Pierwsza część powieści o życiu pewnej warszawskiej singielki.
Oliwia, redaktorka popularnego dziennika ma wszystko, czego młoda kobieta może pragnąć. Jest piękna, ma wspaniałych przyjaciół, karierę i wysokie zarobki, które pozwalają jej bawić się w najlepszych warszawskich klubach. Nie ma jednak jednej rzeczy, której pragnie najbardziej - miłości...
W poszukiwaniu szczęścia nie poprzestanie na pierwszym nieudanym małżeństwie. Ale w wielkim mieście wszystko może się zdarzyć.
Czeka ją wiele nietrafionych związków.
Nietrafionych, ale czy niepotrzebnych?
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2019-10-30
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 224
Idealna książka dla fanów lekkich erotyków. Jeśli więc Wy, lub ktoś Wam bliski lubi taki gatunek, to na pewno się w nim odnajdziecie. Książka o Oliwii, młodej kobiecie, która cały czas nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi o oczywiście... miłości! Każdy rozdział to opowieść o innym mężczyźnie, oj trochę ich tutaj będzie! Jest Adam, Aleks, Maks i długo by tak wymieniać. Dodam również, że jest to dopiero pierwsza część i nie skończyła się ona tak jak się spodziewałam. Przeczytana w jakieś 2 godziny, więc naprawdę błyskawicznie. Nie jest to wymagająca lektura, ale idealna na oderwanie się od codzienności oraz szarej i burej jesieni.
Książkę odebrałam z serwisu Czytam Pierwszy.
Olivia po nieudanym małżeństwie próbuje na nowo do kupy poskładać swój świat i ułożyć sobie życie. Decyduje się na życie w stolicy, gdzie wszystko nabiera tempa, a jej świat obraca się wokół poszukiwań idealnego mężczyzny - długich i mozolnych. Znalezienie idealnego faceta, takiego z którym można spędzić życie okazuje się nie lada wyzwaniem. Krótkotrwałe związki, szczególnie, że Oliwia przyciąga ku sobie specyficznych, aczkolwiek niekoniecznie do końca normalnych facetów.
Przelotne znajomości, romanse z popularnej aplikacji Tinder i wiele miłosnych uniesień jakoś mnie nie porwały. Szybkie życie, krótkie związki i przelotny seks, to nie jest to co w książkach uwielbiam. Irytowało mnie również zachowanie Oliwii, która często przeczyła sama sobie i zachowywała się wprost lekkomyślnie.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Co by tu napisać od siebie? Historia miłości młodej redaktorki, a raczej jej błędów miłosnych.
Nie spodziewałam się Bóg wie, czego, oczekiwałam czegoś lekkiego do poczytania na wieczór przed snem. I tak tez było, na każdy wieczoru był, że tak powiem inny Pan.
Nieudane małżeństwo, i kolejne związki, które się nie udały. Główna bohaterka moim zdanie trochę na sile chce być kochana. Ma dobra prace, wyglądem tez przyciąga wielu mężczyzn.
Jednak chyba troszeczkę za bardzo naiwna i zdecydowanie zbyt łatwa. Nie wiem, żeby tak z nowo poznanym facetem iść od razu do łóżka? Tak wiem, wiem to tylko książka.
Jednak spodziewałam się taki związków bardziej poważnych a nie przygód na jedna, dwie noce. Bo jak można nazwać miłością związek z kimś, kogo się zna od dwóch dni i się nic o nim nie wie.
Spodziewałam się również, że to będzie historia erotyczna, wiec tu wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
Książka jest lekka, czyta się szybko i tak jak pisałam wcześniej, idealna na wieczory. Jednak nie zaliczę te książki do tych rewelacyjnych.
Po czytelniczym detoksie jaki sobie zafundowałam na początku roku, postanowiłam rozpocząć styczeń z niewymagającą lekturą, której zadaniem będzie dostarczenie mi rozrywki. Wybór padł na ,,Zbiór miłości niechcianych''.
Główną bohaterką książki jest Oliwia. Na co dzień pracuje jako dziennikarka w znanej gazecie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest kobietą spełnioną. Jest piękną kobietą, dobrze zarabia, otacza się gronem życzliwym jej ludzi. Czego jej brakuje? Otóż tego, co najważniejsze w życiu - miłości. Oliwia po nieudanym małżeństwie zatraca się w kolejnych związkach w poszukiwaniu bliskości, poczucia bycia kochanym, by móc na nowo uwierzyć w miłość. Czy uda jej się stworzyć związek oparty na szczerym uczuciu?
Tak jak pisałam na początku - nie miałam względem tej pozycji dużych oczekiwań. Liczyłam na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości, nie analizując szczegółowo fabuły. Moje oczekiwania zostały spełnione z czego jestem zadowolona. Nie jestem zwolennikiem oceniania krytycznym okiem debiutantów, więc powstrzymam się od szczegółowej analizy. Ode mnie 5/10. Myślę, że ocena jest adekwatna do tego, co zastałam w środku w zupełności odzwierciedlająca moje odczucia. Nie jestem fanem powieści zahaczających o erotyzm, ale postanowiłam w tym roku spoglądać na ten gatunek nieco łaskawszym okiem.
Książkę zrecenzowałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl
Miłość jest wspaniała, prawda? Potrafi podnieść na duchu, przetrwać najgorsze burze, potrafi stworzyć takie cuda, że czasami aż nie można w nie uwierzyć. Oczywiście, o ile są obustronne. Bo gdy tylko jedna strona kocha to nie może z tego wyjść nic pozytywnego. Właśnie o miłości tylko z jednej strony będzie ta recenzja. Wszystko za sprawą książki Edyty Folwarskiej „Zbiór miłości niechcianych”.
Główna bohaterka to Oliwia, która zakochuje się w Alanie, sądząc, że będzie to ten jedyny mężczyzna w jej życiu. Szybko okazuje się inaczej i tuż po ślubie Alan traci zainteresowanie żoną. Jak możecie się domyślić – rozstają się po tym jak prawda wychodzi na jaw, iż mąż Oliwii miał romans. Dziewczyna jest załamana dosłownie chwilkę a potem zarządza sobie koniec z facetami. Szybko okazuje się, że los chce inaczej.
Książka jest fantastycznie wydana, bo liczy sobie nieco ponad dwieście stron a i tekstu na stronach jest stosunkowo niewiele. Można ją przeczytać w ciągu jednego wieczoru, bo kartki same się przewracają. W tym miejscu dochodzi do pewnego zgrzytu w moich odczuciach. Bo choć tempo czytania może sugerować, że mocno mnie wciągnęła to tak nie jest. Na swój sposób jest ciekawa, lekka i czasami śmieszna, ale myślałam, że będzie to coś innego.
Oliwia, moim tylko zdaniem, to pogubiona dziewczyna, która została zraniona i chce w ten sposób sobie odbić nieudany związek i przez to traci zdolność racjonalnego myślenia. W głowie jej tylko modne ubrania, perfumy, dodatki a przede wszystkim imprezy. Faceci, których spotyka na swojej drodze tak naprawdę ją wykorzystują. No dobra, nie będę owijać w bawełnę. Moim zdaniem Oliwia to idiotka. Przyciąga facetów (tych nieodpowiednich w dodatku) jak magnes, ciągle po nieudanych próbach wmawia sobie, że to już koniec z płcią przeciwną, ale jednak, kiedy pojawia się przystojny facet na horyzoncie ona już ostrzy pazurki. Oliwia to taka niezdecydowana osóbka, która nie bardzo wie czego chce w życiu. Gdyby nie charakter głównej bohaterki to ta historia byłaby całkiem przyjemna, a tymczasem mamy cały zbiór dziwnych zbiegów okoliczności (jak na przykład wyjście na imprezę do modnego klubu a tam bawi się były Oliwii. Tylko jedna knajpa jest w Warszawie?).
Nie będę oszukiwać, że jest to literatura wysokich lotów. Schematy powielane do bólu też są dosyć widoczne. Moim zdaniem w tym gatunku literackim znajdą się inne, znacznie lepsze powieści niż ta. Jak to się mówi: „Dla każdego coś dobrego”. Tego się trzymajmy.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
„Zbiór miłości niechcianych” to świetna książka przedstawiająca życie pewnej singielki, która stara się uporządkować swoje życie uczuciowe, jednak w miłości ma kompletnego pecha. Każdy kolejny mężczyzna, którego spotyka na swojej drodze wydaje się być większą porażką dla kobiety niż poprzedni kandydat. Już na samym początku wikła się ona w nieudane małżeństwo, a potem… cóż, jest coraz gorzej.
