Centrum się trzyma
Zew Walhalli czyli czwarty tom cyklu Hayden War sprawił mi dużą przyjemność podczas lektury. Evan Currie wykonał kawał dobrej roboty. Skutecznie przyciągnął uwagę dynamiczną akcją, nowymi wydarzeniami, zaskakującym rozwojem fabuły. Odczuwalnym wzrostem pisarskiej dojrzałości i doświadczenia. Autor rozwija się i daje się to odczuć.
Zew Walhalli zasadniczo rozwija wątki, które już znamy. Currie ma jednak więcej czasu na ich rozbudowywanie. Przeniesieni zostajemy znowu w odległe rejony Galaktyki. Zbliża się kolejny etap wojny zapoczątkowanej starciem kilku cywilizacji o Haydena. Obcy postanawiają użyć znacznie poważniejszych sił niż dotychczas. Ludzie nie mają wielkiego wyboru. Tam, gdzie brakuje technologii, potrzebne są: spryt, nieszablonowe działanie, co najmniej odrobina szaleństwa. A i tak nie gwarantuje to pożądanego efektu. Ludzie nie zamierzają jednak poddać się bez zaciętej walki. I tego właśnie będziemy świadkami w Zewie Walhalli.
Zdaję sobie sprawę z pewnych elementów cyklu Evana Currie, które mogą być uważane za jego słabości: mocna koncentracja na akcji, słabo rozbudowana psychologia postaci, rozbrzmiewające co pewien czas nuty patetyczne, mocno optymistyczna wizja działań człowieka w Kosmosie, antropocentryczna wizja Obcych. Autor broni się jednak zaangażowaniem w to, co robi. Pisze, bo lubi, pisać potrafi, a lektura jego powieści jest przyjemnością. Kolejne tomy nie nużą, nie są również obarczone symptomem pierwszego udanego tomu. Każda część cyklu Hayden War potrafi czymś pozytywnie zaskoczyć. I nie inaczej jest z Zewem Walhalli. Z niecierpliwością czekamy na Za wszelką cenę, piąty tom serii. Jest jeszcze tyle tajemnic do wyjaśnienia. Tym bardziej, że wojna zdaje się dobiegać końca, choć nie wszystkim będzie to w smak.
Inwazja obcych na Ziemię skąpała miasta w ogniu i krwi. Niektórzy ludzie w panice rzucili się do ucieczki, inni chwycili za broń, aby stawić czoła...
Wojna o Haydena się skończyła. SOLCOM i Sojusz rozpoczynają rozmowy pokojowe, ale żadna ze stron nie ma pojęcia, jak rozstrzygnęła się ostateczna bitwa...