Kryminały retro odwołują się do lokalnego patriotyzmu, sięgając często do przełomu XIX i XX stulecia i poszukując polskich odpowiedników Sherlocka Holmesa. Swoich detektywów mają już Warszawa, Lwów, Wrocław, Kraków. Katarzyna Kwiatkowska powołała do życia śledczego z Wielkopolski. Rzecz dzieje się w Poznaniu pod koniec XIX wieku. Wspomnienia o romantycznych zrywach niepodległościowych przyćmiewa codzienna walka z germanizacją. Poczta nie może dostarczać korespondencji zaadresowanej na polskie dane, na sklepach muszą być niemieckie napisy, a każda nowa budowla finansowana z cesarskiej kasy musi przyćmiewać ogromem polskie budynki. W tych okolicznościach pojawia się ruch oporu. Już nie walczący na otwartym polu z szablą w ręku, ale wykorzystujący możliwości gospodarcze. W końcu to już czasy zwycięstwa idei pracy u podstaw.
Wobec powtarzających się przypadków fałszowania not Banku Rzeszy rząd niemiecki postanowił wprowadzić nowe, udoskonalone banknoty. Problem jednak w tym, że na kilka tygodni przed ich wejściem na rynek skradziony został specjalny papier do drukowania waluty, znaleziono także matrycę, która pozwala na doskonałe odzwierciedlenie nowych banknotów. Tropy prowadzą do Polaków, a to oznacza jeszcze ostrzejsze traktowanie opozycji i wzmożenie działań germanizacyjnych.
Jan Morawski, „ziemianin bez ziemi”, samozwańczy detektyw, obdarzony intuicją i umiejętnością szybkiego kojarzenia faktów, bierze na siebie misję odnalezienia fałszerzy, w szczególności tego głównego, zwanego Mistrzem, który zdążył mu już dwukrotnie umknąć w ostatniej niemalże chwili. Jego śledztwo jest wędrówką po Poznaniu końca XIX wieku. Zwiedzamy ulice, hotele, budynki. Dla mieszkańców jest to na pewno nostalgiczna podróż, dla czytelników spoza miasta – sposób na poznanie starej metropolii, jej uliczek, knajpek, palarni cygar. Trwa właśnie karnawał, mamy więc czas licznych przyjęć, balów, wizyt towarzyskich. Daje to pretekst do opisu strojów, ówczesnej mody i obyczajów. Autorka zadbała o przygotowanie merytoryczne – zapoznaje nas z technikami fotograficznymi i drukarskimi. Dzięki temu uświadamiamy sobie, jak skomplikowane są to dziedziny i jak wiele zmieniło się w ciągu ponad stu lat.
Sam detektyw, Jan Morawski nie jest jednostką depresyjną ze skłonnością do alkoholu i skomplikowanych kobiet, choć jego status społeczny raczej nie sprzyja stałym związkom. Pomaga mu Mateusz, ktoś w rodzaju kamerdynera, który przypominać może Watsona. Każdy detektyw musi mieć przecież kogoś, kto będzie za niego załatwiał sprawunki, prowadził obserwacje i wysłuchiwał dywagacji. Pod tym względem wymogi gatunku zostają spełnione. Sama zaś sprawa zatacza coraz szersze kręgi, stawiając w nowym świetle sposób rozumienia patriotyzmu i walki o niepodległość. Autorce udało się nieco „odbrązowić" ten okres historii będącej pod zaborami Polski, wplatając w opowieść sensacyjne wątki i dynamiczną akcję. Co zaś najważniejsze, całość czyta się z przyjemnością, bowiem fakty i szczegóły urbanistyczne nie przesłaniają w powieści fabuły.
Jest lipiec 1900 roku. Europa żyje drugimi Igrzyskami Olimpijskimi połączonymi z paryską Wystawą Światową, lecz w Wielkim Księstwie Poznańskim tamte wydarzenia...
Rok 1900. Dwór w Jeziorach pod Poznaniem. Trwają gorączkowe przygotowania do ślubu dziedziczki. Jan Morawski, przystojny, szarmancki i inteligentny...