Postać
Na jednym z londyńskich balkonów stała postać. Z masywu jej korpusu wyrastały długie kończyny. Naturalnym przedłużeniem prawej ręki była fajka o wyciągniętym i cienkim cybuchu. Sylwetka mężczyzny odcinała się wyraźnie na tle nocnego miasta. Wyglądało to tak, jakby ze zdjęcia panoramicznego ktoś wyciął ludzki kształt, pozostawiając w nim niepokojącą dziurę.
Postać zaciągnęła się dymem z fajki, po czym wypuściła w przestrzeń mały, biały obłoczek. Niby od niechcenia wychyliła się poza rzeźbioną balustradę, aby popatrzeć na mrowie maciupeńkich ludzików. Byli tacy zabawni, kiedy udawali ważne persony. Biegali w tę i we w tę, przeważnie z wzrokiem zatopionym w ekranach telefonów. Wysypywali się z wieżowców i zaraz z powrotem wtłaczali do środka. Odbierali serie połączeń od przełożonych i powtarzali żałosną litanię: „Mam wszystko pod kontrolą. Panuję nad sytuacją. Konkurencja nie zdobędzie nad nami przewagi. Wykonam kilka telefonów i Londyn znowu będzie u naszych stóp”.
Mężczyzna nabił fajkę tytoniem i zapalił. Był środek nocy, ale metropolia rozświetlona była pulsującym światłem telebimów. Wielu ludziom wydaje się pewnie, że właśnie w tej chwili zmieniają świat – nic bardziej mylnego. Postać zabębniła opuszkami palców po metalowej barierce.
Ludziom przyszło zamieszkiwać planetę o znaczeniu wprost proporcjonalnym do jej wielkości. Malutki pyłek kurzu, ziarenko piasku, okruszek. A wszędzie roi się od olbrzymów, którzy bez trudu zgniotą ją między palcami. Sami ludzie to istoty groteskowe i godne pożałowania. Muszą mieć nad sobą siłę wyższą – Boga czy potęgę nauki - bo bez niej zostaną przygnieceni ciężarem bezradności i beznadziei. Wiecznie poszukują prawdy, ale każda odpowiedź rodzi coraz więcej pytań…
Postać ogarnęła wzrokiem Londyn – tak kruchy i nietrwały, jakby był zrobiony z papieru. Zawiał wiatr, unosząc ze sobą flotylle pożółkłych liści. Gdzieś z dołu mężczyznę dobiegł śmiech dziecka, tak czysty i niczego nieświadomy, że nawet czarne serce postaci ścisnęło się z bólu.
Ale to nic, to nic… Może lepiej jest żyć w niewiedzy.