Główną bohaterkę polubiłam już od pierwszej strony. Fakt, że momentami wydaje się bardzo naiwna, ale któż czasem taki nie jest w czasie poszukiwania miłości? Mimo, iż jest ona prawdziwą pięknością przyciąga do siebie samych „nienormalnych” facetów, a dokładniej takich, z którymi żadna kobieta nie chciałaby trwać w stałym związku. Z uśmiechem na ustach czytałam każdą kolejną nieudaną historię miłosną, traktując ją jak swego rodzaju przestrogę. Mimo wszystko wydaje się, że Oliwia ma dość duży dystans do siebie i nie poddaje się pomimo licznych niepowodzeń. I właśnie za to ma u mnie dużego plusa. Nie jest stale użalającą się nad sobą kobietą, a raczej jedną z tych, które „biorą byka za rogi”.
Już dawno czytanie nie zajęło mi tam mało czasu, a jednocześnie idealnie wykorzystanego i nie uznanego przeze mnie za zmarnowany. Autorka ma tak lekkie pióro, że poznanie całej historii Oliwii zajęło mi zaledwie cztery godziny. Co więcej nie spotkałam się z niczym uciążliwym podczas czytania i mile spędziłam czas. Zabawna historia pozwalająca chociaż na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości.
Za możliwość przeczytania dziękuję @CzytamPierwszy
www.czytampierwszy.pl
„Zbiór miłości niechcianych” to historia kobiety, która po nieudanym małżeństwie próbuje ułożyć sobie życie miłosne na nowo. Główna bohaterka Oliwia pracuje jako redaktorka w popularnym dzienniku. Jest pewna siebie, zaradna i niezależna. Jedyne czego brakuje jej do szczęścia to miłość. W tej kwestii ma niemałego pecha.
Po tym jak zostaje perfidnie zdradzona przez swojego męża postanawia trochę zaszaleć i korzysta z uroków bycia singielką. Zależy jej na znalezieniu nowej miłości. Jej nowe znajomości z mężczyznami okazują się być różne. Większość jej kolejnych partnerów okazuje się być dziwnymi typami. Dzięki jej poszukiwaniom okazuje się, że nie każdy przystojniak potrafi być dżentelmenem, a pierwsze dobre wrażenie może szybko się zmienić.
Historia Oliwii okazała się być lekką i zabawną odskocznią od trudniejszych tematów. Jest w niej też trochę smutnych i gorzkich elementów. Scen łóżkowych również w niej nie brakuje. Nie jest to historia, która pozostaje z czytelnikiem na dłuższy czas i skłania do głębszych refleksji. Dla mnie okazała się trochę płytka, bo główna bohaterka za bardzo skupiała się na znalezieniu nowego partnera. Z drugiej strony zapewniła mi chwile relaksu i niezobowiązującej przyjemności.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Oliwia jest młodą, piękną i pewną siebie kobietą. Otaczają ją wierni przyjaciele, ona sama jest redaktorką jednego z plotkarskich pisemek. Praca ta może nie jest specjalnie ambitna, ale pozwala jej żyć dostatnio, a w dzisiejszych czasach to właśnie liczy się najbardziej. Ma właściwie wszystko - poza miłością. Kiedy jej małżeństwo rozpada się zanim zdążyło się na dobre rozpocząć, kobieta rusza na poszukiwania nowego partnera, tym razem tego jedynego, idealnego. Bardzo szybko przekonuje się, że nie jest to łatwe zadanie...
Alternatywna wersja powyższego opisu: niestabilna psychicznie i pustogłowa baba na własne życzenie pakuje się w popieprzone związki z równie niestabilnymi facetami, po czym wypłakuje się przyjaciółkom w najdroższych knajpach Warszawy. Wiecie co? Nie chce mi się pisać tej recenzji. Zawsze chciałam oglądnąć słynny "Seks w Wielkim Mieście" ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać, więc gdy usłyszałam, że ta książka jest reklamowana jako polska wersja kultowego serialu, sięgnęłam po nią bez wahania. I nie pamiętam już kiedy aż tak bardzo żałowałam czasu zmarnowanego na lekturę. Dlatego mimo wszystko postaram się skupić i sklecić coś sensownego, żeby przestrzec Was przed popełnieniem tego samego błędu.
