Nie tylko dla kobiet. Recenzja filmu „Lejdis"
Data: 2021-01-29 22:01:53Jeśli jesteś kobietą i po wyjściu z sali kinowej masz zamiar wziąć los w swoje ręce, a przy okazji pokazać każdemu facetowi, który Cię wystawił, środkowy palec, to znaczy, że właśnie skończyłaś seans „Lejdis”. Jeśli jesteś facetem, to nic się nie martw – „Lejdis” to film na tyle dobry, że i ty znajdziesz w nim coś dla siebie.
Lejdis – twórcy filmu
Najnowsze dziecko duetu Andrzej Saramonowicz i Tomasz Konecki urodziło się z piętnem sukcesu. Ich „Testosteron” obejrzało w kinach kilkaset tysięcy osób, głośno wieszcząc rozpoczęcie wojny płci. Nie obyło się jednak bez błędów. Historia teatralna (która po dziś dzień święci triumfy na deskach krakowskiej „Bagateli”) przeniesiona na duży ekran, straciła wiele z tempa i animuszu. Jednak plejada polskich aktorów utrzymała bardzo wysoki poziom, dzięki czemu „Testosteron” był filmem udanym i wiele obiecującym na przyszłość.
A przyszłość w postaci Lejdis to po prostu żeńska odpowiedź na poprzednią produkcję. Scenariusz wraz z Saramonowiczem napisały młode autorki internetowych blogów. Do produkcji zaangażowano brygadę sprawdzonych męskich aktorów – Kot, Szyc, Więckiewicz, Królikowski, Karolak. Jednak prawdziwe oklaski na stojąco należą się głównym bohaterkom filmu, którymi są cztery kobiety przyjaźniące się z sobą od dzieciństwa.
Lejdis – o czym jest film?
To ich perypetie stają się główną (choć nie jedyną) osią fabuły „Lejdis”. Korbę (Agnieszkę Dereszowską), Gośkę (Izę Kunę), Monię (Magdalenę Różczkę) i Łucję (Edytę Olszówkę) poznajemy w chwili wyprawiania imprezy sylwestrowej. Korba jest młodą kobietą sukcesu, zmieniającą facetów jak rękawiczki, w duszy jednak tęskniącą do księcia z bajki. Gośka ma męża w Strasburgu i widuje się z nim raz w miesiącu, bezskutecznie próbując zajść w ciążę. Monika to żona bogatego faceta, który fascynuje się legionami rzymskimi, biegając w zbroi po lasach i puszczach. Łucja, samotnie wychowująca dziecko, pierze brudną bieliznę facetowi, który oprócz związku z nią, prowadzi bogate życie towarzyskie.
Lejdis – świetne aktorstwo
Dlaczego „Lejdis” tak dobrze się ogląda? Dlaczego to murowany kandydat na hit zimy, a może i całego roku? Wielki w tym udział pań, które zasługują na najwyższe oceny. Na ekranie jawią się jako kobiety znające swoją wartość, ale z lekkim przymrużeniem oka traktujące to, co przynosi im los. Co bardzo ważne - na ekranie każda z postaci wygląda autentycznie. Jest śmiech, są zły, ale i zaciskanie zębów, by pokonać przeciwności losu.
Lejdis – sprawna realizacja
Drugi plus „Lejdis” to oczywiście realizacja. Fabuła – pomimo iż film trwa aż 136 minut – ani na chwilę nie traci tempa, bombardując widza błyskotliwymi (mistrzowskimi wręcz!) dialogami, niespodziewanymi zwrotami akcji, śmiechem do łez i wzruszeniem – czyli wszystkim, co dobra komedia (a może po prostu dobry film?) powinna zawierać. W pewnym momencie widz cofa się wraz z głównymi bohaterkami do dzieciństwa. Dziewczynki bawią się na placu kamienicy, a obok nich grupka mężczyzn napada na chłopaka, który trzyma sztandar „Solidarności”. One jednak bawią się dalej, pokazując, że ich życie nie ma z tą polityczną walką nic wspólnego.
Lejdis – czy warto zobaczyć?
Polski film wcale nie musi być naznaczony martyrologią narodu. Może powstać bez rozliczania przeszłości, bez pokazywania syfu na ulicach i picia taniego wina w bramach. Polak wcale nie musi uśmiechać się przez łzy, kiedy uda mu się zdobyć pieniądze na jedzenie, albo utrzymanie pokoju w obskurnej dzielnicy powybijanych okien. Polak może być szczęśliwy jeżdżąc kabrioletem i kupując drogie ciuchy. Może? „Lejdis” pokazują, że może i nawet wówczas pozostanie tak samo – a może nawet bardziej – autentyczny.