King Kong. Znana historia miłosna i satyra na przemysł filmowy w jednym

Data: 2021-11-04 21:25:46 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Dzięki ekranizacji trylogii J. R. R. Tolkiena Peter Jackson – reżyser samouk rodem z Nowej Zelandii, który w wieku 17 lat porzucił szkołę, stał się jednym z największych triumfatorów oscarowych gal, osiągnął ogromną sławę i wielkie pieniądze. Można powiedzieć, że wspiął się na szczyt świata… „Siedzę na szczycie świata, kręcąc się w kółko” – piosenka z takim tekstem rozpoczyna jego nowy obraz. Przypadek?

King Kong – opis filmu

King Kong jest nie tylko przygodową bajką i opowieścią o niemożliwej miłości. To także złośliwa satyra na amerykański przemysł filmowy, którego częścią jest również Peter Jackson. Akcja filmu zaczyna się w latach 30 XX wieku w Nowym Jorku, gdzie trwa właśnie Wielki Kryzys i między innymi z tego powodu upada właśnie kolejny teatr, a młoda aktorka, Ann Darrow (Naomi Watts) traci pracę. Bardzo zależy jej na roli w przedstawieniu na podstawie sztuki popularnego dramatopisarza – Jacka Driscolla (Adrien Brody), jednak producent szybko rozwiewa jej nadzieje – może liczyć jedynie na wodewilową rólkę w jednym z podrzędnych teatrzyków.

Czytaj także: Good night and good luck. Mass media od lat 50. ubiegłego wieku niewiele się zmieniły...

Rozwiane zostają również nadzieje Carla Denhama (Jack Black) – reżysera, którego kilka filmów „prawie odniosło sukces finansowy”. Producenci nie chcą bowiem wyłożyć więcej pieniędzy na jego kolejny obraz, który Denham chce nakręcić na tajemniczej, nienaniesionej dotąd na mapy, Wyspie Czaszki. W dodatku przygotowany dotąd materiał planują sprzedać wytwórni filmów przyrodniczych. Denham jednak się nie poddaje, wykrada materiał i wraz z pospiesznie skompletowaną ekipą (odtwórczyni głównej roli zrezygnowała, więc do ekipy dołącza Ann), wyrusza w rejs. Gdy dotrą do celu, Ann zostanie uprowadzona przez tubylców i złożona w ofierze monstrualnemu gorylowi – King Kongowi.

Czytaj także: Syriana. Fabuła tak zawiła, że już sam opis może zmęczyć

Ten jednak, zamiast blond piękność czym prędzej skonsumować, zakocha się w niej i uprowadzi w głąb wyspy, a gdy dziewczyna zostanie odbita, wyruszy za nią w pościg. Denham, który w pogoni za bestią traci kamerę i taśmy filmowe, postanawia uśpić goryla i przewieźć do Stanów, by tam zbić fortunę na jego prezentacji. Cóż, kiedy King Kong wyrwie się z oków, ponownie spotka ukochaną i zginie od kul myśliwców, spadając z dachu Empire State Building.

King Kong – recenzja filmu

Wszystkie ekranizacje tej historii trudno zliczyć. W historii kina zapisały się jak dotąd przede wszystkim dwie – oryginał z 1933 roku oraz bardzo wierny remake z roku 1976, z Jeffem Bridgesem i Jessicą Lange w rolach głównych, zrównany z ziemią przez krytykę, za to cieszący się ogromną popularnością wśród widzów. Peter Jackson, podobnie jak John Guillermin, powraca do oryginalnej historii, bez większych zmian przekładając obraz z 1933 roku na język współczesnego kina. Dysponuje ogromnym budżetem i niemal nieograniczonymi możliwościami technicznymi – i wykorzystuje je, odtwarzając krajobraz Wyspy Czaszki, pełnej prehistorycznych gadów, ogromnych owadów i wielkich nietoperzy.

Czytaj także: Capote. Biografia genialnego potwora

Jesteśmy świadkami imponujących pojedynków dinozaurów, oglądamy dopracowane w najdrobniejszych szczegółach pejzaże i emocjonujemy się podczas scen nagłych ucieczek bohaterów przed takim czy innym niebezpieczeństwem. Twórcy zasypują nas wręcz popisami efektów specjalnych, co jednak w pewnym momencie zaczyna nużyć. Udaje im się za to ocalić czar rodzącego się między wielkim szympansem a filigranową blondynką uczucia. Problem w tym, że o ile ich wspólny zachwyt nad pięknem przyrody na wyspie przyjmujemy bez mrugnięcia okiem, o tyle utrzymana w pastelowych barwach scena, gdy oboje oglądają wschód słońca ze szczytu nowojorskiego wieżowca stanowi już apoteozę kiczu, która budzi cyniczne uśmieszki na twarzach największych nawet romantyków.

Czytaj także: V jak vendetta. Przeciętny film twórców "Matrixa"

Jackson fenomenalnie miesza konwencje, żongluje nimi z niesamowitą sprawnością. Obok więc ckliwego, acz niepozbawionego uroku melodramatu, znajdujemy tu aluzje do Poszukiwaczy zaginionej arki czy Parku Jurajskiego. Momentami przypominają nam się Piraci z Karaibów, miejscami (na przykład w scenie wspólnej zabawy na zamarzniętym jeziorku w nowojorskim parku) odnajdujemy tu elementy stylistyki komedii romantycznej. Co ciekawe, jeden z bohaterów czyta podczas podróży Jądro ciemności Conrada i próbuje słowami tego pisarza komentować mające miejsce na wyspie wydarzenia, ten jednak wątek wypada dość blado.

King Kong – czy warto obejrzeć?

Najważniejsze w obrazie Jacksona są jego refleksje na temat przemysłu filmowego. Carl Denham jest cynicznym cwaniaczkiem, skrywającym pragnienie zrobienia kariery i wielkich pieniędzy pod warstwą patetycznych frazesów. Gdy ginie jeden z członków ekipy, Denham mówi, że nie zginął on na próżno, bo wierzył w to, co robi, film zaś ukończy, przekazując zyski żonie i dzieciom zmarłego. Momentami widać jego pragnienie zrobienia po prostu dobrego filmu. Gdy jeden z producentów mówi, że ludzie chodzą do kina, by oglądać gołe kobiety, Denham nie godzi się na używanie tak prymitywnych środków.

Czytaj także: Jan Paweł II. Pełne zbędnego patosu przybliżenie postaci papieża

Ostatecznie jednak chęć zrobienia wielkich pieniędzy bierze w nim górę – i igra z niebezpieczeństwem, zabierając King Konga do nowego Jorku. Niesamowicie smaczna jest też scena, w której filmowy „twardziel” – Bruce Baxter wyznaje: „W prawdziwym świecie bohaterowie nie wyglądają jak ja, mają zepsute zęby i śmierdzą piwem. Ja jestem aktorem z bronią, który stracił motywację”, po czym rzuca się do ucieczki. Realizując King Konga, Peter Jackson udowodnił, że jest prawdziwym królem kina rozrywkowego, a tym samym oddał hołd swoim największym fascynacjom – literackim i filmowym. Ale wydaje się, że właśnie „siedzi na szczycie świata, kręcąc się w kółko” – realizując wciąż rozrywkowe bajki o ogromnym budżecie, a nikłym przesłaniu. Teraz czas znaleźć własną drogę, bez podpierania się wielkimi mitami kinowymi czy literackimi. Oby nie była to droga do zatracenia…

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje