ZDRADZONE SERCE POTRZEBUJE CZASU, ŻEBY ZNÓW ZAUFAĆ
Livia kocha swoją irlandzką chatkę na klifie. Szum fal i targający wrzosowiskami wiatr zagłuszają bolesne wspomnienia. Dziewczyna chce zapomnieć o najgorszym dniu swojego życia, kiedy zdradził ją ukochany mężczyzna, a cały jej świat w jednej chwili rozsypał się na kawałki.
Przeszłość jednak znów próbuje ją dopaść, i wtedy Livia bez wahania przyjmuje nieoczekiwaną propozycję wyjazdu na Podlasie. Kiedy obdarzona niezwykłą intuicją dziewczyna zaczyna renowację tajemniczego fresku zielonookiej Noelle, czuje, że być może zdarzenia i zagadki w jej własnym życiu są częścią większej historii. A gdy na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna, nie może oprzeć się wrażeniu, że gdzieś się już kiedyś spotkali. Czy poznanie skrywanego przez mieszkańców wioski sekretu pomoże jej uporać się z demonami przeszłości i znów otworzyć się na miłość?
Zielone oczy driady to kolejna część serii Dni Mocy. Poznaj niepowtarzalny klimat wietrznej Irlandii i urzekającą atmosferę Podlasia - osadzonych w tradycji i pełnych ludowych podań i legend.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2022-04-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 624
Język oryginału: polski
Livia uwielbia swoją irlandzką chatkę, gdzie szum fal i wiatr zagłuszają wspomnienia dotyczące zdrady, której dopuścił się ukochany mężczyzna. Przeszłość znów się o nią upomina, dlatego Livia przyjmuje propozycję wyjazdu na Podlasie. Dziewczyna zaczynając renowację fresku zielonookiej Noelle, zastanawia się nad zdarzeniami i zagadkami jej własnego życia. Na jej drodze staje również mężczyzna, który wydaje się dziewczynie dziwnie znajomy. Czy Livia upora się z demonami przeszłości? Czy otworzy się na nowe uczucie?
Nie wiem jak to się stało, ale okazuje się, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. "Zielone oczy driady" są trzecim tomem z serii #dnimocy, a książki można czytać w dowolnej kolejności.
Fabuła powieści niezwykle mnie zaciekawiła i wciągnęła, książkę przeczytałam w dwa wieczory, a to tylko ze względu na jej objętość. Książka jest raczej z gatunku tych spokojnych, w które trzeba się wczuć, by poczuć wszystkie uczucia i emocje. Razem z główną bohaterką Livią odbywamy barwną, pełną tajemnic i niespodzianek podróż, która zaczyna się w Irlandii, by później przenieść się na Podlasie. Jestem naprawdę urzeczona opisami krajobrazów, wielokrotnie czytałam się tak jakbym była w tych miejscach i chłonęła ich piękno. Książka ta przeplata realność, rzeczywistość z magią, zielonookimi wróżkami oraz różnymi wierzeniami, które niesamowicie frapują, muszę przyznać, w życiu bym nie pomyślała, że to połączenie tak mi się spodoba. Jeśli chodzi o bohaterów, wszyscy występujący w tej powieści wprowadzają do tej historii jakiś ważny element, bez którego ta książka nie byłaby taka intrygująca i niezwykła, dostarczając przy tym czytelnikowi całego wachlarza emocji. Livie polubiłam już od pierwszych stron i z całych sił jej kibicowałam, chciałam by w końcu zaznała uprawnionego szczęścia i miłości. "Zielone oczy driady" to opowieść o odnajdywaniu siebie i swojego miejsca na świecie, pogodzeniu się z przeszłością, ruszeniu do przodu oraz wielowymiarowej miłości. Jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po książki autorki, bo Pani Dorota naprawdę potrafi czarować słowem. Moja ocena to 8/10.
To trzeci tom serii Dni Mocy, tym razem poznajemy Livie, młodą konserwatorkę sztuki, która mieszka samotnie w irlandzkiej chatce na klifie. Pomaga jej to zapomnieć o trudnych przeżyciach związanych ze zdradą narzeczonego. Gdy wydawało się, że już osiągnęła wewnętrzny spokój, przeszłość znów puka do jej drzwi. Właśnie w tym momencie otrzymuje niecodzienną propozycję renowacji zabytkowego fresku w małej wiosce na Podlasiu. Podróż do Polski okazuje się dla niej niezwykłą przygodą, poznaje historię tajemniczej Noelle i odkrywa coraz więcej powiązań z jej ukochaną Irlandią. Dzięki swojej wrodzonej wrażliwości i umiłowaniu przyrody dostrzega więcej niż inni. Zafascynowana opowieściami z przeszłości, odkrywa na nowo swoje miejsce na świecie i powoli otwiera się na nową miłość bowiem ,,czasami oczekujemy od życia zbyt wiele, a pędząc za niedoścignionym, nie dostrzegamy małych szans, które zwykle prowadzą do prawdziwego spełnienia".
Zachęcam serdecznie do przeczytania, nawet jeśli nie znacie poprzednich części, to spokojnie możecie dać się porwać ,,czarodziejce słowa" jaką bez wątpienia jest bezwątpienia Dorota Gąsiorowska.
Dublin i życie w tym mieście to dla Livii zamknięty rozdział. W dniu w którym po raz pierwszy przekroczyła próg drewnianej chaty na klifie, wierzyła mocno w to, że po tym wszystkim co ją spotkało, irlandzkie odludzie i szum oceanu pomogą jej odnaleźć spokój, którego tak długo szukała.
Niestety bolesna przeszłość postanawia okrutnie o sobie przypomnieć. Na szczęście nie na długo, bo po lekkim zawahaniu przyjmuje niespodziewaną propozycję od koleżanki. Wyjazd na Podlasie i konserwacja kościelnych fresków na pewno dobrze jej zrobi.
Jednak już w pierwszym dniu pracy nad malowidłem tajemniczej Noelle coś dziwnego zaczyna się z nią dziać. Oprócz tego, mężczyzna, który od czasu do czasu pojawia się w kościele nie daje jej spokoju. Jego twarz wydaje się Livii nie do końca obca, i to ją jeszcze bardziej wytrąca z równowagi.
Książki Doroty Gąsiorowskiej cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Gdy sięgnęłam po jej debiutancką powieść "Obietnice Łucji" wiedziałam, że moja przygoda z piórem tej pisarki nie zakończy się tylko na tej książce. Ona trwa nadal i końca nie widać.
Z ogromną dozą zainteresowania sięgnęłam po "Zielone oczy driady". Ponad 600 stron udało mi się przeczytać w kilka dni, i teraz gdy jestem świeżo po lekturze piszę to z wielkim bólem serca, ale tym razem książka nie do końca trafiła w mój gust.
Początek wydał mi się interesujący, ale im dalej w las robiło się ku mojemu rozczarowaniu zbyt baśniowo. Rzeczywiste problemy głównej bohaterki zostały zepchnięte przez autorkę na drugi plan. Całą swoją uwagę skupiła na przedstawieniu historii tajemniczego fresku, z którym wiąże się pewna legenda. Oczywiście nasza Livia zapragnęła zebrać jak najwięcej informacji na jej temat. Momentami drażniło mnie zachowanie głównej bohaterki. Kolokwialnie można stwierdzić, że wciskała swój nos w nie swoje sprawy. Podsłuchiwała, a potem tłumaczyła się, że był to przypadek. Nie fajnie to wyglądało, tym bardziej, że niektóre rozmowy były mocno intymne i dotyczyły wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu. Niosły ze sobą smutne i bolesne wspomnienia. Jakby nie patrzeć Livia weszła z buciorami w życie Ludwika. Starszy mężczyzna użyczył jej dachu nad głową w trakcie pobytu na Podlasiu, traktował ją jak wnuczkę, a ona tak go zawiodła. Livia znalazła coś, czego nie miała prawa otwierać, a tym bardziej czytać. Ciekawość jednak wzięła górę.
Miałam deja vu gdy dotarłam do momentu w którym poznałam Nelę, starszą dystyngowaną kobietę. Na jej drodze niespodziewanie pojawia się Livia. Tych spotkań było kilka, aż w końcu dziewczyna trafia pod jej dach. No i mamy powtórkę z rozrywki, która ma związek z teczką i z jej zawartością.
Znaczna ilość dziwnych jak dla mnie zbiegów okoliczności, przypadkowych zdarzeń, tajemnic i sekretów trochę mnie przytłoczyła. To samo tyczy się bohaterów, bo jest ich dość liczna grupa. Dobrze, że w trakcie lektury robiłam sobie notatki, bo można szybko w tym wszystkim się pogubić. Co chwila dochodzi do niespodziewanych odkryć i zwrotów akcji.
Dorota Gąsiorowska przyzwyczaiła nas do lekkich i przyjemnych w odbiorze historii. Pisząc "Zielone oczy driady" postanowiła zaskoczyć swoich czytelników bardziej mroczną odsłoną. Stary cmentarz, samotny metalowy krzyż, grobowiec pewnej hrabiny, ruiny irlandzkiego zamczyska. Wszystko to otulały gęste jesienne mgły. W temacie opisów nic się nie zmieniło, bo Dorota w dalszym ciągu robi to świetnie. Bez względu na to, czy dotyczą one łąki pełnej kwiatów, czy ciemnego i ponurego lasu.
"Zielone oczy driady" to książka, która posiada w sobie dużo elementów zaczerpniętych z fantastyki. Dziwne zachowanie Livii od razu rzuciło mi się w oczy. Potrafi dostrzec coś, czego inni nie widzą. Słyszy różne dźwięki i głosy. Według niej drzewa zamieszkiwane są przez wróżki. Z tego też względu pseudonim "Fairy" idealnie do niej pasuje.
Nie czytam takiej literatury i może dlatego miałam tak duży problem, żeby wczuć się w tę książkę. Za to jestem pewna, że każdemu miłośnikowi takich historii, zjawisk nadprzyrodzonych przypadnie d
o gustu.
Najnowsza powieść poczytnej polskiej autorki to historia, którą czyta się z zapartym tchem. U mnie musiała trochę poczekać, ale trafiła na najlepszy czas. Czas kiedy potrzebowałam spokojnych, zajmujących, ciekawych treści.
Zapnijcie pasy ponieważ wyruszamy do Irlandii. Tam poznajemy Liwię. Nie jest to najlepszy dla niej czas. Porzucona przed ślubem szuka oddechu w swoim domku trochę na pustkowiu. Zajmuje się konserwacją zabytków. Lubi swoją pracę. Jej ,,sielankę" przerywa telefon koleżanki z prośbą o pomoc. Liwia miałaby zastąpić ją przy renowacji starego kościoła na Podlasiu. Dziewczyna nie jest przekonana do tego pomysłu, ale po krótkim czasie podejmuje się wyzwania.
W Polsce, przy pracy w świątyni, poznaje nowych ludzi, w tym pewnego mężczyznę, który pomaga jej na nowo uwierzyć w miłosny happy end. Jest też tajemnicza Noelle, której historia jest bardzo interesująca... W wynajmowanym pokoju Liwia znajduje pewne zapiski. Wie, że nie powinna się w nie zagłębiać, jednak ciekawość okazuje się silniejsza. Okazuje się, iż dziennik prowadzony przez jakąś młodą dziewczynę zawiera wiele znaków zapytania. Czy teraz, po latach, jest szansa na poznanie całej historii? Może ta opowieść ma szansę na szczęśliwe zakończenie?
,,Zielone oczy driady" to trzeci tom serii ,,Dni Mocy". To książka lekka. To książka niezwykle sympatyczna w odbiorze. Uwielbiam. Chociaż muszę szczerze przyznać, że chwileczkami trochę się nudziłam, twierdziłam, że mogłoby być mniej stron. Ale w ogólnym rozrachunku po całej lekturze mogę z pewnością powiedzieć, że jest dokładnie tak jak być powinno. Niczego nie jest za mało ani za dużo. Podoba mi się także to, iż teraz pisząc te słowa w myślach mam uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury tejże książki. Było mi tam po prostu dobrze! Irlandia, Polska, święta Brygida, Noelle, tajemnica, ten zagadkowy mężczyzna... Ach! Jeśli nie znacie, czytajcie! Warto!
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak. Dziękuję.
Kamelia wraz z babcią prowadzą w Krakowie rodzinne atelier z kapeluszami. Pewnego dnia w salonie pojawia się przystojny dziennikarz, zainteresowany stuletnią...
