Potoczny, przystępny i lekki styl, świetny pomysł na pełną zwrotów akcji fabułę, dynamiczny rozwój wypadków i znakomicie sportretowani, bardzo charakterystyczni bohaterowie – to tylko kilka spośród zalet, jakie w pierwszej kolejności należy wymienić, omawiając powieść Anny Kleiber Półtora trupa na głowę. To świetna propozycja dla wszystkich, którzy poszukują chwili relaksu przy dobrej książce.
Wanda jest dojrzałą, samotną kobietą, pracującą w redakcji jednej z poznańskich gazet. Dziennikarkę poznajemy w momencie, gdy ta przeprowadzić ma wywiad z bestsellerowym, ale bardzo tajemniczym, ukrywającym się przed szerszą publicznością pisarzem, Ignacym Knychałką. Wyjazd na majowe Targi Książki do Warszawy na niewiele się zdaje. Pisarz nie dociera na stoisko swojego wydawcy, a zrozpaczona Wanda staje wobec perspektywy rychłej utraty pracy. Na szczęście wskutek pewnych zbiegów okoliczności kobieta ma szansę wykaraskać się z trudnej sytuacji. Spotyka się z popularną poznańską pisarką, Stefą Lurką, i jej koleżanką, selfpublisherką, Iwoną Cieciorką. Ma nadzieję, że znajomość z autorkami i coraz większe prawdopodobieństwo przeprowadzenia z nimi wywiadu pozwoli Wandzie zachować pracę w redakcji gazety. Kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że nie tylko ona nadal szuka sposobu, by dotrzeć do Ignacego Knychałki i uporczywie pragnie spotkania z nim.
Półtora trupa na głowę to powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym w tle. Czytelnik dość szybko domyśli się – albo nieco dalej zostanie mu to wyjaśnione wprost – które postaci skrywają się za pozorami fałszywej szczerości, a tak naprawdę planują coraz bardziej krwawe i mordercze intrygi. Wątek kryminalny, chociaż mocno w tytule wyeksponowany, jest w zasadzie przede wszystkim pretekstem do poprowadzenia zdecydowanie bardziej rozbudowanych wątków miłosno-obyczajowych. A tych w powieści jest sporo: od miłosnych perypetii siostrzenicy, przez romansowe rozstania i powroty rozwiedzionych przyjaciół, aż po zupełnie nieplanowany związek Wandy. Iskrzy, ale nie jest przesadnie mdło i słodko. A to wielki, nieczęsto obecny - zwłaszcza w powieściach kierowanych przede wszystkim do kobiet - atut.
Anna Kleiber znakomicie poprowadziła rozbudowaną, skomplikowaną i połączoną siecią wzajemnych zależności fabułę. Nic w książce Półtora trupa na głowę nie dzieje się przypadkiem, nie ma tu zbędnych, niedokończonych czy zgubionych wątków. Każdy ma swój finał – niektóre bardziej, inne mniej zaskakujące. Podobnie jak fabułę, autorka dobrze przemyślała również obecność oraz liczbę bohaterów. Nie ma tu postaci zbędnych, nawet epizodyczny Biały Chodak czy dwaj autobusowi pijacy pojawiają się w powieści z jakiegoś powodu, jeszcze bardziej napędzając rozwój zabawnych i wypadków.
Półtora trupa na głowę to także okraszona odrobiną ironii świetna, napisana z dużym dystansem satyra na świat domorosłych, często zupełnie bezzasadnie zadufanych w sobie pisarzy. Autorka piętnuje wady powieściowych autorek, mocno je - oczywiście - wyolbrzymiając i w ostatecznym rozrachunku rozprawia się z negatywnymi bohaterkami. Pisarki – Lurka i Cieciorka – choć są sprytne, wredne i nie cofną się przed niczym, wielokrotnie wzbudzą uśmiech politowania na ustach czytelnika, a ich zabawne perypetie powodować będą kolejne wybuchy rozbawienia.
Książka Anny Kleiber napisana jest świetnym, lekkim, potocznym, charakterystycznym dla autorki stylem, a poczucie humoru - ujawniające się szczególnie w dialogach i opisach sytuacji - sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie, wypatrując kolejnych zwrotów akcji. Półtora trupa na głowę to solidna porcja rozrywki na naprawdę dobrym poziomie.
Gdy ma się czterdziestkę na karku, a za sobą nieudane małżeństwo, pora na urlop od dotychczasowego życia. Tak decyduje Ewa, a w tym życiowym oddechu...
Zagadkowe morderstwo, zakazany romans, satyra na polską wieś, dowcip, trochę folkloru i odrobina pikanterii. Niezbyt atrakcyjna, uwielbiająca słodycze...