Po pierwsze bohaterowie. Są totalnie oderwani od rzeczywistości. A do tego są skończonymi idiotami. Przykład: facet bierze ślub, w noc poślubną wyrzuca żonę z łóżka, odwołuje podróż poślubną bo niby nie mają kasy, sam cichaczem leci na Karaiby czy inne Bora-Bora z jakąś plastikową gówniarą, wrzuca ich wspólne zdjęcia na Instagram i się dziwi, że żona się dowiedziała i go zostawiła. No fajnie gość ma. Przykład drugi: wszyscy mogą dowolnie przychodzić i wychodzić z pracy i zawsze mają czas się spotkać w barze, zawsze też mają pieniądze by co chwilę balować przez całą noc w miejscu, gdzie najtańszy drink kosztuje pół stówy, choć zarabiają dwa tysiaczki na rękę, jak sami mówią. Na sylwestra w modnej knajpie za tysiaczki cztery też ich oczywiście stać. Przykład trzeci: zachowanie głównej bohaterki, która prowadzi po alkoholu, nie zabezpiecza się w żaden sposób mimo posiadania innego partnera co tydzień, a do tego ma tendencję do pozwalania by kompletnie obcy facet pakował ją do samochodu i wywoził w głuszę.
Główna bohaterka to z resztą osobny temat. Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo mnie irytowała. Typowa, pustogłowa lala z plastikowymi ustami (co sama przyznała). Po jednym cmoknięciu już się zakochuje i planuje długoletni związek z nowym facetem, choć od ostatniego rozstania i złamanego serca minął tydzień, co kwadrans płynnie przechodzi od krzyczenia "a to cham!!!" do stanu głębokiego zakochania i z powrotem, uparcie wraca do zdradzającego ją, żonatego (!) gościa, a potem ma pretensje, że znowu ją zdradził (z żoną!) do całego świata - tylko nie do siebie. Pół książki to opisy jej ubrań - i nie chodzi o to jak te ubrania wyglądają, tylko co jest napisane na metce. A wiecie jak ocenia facetów? Oto cytat, aż go zapisałam: "Nie będę mu wozić dupy! Co to za facet, który nie ma auta?!". No pustogłowie i tyle.
Można powiedzieć, że dużo się tu dzieje, problem jednak w tym, że dzieje się w kółko to samo. To jedna historia opowiedziana 5 razy. I 5 razy ten sam proces histerycznego zakochiwania się przerywany napadami szału, że facet nie dzwoni, a potem 5 razy to samo odreagowywanie nieudanego związku w knajpie. I 5 razy zero wyciągniętych wniosków. Wszystko to opisanie z wdziękiem godnym nosorożca. Proste, toporne zdania, błędy stylistyczne, bardzo słaby warsztat. Aż dziw bierze, że autorka pracuje jako dziennikarka i tak kompletnie nie potrafi pisać. Najwyraźniej rubryki plotkarskie w SuperExpressie i Polo TV to nie najlepsi nauczyciele dziennikarskiego fachu.
Mam wrażenie, że ta książka to wielki chaos, że autorka dyktowała ją komuś krzycząc do telefonu podczas biegu do najbliższej stacji metra. W czasie huraganu. Może nawet w czasie inwazji obcych. Mnóstwo jest tu błędów w stylu: bohaterka dzwoni do przyjaciółki, wymieniają pozdrowienia i nagle jedna odwraca się i patrzy na drugą. Oj, ktoś kompletnie nie myślał co pisze. Nie wspomnę już o dziesiątkach literówek. Ale muszę przyznać, że książka ma jedną zaletę. Znaczącą. Jest krótka i nie trzeba się z nią zbyt długo męczyć. Innych plusów nie widzę.
Nawet nie będę tej recenzji podsumowywać. Wszystko już powinno być jasne. Serdecznie nie polecam.
Książkę odebrałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.
Od razu muszę zaznaczyć, nie jestem emerytką! Jednak kiedy słyszę o miłosnych podbojach koleżanek, czuję się jakbym pochodziła z innej epoki. Po „Zbiór miłości niechanych” sięgnęłam bez żadnych oczekiwań, za to ze sporą ciekawością. Czy dowiedziałam się czegoś nowego o świecie randek?
Oliwia nie szukała miłości, po prostu się jej trafiła, a potem... złamała serce. Był ślub, miało być życie jak z bajki, a skończyło się gorzkim rozczarowaniem. Oliwia, chcąc nie chcąc, wraca na rynek singli i z czasem zaczyna rozglądać się za nowymi opcjami. Możliwości jest sporo, ale łatwo nie będzie. Czy uda jej się znaleźć „tego jedynego”?
„Zbiór miłości niechcianych” to książka zaskakująca na wielu polach. Przede wszystkim jest ona niewielkich rozmiarów, ma dokładnie 224 strony zadrukowanych sporą czcionką. Poszczególne części stanowią historie kolejnych związków. Konsekwencją tego wszystkiego jest zarówno spora dawka emocji, jak i pewna umowna skrótowość.
"Przyjdzie czas i na ciebie. Pamiętaj, nic na siłę".
Poszczególne związki rozgrywają się dosłownie błyskawicznie. Również nieudane małżeństwo zrelacjonowane zostało szybko. Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie, a nasza bohaterka przeżywa niezwykle silne uczucia. Mówiąc o skrótowości, nie mam tutaj na myśli pomijania najważniejszych faktów, bo w tych uczestniczymy „z pierwszego rzędu”, ale o rezygnacji z całej otoczki. Ta książka nie jest dokładnym stadium o poszukiwaniu miłości, nie jest klasycznym romansem, ale bardziej emocjonalną jazdą bez trzymanki.
Oliwia to specyficzna kobieta, której niewiele brakuje do szczęścia, ale czy aby na pewno? Poza urodą, statusem oraz kwestie finansowe to cechy jakie pragnie każda kobieta, ale okazuje się, że to wszystko to tylko rzeczy, które tak naprawdę nie dadzą nam szczęścia.
Główna bohaterka, wydaje się mieć idealne życie, ale niestety tak nie jest. Po nieudanym małżeństwie zaczyna próbować sobie ułożyć życie na nowo, odreagowując przelotnymi znajomościami, z których przecież nie może wyjść nic dobrego. Nie brakuje u niej również scen łóżkowych, o których autorka daje nam znać w subtelny sposób. Może z wyjątkiem jednej, ale nie zgarsza nas w żaden sposób.
Książka myślę, że daje do myślenia, szczególnie, że widzę w związkach bohaterki również i swoje błędne wybory, dlatego wiem co musiała przeżywać, szczególnie po rozczarowaniu jakie dał jej były mąż. Czytało się ją również dość szybko, bo już wciąga od pierwszych stron. Myślę, że wrócę do niej jeszcze kiedyś. Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Miłość to bardzo częsty motyw książkowy, w końcu każdy z nas lubi poczytać o związkach jak z bajki, ale miłość nie zawsze oznacza szczęście, miłość to też cierpienie i rozczarowania z powodu złych wyborów.
Oliwia to piękna kobieta która ma dobrą pracę i kochanego partnera przy boku, układa im się rewelacyjnie aż do dnia ślubu, kiedy to w noc poślubną mąż się od niej odsuwa i odmawia współżycia chociaż wcześniej robili to prawie codziennie. Z dnia na dzień jest co raz gorzej aż okazuje się jej mąż wyjechał do Kenii z o wiele młodszą od siebie dziewczyną, Oliwia wtedy postanawia się rozwieźć i zaszaleć, chce tym samym odegrać się na byłym mężu. Razem z przyrodnią siostrą Kaśką i przyjaciółką Sylwią wychodzą do klubów żeby się zabawić i poznać kogoś nowego, niestety każdy na początku robi dobre wrażenie a okazuje się być draniem, Oliwia traci nadzieje że trafi na kogoś wyjątkowego.
Podobno nie ocenia się książki po okładce ale ciężko nie zwrócić na nią uwagi i często to właśnie okładka zachęca nas do przeczytania książki, w tym przypadku nie mogłam przejść obojętnie obok takiego cuda. Okładka pod względem graficznym jest piękna utrzymana w tonacji czarno białej a do tego dodatek różu, od razu rzuca się w oczy, niby minimalistyczna a dużo się tutaj dzieje. Po zajrzeniu do wnętrza również się nie rozczarujemy, książka jest lekka i przyjemna, czyta się ją na prawdę szybko a do tego nie da się od niej oderwać, jest tu dużo scen łóżkowych ale nie są one nachalne, no może oprócz jednej, dlatego książka nie gorszy czytelnika.
Historia nie jest z typu tych które czyta się z emocjami a potem długo zastanawia czy mogło być inaczej, jest po prostu opowieścią o tym jak trudno znaleźć wartościowego mężczyznę na całe życie. Po przeczytaniu można dojść do wniosku ze nie każda blondynka ma pusto w głowie, a nie każdy przystojniak jest dżentelmenem. Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.
Widziałam na jednym z portali fragmenty tej książki i nie urzekła mnie, a wręcz odrzuciła. Jednak nie będę ukrywać, że portal Czytam Pierwszy, zrobił fajną promocję punktową, więc się na nią zdecydowałam i nieźle się zaskoczyłam! Książkę zaczęłam czytać po południu i skończyłam w ciągu jednego dnia! Autorka ma bardzo przyjemny styl, język nie jest może bogaty, dopracowany, ale absolutnie tu nie przeszkadza. Opisy zbliżeń nie są wulgarne, nie są też sensualne – nadają się do czytania, nie wzbudzają zażenowania.
Denerwowały mnie dialogi z innymi kobietami, były wulgarne, często infantylne – tu trochę trzeba nad tym popracować. Nie pasowało mi także lokowanie marek, zamiast skupić się na opisach, otrzymywaliśmy zestawy odzieżowe rodem z Zalando; szare szpilki od Prady i sukienka Chanel.
Bohaterzy są ciekawi, może ilość nieszczęśliwych miłości jest wręcz niespotykana, ale taki widocznie był zamysł.
Myślę, że książka będzie się podobać, bo historia jest spójna, jest dreszczyk emocji i czyta się ją ekspresowo. Dla mnie w skali romansów 6/10.
W tej książce kilka razy pada stwierdzenie, że życie Oliwii - głównej bohaterki, przypomina "Trudne sprawy" lub " Dlaczego ja?". Ciężko o bardziej trafne określenie tej powieści. Mimo, że spodziewałam się czegoś dużo gorszego, prawdziwej grafomanii, to chociaż styl autorki jest całkiem przyjemny. Jednak dla mnie perypetie Oliwii, opisane na 200 stronach są zbyt intensywne, wyolbrzymione i bardzo przerysowane. Dużo się dzieje i szybko, mężczyźni są albo najprzystojniejsi, albo najlepiej całują, bardzo bogaci, bardzo dobrze ubrani. Ciężko mi uwierzyć w realność tej historii i dla mnie jest trochę chaotyczna.
Książkę otrzymałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.
Dziennikarka Oliwia urodą przyciąga mężczyzn. Brak jej miłości. Po szybkim ślubie jeszcze szybszy rozwód. Załamana zdradą postanawia zmienić swoje życie. Stolica daje jej dużo możliwości. Spotyka wielu mężczyzn. Jak magnes przyciąga dziwaków: seksoholika, stalkera, przyjaciela z korzyściami, byłego. Zakłada konto na Tinderze. Używa życia, szukając tego jedynego, ale nie chce być sekskumpelką.
Książka to niejako zbiór opowiadań zatytułowanych imionami mężczyzn pojawiających się w życiu Oliwii. Z każdym łączy ją seks. Jej nietrafione związki to „szybko, łatwo i przyjemnie”. W powieści obrywa się zwłaszcza panom, którym tylko jedno w głowie. Mało bezpieczny seks, za to z fajerwerkami! Paniom też się dostaje. W pogoni za miłością kobiety są zdolne zrobić wiele przez facetów i dla facetów.
Powieściowy standard: ona piękna blondyna z dużym biustem, oni przystojni, wysocy. Postać Oliwii nie przemówiła do mnie. Chwilami bohaterka sama sobie zaprzeczała, zachowywała się jak podfruwajka, była nieco egzaltowana w swej rozpaczy po każdym nieudanym „związku”, ale fajnym seksie. Jej niepewność i niezrozumienie siebie nieco irytowały. Nie przekonało mnie kilka scen. Najbardziej wydumany był prezent od ojca dla Alana. Nie podobało mi się lokowanie produktów znanych marek modowych, kosmetyków, lokali. Życie w stolicy obraca się tylko wokół modnych lokali, drogich rzeczy i drinków za 50 zł.
