Miłość bywa jak wiatr. Wpada znienacka, burząc nasze spokojne, poukładane życie. O tym przekonała się również na własnej skórze trzydziestodwuletnia Malwina Michalska, główna bohaterka Miłosnych kolizji Michaliny Kłosińskiej-Moedy. Kilka dni przed dniem Wszystkich Świętych, jadąc na cmentarz samochodem cioci Wiesi, Malwina nieoczekiwanie zderza się z innym kierowcą. Na szczęście, kolizja jest niegroźna, zaś poszkodowany - Robert Lisowski - mężczyzna nieziemsko przystojny, o śniadej karnacji i czekoladowych oczach, zaprasza sprawczynię wypadku na kawę. Czarujący dżentelmen o miłej aparycji i kulturalnym zachowaniu niemal od razu przyprawia Malwinę o szybsze bicie serca. Dziewczyna ma jednak narzeczonego, z którym planuje ślub, lecz mimo to nie potrafi zapomnieć o głębokim, cudownym spojrzeniu Roberta.
Co się ze mną dzieje, myślała Malwina gorączkowo (…). Idiotka, kretynka, bałwanka. Bałwanka? Skrzywiła się znowu. Kobieto myśl spokojnie, upomniała się w duchu, masz narzeczonego, plany na przyszłość, a to dzisiaj to był zwykły przypadek, ot prztyczek w nos od losu, taki mały test wierności.
Jak dalej potoczą się losy tych dwojga? Czy ich drogi rozejdą się bezpowrotnie? A może przewrotny los szykuje dla przyszłej mężatki szokującą niespodziankę?
Miłosne kolizje to jedna z lekkich i jednocześnie niezwykle emocjonujących powieści o miłości. Już od pierwszych scen łatwo zaangażować się w życiowe perypetie głównej bohaterki, kibicując jej na każdym kroku w drodze do szczęścia. Początkowo zachowanie Malwiny może nieco irytować, ponieważ biernie tkwi w związku, nie zauważając prawdziwych pobudek swojego ukochanego, który po małżeństwie oczekiwał jedynie korzyści majątkowych. Na szczęście do akcji wkracza sprytna ciocia Wiesia, starając się uświadomić kobiecie, gdzie należy szukać prawdziwego szczęścia. W jaki sposób? O tym warto przekonać się podczas lektury.
Miłosne kolizje nie są kolejnym, ckliwym, banalnym romansem, pełnym powierzchownego lukru. Michalina Kłosińska-Moeda w mądry i ciekawy sposób uświadamia czytelnikom, że na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno. Nie ma znaczenia, czy ma się trzydzieści, czy ponad pięćdziesiąt lat. Uczucie może nieoczekiwanie „dopaść" człowieka w każdym wieku. Ponadto autorka z wrażliwością oraz humorem podchodzi do kwestii wiary i religii, co nie jest częste w literaturze popularnej.
Powieść Michaliny Kłosińskiej-Moedy to idealna lektura na każdą porę roku, która nastraja optymistycznie i poprawia samopoczucie. Ciepła, zabawna, będzie doskonałą odtrutką na chandrę. Prosta, swobodna narracja, nieskomplikowana treść, ciekawa akcja i szeroka paleta silnych uczuć - to wielkie atuty tej książki. Warto po nią sięgnąć.
Edyta pracuje jako kelnerka w Copacabanie - jedynym barze znajdującym się w maleńkiej miejscowości, w której mieszka. Szara rzeczywistość nie przeszkadza...
Hanka, świeżo upieczona absolwentka dwóch fakultetów, wierzy, że świat stoi przed nią otworem. Gdy więc w spadku otrzymuje mieszkanie, decyduje się chwycić...