Zwyczajnie - mi³o¶æ (XXI) Zakoñczenie
Przyda³oby siê na koniec jakie¶ podsumowanie opowie¶ci o mi³o¶ci. Co? Mi³o¶æ. Hm… Ci, którzy postrzegaj± cz³owieka czysto biologicznie i nie upatruj± w nim ¿adnych duchowych elementów powiedz±, ¿e to psychologiczno- biologiczna reakcja mózgu, uwarunkowana genetycznie, wynikaj±ca z si³ ¿ycia i ewolucji. Hormony dzia³aj±ce na mózg w stanie zakochania determinuj± wszelkie emocje, pragnienia, wybory. Hormony, czyli substancje chemiczne wyzwolone przez nasz biologiczny organizm pod wp³ywem innych chemiczno – biologicznych substancji – feromonów w po³±czeniu z emocjami zapisanymi w pamiêci g³êbokiej, czyli pod¶wiadomo¶ci, przejmuj± nad cz³owiekiem w³adzê d±¿±c do przed³u¿enia gatunku. To natomiast jest normaln± cech± ka¿dego organizmu, warunkuj±c± ci±g³o¶æ ¿ycia. Przetrwanie to najsilniejszy instynkt dzia³aj±cy we wszystkim co ¿ywe. My, czyli ludzie wchodz±c na wy¿szy szczebel ewolucji rozbudowali¶my nieco ten instynkt o dodatkowe emocje i uczucia, ale nadal chodzi o to samo. I to by by³o wszystko. Biologia plus z³o¿ona z kilku warstw pamiêæ. Pod¶wiadomo¶æ zawiera mnóstwo zebranych danych z ca³ego ¿ycia, oraz elementy pamiêci gatunkowej. Niektórzy twierdz±, ¿e warto jej ufaæ. Jednak czy zawsze? Bo serce nie k³amie? Bzdura. Mi³o¶æ to najwiêksza, najbardziej podstêpna oszustka na ¶wiecie. Kiedy cz³owiek siê zakocha nie widzi wad obiektu swoich westchnieñ, t³umaczy ka¿dy cios, zniewagê, robi rzeczy o które wcze¶niej by siê nie podejrzewa³. Tam gdzie prym zaczyna wie¶æ mi³o¶æ czêsto trzeba siê po¿egnaæ ze zdrowym rozs±dkiem i obiektywnym rozumowaniem. Ile razy cz³owiek siê upokarza, robi z siebie idiotê, broni za wszelk± cenê swojej mi³o¶ci, mimo, ¿e ca³y ¶wiat jest jej przeciwny? Kto kocha³, robi³ g³upoty, których pó¼niej siê wstydzi³ z tego powodu i pozwala³ siê upokarzaæ wie jak to dzia³a. Znacie tê piosenkê?: „ Mi³o¶æ tak piêknie t³umaczy, zdradê i k³amstwo i grzech… choæby¶ j± przekl±³ w rozpaczy, ¿e jest okrutna i z³a, mi³o¶æ ci wszystko wybaczy…” – prawda stara i ogólnie znana. Kiedy do mózgu zaczynaj± siê wydzielaæ odpowiednie hormony w odpowiedniej dawce to dzia³a jak silny narkotyk. Cz³owiekowi trudno jest wtedy racjonalnie my¶leæ i wyzwoliæ siê z tego stanu.
Jest i drugie spojrzenie na mi³o¶æ. Ci, którzy wierz± w istnienie duszy nie zgodz± siê. Powiedz±, ¿e mi³o¶æ to pragnienie zapisane w ka¿dej cz³owieczej duszy i dane przez Boga jako dar i wyzwanie jednocze¶nie. Od tego czy zdo³amy j± w sobie wskrzesiæ i rozwin±æ zale¿y nasze zbawienie. Jan Twardowski pisa³: „Dziwi± siê duchy ogromne, wielkie du¿e i ma³e, mo¿e siê Bóg pomyli³, gdy ³±czy³ mi³o¶æ z cia³em…” Pomyli³ siê? Je¶li we¼miemy pod uwagê te wszystkie biologiczne, chemiczne i psychologiczne aspekty, ten ob³êd i te wszystkie g³upoty ludzkie robione z mi³o¶ci mo¿na doj¶æ do takiego wniosku. Tylko tak. To, ¿e po³±czona z cia³em, z chemi± i biologi± organizmu - wed³ug wiêkszo¶ci religii i filozofii jeste¶my istotami biologiczno – duchowymi. Nie sam duch, ale ten duch wpleciony w organizm. Czy mo¿na sobie wyobraziæ wiêkszy prezent od Stwórcy ni¿ mo¿liwo¶æ zespolenia dwóch dusz poprzez dotyk cia³, pe³en czu³o¶ci i mi³o¶ci? Ja wiem. To cia³o i jego chemia potrafi wyprowadziæ na manowce i bywa trudna do opanowania. Niewielu jednak myli s³owa: „pragnê” z „kocham”. Kocham to jednak co¶ wiêcej i to siê czuje. Mówi siê o dobrej i z³ej mi³o¶ci. Niby, wed³ug chrze¶cijañskiej nauki nie ma mi³o¶ci z³ej, bo kiedy po¶wiêcamy siê dla dobra innych, to jest to zawsze dobre. Ja jednak ¶miem siê tu trochê wy³amaæ. Mi³o¶æ – ta prawdziwa, dobra sprawia, ¿e wzbieramy odwag±, aby byæ lepsi, aby byæ bardziej sob±, rozwija nasze skrzyd³a, a nie wi±¿e je. Nawet je¶li wymaga ofiar i po¶wiêcenia w konsekwencji daje poczucie spe³nienia, nape³nia si³±. Ta z³a - sprawia, ¿e wybieraj±c dobro upragnionej osoby robimy wiele rzeczy wbrew wewnêtrznemu przekonaniu, poni¿amy siê, ³amiemy swoje zasady, a z czasem opadamy z si³ i zaczynamy siebie samych nienawidziæ. Prowadzi do autodestrukcji, czasami do depresji i my¶li samobójczych, a kiedy indziej do narastania emocji gniewu, ¿alu do Boga i ca³ego ¶wiata. Doprowadza do zachowañ destrukcyjnych wobec siebie i innych, czêsto najbli¿szych, niszczy cz³owieka od ¶rodka z ka¿dym dniem. Niektórzy mówi±, ¿e to nie mi³o¶æ, ale fatalne zauroczenie. Ja nazwê j± jednak z³± mi³o¶ci±. Skoro dzia³aj± w mózgu te same uzale¿niaj±ce hormony, pragniemy ponad wszelkie inne dobra blisko¶ci i dobra osoby, któr± wybrali¶my, jeste¶my w stanie po¶wiêciæ siebie dla niej, czy niego, to dla mnie wygl±da jak mi³o¶æ – tylko skoro prowadzi do autodestrukcji - z³a, destrukcyjna. Wbrew temu, co s±dz± niektórzy zwolennicy postawy, ¿e dla mi³o¶ci wszystko – ja uwa¿am, ¿e z takiej mi³o¶ci cz³owiek powinien jednak spróbowaæ siê uwolniæ, odci±æ. Musisz czuæ, ¿e wchodz±c w zwi±zek z ukochan± osob±, kochasz te¿ bardziej siebie. Je¿eli sob± zaczynasz gardziæ z powodu tej mi³o¶ci to do niczego dobrego prowadziæ nie mo¿e.