Nikt nie planuje alkoholizmu. Wywiad z Natalią Nowak-Lewandowską
Data: 2021-12-06 14:30:13– Mężczyznom wybacza się wiele – alkoholizm (niektórych bawi pijany mężczyzna, z reguły powoduje jednak raczej pobłażliwość), zdrady, dążenie do władzy, bezkompromisowość, ale i brak zainteresowania domem oraz dziećmi. Kobieta nie może czuć się gorzej, nie może powiedzieć, że jest zmęczona, często będąc matką, żoną, pracownicą. Ona po prostu do tego została stworzona, dlatego nie powinna narzekać. Nadal mężczyźni decydują za kobiety, nadal jesteśmy postrzegane, jako słabsze, niezdolne do samodzielności – mówi Natalia Nowak-Lewandowska, autorka powieści Cień w lustrze.
W ostatnim czasie w Polsce coraz więcej mówi się o kobietach oraz ich prawie do decydowania o własnym zdrowiu. Pani nowa powieść – Cień w lustrze – też zwraca uwagę na kobiety i ich zdrowie, ale w nieco innym kontekście. Alkoholizm wśród kobiet to coś, co pomijane jest w medialnym dyskursie?
Według mnie o tym się po prostu nie mówi i mogę tylko przypuszczać, dlaczego. To dość niewygodny temat, bo obraz kobiety narzucany przez pokolenia jest bardzo jednoznaczny – pilnująca ogniska domowego, podsycająca w nim ogień, dbająca o rodzinę, dom, jednocześnie sama zapomniana, mająca wyznaczone role, bez możliwości wyboru innej drogi życiowej. To wszystko powoduje, że na kobiety spada ogromny ciężar odpowiedzialności i jeśli w którymś momencie nie są one w stanie sobie poradzić, zostają napiętnowane. Społeczeństwo, również inne kobiety, nie dojrzało do tego, że któraś z nas może zwyczajnie nie chcieć spełniać się jako żona czy matka lub nie czuje się spełniona w wyłącznie w tej roli i nie ma w tym nic złego.
Bohaterka Pani powieści, Lidka, pozornie nie ma powodu, by pić. Ma stałą pracę, zakłada wymarzoną rodzinę. Mimo tego, coraz częściej sięga po butelkę. Choroba alkoholowa to coś, co dotknąć może każdego?
Oczywiście, i tu znowu ocieramy się o stereotyp, który dowodzi, jak niewiele wiemy o alkoholizmie, jak bardzo nie rozumiemy, dlaczego ludzie nadużywają alkoholu. Alkoholizm to choroba i – jak każda inna – po prostu się pojawia, nie bacząc na zasobność portfela, stanowisko, tytuły naukowe czy posiadanie wspaniałej rodziny. Nikt nie planuje, że będzie chory, nikt nie zakłada, że od teraz będzie alkoholikiem.
Alkoholizm zawsze zaczyna się niepozornie? Od jednego piwa za dużo w klubie?
To „jedno piwo za dużo" nie jest wyznacznikiem. Chodzi raczej o to, że choć alkoholik obiecuje sobie, że skończy się na jednym, nie jest w stanie tej obietnicy dotrzymać. Choroba pozornie zaczyna się niepozornie, dopiero później, podczas terapii, chory może spróbować dowiedzieć się, gdzie i kiedy zaczął szukać ratunku w alkoholu. Brak wiedzy na temat choroby powoduje, że pierwsze sygnały są ignorowane, a nie każdy ma w sobie sprawny hamulec bezpieczeństwa.
A potem nie jest łatwo powiedzieć: „dość"?
A potem już nie można powiedzieć „dość”.
Pijany mężczyzna na ulicy nie robi na większości ludzi większego wrażenia, a kobieta? Na nią się spluwa, wyzywa, pozbawia prawa do życia w społeczeństwie. Łatwiej nam jest kogoś napiętnować niż zrozumieć?
Zdecydowanie! Zrozumienie wymaga postawienia się w roli osoby chorej, do tego społeczny obraz kobiety, której wolno mniej niż mężczyźnie – obojętnie, w jakiej sferze życia. Mężczyznom wybacza się o wiele więcej, kobiety muszą po prostu być dzielne i dawać sobie radę.
Nie jest paradoksem, że właśnie kobiety – stereotypowa „słaba płeć” – nie mają prawa do pokazania, że uzależnienie je pokonało, że potrzebują pomocy?
W teorii każdy ma takie prawo, ale kobiety są bardziej surowo oceniane. Toczy je ogromny wstyd, dużo większy przez narzuconą społecznie odpowiedzialność, a skoro pojawia się tak duży wstyd, to przyznanie się i prośba o pomoc są dużo trudniejsze. Aby poprosić o pomoc, trzeba najpierw przyznać przed samą sobą, że ma się problem, z którym samej nie sposób sobie poradzić. Zmierzyć się samej z wewnętrznym krytykiem, który niejednokrotnie jest gorszy niż otoczenie.
Kobietom nie przystoi być uzależnionym od alkoholu, ale mężczyznom już tak? Pokutuje w nas wizerunek kobiety jako matki–ideału?
Mężczyznom wybacza się wiele – alkoholizm (niektórych bawi pijany mężczyzna, z reguły powoduje jednak raczej pobłażliwość), zdrady, dążenie do władzy, bezkompromisowość, ale i brak zainteresowania domem oraz dziećmi. Kobieta nie może czuć się gorzej, nie może powiedzieć, że jest zmęczona, często będąc matką, żoną, pracownicą. Ona po prostu do tego została stworzona, dlatego nie powinna narzekać. Nadal mężczyźni decydują za kobiety, nadal jesteśmy postrzegane, jako słabsze, niezdolne do samodzielności. Zadałabym pytania: czym charakteryzuje się ideał? Czy jest jedna definicja i czy w ogóle warto do tego dążyć, czy lepiej być po prostu najlepszą wersją siebie, pozostając w szczęściu i szacunku dla własnych ułomności?
Nie ma Pani wrażenia, że literatura zawłaszczyła wizerunek „dobrze funkcjonującego alkoholika", przypisując tę rolę facetowi, najczęściej policjantowi-pijakowi?
Tak, sama w powieści Miasteczko umieściłam postać policjanta-pijaka, który może i wzbudzał niechęć, ale jednocześnie był ulubionym bohaterem czytelników. Tylko ten dobrze funkcjonujący niczym się nie różni od tego, który leży na ulicy we własnych odchodach.
Jednak dobrze funkcjonujący alkoholik to, wbrew wrażeniu, jakie możemy wynieść z literatury kryminalnej, wcale nic normalnego?
Absolutnie, choruje tak samo, cierpi tak samo, różnica jest taka, że pije droższy alkohol i ma gdzie nocować. Do czasu.
Jest więc wspomniany policjant, u Pani pojawia się też pracowniczka sektora odzieżowego. Obracamy się wśród osób pochodzących z tak zwanej klasy średniej. Jednak chyba nie tylko oni zmagają się z chorobą alkoholową?
Powracam do tego, abyśmy traktowali alkoholizm jak chorobę taką samą, jak każda inna. Nikt nie planuje, że zachoruje na cukrzycę, nowotwór, nikt nie planuje alkoholizmu. I nikt nie jest wobec niej wolny. Może dotknąć Pana, mnie, naszych bliskich, panią ze sklepu, polityka, lekarza, prawnika, ogrodnika. Mogłabym wymieniać bez końca – każdy z nas może zostać alkoholikiem.
W prawdziwym życiu nie ma znaczenia, czy pije mężczyzna, czy kobieta, prawniczka, czy kasjer? Cierpimy równie mocno?
Każdy cierpi tak samo, bo alkoholizm nie wybiera, nie dotyka kogoś bardziej lub mniej, jesteśmy równi wobec tej choroby.
Czytelnicy Cienia w lustrze przekonują się też, że problemy z alkoholem mają wpływ nie tylko na samą osobę uzależnioną, ale również na jej najbliższych. Alkoholizm to choroba, którą – czy tego chcemy, czy nie – dzielimy?
