Życie trzeba przeżyć. Wywiad z Dariuszem Lechańskim
Data: 2021-07-26 11:01:00– Nie jesteśmy sportowcami. Nie rodzimy się nimi. Uczestnikami biegu – już tak. Nie jesteśmy do niego przygotowani ani na niego gotowi. Biec jednak musimy – mówi Dariusz Lechański, autor powieści Przypomniałaś sobie, Mimi?.
Życie jest jak bieg, a nie jak pudełko czekoladek?
Uwielbiam Forresta Gumpa Winstona Grooma, ekranizację Zemeckisa oraz Toma Hanksa w głównej roli. Nie poznałem człowieka, który nie pokochał tego filmu lub pierwowzoru literackiego od pierwszego wejrzenia. A odpowiadając na Pana pytanie – nie ma, w znaczeniu alegorycznym, różnicy między biegiem a pudełkiem czekoladek. Zawartość jednego i drugiego może być tak samo zaskakująca.
W takim razie każdy z nas jest sportowcem – trochę lepszym albo trochę gorszym? A może ktoś jest sędzią czy biernym obserwatorem?
Nie jesteśmy sportowcami. Nie rodzimy się nimi. Uczestnikami biegu – już tak. Nie jesteśmy do niego przygotowani ani na niego gotowi. Biec jednak musimy. Biegniemy tak, jak żyjemy – jedni lepiej, drudzy nieco gorzej. Część z nas zrobi wszystko, by być sędziami biegu. Ludzie uwielbiają być sędziami, jednak jeśli nie uda im się nimi zostać, to chcą zostać przynajmniej obserwatorami – byle tylko bieg ich nie dotyczył.
Właśnie: bohater Pańskiej powieści, Adam, w pewnym momencie mówi, że niektórzy mają szczęście, bo ich życie nie jest biegiem. Naprawdę tylko od tego zależy nasze życie – od szczęścia albo jego braku?
Wbrew pozorom bardzo wiele zależy od szczęścia. Obojętnie, jak je nazwiemy: fatum, los, przeznaczenie lub jeszcze inaczej. Bez uśmiechu losu żyje się nam trudniej – dotyczy to ludzi żyjących na każdej szerokości geograficznej.
Nasze umiejętności i zaangażowanie tak naprawdę się nie liczą? Jesteśmy jedynie trybikami w jakiejś większej układance?
Nie przeceniałbym naszych umiejętności i naszego zaangażowania. Od lat obserwuję wielu bardzo zdolnych studentów, którzy mimo umiejętności i nieludzkiego zaangażowania, nie mają szansy na wielkie kariery. Dlaczego? Wpływ ma rodzina i środowisko, z którego się wywodzą. Tymczasem studenci leniwi i głupi często realizują wszystkie swoje marzenia tylko dlatego, że mają wsparcie i rodzinne koneksje. W prawdziwym świecie równe szanse nie istnieją.
W czasie półmaratonu Adam poznaje Mimi i w ten sposób rozpoczyna się ich znajomość. Każdy z nas na pewnym etapie odnajduje bratnią duszę?
Nie, wcale nie. Niektórzy przejdą przez życie zupełnie samotnie – od narodzin aż do śmierci będą sami. Jednak samotność uczy także samodzielności.
Byłoby świetnie, gdyby każdy z nas miał paczkę fantastycznych przyjaciół, ale przecież często wcale tak nie jest. Zdradzę Panu, że na poważne tematy rozmawiam od lat z dwiema osobami. Cieszę się, że są to aż dwie osoby.
Młodzi ludzie mają teraz, na przykład, wyłącznie znajomych wirtualnych. Nie wiedzą więc, czy oni istnieją naprawdę. W ogóle nic o nich nie wiedzą. Jak można zaufać człowiekowi lub pokochać kogoś, o kim nic nie wiemy?
Mimi i Ad starają się trzymać razem. Łatwiej jest wspólnie niż w pojedynkę zmagać się z życiem?
Jestem wyznawcą „stadności” natury ludzkiej i ciągłego wzajemnego „poszukiwania się”. Myślę, że wspólnie jest łatwiej, lżej i bezpieczniej. Uwielbiam spotykać ludzi i rozmawiać z nimi. Kocham patrzeć na nich. Wspólnie łatwiej jest dzielić ciężary.
W półmaratonie, w którym udział biorą bohaterowie Pańskiej książki, do wygrania jest 500 zł. To dużo czy mało?
Dla wielbicieli świeżych ostryg to tyle, co nic. Dla wielu beneficjentów programu 500+ to z pewnością majątek. Dla bohaterów mojej opowieści to możliwość przetrwania kolejnych dni.
Nasze cele i wyzwania tak naprawdę w gruncie rzeczy są nic nieznaczące?
Marzenia są bardzo ważne. Bez nich byłoby naprawdę kiepsko. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że istnieją marzenia, które realizowałem w stu procentach, ale są i takie, do których nie zbliżyłem się przez wiele lat nawet o jeden krok.
A co z miłością? Nie może przynieść ona jakiegoś sensu w tym wyścigu szczurów?
Miłość jest najważniejsza. Współczuję ludziom, którzy nie potrafią kochać. Kochałem, kocham i mam nadzieję, że będę zawsze coś lub kogoś kochał. Moja książka jest opowieścią o miłości w zasięgu ręki. Miłości, do której było tak blisko, że można było nią już prawie oddychać.
Bohaterowie chyba w pewien sposób zdają sobie sprawę z tego, że nie wygrają. Mimo tego, nie chcą rezygnować. To nadmierna wiara w siebie? A może raczej pewien rodzaj szaleństwa?
Bohaterowie mojej książki podejmują próbę, jak każdy z nas. My także często nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji i jej zakończenia. Stąd też nasze życie jest trochę biegiem na oślep.
Bieg Adama i Mimi, ale także nasz życiowy bieg — ma więc jakikolwiek sens?
Ma, bo życie trzeba przeżyć – obojętnie, jakie jest. Żyjmy najlepiej, jak potrafimy. Raczej nikt nie zrobi tego za nas.
Może więc to życia, a nie śmierci powinniśmy się obawiać?
Obawiamy się, ale i jesteśmy ciekawi – jednego i drugiego. Pamiętamy słowa Marka Aureliusza i wciąż liczymy na więcej.
Książkę Przypomniałaś sobie, Mimi? kupić można w popularnych księgarniach internetowych: