Cała prawda o Zawiszy. Wywiad z Jackiem Komudą
Data: 2021-05-19 14:49:32O Zawiszy Czarnym z Garbowa herbu Sulima, mistrzu średniowiecznych turniejów i wzorze do naśladowania dla całych pokoleń Polaków, o Krzyżakach i trudnych relacjach Zakonu i Korony opowiada Jacek Komuda przy okazji najnowszej powieści – Zawisza. Czarne krzyże.
Kręci Pan film?
Kręcę. Nie ma już sensu dłużej tego ukrywać. Ale nie film, tylko serial, pierwszy odcinek serialu historycznego. Diabeł Łańcucki na motywach mojej własnej powieści. Przynajmniej w założeniu, bo po napisaniu scenariusza trzeba było dokonać tylu zmian, że to już inna, żyjąca własnym życiem historia. Bardzo ciężka praca, właśnie wróciłem ze zdjęć; kręciliśmy sceny na Pogórzu Przemyskim, w Bieszczadach. Reżyseruje Maciej Jurewicz, operatorem obrazu jest Oskar Kozłowski, ale aktorzy bardzo nas zaskoczyli. Radosław Pazura w roli Gedeona, Piotr Zawadzki jako Stanisław Stadnicki i… Mateusz Banasiuk jako mój największy bohater – Jacek Dydyński, obok niego Antoni Sałaj – Przecław, najlepszy jeździec na planie. No i Zegart, czyli Michał Białecki… tak, ta postać jeszcze Was zaskoczy.
Po tempie prac widać, że sporo już jest?
Co za nami? Mordercza praca z końmi, w dzikim terenie, na końcu świata, ale przecież nie nakręcimy takich scen w Lesie Kabackim. W chwili obecnej nakręcony jest prawie cały pierwszy odcinek; byłby już dawno zmontowany, gdyby nie covid. Wkrótce ujawnimy więcej informacji na ten temat i będziemy robili zbiórkę na postprodukcję. Nigdy jako pisarz nie żyłem z dotacji, teraz pierwszy raz będę musiał prosić o pomoc moich fanów. Ale Diabeł... to temat na kolejny wywiad – mam nadzieję, że już wkrótce…
fot. Urszula Nawrot
Bardzo na to liczę. Ale zajrzyjmy teraz do powieści. Zawisza – co to za imię?
Patron trzecioligowych klubów sportowych, drużyn harcerskich, boisk, jachtów.
Popularny w sporcie, wzór honorowej walki…
Niewiele o nim wiemy, poza tym, że sławił go Długosz i stał się wzorcem rycerza doskonałego. Czy to prawda? Cóż, poświęciłem temu zagadnieniu całą książkę.
Czy Bogusław Radziwiłł był potomkiem w linii prostej Zawiszy Czarnego? Natrafiłam na taką wzmiankę, ale gdzie Rzym, a gdzie Krym…
Do pokrewieństwa z Zawiszą przyznawała się w XVII wieku większość magnackich rodów Rzeczypospolitej, w tym Koniecpolscy, Żółkiewscy, Sobiescy. O Radziwiłłach słyszę po raz pierwszy. Ale pamiętajmy, że historycznie pan z Garbowa miał kilku synów, w tym Jana, Marcina, Stanisława. I chociaż poginęli w dramatycznych okolicznościach – ostatni pod Warną, a Jan pod Chojnicami w 1454 roku, to mieli dzieci i dali początek wielu rodom.
Zawisza był rycerzem wybitnym, skoro pojawił się w przynajmniej dwóch kronikach swoich czasów. Ale co bycie wybitnym właściwie w XV wieku znaczyło?
Najgorsze, że o jego czynach na polu bitwy wiadomo wcale nie tak wiele. Był pod Grunwaldem, pokonał Jana z Aragonii, chwalebnie pozostał na polu bitwy pod Golubacem i… Reszta to zachwyty Długosza. Tymczasem sława Zawiszy miała początek w fakcie, iż był on wyjątkowo prawym i sprawiedliwym człowiekiem. Tak przynajmniej podaje jego biograf, Dariusz Piwowarczyk. Wielokrotnie poręczał na przykład za pożyczki nieznajomym ludziom, wydobywał z więzień dawnych przyjaciół. Przewodniczył w sądach, wydając wyroki, których nikt nie kwestionował.
Służył dwóm władcom, naprzemiennie. Zygmuntowi Luksemburskiemu i Władysławowi Jagielle. Dzisiaj trudno taką postawę zrozumieć.
Tak, to było fascynujące. Zwłaszcza specyficzny związek pomiędzy Zawiszą a Luksemburczykiem, rycerzem i tchórzem. Wojownikiem i małym, nikczemnym człowieczkiem, który dwukrotnie uciekł, pozostawiając swoich rycerzy na pastwę Turków – pod Nikopolis i Golubacem. Będę o tym zresztą pisał w kolejnej książce o Zawiszy.