Dość frywolna okładka sama narzuca pewne skojarzenia. To romans z erotykiem, ale autorka nie epatuje scenami erotycznymi. Fabuła prozaiczna i schematyczna, akcja mnie nie porwała. Bez rewelacji. Czytanie o kolejnych nietrafionych związkach bohaterki nie przykuwa uwagi, z czasem staje się nudne, bo zabrakło pomysłu. Ta książka to obraz współczesnego bogatego społeczeństwa, w którym trudno znaleźć miłość. Przygnębiający wizerunek pań i panów przy kasie nastawionych na seks i przelotne związki.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Właśnie skończyłam czytać książkę Edyty Folwarskiej i odetchnęłam z ulgą. Przez ostatnie parę godzin zastanawiałam się, dlaczego ja to sobie robię i do teraz nie znalazłam odpowiedzi. Główna bohaterka, Oliwia, psioczy na prawo i lewo, jakie to inne laski są puste, sama nie będąc lepszą. W jednym akapicie wzdycha, jacy to mężczyźni są straszni i beznadziejni, w kolejnym uznaje, że czas jakiemuś wskoczyć do łóżka, bo kilka dni bez seksu to przecież największa tragedia dla kobiety. Potem wypłakuje się siostrze czy mamie, że znów ktoś ją potraktował jak panienkę na raz, by zaraz potem zainstalować Tindera – w poszukiwaniu miłości na całe życie, wiadomo. Toż każdy wie, do czego służy Tinder. Za chwilę znów jest biedną pokrzywdzoną, ale jednak wyzwoloną, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Za moment rezygnuje ze wszystkich swoich zasad czy komfortu, by odgrywać rolę poddanej dla kolejnego przemocowego macho.
Naprawdę nie wiem, dlaczego w ogóle doczytałam tę książkę do końca. Najwyraźniej udzieliła mi się od głównej bohaterki rola ofiary. Ale nic to, najważniejsze, że wiem, jakich marek ubrania nosił każdy w każdym momencie i że wylanie na siebie pół butelki drogich perfum jest w Warszawie normą. Nie mówiąc o kupowaniu kilkunastu drinków po 50zł przez osoby zarabiające jakieś dwa tysiące. Cóż, my tu na prowincji nie wiemy przecież, co to prawdziwe życie. Czy jakoś tak.
TL;DR; trzymajcie się od tego czegoś z daleka. Ani to dobre fabularnie, ani dobrze napisane. Plus taki, że krótkie, aczkolwiek to żaden argument. Tyle że mniej papieru się na to zmarnowało.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Wow. Ależ mnie zaskoczyła ta książka!
Na początku główna bohaterka oraz sama fabuła mocno mnie irytowały. Jednak później... później już było tylko lepiej.
Poznajemy Oliwię, która ma ogromnego pecha do facetów. Każdy jej związek kończy się głośnym szlochaniem w pustym mieszkaniu oraz pocieszaniem ze strony przyjaciółek, w których ma ogromne wsparcie.
„Zbiór miłości niechcianych” to tak naprawdę zbiór historii miłosnych głównej bohaterki. Każda z nich zatytułowana jest imieniem gościa, któremu Oliwia oddaje cząstkę siebie i pragnie zaufać i wierzyć w jego oddanie, miłość i wierność. Niestety każdy z nich to albo oszust, albo stalker, albo zdrajca, albo niezdecydowany przystojniak, który sam nie wie czego chce.
Jest czasem zabawnie. Jednak zazwyczaj smutno i przygnębiająco. Niejednokrotnie współczułam Oliwii; doznała zbyt wiele razy poczucia odtrącenia, wstydu i poniżenia. Ponadto robiła takie kontrowersyjne rzeczy, by tylko zaspokoić potrzeby swoich partnerów, o które sama by siebie nigdy nie podejrzewała. To pokazuje, co jest w stanie zrobić zdesperowana kobieta, by w końcu znaleźć tę upragnioną miłość...
Książkę czyta się bardzo szybko. Końcówka zaskakuje. Czekam na kontynuację.
Ile jest warta duma zdradzonej kobiety? Pola jest szczęśliwa, ma idealnego męża, ukochanego synka Maksia i piękny dom. Niestety do czasu... Kiedy kobieta...
Kiedy Ania dostaje propozycję prowadzenia klimatycznego pensjonatu nad jeziorem Como, uznaje, że to świetna okazja, żeby zająć się pracą i zapomnieć o...