Tego wieczoru, gdy Margio zabił Anwara Sadata, kyai Jahro z lubością zajmował się stawem z rybkami – tak rozpoczyna się historia pewnego morderstwa. Jednak zamiast zająć się konsekwencjami, Kurniawan z uporem cofa się coraz dalej i dalej, by poznać motywy człowieka, który przegryza szyję swojej ofiary. Wiemy jedno: Margio nie był tego dnia sam. Towarzyszył mu tygrys biały jak łabędź, nieokiełznany i groźny, kryjący się w jego wnętrzu.
Skromne rozmiary powieści mogą zwieść niejednego. Jednak w Człowieku tygrysie kryje się wiele, a autor umiejętnie odkrywa przed nami karty, byśmy od razu nie zachłysnęli się treścią. Choć nie można mówić tu o skomplikowanej metaforyce, Kurniawan nie musi nas czarować symbolami trudnymi do rozszyfrowania. Wystarczyła historia przemocy, którą z powodzeniem moglibyśmy przenieść z obcego podwórka na własne. Bo pomimo, że autor nie ucieka od specyficznej obyczajowości, religijności i swoistych mitów indonezyjskich, zajmuje go temat uniwersalny, bliski człowiekowi niezależnie od przynależności etnicznej. Przemoc i seks, splatające się w morderczym tańcu codzienności, w której od agresji ucieka się w złość, samotność, szaleństwo.
Historia Margio – chłopca, a później nastolatka, dorastającego jako świadek brutalnych uderzeń i nie mniej brutalnego seksu – ewoluuje w niesamowitym tempie. Morderca, ofiara, obserwator, syn ofiary i oprawcy – tak wiele ról trudnych do pogodzenia w dorastającym mężczyźnie, nie umiejącym panować nad swoim wewnętrznym tygrysem. Jednak, pomimo początkowych wydarzeń, to nie Margio jest głównym bohaterem Człowieka tygrysa. A może raczej – nie jedynym. Kurniawan kieruje swoje zainteresowanie w głąb rodziny, gnijącej od środka już od dnia ślubu Nuraeni i Komara. Czy z dwójki skonfliktowanych ludzi, którzy komunikują się w skrajnie różny sposób, może powstać zdrowa jednostka? Kreślony przez Kurniawana obraz małżeństwa jest rozdzierający. To mieszanka skrajnego egoizmu, zwierzęcego pragnienia i całkowitego zamknięcia na drugiego człowieka. Przyjmująca razy Nuraeni, zginająca się w pół, gdy tylko jej mąż pragnie zaspokoić swoje potrzeby, odcina się od niego, swoich dzieci, ale też od samej siebie, gubiąc dawny błysk w oku i uśmiech. Brak spełnienia, którego zapowiedzią był już okres narzeczeństwa, powoli wyniszcza kobietę, dla której jedyną pociechą jest dogryzanie partnerowi. Komar nie pozostaje jej dłużny – bije i gwałci, gdy tylko może, choć szaleństwo żony momentami tępi jego gniew i pożądanie. Gdzie w tym wszystkim pozostają dzieci? Są gdzieś obok, jako świadkowie i uczestnicy jednocześnie, rosnący w miejscu chorym pod każdym względem. Lekarstwo zdaje się być poza ich zasięgiem.
W Człowieku tygrysie wszystko wydaje się nie na miejscu. Chłopak bestialsko zabijający sąsiada, choć przecież był tak grzecznym, lecz doświadczonym przez życie młodzieńcem. Nuraeni – matka i żona, cierpiąca, choć trwająca w bezruchu, buntująca się po cichu. Komar, u którego nie zło, lecz gorycz odpowiada za ciągłe akty przemocy. I rozpadający się dom, przykrywany pnącymi się uparcie kwiatami, którego rodzina i tak kurczowo się trzyma. Ten bezruch, bierność są u Kurniawana niesamowicie istotne, a w pewien sposób także symptomatyczne. Margio ucieka, by nie zabić ojca, choć czuje, że skręcenie mu karku byłoby lepszym wyjściem. W końcu jednak decyduje się na morderstwo, za które odpowiada jego zwierzęca strona. Działanie po latach spychanego wgłąb siebie gniewu jest niczym uwolnienie bestii, która przez całe życie żywiła się tylko resztkami. Wybuch, który nastąpił, był niemożliwy do uniknięcia.
Kurniawan z niesamowitą empatią opowiada o ludziach, którzy żyli w wiecznym poczuciu niesprawiedliwości. To piękna, przemyślana historia gniewu żyjącego w ukryciu i czekającego na swoją chwilę. Kawał dobrej literatury.
Autorka bloguje na http://okiemwielkiejsiostry.blogspot.com
Magiczna opowieść o brutalnym świecie. Czasy wojny i pokoju. Tajemnica rodzinnego skarbu, który ,,ukradł Pan Bóg", zawirowania wielkiej historii oraz...