Czekam, naprawdę, a wraz ze mną spora rzesza czytelników. Tymczasem ukazuje Pan Zawiszę jako człowieka na rozdrożu. Jest rozdarty pomiędzy obowiązkami wobec rodziny i wobec ojczyzny. Antyczny bohater…
Zawisza wielokrotnie musiał podejmował trudne decyzje. Jedną z nich była na pewno ta o porzuceniu służby u Zygmunta Luksemburczyka i powrót do kraju, by walczyć z Zakonem Krzyżackim. Takie chwile pokazują bardziej ludzkie oblicze bohatera.
Od tego rozdarcia właściwie rozpoczyna się opowieść o Zawiszy. Jedzie na Żmudź, szukając brata. Przypomnijmy, jaki był wówczas w tej części Europy rozkład sił politycznych.
Polska miała pokój z Zakonem podpisany w Raciążu, podobnie jak Litwa, która straciła na rzecz Krzyżaków Żmudź. I właśnie na owej Żmudzi tliło się coraz mocniej powstanie przeciwko najeźdźcy, w którym zresztą brali udział potajemnie polscy rycerze. Tak jak Anglicy i Francuzi udawali się po rycerskie ostrogi do Prus, bić pogan, tak Polacy ruszali na Żmudź albo na Litwę, aby dopaść i ściąć przynajmniej jednego znienawidzonego „brodacza”.
Zawisza jedzie na Żmudź, gdzie aż gęsto od zamków krzyżackich i spotyka tam samych wiarołomnych rycerzy z krzyżami na płaszczach. Skąd taki wizerunek Krzyżaków w polskiej literaturze?
Krzyżacy sami go stworzyli. To nie wymysł Długosza, to naprawdę byli głęboko zdeprawowali, okrutni i bezwzględni mnisi. Inaczej, oczywiście, było w wieku XIII, u początków Zakonu. Wizerunek Krzyżaków nie brał się znikąd, tylko z ich własnych działań. I z opinii Niemców mieszkających w Prusach.
Mordowali…
Ot, rok 1411, do Henryka von Plauen, komtura gdańskiego, przychodzi burmistrz, rodowity Niemiec, Conrad Letzkau, wraz z drugim burmistrzem Arnoldem Hechtem i rajcą, Bartłomiejem Grossem. Chcą się poskarżyć na niesprawiedliwości krzyżackie, porozmawiać. A Plauen każe ich wsadzić do lochu, torturować i ściąć – po prostu odrąbać głowy, bez sądu, bez przyczyny. Trupy wrzucono do fosy. Oszalałą z przerażenia żonie Grossa, która przychodzi z koszem żywności dla małżonka, każe wyrzucić za bramę. Dopiero pod presją mieszczan zezwala wydobyć i okazać trupy. Mało? Wystarczy poczytać skargi na zakonników wnoszone przez późniejszy Związek Jaszczurczy.
Mamy początek XV wieku, sto lat wcześniej skasowano zakon templariuszy, południe Europy walczy z islamem. Co faktycznie robili Krzyżacy w tej części Europy? Litwa była już ochrzczona, Korona była katolicka od przeszło czterystu pięćdziesięciu lat...
Krzyżacy, można by rzec, podtrzymywali mit o celowości swego pobytu w Prusach. Polska dyplomacja twierdziła bowiem, że skoro Litwa przyjęła chrzest, to utrzymywanie państwa zakonnego nie ma sensu. Z kolei Krzyżacy próbowali podtrzymywać mit, że Litwa ochrzczona jest tylko powierzchownie, Jagiełło to tak naprawdę poganin, więc bracia z krzyżami muszą ciągle stać na straży wiary.
Zawisza wie, że z Krzyżakami nie ma szans na honorową walkę. Wracając ze Żmudzi zatrzymuje się u Żmudzinów. Pięknie Pan opisał te święte gaje. W centrum kultu bałtyjskich bóstw było Romowe, opisane przez Piotra z Dusburga, Krzyżaka. Romowe pojawia się także w Zawiszy. Z jakich źródeł Pan korzystał?
Z krzyżackich i litewskich, z Piotra z Dusburga i Długosza, a także z różnych wspomnień i pamiętników pochodzących już z XIX wieku i opisujących ostatnie dęby – Baublisy oraz pozostałości miejsc kultu. Reszta to fantastyka. O mitologii Bałtów wiadomo o wiele więcej niż o naszej, ale i tak nie jest tego dużo. Dla mnie czarującym miejscem była Żmudź, ostatni pogański kraj Europy.
Kultura uwieczniła Zawiszę jako tego, który ocalił polską chorągiew pod Grunwaldem. Dlaczego to takie ważne?
O mało wtedy nie przegraliśmy. Upadek gonfanonu Królestwa Polskiego oznaczał sygnał do odwrotu, omal nie załamało się wtedy morale rycerstwa. Jednak, na szczęście, na krótko. Nienawiść do Krzyżaków była tak wielka, że Polacy woleli zginąć niż uciec i dostać się we władzę okrutnych brodaczy. I ostatecznie bitwę wygrali.
Co się działo z rycerzem po Grunwaldzie?
O tym opowie kolejna książka o Zawiszy, nie będąca wcale kontynuacją, ale zupełnie osobną powieścią historyczną. Niedługo do niej siadam. Zapraszam do czytania za rok.
Dziękuję za rozmowę.
Książkę Zawisza. Czarne krzyże kupicie w popularnych księgarniach internetowych: