Trzeba zabić tę miłość. Historia zakazanego uczucia. Wywiad z Leną Kiefer
Data: 2021-06-16 16:35:49– Powieści zawsze przedstawiają sytuacje ekstremalne, inaczej byłyby nudne. Lubię, gdy bohaterowie dużo doświadczają i przeżywają – bo dokładnie to samo dzieje się z moimi czytelnikami, gdy zanurzają się w te historie.
O powieści Don`t love me z Leną Kiefer rozmawia Ewa Karwan-Jastrzębska, autorka powieści młodzieżowych.
fot. Lisa
Ewa Karwan-Jastrzębska: Aby z Tobą porozmawiać zdecydowałam się na eksperyment. Poprosiłam o przekład książki bez Twojego nazwiska, nie wiedziałam więc, czy napisałaś jeden czy więcej tomów, nie miałam karty tytułowej powieści. Zrobiłaś kiedyś coś takiego? Czysta lektura. Ja i powieść. I nie spodziewałam się efektu, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zacznijmy jednak od początku.
Twój świat zbudowany jest z emocji bohaterów. Zapraszasz nas do Szkocji, trochę czasu spędzamy w Anglii, doceniamy miejsca, krajobrazy, historię, lecz tak naprawdę obiektyw skupia się na twarzach, detalach, operujesz zbliżeniami, koncentrujemy się na dramatach Twoich postaci. Czy właśnie emocje są najważniejsze, gdy tworzysz swoją historię?
Lena Kiefer: Myślę, że dobra historia to kombinacja wielu czynników, a wszystkie z nich są bardzo ważne. Oczywiście w przypadku powieści o miłości koncentrujemy się na emocjach i sądzę, że najistotniejsze jest, aby uczucia bohaterów przedstawić tak, by były dla czytelnika namacalne, uchwytne. Niemniej jednak staram się równie dużo uwagi poświęcić sprawnej fabule i wiarygodnym postaciom. Odrobina napięcia też nie zaszkodzi.
E.K.J.: Udało Ci się w powieści Don`t love me – wiem już, że napisałaś więcej tomów – podjąć wiele tematów. Temat utraty osoby bliskiej – już na początku czytelnicy dowiadują się, że zmarła mama głównej bohaterki, temat życia pod kloszem – wiemy, że męski bohater opowieści mimo bogactwa nie ma łatwo, uchwyciłaś cudowną więź między siostrami, pokazując prawdziwą rodzinną miłość i skontrapunktowałaś ją chłodem szkockiej rodziny o historycznych korzeniach. Dużo tych tematów. A jednak udało Ci się tak je ze sobą powiązać, że nie potykają się o siebie tylko harmonijnie wzajemnie przenikają. Jak więc budujesz swoje historie? Jak katedrę, czyli od szkicu czy planu? Kreślisz osobno epizody? Masz wszystko w gotowe w głowie? Czy po prostu piszesz?
L.K.: Przede wszystkim dziękuję za przemiłe słowa. Zawsze bardzo się cieszę, gdy zostanie zauważona praca, którą wykonałam, aby połączyć te wszystkie motywy. Rzeczywiście przy każdej powieści zaczynam od planu – jeszcze przed rozpoczęciem pisania opracowuję całą fabułę. Potrzebuję takich wcześniejszych przemyśleń, żeby później – podczas tworzenia – nie wpaść w ślepe zaułki, nie pogubić się. Pojedyncze sceny rozpisuję sobie potem jeszcze raz, dokładniej, zastanawiając się, co chcę daną sceną osiągnąć i w jaki sposób mogę to zrobić. Dopiero po takiej analizie zaczynam pisać.
E.K.J.: Szkocja, kilty, zamek, babka-despotka, miasteczko związane tajemnicą… Tylko z pozoru jest to klasyczny schemat powieści z kluczem historycznym. Jednocześnie poznajemy angielską rodzinę, która prowadzi firmę przerabiającą samochody na kampery, mamy też całkiem współczesne problemy nastolatków i bardzo silną bohaterkę, która musi wcześnie dojrzeć, z którą mogą się utożsamiać czytelniczki. Skąd ten pomysł na połączenie tradycji ze współczesnością?
L.K.: Konflikty rodzą się z kontrastów – dlatego częścią mojego podejścia jest przyjrzenie się nie tylko temu, co łączy bohaterów, ale przede wszystkim co ich dzieli. Chciałam pokazać, że bogactwo czy wpływy mają też swoje wady i że dzieciom z zamożnych rodzin często stawia się ogromne oczekiwania. Paradoksalnie to Kenzie, nie Lyall, ma więcej swobody, wolności, chociaż przecież pochodzi z prostszego środowiska niż on.
E.K.J.: Namiętność to słowo, którego najczęściej bym użyła, mówiąc o Twojej powieści. Jest nią przesycona, na równi z romantyzmem i, przyznaję, to wybuchowa mieszanka! Dlatego tak ważne są sceny intymne, które wymagają z jednej strony użycia właściwego języka, z drugiej zaś – prawdziwego ognia. Bo tego oczekują czytelnicy. Jak powinno się tworzyć w powieściach dla dorosłych nastolatków sceny erotyczne?
L.K.: Myślę, że niezwykle ważne jest, aby bohaterowie byli sobie równi. Niekoniecznie oznacza to, że muszą dysponować tym samym doświadczeniem, ale nikt nie powinien być przedstawiany jako lepszy i wykorzystywać tej przewagi w jakikolwiek sposób. Wzajemny szacunek to niejako motyw przewodni wszystkich tych scen, bo myślę, że jako autorka jestem odpowiedzialna właśnie za moje młode czytelniczki i młodych czytelników.
E.K.J.: Jesteś prawdziwą mistrzynią budowania napięcia. W Don`t love me bohaterowie są o krok od szczęśliwego spełnienia i znów wpadają w pułapki. Czytelnicy na kilkuset stronach przeżywają prawdziwe męki. Bywają zdezorientowani, pogubieni, nieszczęśliwi, to znów euforyczni, gdy wszystko znów się udaje. Bo u Ciebie emocje to prawdziwi bohaterowie powieści. Emocje po jednej i drugiej stronie. W bohaterach i czytelnikach. Dzięki takiej temperaturze uczuć utrzymujesz nieustająco fabularne napięcie. Czy więc Twoja powieść jest jednocześnie portretem natury ludzkiej? Tak zmiennej i tak podatnej na skrajne emocje?
L.K.: Powieści zawsze przedstawiają sytuacje ekstremalne, inaczej byłyby nudne. Lubię, gdy bohaterowie dużo doświadczają i przeżywają – bo dokładnie to samo dzieje się z moimi czytelnikami, gdy zanurzają się w te historie. Moim celem jest zawsze, aby czytelnik chciał wiedzieć, co będzie dalej, a w powieściach New Adult najlepiej osiągnąć to właśnie poprzez napięcie między bohaterami. Nie wydaje mi się jednak, aby moje książki były odzwierciedleniem ogólnego portretu ludzkiej natury.
E.K.J.: Czy przywiązujesz się do swoich bohaterów, czy mają oni cechy Twoich przyjaciół, skąd ich bierzesz, jak wymyślasz? Kim dla Ciebie są? Czy znajdziemy w Kenzie Twoje własne cechy? Nie masz czasem pokusy, aby wejść w swój świat powieściowy i w nim zagościć jako bohaterka?
L.K.: Jestem przywiązana do wszystkich moich postaci, w końcu spędzam z nimi dużo czasu. Nie staram się jednak tworzyć kopii znanych mi osób, tylko rozwijam postacie przede wszystkim według tego, jakich bohaterów potrzebuje historia. Oczywiście nigdy nie da się tego całkowicie uniknąć, więc zawsze znajdą się jakieś cechy, które ja lub ktoś z mojego bliskiego otoczenia posiada. Kenzie i ja wcale nie jesteśmy do siebie podobne, zdecydowanie więcej wspólnego mam z Lyallem.
E.K.J.: Czytelnicy z pewnością chcieliby się dowiedzieć jak wygląda Twój dzień pracy. Czy piszesz systematycznie w określonych godzinach, czy przez kilka dni nic, a potem na przykład zarywasz noc?
L.K.: Piszę po prostu wtedy, gdy inni też pracują – rano i po południu z przerwami. Jeśli jednak jestem wyjątkowo mocno wciągnięta w jakąś historię lub zbliża się termin, to czasami piszę wieczorem lub w nocy. Często właśnie w ciemności i ciszy powstają najlepsze sceny.
E.K.J.: Niewielu pisarzy z taką lekkością pisze dialogi. Twoi bohaterowie posługują się różnymi stylami wypowiedzi, są dowcipni, ale często też bardzo poważni. Na pewno łatwo ich rozróżnić. Jak zabierasz się za pisanie dialogów? Wypowiadasz je na głos? Szkicujesz postać i szukasz dla niej stylu wypowiedzi? Opowiedz mi o tym.
L.K.: Aby stworzyć wiarygodne dialogi, najpierw bardzo dobrze trzeba poznać swoich bohaterów. Wiem o Kenzie i Lyallu rzeczy, które nigdy nie znalazły się w żadnej z książek, ponieważ tak właśnie ożywają postacie – wiem, co im się podoba, czego nienawidzą, czego się boją itd. Kiedy już masz to w głowie w najdrobniejszych szczegółach, dialogi piszą się niemal same.
E.K.J.: I na koniec, bo czytelniczki nie wybaczą mi, jeśli nie zapytam. Ukochana książka dzieciństwa to? Moja to cykl powieści Mary Poppins.
L.K.: Najbardziej kocham książki Astrid Lindgren: Dzieci z Bullerbyn, Emila ze Smalandii i Pippi Langstrumpf. Zwłaszcza Pippi – jej niezależność, siła i serdeczność stały się inspiracją dla wielu bohaterek moich powieści.
Książkę Don't love me kupicie w popularnych księgarniach internetowych: