Z ust do ust. Nic nowego, nic porywającego, zero świeżości
Data: 2021-10-15 23:38:28Nie jest to totalna klapa, bo wiele tu aspektów pozytywnych. Gra jest na dobrym poziomie, a wszystko zostało bardzo estetyczne wykonanie. Jednak nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to po prostu stek odgrzewanych patentów na romantyczną komedię. Nic nowego, nic porywającego, zero świeżości.
Z ust do ust – opis filmu
Z ust do ust to romantyczny komedio-dramat, którego akcja dzieje się w wyższych sferach Nowego Jorku. Młoda dziewczyna nie czuje się dobrze w otoczeniu swojej bogatej rodziny. Drażnią ją ich nawyki i postawa. Nie raz zastanawiała się, czy nie jest adoptowana.
Czytaj także: Nagi Instynkt 2. Kontynuacja kultowego thrillera okazała się kiczem
Na weselu swojej siostry dowiaduje się od babci, że na chwilę przed własnym ślubem ich matka wyjechała na kilka dni do Meksyku z... No właśnie – okazało się, że może rzeczywiście kto inny jest ojcem bohaterki, bo z wyliczeń wynika, że została poczęta przed zawarciem małżeństwa rodziców... Rozpoczyna się więc poszukiwanie tatusia.
Z ust do ust – recenzja filmu
Główną rolę gra znana z serialu Przyjaciele Jennifer Aniston. Jednak drugoplanowa pani MacLaine jako cyniczna i bezpruderyjna babcia, nie tylko przyćmiewa wszystko inne, ale być może ratuje cały ten film. Swoją drogą zabawne jest, jak wiele klap firmuje swoim nazwiskiem grający tu też Costner. Facet nie jest złym aktorem, ale wydaje mi się, że zwyczajnie ma pecha...
Czytaj także: 9 kompania. Boleśnie realistyczny film wojenny
Wracając do filmu – cała historia jest dość pokręcona, momentami rzeczywiście zabawna. Aniston zagrała dość przekonująco słodką idiotkę z emocjonalnymi problemami i brakiem koncepcji na życie... Może była nawet zbyt przekonująca, bo momentami lekko wkurzała, ale może taki był zamysł twórców.
Z ust do ust – czy warto obejrzeć film?
Z ust do ust nie jest totalną klapą, bo wiele tu aspektów pozytywnych. Gra jest na dobrym poziomie, a wszystko zostało bardzo estetyczne wykonanie. Jednak nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to po prostu stek odgrzewanych patentów na romantyczną komedię. Nic nowego, nic porywającego, zero świeżości.
Czasem tylko S. McLaine budziła widza swoimi mało wyszukanymi kwestiami, jak chociażby zbycie chłopaka wnuczki, by panie mogły "od serca" porozmawiać, słowami: "Go play with your dick". Z grzeczności nie przetłumaczę, ale wyobraźcie sobie te słowa wypowiedziane z kamienną twarzą, przez stateczną starszą panią...