Wilczy wieczór cz.1
Wieczorny widok cieni, wyciągających swoje czarne pazury, mroził myśli i skupiał wzrok na oddalonym o setki tysięcy kilometrów księżycu. Ten spoglądał na otoczenie jeziora i zaprosił do świecenia gwiazdy, by bohaterowie dnia poprzedniego znaleźli promień nadziei, że ktoś ich odnajdzie. Znajdowali się w lesie pełnym wiązów i jesionów, koło nich natomiast rósł fiołek wonny, przez gęste pazury cieni przecierały się promienie wysilającego się księżyca.
Po fioletowych płatkach rozpływała się szkarłatna ciecz, spłukiwała pyłek z pręcików i zatykała słupki – już życie tam nie powstanie. Wraz z ostatnim wezwaniem sowy podniósł głowę wilk, w powietrzu unosił się zapach krwi. Jednak nie podszedł bliżej, gdyż wraz z zapachem ofiary wyczuwalna była woń agresora. Wilk spostrzegł drapieżnika, w dłoni trzymał sierp i mówił coś w niezrozumiałym języku. W oczach posiadł władzę nad światem, a ciało trzęsło się jak osika. Źrenice przypominały czarną dziurę, którą pochłaniał otoczenie, a usta wykrzywił morderczy uśmiech. Na czarnym płaszczu mieniły się srebrne ćwieki, a spodnie miał poszarpane, zdawałoby się, że zrobiły to cienie podczas pogodni za zdobyczą.
Wilk postanowił zaryzykować, zawył do księżyca i powoli zaczął skradać się do ofiar. Drapieżnik wyczuł zagrożenie zdobyczy, jednak mu na niej nie zależało. Prawdopodobnie był najedzony. Podczas zbliżania się wilka agresor postanowił uciec, mając nadzieje, że ciała zostaną pożarte przez jakiegoś padlinożercę. Canis lupus wyczuł zamiary przeciwnika, zbliżył się do ciał i udając, że zaczyna je zjadać i tylko szarpał ich ubrania. Zobaczywszy to postać z sierpem uciekła w głąb lasu.
Ofiarami zabójcy została młoda para ludzi, chłopiec o delikatnych rysach twarzy, na której widniała szkarłatna wstęga. W jego szeroko rozwartych oczach można było zauważyć wewnętrzną pustkę, zwykle ciemnobrązowe oczy teraz przypominały drewno wiśni, z czerwonymi pręgami wokół źrenicy. Ubrany był dosyć elegancko, biała koszula bez krawatu czy muchy, jasnoniebieskie dżinsy oraz kaszkiet sugerowały randkę. Wygląd drugiej ofiary również nasuwał ten wniosek, wilk nieraz widywał pary przechadzające się ścieżkami w lesie, lecz niezbyt obchodził go cel takich spacerów.
Dziewczyna o czarnych włosach leżała tuż obok swojego współtowarzysza. Krzyk, który malował się na jej ustach, przerwany został jednym cięciem. Wilk spostrzegł błyszczące w świetle księżyca białe perły, pachniały jej perfumami. Nie potrafił zrozumieć, jak można zabić kogoś i nie wykorzystać jego zwłok do celów spożywczych.
Wtem odsunął się naglę od dwóch martwych ciał, gdyż wokół nich rozbłysła szkarłatno - fioletowa poświata i w powietrzu wyczuwalne było życie. Wilk wolał nie ryzykować i usunął się na bok, kryjąc się za krzakiem. Pośród poświaty zaczęły formować się kształty, przypominające ludzi. Wilk nie rozumiał, co się dzieje, a dusze ofiar zaczęły rozpaczać nad swoim położeniem, tym razem wilk mógł zrozumieć, o czym mówi para kochanków:
- Dave! Dave! Co się stało?
- Nie wiem Jenny!
Zanim Dave zrozumiał kim się stali, dostrzegł wielką bruzdę na szyi Jenny, pomimo tego ona chodziła i mówiła, co świadczyło o tym, że coś tutaj nie gra – do tego ta poświata wokół nich...
- Kim była ta postać z sierpem? Znasz ją?
- Słyszałem o nim pogłoski, mówią na niego Tanatos, to on niesie śmierć zaginionym w tym lesie...
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś?! – wykonała gwałtowny gest i spostrzegła leżące pod nimi ich ciała. – Dave! Przecież my nie żyjemy!
- Wiem, kochanie, to nasze ostatnie chwile, weź mnie za rękę!
Otaczająca ich poświata zmniejszała się, po czym znikła... znikła wraz z nimi. Las ponownie otoczył ponury cie