Miłość zawsze zwycięża, a świat czasem może być piękny – Nigdy w życiu!
Data: 2021-08-18 13:18:45Ten film przypomina trochę reklamę. Stenka i Żmijewski wyskakują, gdy otwieram lodówkę i mówią: chcesz się przez dwie godziny poczuć, jak w bajce, ale osadzonej w realiach Twojego kraju? Chcesz poznać rozterki kobiety przed czterdziestką? Tak? Zatem chodź z nami!
Nigdy w życiu! – dlaczego lubimy takie filmy?
Dałam się im namówić. Poszłam i obejrzałam film, bo w kinie, oprócz wzniosłości i sztuki, szukam też rozrywki. Wcześniej przeczytałam książkę. Pewnie jak większość Polek. Przyznaję, podobała mi się. Można było przymknąć oko na banał, popuścić wodze fantazji i uwierzyć, że takie sytuacje są możliwe. Z filmem jest podobnie. To dobrze skrojona bajka, w którą albo uwierzymy, albo nie. Pomagać nam w tym będą bardzo sprawnie dobrane środki wyrazu.
Ten produkt, proszę państwa, naprawdę nadaje się na sprzedaż!
Nigdy w życiu! – lovestory w dobrym wykonaniu?
Scenariusz na podstawie powieści Nigdy w życiu Katarzyny Grocholi napisała Ilona Łepkowska, polska specjalistka od „Miłości na dobre i na złe”, więc od początku czekałam na łzawą historyjkę z morałem, na jednowymiarowych bohaterów, którzy zawsze uświadamiają sobie, co robią źle dopiero pod koniec odcinka. Nie liczyłam na żadne innowacje.
Zaskoczyłam się. Owszem, stylistykę serialową widać, ale przymykam na to oko, by nie stracić czegoś innego. Głównym problemem polskich filmów wieku XXI jest nieumiejętność pokazania klasy średniej. Ileż razy można oglądać maltretujących ojców czy grzebiące po śmietnikach dzieci? Polak też człowiek, chce zobaczyć na ekranie własne odbicie (a maltretujący ojcowie i żebrzące dzieciaki raczej do kina nie chodzą). I w Nigdy w życiu! naprawdę je widzi.
Nigdy w życiu! – czy to historia o nas samych?
Wiem, że głównie zostało tu pokazane odbicie kobiece, ale, proszę państwa, dla pierwszej godziny filmu naprawdę warto to obejrzeć! To zręczny przegląd polskiej klasy średniej. Mamy tutaj kobietę przed czterdziestką, która nawet gdy dowiaduje się, że mąż ją zdradza, nie chce tracić ustabilizowanego życia. Mamy (może trochę za mało?) pokazanego faceta, który rzuca partnerkę dla młodszej, by parę miesięcy później błagać o wybaczenie. Jest i dorastająca córka, odzwierciedlająca rozterki pokolenia (też potraktowana dość powierzchownie, ale to przecież nie ona jest główną bohaterką), a także przekonany o swojej racji ojciec i nadopiekuńcza matka (fenomenalne małżeństwo grane przez Krzysztofa Kowalewskiego i Martę Lipińską!).
Czytaj również: Katarzyna Grochola - cytaty
Jednym słowem – mamy wszystko. Można by powiedzieć: skąd ja to znam?!, a następnie zaśmiać się przy tym, bo całość przyozdabiają naprawdę dobre dialogi (na czele z rozmową Judyty i Tosi o penisach i Statui Wolności). Komedia romantyczna jak się patrzy! Jedynie miejscami może razić zbytnie wzorowanie się na amerykańskich odpowiednikach. Film traci bardzo, gdy dobijamy do miejsca kryzysu związku i szczęśliwego (jakże by inaczej!) rozwiązania, ale przez większość czasu trzyma się (jak na polskie warunki) doskonale.
Nigdy w życiu! – może każdy z nas chce wierzyć w piękno świata?
Reżyser – Ryszard Zatorski odkrywa przed nami wszystkie karty już na początku. Zresztą, rozpoczynając seans, wiemy, że tu nic nie może nas zaskoczyć i happy end musi w końcu nastąpić.
Najwięcej dobrych słów należy powiedzieć o Judycie. A ściślej o Danucie Stence. Będę się upierać – to jeden z najlepszych portretów Polki przeciętnej, lecz niezwyczajnej. Stenka wznosi swoją postać na wyżyny i pokazuje, jak można żyć szczęśliwie, prezentując przy tym swoje komediowe umiejętności (zresztą, jakich ona umiejętności w tym filmie nie prezentuje?). Maślane oczka Żmijewskiego rażą nieprzesadnie, mimo wszystko wywołując uczucie ciepła, że aż chce się złapać siedzącego obok nieznajomego i powiedzieć, że świat to jednak może być piękny. I takie w zasadzie jest przesłanie tego filmu.
Miłość zwycięża i świat jest piękny. Po obejrzeniu Nigdy w życiu! naprawdę widzimy życie w słonecznych barwach. Kto nie wierzy, niech „kupi” ten gotowy, ładnie zapakowany i bez skazy produkt i skusi się na film. Moralnych dylematów i wielkich przemian nie przeżyje, ale – ileż przy tej bajce zabawy!