Stary dwór nad jeziorem i tajemnica, którą rozwikłać może jedynie ktoś o wyjątkowo wrażliwym sercu... Olga zawsze czuła, że nie pasuje do coraz szybciej...
Przeczytane:2022-07-12, Ocena: 6, Przeczytałem,
Nie jest łatwo poukładać świat rozsypany na tysiąc kawałków, nie jest łatwo podnieść się po nieoczekiwanym odebraniu szczęścia, nie jest łatwo otworzyć ponownie serce na miłość. Czy Livia, główna bohaterka trzeciego tomu serii Dni Mocy odnajdzie spokój, wyczekiwane szczęście i odkryje skrywany sekret mieszkańców wioski?
Wolała, żeby nie było w tym prawdy, a radosne chwile rozwijały równie mocno, jak te zaprawione frasunkiem, lecz podświadomie wiedziała, że tylko
w szczerej konfrontacji ze sobą człowiek może dotrzeć do ukrytej w sobie głębi.
Dorota Gąsiorowska z niezwykłą lekkością i delikatnością, utkała opowieść o poszukiwaniu własnej drogi, odkrywaniu tajemnic z przeszłości oraz odnajdywaniu najgłębszych zakamarków duszy. Livia – obdarzona niespotykaną intuicją, opuszcza swoją irlandzką chatkę na klifie i zmierza na Podlasie, by odciąć się od bolesnej przeszłości, która znów daje o sobie znać. Podczas pracy nad renowacją fresku zielonookiej Noelle, Livia jest przekonana, że wydarzenia z jej życia splecione są z historią dziewczyny z obrazu. Zupełnie nieoczekiwanie, w jej ręce trafiają zapiski sprzed kilku dekad – skrywane w nich problemy i tajemnice sprawiają, że bohaterka dryfuje pomiędzy światem realnym, a rzeczywistym, szukając zagubionych elementów w przeszłości. Niezwykłość odczuwania i rozumienia magicznego świata przez Livię, pozwala jej dostrzegać i odkrywać piękno natury jakie nie jest dane przeciętnej osobie, a może po prostu nie potrafiącej go zobaczyć?
Radość jest zbyt szalona, pochopna i beztroska, by zatrzymać się i choć na chwilę przysiąść w cieniu własnej zadumy.
Podobnie jak w poprzednich dwóch tomach, również w powieści Zielone oczy driady, pojawia się motyw legend i słowiańskich wierzeń. W części fantastyczny, w części prawdziwy, jest magicznym sercem tej historii. A kim są właściwie tytułowe driady? Driady, to wróżki drzew z oczami pełnymi mądrości, darzące wszystkie drzewa bezgraniczną miłością i przybierające kształt szmaragdowego motyla. Jaki mają związek z książkowymi bohaterami i gdzie je można spotkać? - dowiecie się sięgając po tę zachwycającą lekturę.
Autorka nie bez powodu okrzyknięta „malarką słowem”, na każdej stronie, pokazuje nam miłość do słowa pisanego. Gdyby malarz na podstawie jej powieści miał namalować magiczne miejsca opisywane przez Dorotę Gąsiorowską, jestem pewna, że zachwycałyby swoim pięknem i nieskazitelną dokładnością. Właśnie dlatego uwielbiam przebywać w świecie bohaterów wykreowanych z taką pasją i fascynacją otaczającego nas świata. Pisarka w subtelny i empatyczny sposób potrafi namalować uczucia, rozczarowania, rozterki i wątpliwości, które towarzyszą bohaterom. To wszystko sprawia, że znamy postaci jak dobrych przyjaciół, a ich świat staje się bardzo bliski, wręcz namacalny.
Zielone oczy driady to kolejna odsłona serii »Dni Mocy«: mistycznej i pełnej zachwytu nad naturą. Na kartach niespiesznie snutej opowieści, która przenosi nas na irlandzkie klify i urokliwe Podlasie, odnalazłam spokój, wzruszenie i całą gamę emocji. Jestem pewna, że dryfowanie w poszukiwaniu zagubionych fragmentów przeszłości bohaterów, pomiędzy światem realnym a magicznym, dostarczy wam wielu przeżyć!