Sięgając po książkę Piotra Kołodziejczaka, wielu czytelników spodziewać się będzie dużej dawki erotyzmu oraz namiętności. Tytułowe kajdanki miały zapewne dodać powieści odrobiny pikanterii, a wątek kryminalny miał trzymać w napięciu do ostatniego zdania i nie pozwolić oderwać się od lektury choćby na chwilę. Czy autor spełnia te oczekiwania? Cóż - niestety, nie do końca.
Po pierwsze: niesłychanie irytujące jest wspominanie przez autora co kilka stron o nim samym i o jego książkach. Przytaczane regularnie fragmenty innych pozycji drażnią tak bardzo, że wręcz ma się ochotę odłożyć lekturę i nigdy do niej nie wrócić. Odnieść można wrażenie, że bohaterowie stworzeni przez Piotra Kołodziejczaka nic innego nie czytali, tylko jego własne "dzieła".
Druga rzecz to zakończenie. Wątek kryminalny rzeczywiście trzyma mnie w napięciu do ostatniego słowa, zakończenie zdecydowanie zaskakuje, jednak trudno zrozumieć, dlaczego swój cel zabójca osiągnąć musiał koniecznie kosztem życia niewinnych ludzi?
Kolejny aspekt powieści to tytułowa namiętność i kajdanki. Pikanterię autor chyba pragnął ukazać poprzez opisywanie zdrad kolejnych partnerów. Nie ma w powieści chyba choćby jednego bohatera, który nie zostałby zdradzony lub sam kogoś by nie zdradził. Pojawiają się również prostytutki, trener dobierający się do swojej uczennicy... Nie ma tu zupełnie czystego uczucia - i trochę go tu brakuje. Za dużo zdrad, seksu bez miłości, dla pieniędzy bądź z pożądania... Za mało szczerej, prawdziwej miłości.
Bohaterowie? Cóż, z pewnością są wyraziści, z pewnością mają nietuzinkowe osobowości, lecz naprawdę trudno się z nimi utożsamiać. Trudno pojąć ich postępowanie i zachowanie. Byli dorośli, ale zdecydowanie mało dojrzali.
Niestety, powieść Piotra Kołodziejczaka zawodzi. Wydaje się po prostu niezbyt dopracowana i przemyślana.
W kajdankach namiętności to po prostu typowa lekka książka na wieczór, o której rano już się nie pamięta.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...