakcję. Niestety, w Polsce 95 proc. reportaży radiowcyh jest niedoszacowana - to oznacza, że my w Polsce jesteśmy romantycznymi wariatami. Ludzie z Zachodu (ale i z Rosji, Czech, itp.) łapią się za głowy - tak, to prawda, często po nagraniu takiego rpoertażu okazuje się, ze honorarium nie pokrywa nawet poniesionych kosztów. Ale mimo to, powstają te reportaże, bo... bo... nie wiem, dlaczego. Bo jesteśmy trochę jak Don Kichot. Mistrzowie reportażu radiowego, których znam nie oczekują laurów, nie oczekują fortuny, ani splendoru - to są na ogół wrażliwi, ciepli, mądrzy ludzie, którzy otrzymali narzędzia i korzystają z nich, by pokazać świat lepszym. Dobry reportaż powinien skłaniać do refleksji. Jeśli po przeczytaniu ostatniego zdania, wysłuchaniu ostatniego słowa, jeszcze przez jakiś czas myślimy o tym, co właśnie nastąpiło - to to jest sukces autora. O to w reportażu chodzi: o wywołanie refleksji, dobry reportaż to taki, który nie mówi wszystkiego. Mój kolega z Radia Opole, Marian Staszyński mawia, że reportaż ma stawiać pytania, niekoniecznie odpowiedzi. Choć z drugiej strony powinien objaśniać rzeczywistość. Już dawno zauważyłem, że ludzie, którzy czytają, słuchają, są po prostu Ludźmi przez duże "L". Na swojej reporterskiej drodze spotykam takich. I uczę się od nich, także po to, by ich mądrość podać dalej. 3. Najwięcej znaczą zawsze własne 'dzieła', ponieważ włożyło się w nie serce. One mogą być lepsze bądź gorsze, ale to z bohaterami własnych reportaży człowiek wiąże się najmocniej. Najpierw poznając ich, a potem dziesiątkami godzin montując i układając wypowiedzi w odpowiedniej kolejności. Pamiętam wszystkich swoich bohaterów, zawsze staram się pamiętać o tym, by (tak jak lekarz) nie szkodzić. Jeśli ktoś prosi o anonimowość, to jest to świętość. Pamiętam 86-letnią panią, która przyznała, że pierwszy raz od ponad pół wieku opowiedziała o tragedii, którą przeżyła na Wołyniu (wianuszki dzieci na drzewach...), pamiętam bohaterkę, która cierpiała na depresję, samobójczynię, umierającego na AIDS wspaniałego młodego człowieka, pana Bukowskiego, który wtedy był kandydatem na prezydenta Rosji (poprzednie wybory, nie te ostatnie) i powiedział o prezydencie Putinie rzeczy, które sprawiały, że czułem ciarki na plecach, pamiętam Joasię, która opowiedziała mi o tragedii albańskiej, utonęło ponad sto osób, większość dzieci - a nikt nie chciał o tym mówić, bo Włosi staranowali łódkę, pamiętam bohaterkę z Wielkopolski, która opowiedziała o tym, jak to jest gdy kobieta waży 120 kg, pamiętam pielęgniarki z Iraku i buddystę... Oni żyją we mnie, a może i w słuchaczach, którzy słuchali tych reportaży w radiu. |
|
2014-06-11 20:50:50
inspired7: 1. Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Znam całe bieżące playlisty, ale słucham prywatnie tego, czego nikt ze znajomych nie słucha. Muzyki z innych krajów, jest więc Finlandia, Gujana, Kolumbia, Mołdawia, Senegal, Iran, Węgry... Lubię klimat This Mortal Coil i łagodnych klimatów New Romantic, ale w uszach brzmi portugalski rock i czeskie przeboje zespołu Krystof. Jest tyle wspaniałej muzyki, lecz wytwórnie (pieniądze) ograniczają podaż jedynie do tego, co może przynieść w danym kraju sukces komercyjny. A ja nie chcę być bezwolnym. 2. Tak, nie lubię słuchać i czytać tego, co moje. Jeśli ktoś krytykuje, to jest mi głupio (jeśli ma rację), że nie zauważyłem jakiegoś błędu. Trudno się znosi krytykę, bo jesteśmy zżyci ze swoimi 'dziełami'. Ale staram się godnie znosić niepochlebne opinie, choć nie ma osób, po których spływałyby one jak deszcz po metalowym dachu. Krytyka raczej nie motywuje do dalszej pracy. Motywuje mnie pozytyw. Nie chodzi o chwalenie za nic, lecz o tę marchewkę. Ja już sam sobie ją obiorę :) |
|
2014-06-11 20:58:07
igielka: 1. Tak, bardzo. Małgosia, współautorka zapraszała mnie kilka razy, ale brakuje czasu, no i to trochę kosztowne. Ale wszystko przede mną :)Całe Chiny, nie tam, gdzie turyści, ale tam, gdzie jest człowiek i miejsce, które mnie zagarnie i otumani. Zachwyci. A w Chinach jest takich miejsc milion. 2. O sukcesie książki może mówić Dan Brown, czy Pani J.K.Rowling, ja tylko próbuję coś przekazać. Oczywiście, mam pewien pomysł, związany z radiem na wesoło, mam już zebrane materiały i jestem po rozmowie ze znanym karykaturzystą, ale nie mogę nic więcej powiedzieć, bo najpierw - za jakiś czas - porozumiem się z wydawnictwem, wtedy się dowiem, czy moje wydawnictwo będzie zainteresowane. Wydaje mi się, że pomysł jest świetny, ale tak sądzi każdy autor :) . |
|
2014-06-11 21:01:29
rabiosa7: Częściowo odpowiedziałem przed chwilą na to pytanie. Nawet myśleliśmy z Małgosią o drugiej części Pistacji, bo tematów, jeszcze bardziej fascynujących i poruszających mamy mnóstwo, ale czy warto ponownie się zanurzać w tej samej wodzie? Zwłaszcza, że do Dana Browna trochę mi brakuje... :) |