Skrzyżowanie dróg. - porzucone.
- Dziadku, opowiedz mi jakąś bajkę. Proszę,
proszę, proszę. – maluch był widocznie podekscytowany zajmując miejsce
przed fotelem, na którym siedział starszy mężczyzna. Od ostatniego
spotkania nieco utył i posiwiał.
- Bajki nie, ale historię owszem Marcinku – ciepły głos obszedł
pomieszczenie, w którym znajdowała się para naszych bohaterów.
Chłopczyk nie musiał nic odpowiadać, bo podniecenie i ciekawość można
było wyczytać z jego twarzy, jak z otwartej księgi. – A więc nasza
historia rozpoczyna się w czasach tak odległych, że słynne piramidy
mogły jeszcze nie istnieć. Jest tak mroczna, jak ciemne wieki, o
których żaden historyk nie wie nic. Jest także prawdziwą szkołą życia i
nauczycielką zdrowego rozsądku…
***
Możecie opowiadać tą historię przez
pokolenia, ale i tak nigdy nie będzie prawdziwa. Nawet nie będzie do
niej podobna. Dziwicie się? Czemu? Tylko ktoś kto ją naprawdę przeżył
wie, z czym się wiąże, co trzeba poświęcić, za to, czego się chce.
Potem człowiek zadaje sobie pytanie, czy to czego chciał było warte
tego, co postawił na szali żeby dostać to czego chciał.
Nie chciałbym jednak żeby była to kolejna łzawa historyjka o części
ciała pewnej znanej kobiety. Mam nadzieję, że Ci, którzy będą to czytać
lubią Roberta Johnsona, bo gdyby nie on to te słowa krążyłyby w
przestrzeni czekając na innego.
And I went to the crossroad, mama, I looked east and west
I went to the crossroad, baby, I looked east and west
Lord, I didn't have no sweet woman, ooh well, babe, in my distress
Wszystko zaczęło się od… no właśnie, od historii miłosnej pomiędzy
dwoma nastolatkami. Adam i Marta byli naprawdę piękną parą, a wszyscy
dookoła powtarzali, że lada dzień skończą na ślubnym kobiercu, aby
później żyć długo i szczęśliwie w jakimś domku z białym płotkiem
położonym w bajkowej okolicy wychowując dwójkę dzieci. Myślę, że tak ta
historia mogłaby się potoczyć, ale scenariusz zawsze pisze życie, nigdy
zaś aktorzy przedstawienia, w którym występują. To był naprawdę piękny
czerwcowy dzień, który przerodził się w piekło tychże młodych ludzi,
którzy…
W małym pokoju, który był kuchnią i sypialnią w jednym ktoś zamknął
pamiętnik i podszedł do lodówki wyciągając kolejną butelkę złocistego
napoju. Nazywał się Adam, ale to nie ten Adam, którego losy właśnie
czyta, choć życie być może pokaże, że będzie miał z nim wspólnego o
wiele więcej niż tylko imię.
Adam zaczął chodzić po swoim małym zagraconym mieszkaniu w 42
tysięcznym Braintree w hrabstwie Essex. Nie byłoby w tym nic dziwnego
gdyby nie fakt, że samo legowisko nie był duże i przestronne, a raczej
zagracone i małe, jednak to nie przeszkadzało młodemu bohaterowi w
przemierzaniu swoich włości. Podszedł do regału i zatrzymał się.
Istotnie nad czymś się zastanawiał, a powodem były płyty, kasety i
kompakty walnie zebrane na tej wysłużonej drewnianej konstrukcji.
Zaczął jeździć palcem po pudełkach i obwolutach szukając tej jednej,
która umili mu dalsze czytanie pamiętnika jednego ze znanych ludzi w
jego nowym mieście. Wszak sam był postacią powszechnie znaną. Szukał,
szukał, aż wyciągnął, na pewno będąc natchnionym przez autora swojego
nowego pożeracza czasu, po winyl „King of the Delta Blues Singers”,
czyli pośmiertnie wydany debiutancki album Roberta Johnsona. Gdy pokój
przeszywały już dźwięki muzyki Adam podszedł jeszcze raz do lodówki i
wziął do ręki jedną z ostatnich butelek Guiness’a. Po tym rytuale
powrócił do lektury pamiętnika…
… zaraz po swoim kolejnym namiętnym
spotkaniu postanowili ogłosić rodzinie swoje zaręczyny. Dalszej części
przedstawiać chyba nie muszę… wiecie, szczęśliwi rodzice, miasto, pies,
pani z warzywniaka i ksiądz i nawet parówka w pewnych hot-dogu. Jak się
później okazało miłe złego początki. Marta zaczęła podupadać na
zdrowiu, a za cztery miesiące miał im się urodzić synek. Wszystko
stanęło na głowie, a nieszczęsny Adam kompletnie się zagubił. Przestał
się odzywać do kogokolwiek, gdziekolwiek i jakkolwiek. Zaczął pić,
znaczy podpijać, ale tak to się zaczęło. Wszystko było źle. Wszystko
było źle, bo było dobrze, a jest źle. Dlaczego? Po co?
Ta historia nie miała hollywoodzkiego happy endu. Marta zmarła na
miesiąc przed porodem. Ciekawostką jest, że rodzina nigdy nie
dowiedziała się na co zmarła. To już kompletnie złamało niedoszłego
ojca i młodego wdowca. Zaczął interesować się rzeczami, o których jego
religijni rodzice nigdy mu nawet nie wspominali. Książki voodoo, mity,
przekazy – teraz to było całe jego życie. Trafił także na legendę o
wyżej już wspomnianym Robercie Johnsonie, który w jedną noc stał się
żywą legendą światowego bluesa. Mówiła ona o umowie zawartej między
Robertem, a diabłem, w której poprosił on o talent. Na środku rozdroża
trzeba wykopać dół i wsadzić do niego woreczek wezwań. Co się w takim
woreczku miało znajdować? Zdjęcie przyzywającego, kości bezdomnego,
czarnego kota, drobne i kurze łapki. Wygląda to, jak poradnik, ale
ostrzegam- nie korzystajcie z tego. Bo nie końc…
Adam usnął.