W życie Alicji wkrada się samotność po nagłej śmierci męża. Nie potrafi wypełnić pustki, jaką odczuwa.
Mateusz, który przed laty przeżył osobistą tragedię, powoli godzi się, że nie znajdzie osoby, z którą będzie chciał dzielić życie.
Gdy Alicja przyjeżdża do Pustkowej Góry, niewielkiej wsi w pobliżu Łodzi, zauważa, że czuje się lepiej. Zmiana otoczenia, sielska atmosfera i spokój sprawiają, że powoli odzyskuje równowagę. Ale czy to na pewno zasługa klimatycznej wsi czy niezwykłego sąsiada?
Tymczasem los funduje kobiecie kolejny cios… Czy będzie w stanie stawić czoło przeciwnościom? Czy Mateusz jest dla niej tylko pocieszeniem w trudnym życiowym momencie? A może przed nią najpiękniejszy czas w życiu?
Czy łączą ich tylko przeżyte tragedie i lęk przed samotnością? Czy może to miłość, która pojawia się znienacka i której nie wolno przegapić, by kres życia nie był szary, smutny i samotny?
„Złote godziny” to pełna emocji opowieść o samotności wkradającej się w życie każdego z nas, o przyjaźni i dojrzałej miłości, to historia zwykłych ludzi, którzy stają się dla siebie ratunkiem.
"Będzie lepiej, zobaczysz. Tylko każdy potrzebuje czasu – mówił cicho i powoli, jakby zastanawiał się nad każdym słowem. – Nie daj się poganiać i nie pozwól, żeby inni decydowali, ile czasu ci potrzeba i jak masz sobie z tym dawać radę. Nie jestem ekspertem, ale chyba sama musisz wszystko uporządkować. Jedni płaczą, inni unikają ludzi, jeszcze inni szukają towarzystwa. Najgorsze, że nikt ci nie pomoże uporać się z żałobą, jeśli sama sobie tego nie poukładasz. Żebyś miała nie wiadomo ilu bliskich i tak za ciebie tego nie zrobią…"
"…dobrze zdawała sobie sprawę, iż wspólne życie dwojga ludzi to nie romantyczna bajka, a przyszłość związku składa się z tych drobiazgów, które trzeba umieć zauważyć, poskładać, a często zaakceptować, zwłaszcza, gdy mija pierwsza fascynacja. Lęk przed samotnością nie powinien być powodem do wspólnego życia, ale właściwie, dlaczego nie? Przecież ludzie właśnie dlatego ze sobą żyją."
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2025-02-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 378
Język oryginału: polski
To druga książka autorki, jaką miałam przyjemność przeczytać i jestem nią zachwycona. To mądra książka, pełna emocji, która opowiada o zwykłych ludziach, oraz o samotności, przyjaźni i miłości, które towarzyszą przecież każdemu z nas, prędzej czy później.
"Lęk przed samotnością nie powinien być powodem do wspólnego życia, ale właściwie dlaczego nie ?"
Jak sama autorka mówi, jest to książka skierowana do starszego czytelnika. Ja pozwolę się z tym nie zgodzić, uważam że powinni przeczytać ją zarówno ci starsi, jak i ci młodsi. Może łatwiej przyjdzie niektórym zrozumieć, że prawo do szczęścia ma każdy niezależnie od jego wieku.
Główną postacią tej opowieści jest Alicja. Ona nauczycielka, on budowlaniec. Wraz z Markiem przez wiele lat tworzyli udane małżeństwo. Wychowali dwóch synów, którzy wyfrunęli już z gniazda. Niestety nagła i niespodziewana śmierć męża burzy ten sielski obrazek. Z każdym kolejnym tygodniem Alicja uświadamia sobie swoją samotność, z którą sobie zwyczajnie nie radzi. Próbując wypełnić jakoś nadmiar wolnego czasu, coraz częściej przebywa w letnim domku na działce położonej dwadzieścia kilometrów od Łodzi. To tam zaczyna czuć się bardziej u siebie. Jednym z powodów jest coś, co odkryła niedawno zupełnym przypadkiem, zaś drugim jest pewien strażak z sąsiedztwa. Czy Alicja pozwoli sobie na rozpoczęcie nowego rozdziału w jej życiu ? Czy ważniejsza dla niej będzie rodzina i opinia innych ludzi ?
Książka autorki, chociaż traktuje o niełatwych sprawach, to nie jest ani zbyt poważna, ani zbyt smutna. Jest idealnie taka jak trzeba, dobrze wyważona, nie brakuje w niej wszelakich emocji, są więc sytuacje, które wywołają czasem uśmiech, a kiedy indziej łzy. Bardzo lubię język i styl w jakim jest napisana, dla mnie bardzo kojący i otulający. Od razu "weszłam" w tę historię. Niby toczy się powoli i spokojnie, a przecież tyle w niej się dzieje. Nie dajcie się dłużej namawiać, sięgnijcie po ten tytuł, a nie pożałujecie. Bardzo mocno polecam.
,,jak pan Bóg coś zabiera, to daje coś innego, tylko trzeba umieć to znaleźć"
Powyższy cytat uzupełniłabym jeszcze stwierdzenie, że trzeba to coś nie tylko znaleźć, ale też dostrzec. To jedno z przesłań, które wyłania się z powieści ,,Złote godziny". Pani Iwona Klimczak pokazuje w niej, że życie nie lubi pustki. Kiedy coś lub kogoś tracimy, życie często przynosi niespodzianki, które wypełniają pustkę. We wszechświecie bowiem wszystko musi być w równowadze, nawet jeżeli dotyczy to śmierci kogoś bliskiego.
Przekonała się o tym Alicja Olszewska, która była z Markiem w związku małżeńskim przez trzydzieści pięć lat, ale znali się ponad czterdzieści lat. Była zatem przekonana, że zna męża bardzo dobrze. Teraz, po jego tragicznym odejściu, okazuje się, że nie wszystko w ich wspólnym życiu było takie, jak się jej wydawało. Alicja odkrywa sekrety, które burzą jej dotychczasowy obraz męża, z którym spędziła wiele lat. Dociera do niej, że jej życie było iluzją od kilku lat. To zmusza ją do przewartościowania swojej przeszłości i budowania nowego życia od podstaw.
"Złote godziny" to powieść, która urzeka swoją piękną okładką, chociaż grafika może wprowadzać w błąd, gdyż sugeruje jakąś opowieść ze starożytnym manuskryptem, albo w takich klimatach. Nic bardziej mylnego, bo jest to historia o kobiecie, która na nowo musi nauczyć się żyć po śmierci swego męża, Marka.
Pani Klimczak napisała oryginalną historię, niepowielającą znanych standardów. Opowiada o kobiecie dojrzałej, która po śmierci męża czuje pustkę i nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dotyka emocjonalnych zakamarków duszy bohaterki, ukazując jej wątpliwości, cierpienie, tęsknotę, smutek, ale także rozczarowanie i złość po poznaniu sekretu Marka. Skłania tym refleksji nad relacjami i zaufaniem między dwojgiem ludzi, którzy są ze sobą przez wiele lat, a tak naprawdę okazuje się, ze niewiele o sobie wiemy. Można być z kimś bardzo długo, ale i tak okazuje się, że tak naprawdę możemy nie wiedzieć, kim naprawdę jest osoba, z którą spędziliśmy większą część swojego życia.
Drugą kwestią, jaka wyłania się z tej historii dotyczy miłości po pięćdziesiątce, gdy pojawia się w okresie żałoby. Pokazuje, że nie jest ona zarezerwowana tylko dla młodych ludzi. Potrafi pojawić się w najmniej spodziewanym momencie, dając szansę na doświadczanie pięknych lat u boku kogoś, z kim nie czujemy się samotni.
,,Złote godziny" jest nie tylko historią o stracie, ale także o odkrywaniu prawdy i odnajdywaniu siły, by zmierzyć się z życiem na nowo. Jej poszczególne wątki płyną zgodnym nurtem, wzajemnie się uzupełniając i ukazując życiowe dylematy, z którymi może identyfikować się niejedna osoba.
Autorka uwidacznia stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie dotyczące życia osób zbliżających się do wieku emerytalnego. Istnieją określone przekonania, że dla nich minął już najlepszy czas i nie wszystko ,,wypada" im robić. Zostały one wyrażone w osobach dorosłych dzieci Alicji, które mają swoje życie, ale niezbyt przychylnie patrzą na to, co dzieje się u ich matki. Tymczasem ma ona prawo do bycia sobą, nawet, jeżeli wykracza to poza granice wyznaczane przez innych.
Złota godzina to jedna z piękniejszych chwil dnia, tuż po pierwszej godzinie następującej po wschodzie słońca i ostatnia godzina przed zachodem słońca, w której powstaje ciepłe, naturalne światło. Znaczenie tego zjawiska w powieści każdy powinien odkryć na własną rękę. Dla mnie jest ono symbolem pięknego uczucia, które rodzi się po jakimś etapie życia, o który mówi się, że najpiękniejsze chwile mamy za sobą. Tymczasem historia Alicji, pokazuje, że mogą one zaistnieć w każdym momencie, zwłaszcza gdy się tego nie spodziewamy. I nie ma znaczenia, czy mamy dwadzieścia lat, czy ponad pięćdziesiąt i więcej. Samotność jest stanem, który zaczyna doskwierać, gdy większą część swego życia nie byliśmy sami. Nieważne bowiem jest, gdzie jesteśmy, jakie zadania wykonujemy, gdzie podróżujemy, co widzimy i odczuwamy. Ważne, by mieć kogoś u swego boku, z kim można cieszyć się każdą przeżywaną chwilą.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Główną bohaterką powieści jest Alicja Olszewska, kobieta zbliżająca się do sześćdziesiątki, nauczycielka historii. Mam wiele wspólnego z bohaterką. Mam podobną ilość lat, również jestem nauczycielką, a mój mąż był budowlańcem, a dwójka moich dzieci już ze mną nie mieszka. Pierwszy rozdział czytałam i płakałam. Historia rozpoczyna się od pogrzebu męża bohaterki. ,,Leżał tam całkiem martwy, a do niej wciąż nie docierało, że nie zobaczy go już na tym świecie, nie odezwie się więcej , nie zjedzą razem obiadu ani się nie pokłócą." Ja również w styczniu poprzedniego roku straciłam męża i jeszcze mam go w pamięci leżącego w trumnie. Samego pogrzebu nie pamiętam, nie wiem jak przebiegał, kto w nim uczestniczył. Bohaterka powieści była w stanie zarejestrować obecnych. ,,Jej uwagę przykuła jakaś obca kobieta. Elegancko ubrana , w jakieś świetliste żółcie i ciepłe brązy , zupełnie nieodpowiednie na pogrzeb, wyjątkowo ładna i bardzo zapłakana, była chyba jedną z niewielu osób, które okazywały uczucia." Alicja po śmierci męża odczuwa pustkę i samotność. Znajduje ukojenie w domu na działce. Doskonale znam ten stan. Ja również, gdy tylko pogoda na to pozwalała wychodziłam z domu, aby popracować w przydomowym ogródku. Tylko obcowanie z przyrodą i wieczorne czytanie pozwala mi oderwać się od przygnębiających myśli. To bardzo życiowa książka. Bohaterowie są autentyczni, bardzo dobrze przedstawieni. Polubiłam Alicję i Mateusza. Takich osób jak Mateusz jest mało, uczynnych, pomagających bezinteresownie innym. Mateusz to sześćdziesięcioletni strażak, mądry i z poczuciem humoru. Między Alicją i Mateuszem zaiskrzyło, miłość pojawiła się niespodziewanie i szybko. Oboje mają świadomość, że być może to ostatnia okazja, aby nie zostać na zawsze samemu.
