Pieszczotek
- Pieszczotek! jak w mordę jeża go nikt jeszcze nie strzelił. Pocałować moją kobietę wziął się i ośmielił. Mówię ci ja uważaj na niego, mój dobry przeto kolego,
- Ojszesz w Mojszesz doprawdy powiadasz? Tym prędzej do domu pędzę Panią wyspowiadać a ciało jej tym bardziej dokładnie przebadać!
Do domu pognawszy i od progu Panią mą ujrzawszy, rzekłem tymże słowem się zziajawszy:
- Pani ma wychodzisz?
- wychłodziwszy pokój senny, tak zdaję się opuszczać lokum. Gdyż w chłodnicy wolę uliczkami badać teren oczętami…
- ten strój dopraw dysz brakuje…
- dysz brakuje czegóż w nim?
- dysz brakuje spocisz się…
- gdy się spocem okryj kocem
Pani moja palto zakładawszy odwróciła się i na głos powiedziawszy tyłem stojąc zdała się zaśmiewać:
- Jak już wrócę, może pieszczotami Cię obrzucę a na koniec pocałunkiem w twój policzek nie zasmucę. Lecz przeciwnie wręcz rozbawię.
- Czy mam czekać w swej sypialni?
- Nie w sypialni lecz w bawialni..
- Od bawialni do sypialni wszakże cztery będą kroki…
- Gdy zanadto się podniecisz cztery kroki w mig przelecisz aż w sypialni wylądujesz i me piersi pocałujesz…
- Och ma Pani już czerwienię…
- Dość już takich pora w drogę…
- Pomóc Pani wsadzić nogę?
- Wsadzisz później jak już wrócę,
- Zaraz chyba się przewrócę…
Pani ma zniknąwszy lekko głową mi kiwnęła. Furtka od ogrodzenia za nią głośno się zamknęła. Siedem minut już minęło na jedzenie mnie zawzięło. Gdy tak jadłem zniewolony, pukot jakiś swym hałasem niestrudzonym, wyrwał głowę mą z nad talerza brzegów. Czym spodziewał się kolegów? Nie ten dzień i nie ta pora, jakieś licho niesie stwora. Cóż, od stołu ruszyć trzeba, wezmę lepiej kawał drzewa, którym walnę gdy to potwór zrobię jemu nowy otwór. Zbliżam się powoli z cicha ale buzia mi się chicha. Pukot ciągle nie ustaje aż mi włos na głowie staje. Już naciskam klamki rączkę ktoś upuścił tu obrączkę. To ma Pani upuściła pewno szybko się spieszyła. Wstając klamkę naciskając, w ręku drewna bal ściskając uchyliłem lekko drzwiczki. Poleciały trzy doniczki. To się sprzątnie nie ma sprawy wszakże łeb nie od parady a za drzwiami tam na progu stoi postać dzięki Bogu. Tak stoimy obok siebie, piękna woń od niego je. Bie …giem kłaniam się w pół pasa a zza niego to kiełbasa. Taką woń rozprzestrzeniała aż mi w głowie trąbka grała. Pora w dialog jakiś popaść aby imię jego dopaść.
- Któż pan spytam się serdecznie,
- Jam Pieszczotek mówię grzecznie a przybywam do twej pani,
- nie potrzebujemy niani,
- ja nie niania jam Pieszczotek a czy pytał o mnie kotek?
- jaki kotek proszę pana? Pana boli głowa z rana?
- kotek toć to twoja pani, chyba panu pusto w bani,
- oj nie grzecznie, nie tym tonem, zaraz walne cię kartonem,
- wstrzymaj nerwy, dajże spokój czy obejrzeć mogę pokój?