Co można podarować osobie, która ma już wszystko: wspaniały dom, wymarzoną pracę, ustalone cele i rodzinę, jakiej niejeden człowiek mógłby jej zazdrościć? Wydawałoby się, że nic. A jednak…
Lou Suffern jest właśnie taką osobą. Ma wszystko, absolutnie wszystko, o czym reszta ludzkości może sobie marzyć, a przy tym jednocześnie można by powiedzieć, że nie ma nic. I z pewnością nie jest szczęśliwy. Wiecznie zabiegany, wyznaczający sobie coraz to nowsze cele, rywalizujący z kolegami z pracy, pragnący wciąż być w dwóch miejscach naraz, zrobić wszystko byleby tylko zadowolić szefa, i niestety pozostawiający własną rodzinę gdzieś tam, daleko z tyłu. Daje pięcioletniej córeczce obietnice bez pokrycia, nie potrafi uspokoić swojego rocznego synka, mało tego - nie potrafi nawet wziąć go na ręce, bo tak rzadko go widuje, że dziecko się go po prostu boi. Nie dostrzega piękna i dobroci własnej żony, za to wciąż rozgląda się za nowymi nabytkami do i tak już licznej kolekcji kochanek. Zapomina o starszych już rodzicach, kpi z rodzeństwa, uważając się za kogoś lepszego.
Jak to mówią, wszystko się może zmienić. W życiu Lou pojawia się Gabe. Bezdomny, którego mijał dotąd codziennie w drodze do pracy, aż pewnego dnia zauważa go, przystaje, żeby zamienić kilka słów, daje kubek kawy, załatwia pracę, a przy tym, co dziwne, po raz pierwszy w życiu nie oczekuje niczego w zamian. A jednak coś dostaje, i to o wiele więcej niż mógłby się spodziewać.
To historia jakich wiele, chciałoby się powiedzieć, że banalna. Od lat jesteśmy przecież zasypywani produkcjami o cudownych przemianach dokonujących się w świątecznym czasie, a jednak jest w tej książce coś niezwykłego. Jest coś, co każe nam czytać dalej, niemalże pcha przez kolejne rozdziały, choć wydaje nam się, że doskonale znamy koniec. I co najważniejsze jest w niej ta odrobina magii, której czasem próżno szukać we własnym życiu.
Lou denerwował mnie na tyle, że gdyby stał zaraz obok, to na pewno dostałby po tym zakutym łbie, przysięgam. Waliłabym ile wlezie, dopóki coś by mu się nie poprzestawiało. Szkoda mi było jego żony, dzieci, rodziców. A w końcu mimo wszystkiego zrobiło mi się żal także jego samego.
Miałam nadzieję, że Podarunek skończy się tak jak kończą się wszystkie takie historie, przemiana się dokona, główny bohater stanie się wreszcie dobrym człowiekiem, mimo wszelkich przeciwieństw dostanie awans i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. A jednak nie, nie ma tu typowego happy endu i nie wszystko idzie po naszej myśli, a tekst na ostatnich stronach dosłownie rozmazywał mi się od łez. I nie były to bynajmniej łzy czystego, radosnego wzruszenia, a raczej łzy bezsilności i tego, że życie niekoniecznie jest kolorowe, a my musimy w końcu zacząć doceniać to co mamy. Zanim zabraknie nam czasu…
Losy Adama Basila i Christine Rose splatają się pewnej nocy, kiedy na dublińskim moście Christine powstrzymuje Adama przed popełnieniem samobójstwa. Zawierają...
Wyjątkowy, poruszający i działający na wyobraźnię zbiór opowieści o kobietach pióra autorki uwielbianej przez miliony czytelniczek na całym świecie. Prezentując...
"Czas jest cenniejszy niż złoto, cenniejszy niż diamenty, cenniejszy niż ropa czy jakiekolwiek skarby. To czasu nigdy nie ma dość, bo czas wprowadza zamęt w nasze serce, musimy więc wykorzystywać go mądrze. Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką w bożonarodzeniowy poranek.
Czasu nie można dostać. Ale można go dzielić"
Więcej