Tak, żyjąc z alkoholikiem, jesteśmy współuzależnieni. Zaczynamy funkcjonować w toksycznej relacji, najczęściej – z braku wiedzy – szkodząc poprzez ukrywanie choroby, tłumaczenie chorego, znoszenie różnych zachowań, pomaganie, kiedy tylko chory tego oczekuje. Aby móc naprawdę być pomocnym, najlepiej zgłosić się do ośrodka leczenia alkoholizmu lub terapeuty, którzy wytłumaczą, jak postępować z chorym.
Kiedy nasz bliski jest chory, staramy się mu pomóc. Jednak choroba alkoholowa to trudna choroba, a wielu uzależnionych zostaje osamotnionych w walce... Wybierając alkohol, można stracić wszystko inne?
Można stracić wszystko, ale przede wszystkim można stracić siebie. I tak naprawdę to jest chyba najgorsze. Myślę, że bliscy łatwiej wybaczają, niż my sobie.
Bliskim trudno wziąć na własne barki ciężar błędów uzależnionego? A może trudno je zrozumieć?
Myślę, że jedno i drugie, dlatego tak często bliscy nie radzą sobie z chorobą. Sami popełniają błędy, oczywiście nieświadomie, w dobrej wierze. Choroba niszczy bliskich, wywołując ciągły lęk, frustrację, koncentrując całe życie tylko na osobie chorej.
Lidka ma jednak szczęście. Mówi: Pomimo całego zła, jakie mu [mężowi – przyp. red.] wyrządziłam, nadal był ze mną i wierzyłam, że nadal mnie kochał. To właśnie obecność i wsparcie ze strony drugiej osoby sprawia, że potrafimy przetrwać najgorsze?
Wierzę, że tak jest, ale rozumiem tych współuzależnionych, którzy odchodzą, chcąc ratować siebie, dzieci. Żeby chory zaczął się leczyć, musi najpierw zdać sobie sprawę z tego, że jest chory, a to wcale nie jest proste, bo ta choroba to ciąg zaprzeczeń i kłamstw w stosunku do samego siebie. A potem leczenie, potknięcia, ciągła niepewność i zwątpienia, suche ciągi, nawroty choroby. Ogromnie ważne jest wsparcie najbliższych, ale nie piętnuję tych, którzy rezygnują.
W jaki sposób możemy więc pomóc osobie uzależnionej?
Póki chory nie zdecyduje się na leczenie, nie ma za wiele możliwości pomocy. Możemy tłumaczyć, prosić, ale najważniejsza jest świadomość pijącego, że jest chory. Obecność jest bardzo ważna, ale nie mamy prawa oczekiwać od nikogo, aby trwał przy chorym.
Alkoholik może w końcu być trzeźwym, jednak czy to pozwoli naprawić wszystkie popełnione błędy?
Na to potrzeba czasu, czasem wielu lat, a niekiedy po prostu nie da się niczego naprawić. Pamiętajmy, że osoby współuzależnione przez lata przebywania z alkoholikiem bardzo cierpiały, poświęcały siebie i swoje życie, nie dostając nic w zamian. One też się wstydziły, też cierpiały. Niekiedy lęk pozostaje już na zawsze, z czasem słabnie, ale nie znika.
Uciekałam wiele lat, ale ucieczka powoduje tylko, że nigdy nie otrzymujemy odpowiedzi – mówi ostatecznie Lidia. By więc rozprawić się z chorobą alkoholową, trzeba uświadomić sobie, że musimy zmierzyć się z nami samymi?
Dokładnie tak, chory musi sam poprosić o pomoc, sam musi zmierzyć się z leczeniem, zawalczyć o siebie i trwać w postanowieniu już do końca życia. Musi spojrzeć swoim demonom w oczy, otworzyć się na siebie, swoje błędy, pozwolić sobie na niedoskonałość, słabość i na pomoc. To praca, która będzie wymagała ogromnego samozaparcia, odwagi, ale na końcu czeka ogromna nagroda w postaci wolnej woli, umiejętności decydowania o sobie i wreszcie bycia szczęśliwym.
Książkę Cień w lustrze kupicie w popularnych księgarniach internetowych: