Love in the saddle 21
A jej koń zaczął galopować w kierunku nieznanego mi światła, nie tego, które dawał księżyc. Ruszyłem za nią, ale z jakiś nie znanych mi przyczyn nie mogłem. Nie !!!!- zacząłem krzyczeć. Usiadłem na łóżku. No nie własny krzyk mnie obudził, a w drzwiach sypialni zamiast zobaczyć rodziców, choć nie sądziłem, że tak szybko przyjadą z Hudson, ale za to ujrzałem Marcusa. Ten to dopiero miał zdziwioną minę. Dotarło wtedy do mnie że to był tylko piękny, ale smutny sen...
Marcus pewnie czekał, aż go odprawię. Skinąłem głową, że wszystko w porządku. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Opadłem na poduszki.
Westchnąłem i zamknąłem na chwilę oczy.
Aniołku, wróć do mnie.
Znów wzniosłem niemą modlitwę.
Spojrzałem na szafkę, gdzie stał zegar. Dochodziło południe, czyli pora lunchu.
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w spodnie od dresu, zabrałem też ze sobą telefon i zszedłem do jadalni. Przeglądając go natknąłem się na kilka wiadomości od Mary, Maggie i Davida. Pisali, że siedzą na zmianę u Nessie i jej rodzicami. Jej stan uległ poprawie, ale nadal była nieprzytomna.
Zasiadłem do makaronu ze szpinakiem, przygotowanego przez Maksa, który właśnie podawał mi moje podwójne ekspresso.
- Dzień dobry, Maks.- przywitałem się z moją prawą ręką. Tak Maks odwalał za mnie najcięższe sprawy, jeśli chodzi o pacjentów, którzy nie radzili sobie z nową sytuacją w ośrodku. Maks robił to bez interesownie. Miał to coś, coś co ludzi do niego ciągło. Był w tym świetny. Zawsze mogłem na niego liczyć. Był nie tylko w tym świetny, ale dobrze sprawdzał się jako kierowca i ochroniarz. Gdy on był akurat ze mną w klinice, jego obowiążki w domu przejmował Marcus.
- Szefie.
- Dzwoniłem w pana imieniu do szpitala. Stan Ines się nie poprawił.- oznajmił mi i uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłem uśmiech. Maks zawsze wszystkiego się dowie, nawet jeśli mu do końca nie powiem o kogo , albo o co chodzi. Wiedziałem też, że nie zdradzi się z tym . Za to go szanowałem jako człowieka.
- Wiem, Maks.- odparłem .- Aha, moi rodzice mają się tu zjawić, ale nie wiem o której dokładnie. Mógłbyś, przygotować pokój gościnny dla nich.
- Tak, szefie.
Wyszedł z jadalni, a ja zabrałem się za jedzenie.
Piętnaście minut później jechałem z Marcusem do szpitala. Po prostu musiałem choć przez chwilę po patrzeć na mojego aniołka. Chciałem to zrobić zanim rodzice zjawią się u mnie. Będę im musiał wszystko opowiedzieć, a zwłaszcza mamie. Kiedy dotarłem do pomieszczenia oddzielające izolatkę, w której był mój Aniołek, byli tam też Cary i pani Davis.- Co się działo, że Nessie jeszcze leży w izolatce?-Dlaczego jej jeszcze nie przenieśli do prywatnej Sali?- Nawet nie zauważyłem jak Marcus za mną wszedł. Wydziałem ich odbicia w lustrze weneckim. Byli tacy przygnębieni i zmartwieni.- Cary mnie zauważył i skinął na mnie głową podszedłem bliżej.- Nessie nadal była nie przytomna , ale nie była podpięta do dializ.
Oh, bogu dzięki. Jej nerki podjęły pracę. To dobry znak.
Aniołku, wróć do mnie, proszę.
Patrzyłem na jej piękną twarz skąpaną w błogim, słodkim śnie. Mój Anioł.
Porozmawiałem chwilę z Cary i panią Davis. Powiedzieli mi, że nerki Nessie podjęły pracę. Choć nadal była nieprzytomna. Teraz tylko pozostało nam czekać, aż się obudzić. Właśnie, że tylko się obudziła. Z tą myślą opuściłem szpital.