Na ratunek Wampirowi - Part 3
Gdy tylko wyszła z opłaconej kwatery , jej uwagę przykuł dziwny zapach. Zmysł węchu miała bardzo dobry, jednakże ten zapach unoszący się w powietrzu był specyficzny. Jakoż iż ma w sobie coś z diabła, była trochę więcej jak inni ciekawska. Owego zapachu z znikąd nie kojarzyła , więc powędrowała za nim . Pałęsała się po uliczkach, wyszukując odoru. Tak można było go nazwać, odór jak inaczej nazywamy coś co nieładnie pachnie. Po długich dwóch godzinach bezskutecznych poszukiwań, znudziło się jej chodzenie w koło. Na samą myśl o świństwie co ten zapach wywołuje odechciało się jej jeść. Nawet jeśli jej brzuch wydawał już dziwne dźwięki. Jej żołądek był pusty, jak to bywa gdy ktoś jest zabiegany. Postanowiła więc skierować krok na targowisko. Wędrując w kierunku gwaru i odgłosów przekrzykujących się tłumów, wypatrzyła swym sokolim wzrokiem przystojnego mężczyznę. Mimo iż nie widziała go całego, gdyż chował się pod peleryną i na jego twarz opadały kruczoczarne włosy, to owa tajemniczość urzekła ją. Obserwowała mężczyznę, była tak zaabsorbowana spoglądaniem na niego iż nie spostrzegła się, że zaraz wpadnie na stragan z owocami. Przekupa krzyczała w jej kierunku jakieś niezrozumiałe słowa, lecz ona koncentrowała się na kimś innym niż patrzenie pod nogi. Więc nie przewidywalne było to co się wydarzyło. Mianowicie wpadła na stragan i narobiła wielkiego hałasu, a raczej straganiarka. Gdy tylko budka się wywrócił straciła mężczyznę z oczu. Przeprosiła kobietę z stoiska i zapłaciła jedną złota monetą za wyrządzone szkody. Pomagając zbierać jabłka , bo owe owoce sprzedawała przekupka, kilka zwinęła do torby. Próbowała odnależć mężczyznę przemierzając uliczki wokół targu, lecz nie udało sie. Głód doskwierał coraz bardziej, zaciskając mięśnie. Ktoś stwierdziłby, że warczy. W ustach miała za to dziwny posmak, jakby żuła pokrzywę. Nie zastanawiając się dłużej skierowała szybko kroki do karczmy, którą widziała zeszłej nocy. Nawet w dzień dobiegały z niej nie koniecznie zawsze radosne okrzyki. Na oko brakowało jej do drzwi Tawerny około 50 metrów, gdy wyczuła na swym ciele spojrzenie. Czyżby ktos ją śledził. Zdziwiła się, przecież nikt jej nie znał. Jednakże niebiesko-włosa kobieta, może wzbudzać zainteresowanie , nie koniecznie urodą, tylko kolorem włosów. Zatrzymała się , rozejrzała na boki. Nic nie zauważyła niepokojącego, więc poruszyła ramionami i szła dalej. Mimo to uczucie obserwacji nie znikło. odwróciła się ponownie, tym razem ujrzała poznanego wczoraj wampira. Widocznie mało kto zwracał uwagę na, człowieka odzianego w brązowy płaszcz, bynajmniej ona go nie spostrzegła prędzej. Gdy mężczyzna pospieszył kroku i zbliżył się do niej.
-Witaj Julisso - wypowiedział to z wahaniem tak jakby z otchłani pamięci wygrzebywał jej imię. Licząc w duchu iż się nie pomyli.
- Czy nie zechciałabyś mi może towarzyszyć? - Po tych słowach na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przywitał się szarmancko i zaproponował dołączenie do niego w karczmie , skoro ich obojga nogi kierują się w tą samą stronę czemu miałaby się nie zgodzić. Nie odmówiła, wydał się jej godzien zaufania. Przynajmniej nie będzie spędzać kolejnego wieczoru sama jak kołek, w czterech pustych ścianach. Ucieszyła się w sercu na jego widok, mimo iż na oko nie było po niej tego widać. Droga do tawerny nie była już długa. Nie wiele wymienili słów za nim dotarli do drzwi karczmy. Wampir chwycił swymi dłońmi, których odcień skóry był bledszy niż u niej, za klamkę od drzwi i otworzył je szeroko. Kobieta posłała mu skromny uśmiech i wkroczyła do karczmy. Tuż za nią, wszedł on, spostrzegając wolny stolik nie opodal kominka, wskazał szybkim gestem dłoni miejsce , w którym spoczną ich ciała. Mężczyzna odsunął krzesło kobiecie i usiadł na przeciwko , wołając barmana ruchem ręki.