To historia dojrzałej i mądrej miłości pary w dojrzałym wieku. Głównym tematem książki są relacje Alicji i Mateusza, ale poznajemy także zadania strażaków z OSP, wiejską społeczność, gdzie wszyscy się znają i wzajemnie sobie pomagają. Cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce i mogłam ją przeczytać. Napisana jest pięknym, przystępnym językiem, pochłonęłam ją w jeden wieczór. Cieszę się, że ma szczęśliwe zakończenie. Choć to fikcja literacka, to opisana historia mogła się zdarzyć. Okazuje się, że życie pisze dla różne scenariusze. Polecam ją osobom w różnym wieku i nie tylko kobietom.
Bardzo dziękuję autorce za dedykację i autograf.
Gdy Amelia odwiedza nieznaną babcię w podłódzkiej wsi, nie spodziewa się, jak wiele ta wizyta zmieni w jej życiu. Rodzinne tajemnice, romans sprzed wieku...
Przeczytane:2025-03-18, Ocena: 6, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025, 12 książek 2025, Posiadam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025,
„Złote godziny” to książka, która pierwszy raz zachwyciła mnie w momencie otwarcia przesyłki, w której dodatkowo znalazłam słoiczek miodu i nasionka iksji ogrodowej, które z pewnością zagoszczą w moim ogródku. Dodatkowo po otwarciu książki dostrzegłam podpis autorki, który dał mi jeszcze więcej radości!! Serdecznie dziękuję za tak cudowną niespodziankę!
Sama książka przedstawia nam cudowną, niezwykle poruszającą historię, która niejednokrotnie wywołała u mnie zarówno uśmiech, jak i łzy. Alicja to nauczycielka, której wiek nieuchronnie zmierza ku sześćdziesiątce, a poznajemy ją w momencie, gdy właśnie owdowiała i żegna swego trzydziestoletniego towarzysza życia. Podczas ceremonii pogrzebowej kobieta dostrzega rzucającą się w oczy nieznajomą, która rozpacza nad grobem jej męża. Okazuje się, że jej ukochany mąż od ośmiu lat prowadził podwójne życie, zdradzając kobietę. Alicji bardzo trudno jest się odnaleźć w nowej rzeczywistości, bez męża i ze świadomością, że była przez tak długo i tak okrutnie oszukiwana i okłamywana. Niestety teraz nie może już zmienić przeszłości. Niemniej jednak Alicja podejmuje decyzję o rozpoczęciu nowego etapu w życiu w letniskowym domku na wsi, który kupili z mężem tuż przed jego śmiercią. To właśnie tam, w spokojnej oazie, gdzie po swojemu przeżywa niedawną stratę, poznaje sympatycznego Mateusza, który jest strażakiem OSP i w znacznym stopniu wspiera Alicję. Między tym dwojgiem zaczyna rodzić się uczucie, niestety synowie Alicji są temu przeciwni, przypominając matce o jej wieku, a także o tym, że dopiero co owdowiała.
Tylko czy aby na pewno to, że Alicja i Mateusz zbliżają się do sześćdziesiątki, pozbawia ich możliwości zaznania w życiu szczęścia i znalezienia miłości. Dwoje ludzi, którzy doskonale się rozumieją, fantastycznie im się rozmawia i mogą się wzajemnie uszczęśliwić, którzy spotkali się w późniejszym etapie swojego życie, czy zasługują jeszcze na miłość i szczęście… Dla mnie ta historia mogłaby spotkać każdego z nas, bo nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie czeka na nas miłość. Starość nie musi polegać wyłącznie na pomaganiu dzieciom w opiece nad wnukami i wizytach u lekarzy, ale możemy ją przeżyć szczęśliwie, korzystając z tego, co daje nam życie.
Niezwykła piękna, życiowa i bardzo poruszająca historia o ciepłych i sympatycznych bohaterach, których nie sposób nie obdarzyć sympatią. Ja ten tytuł z pewnością polecę mojej mamie, która również owdowiała już osiem lat temu, ale od tego czasu w dużym stopniu zapomniała o własnym szczęściu i o tym, co pięknego może ją jeszcze w życiu spotkać.
Książka dla każdego, z którą spędziłam piękny czas. Historia otula, daje nadzieje, ale również zmusza do przemyśleń i chwyta za serce! Bardzo serdecznie polecam, bo naprawdę warto!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.