Zatopić się w ciszy...
Gorący piasek parzył w stopy. Młoda kobieta rozglądała się chwilę za odpowiednim miejscem odpoczynku. Szukała oazy, z dala od ludzkich spojrzeń i niewybrednych komentarzy. Wiatr poruszał jej ciemne włosy. Obok niej w milczeniu stał syn. Po chwili ruszyli w lewo. Piasek pod ciężarem stóp rozsypywał się na boki. Za plecami rozpływały się drewniane schody po których schodziło się na plażę.
- Myślę, że to będzie dobre miejsce – powiedziała głosem pełnym ciepła. Wyjęła z zielonej torby dwa ręczniki i energicznie rozłożyła je na piasku – Możemy siadać i delektować się świeżym, morskim powietrzem – uśmiechy gościły na ich twarzach.
- Cieszę się, że tu jesteśmy. Wiem, że włożyłaś sporo wysiłku w to żebyśmy mogli się tu znaleźć. To dopiero i aż nasze pierwsze wspólne wakacje. Kocham cię mamo! – przytulił się do rozgrzanego ciała matki. Otuliło go ramię pełne miłości. Na jej policzek spłynął pocałunek.
- Jesteś głodny?
- Nie, najadłem się przed przyjściem tutaj.
- Chcesz pić?
- Jedyne czego chcę to zatopić się w tej ciszy. – Matka nic nie powiedziała, natarła twarz kremem i oddała się urokowi słonecznej kąpieli.
Czas leciał powoli. Słońce przesuwało się wysoko na niebie. Cisza była tym czego potrzebowali obydwoje. Od czasu do czasu nad ich głowami rozbrzmiewał ptasi skrzek.
Chłopiec zaczął mówić. Matka słuchała.
- Chciałbym zamieszkać kiedyś w domu na samym brzegu plaży. Z tarasu schodziłoby się prosto do wody. Siedząc na bujanym fotelu mógłbym wpatrywać się godzinami w horyzont. Obłoki jak cukrowa wata wędrowałyby nad moją głową. Zatopiłbym się w szumie morza. Jedynym moim przyjacielem byłoby słońce. Promieniami głaskałoby moją twarz. Żadnych szeptów za plecami. Jedynie cisza dookoła. – po krótkiej chwili dodał – Wierzę w to mamo… a przynajmniej chcę w to wierzyć.
- Warto wierzyć kochanie. Dzięki marzeniom możemy kolorować nasz szary świat wszystkimi odcieniami szczęścia.
Wojtek uśmiechnął się. Dwie godziny później utonął.