Praca na planie zdjęciowym serialu kryminalnego „Stój, bo strzelam!” nigdy nie należała do najłatwiejszych. Każdy, kto „służył” słynnej producentce Palomie musiał liczyć się z tym, że ta kobieta nie cierpi półśrodków i to, co wychodziło spod jej rąk, potrzebowało maksymalnego doszlifowania. Dlatego też scenarzyści pracowali w pocie czoła, aby dalsze losy bohaterów nie wiały nudą; aktorzy perfekcyjnie wczuwali się w swoje role, byle tylko wypaść naturalnie i nie tracić czasu na duble, gdy pozostali wykorzystywali nabyte umiejętności, by złożyć wszystko w doskonałą całość. Ale nie robili tego tylko dla tej surowej i dość wymagającej kobiety. Każdy, kto stał na straży jakości serialu, pragnął nie zawieźć pokładów zaufania i sympatii setki widzów. Niestety nikt nie spodziewał się, że tuż przed samym finałem sezonu dojdzie do ogromnej tragedii...
W tajemniczych okolicznościach ginie producentka serialu, a wszelkie ślady wskazują na to, że popełniła samobójstwo. Większość pracujących z nią ludzi przyjmuje tę wiadomość bez wyszukiwania jakichkolwiek luk. Właśnie – większość.
W autentyczność tej informacji nie wierzy jedynie dwójka scenarzystów. Wyposażeni w bogatą wyobraźnię, skromną wiedzę o współpracownikach oraz sieć domysłów rozpoczynają prywatne śledztwo. Krok po kroku przekraczają bariery, które dotąd pozostawały dla nich niewidoczne, dostarczając sobie nowych elementów sporej układanki. Jednakże nikt nie bierze ich na poważnie. Nawet policja – zaznajomiona z ich stylem bycia – otwarcie sobie kpi z pokracznych teorii spiskowych. Do czasu aż nie ginie kolejna osoba z obsady.
Czy tym razem stróże prawa postanowią uwierzyć słowom dwójce kreatywnych scenarzystów? A może skupią się jedynie na morderstwie drugiej osoby, zapominając o przeklętej Palomie? I jak zareaguje dwójka detektywów-amatorów, gdy ich szeregi zapragnie zasilić jeden z aktorów serialu? Czy zaryzykują i zaufają komuś, kto dotąd również nic sobie nie robił z ich podejrzeń?
Nie od dziś wiadomo, że „śmierć” jakiegokolwiek człowieka na planie serialu kryminalnego stanowi chleb powszedni i strasznie ciężko kogoś zdziwić tak oczywistym zjawiskiem. Przecież tam praktycznie co chwilę kręci się sceny, gdzie ktoś zasila szeregi dumnych właścicieli drewnianych M1 wsuwanych parę metrów pod ziemię, głęboko tam zakopywanych. Ten gatunek tak już ma i byłoby dziwnie, gdyby tego zabrakło. Aczkolwiek kiedy do akcji wkracza prawdziwy morderca i odbiera życie w realnym świecie, nikt tego już nie uznaje za rozrywkę tworzoną specjalnie dla ludzi. W takiej właśnie sytuacji zostali postawieni wszyscy współpracujący z producentką „Stój, bo strzelam!”. Szok, niedowierzanie, dziwne uczucie pustki po kimś, kto traktował cię gorzej niż zirytowani ludzie wydzwaniających co parę sekund ankieterów – to ogromny miszmasz przeplatających się reakcji, jakie towarzyszyły Sylwii i Kubie Leśniewskim, rodzeństwu zatrudnionemu na planie jako scenarzyści. Inni również nie umieli zrozumieć, co takiego wstąpiło w słynną Palomę, że postanowiła popełnić samobójstwo, ale tylko wspomniana wcześniej dwójka jakoś tak przestała wierzyć w tę historię. Nawet nie przemawiał do nich fakt, że policja potwierdziła tę wersję zdarzeń, zamykając śledztwo. Ale ich przesiąknięte intrygami umysły nie dopuszczały do siebie takiego zakończenia. Uparcie wierzyli, że znienawidzona Paloma, której lista wrogów wydana jako książka zdobyłaby miejsce w księdze Guinnessa w kategorii najgrubsze dzieło, zginęła z rąk kogoś, kto miał jej po prostu dość. Ich kreatywność w wymyślaniu intryg oraz sprawdzanie, czy aby na pewno są autentyczne, nieraz doprowadzały do cichych parsknięć z mojej strony. Może tylko od czasu do czasu udawało się autorowi doprowadzić mnie do wybuchów śmiechu tak głośnych, że sąsiedzi aplikowali sobie zatyczki do uszu, ale wszelkie komplikacje oraz ślepe uliczki powodowały, że nawet przysięga „jeszcze jeden rozdział i daję odpocząć oczom” nic nie dawała. Wielokrotnie już miałam nadzieję, że obserwowany aktualnie podejrzany okaże się zwycięzcą, gdzie nagrodą główną do zdobycia zostaną srebrne bransoletki, przejazd limuzyną na najbliższy komisariat policji oraz ekskluzywny pokój w tym hotelu, a tu pudło! No tak nie można, panie Wojciechu! Pan to zrobił specjalnie, abym ślęczała nad książką nawet w porze, kiedy to jej strony oświetla sztuczne światło, z którym nie znoszę współpracować! Także niektóre powtarzające się informacje na temat rodzeństwa powodowały, że na ich widok przewracałam oczami. Skoro wcześniej wiedziałam, że Sylwia nie jest fanką pewnej rzeczy, kiedy jej brat to ubóstwia, dzięki czemu może się puszyć, to powielanie tego jako zapychacza w moim przypadku okazało się błędem. Ale nie powiem, rekompensata w postaci wybuchu potężnej bomby oraz kilku petard fabularnych spowodowała, że nie założę sprawy w sądzie za takie niedogodności.
„Oto tajemnica życia – pomyślała, patrząc na swą najnowszą ofiarę. Ciągła ucieczka przed cierpieniem, które i tak prędzej czy później dopadnie nas i wypatroszy. Wszystkich i każdego z osobna...”
Sylwia na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie schematycznej szarej myszki. Trudno się temu dziwić, skoro wiecznie pozwalała wieść prym narcystycznemu bratu, tłumacząc się listą wydumanych wad własnego ciała i umysłu. Właśnie, sprawiała takie wrażenie, ale prawda wyglądała zupełnie inaczej. Wystarczyło jedynie pozwolić jej działać, a udowadniała, że Kuba nie dorasta jej do pięt! Kiedy ten wymyślał tak pokrętne teorie, że gdyby można było z nich szyć ubrania, to zapewne dawna Lady Gaga chętnie by się w nie ubierała, Sylwia przywracała go na ziemię bardziej realistycznymi myślami. A kiedy jeszcze do ich amatorskiego biura detektywistycznego dołączył Artur (którego uparcie nazywam Arkiem), aktor odgrywający ważniejszą rolę w serialu, to już w ogóle robiła wszystko, aby się nie zbłaźnić. Co zaś się tyczy samego Kuby... Nie powiem, w jakimś stopniu go polubiłam, ale gdybym musiała spędzić w jego towarzystwie więcej czasu, to sympatia zamieniłaby się w nienawiść. Nie powiem, jego troska o siostrę jest godna podziwu, ale ludzie z przerośniętym ego dość często są u mnie na przegranej pozycji. Za to sam Artur totalnie zaskakuje! Spodziewałam się po nim kogoś pokroju Kuby, gdzie sodówka tak uderzyła mu do głowy, że nawet posiada mieszkanie ozdobione własnymi zdjęciami. Inteligentny, umiejący dostrzec własne wady, nieoceniający po pozorach – to tylko nieliczne plusy jego postaci. I chociaż początkowo wątpił w zdolności detektywistyczne scenarzystów, nie wypominał im wpadek, szydząc po kątach z innymi aktorami. Co więcej, sam wiele razy służył cennymi radami! Och, chciałabym napisać znacznie więcej o bohaterach występujących w [Spisku scenarzystów], ale przypuszczam, że wtedy niepostrzeżenie wygadałabym się w istotnych sprawach, a przecież nie wolno psuć zaskakujących niespodzianek. A niektóre postaci posiadają ich aż nadto! To chyba bezpieczna informacja, prawda?
Wiadomo nie od dziś, że w show-businessie wcale nie jest tak kolorowo, jak to pragną ukazać wszelakie magazyny. I kiedy Wojciech Nerkowski postanowił tego nie ukrywać, pomyślałam sobie jedno: W co ja się, do zielonego bluszcza, wpakowałam? Oczywiście żartuję. Zdążyłam się przygotować do spotkania z tym światkiem, ale nie przypuszczałam, że pomiędzy morderczymi wizjami można tak zręcznie przeplatać zabawne wątki. Jak już wcześniej wspominałam, nie śmiałam się donośnie, ale parsknięcia oraz szeroki uśmiech świadczyły, iż ten kryminał posiada istotne dla siebie wątki komediowe, dzięki czemu nikt nikogo nie okłamuje. Ale muszę przyznać, że właśnie dzięki temu książka nabiera realistycznych kształtów i gdyby coś takiego wydarzyło się naprawdę, uwierzyłabym w taką wersję wydarzeń. Po prostu widać, że pan Wojciech jest już doświadczony w boju i żadna sztuczność z jego strony nam nie grozi.
Podsumowując:
Jeżeli sądzicie, że poruszane w polskich serialach wątki kryminalne są cudowne, to chyba jeszcze nie mieliście do czynienia z genialną intrygą zaistniałą w [Spisku scenarzystów]! Pozwólcie, aby poważny konkurent Alka Rogozińskiego, Wojciech Nerkowski, poprowadził was poprzez ciemne zakamarki show-businessu, zapewniając sobie ogrom niezapomnianych wrażeń. Dajcie się porwać śledztwu Leśniewskich, gdzie nie każda poszlaka musi jedynie wywoływać ciarki na plecach. Och, po prostu przygotujcie się na to, że podczas czytania może was nieco rozboleć szczęka, a wskazówki zegara będą płynąć w zaskakująco szybkim tempie!
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2017-08-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Szukając swojej tożsamości, można stracić wszystko inne… Hania żyje na walizkach, z głową w chmurach – pracuje jako stewardesa. Wychowywała...
Szpieg i dwie kobiety. Która okaże się miłością jego życia, a która śmiertelną pułapką? Robert Kidd – pół Polak, pół...