Takiej śnieżycy w Szczawnie-Zdroju nie widziano już dawno. Tak niedobranej pary jak Anastazja i Hubert także nie. Ale święta to przecież czas cudów.
Dilerka Emocji powraca z kolejną wciągającą historią, która aż skrzy się od humoru. Agnieszka Lingas-Łoniewska bawi, wzrusza i wciąga czytelniczki w urokliwą historię miłosną.
Kłopoty, z których na pierwszy rzut oka nie sposób się wykaraskać, to dla Anastazji po prostu codzienność. Nie sprawdziła się jako policjantka, więc propozycja babci, właścicielki małego pensjonatu na odludziu, spadła jej jak z nieba. Szkoda tylko, że seniorka zadurzyła się w jakimś Włochu i zostawiła wnuczkę samą na gospodarstwie. Anastazja uwija się jak może, by pensjonat funkcjonował. Tymczasem do zdroju przyjeżdża niejaki Hubert Zapałka, stały klient o ujmującej powierzchowności... i niebotycznych wymaganiach. Między roztrzepaną, porywczą Anastazją a zarozumiałym, trudnym w obyciu facetem mocno zaiskrzy.
Kobieta zaczytuje się kryminałami, więc kiedy śnieżyca odetnie pensjonat od świata, po głowie zaczną jej chodzić różne pomysły. Kim tak naprawdę jest Hubert Zapałka? Jaką skrywa tajemnicę? Czy w tym wszystkim znajdzie się miejsce na miłość?
Jeśli lubisz komedie pomyłek, nagłe zwroty akcji i humor sytuacyjny, ta książka jest dla ciebie. Daj się porwać leczącej serce magii świąt!
Wydawnictwo: Słowne z uczuciem
Data wydania: 2021-10-26
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 300
Język oryginału: polski
Po książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej sięgam w ciemno zawsze, gdy czuję zbliżający się spadek nastroju lub po prostu jestem zmęczona, ale jednak mam ochotę poczytać. Podczas lektury książek popełnionych przez Dilerkę Emocji można sobie poprawić humor i się odprężyć. Przynajmniej do tej pory tak uważałam.
Anastazja dostała polecenie od babci, by zająć się pensjonatem Zdrój pod Lasem na czas jej wyjazdu na wycieczkę. Roboty było co niemiara, albowiem wielkimi krokami zbliżały się święta, a kobieta została ze wszystkim sama. Nadszedł dzień, w którym przybył do pensjonatu tajemniczy, przystojny mężczyzna, którego babcia Anastazji gościła rok w rok. Początek znajomości nie wypadł zbyt pomyślnie, od pierwszej chwili doszło do spięć, a tymczasem załamanie pogody sprawiło, że te dwie tak różne osoby zostały zdane tylko na siebie. Wielka śnieżyca i zwały śniegu odcięły ich na pewien czas od świata. Szczawno-Zdrój od dawna nie widział takiej ilości białego puchu, jak również dwóch skrajnych, niedopasowanych mieszkańców.
Czy dadzą radę tak się dogadać, by nikt nie poniósł obrażeń?
Liczyłam na dobrą zabawę, na ból przepony od śmiechu i trochę wzruszeń. Co dostałam? Cóż… było schematycznie, wydarzenia były przewidywalne, trochę sztuczne, czasem wręcz było tak słodko, że aż mdliło. Momentami było również drętwo, infantylnie i płytko. Miałam wrażenie, że książka była pisana na szybko, na kolanie. Zakończenie banalne i ze zbyt dużą ilością lukru. Akcja rozgrywa się w okresie świąteczno-sylwestrowym, ale oprócz opisów miłej wigilijnej atmosfery nie było tam nic, co sprawiłoby, że znów chciałabym poczuć zapach świerkowych gałązek. Kilka scen było całkiem niezłych i to, tak jak i sławetna playlista oraz przepisy świąteczne, dzięki którym pociekła mi ślinka, uratowało książkę od totalnego niewypału. Miłym zaskoczeniem było wplecenie postaci znanych z innych historii. Szkoda, że to nie oni grali pierwsze skrzypce.
Atuty nie zmieniają faktu, że dla mnie jest to jedna z najgorszych historii stworzonych przez Autorkę. Zdołałam się tylko trochę odprężyć i może ze dwa razy uśmiechnąć. To znacznie mniej niż oczekiwałam.
Słowem – rozczarowanie.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Słowne.
Ostatnio zaczęłam swoją przygodę z twórczością Pani Agnieszki i jak na razie byłam na „tak”, ale tym razem chyba tym razem źle trafiłam. Ta książka nie mogłaby być już bardziej o niczym…
Anastazja Klops i Hubert Zapałka – para totalnie niedobrana, pozostająca w konflikcie od pierwszej chwili ich relacji, a jednak nie będąca w stanie ukryć wzajemnego przyciągania. Znane? No pewnie, że tak…
Do tego te toporne nazwiska, które chyba miały być śmieszne, a wyszły ciut żałośnie, odbierają tej historii całą wiarygodność. Czynią ją niepoważną. Taka sobie komiczno-świąteczna historyjka…
Nie wiem skąd rok rocznie bierze się potrzeba wydawania w tym okresie książek w klimacie świątecznym z miłością w tle? Wiem jednak, że w okresie od października do grudnia tych książek jest tak wiele jakby każdy autor postawił sobie za punkt honoru napisanie słodkiej, świątecznej historii. Bez namysłu, a jedynie czysto komercyjnym celem. I Pani Agnieszka (przy całej mojej sympatii i szacunku do Jej dorobku) po prostu wpisała się w ten trend pisząc niezbyt długą historię, w której zawarła kilka odniesień do „Misery” Kinga, a także do swojej własnej, wcześniejszej twórczości. Nawet poczciwy Christian Grey zyskał swoje miejsce w tej powieści. Jakby się wgłębić to i „Lśnienia” Kinga można by się doszukać…
Nie sądzę żebym na dłużej zatrzymała w głowię tę historię.
Jak się zakochać, to tylko w święta.
Anastazja Klops to nieszczęśliwa osoba w życiu, której nic nie idzie tak jakby chciała .
Czyżby to z powodu nazwiska?
Zbliżają się święta i Anastazja postanawia wyjechać do położonego na odludziu pensjonatu swojej babci.
Chce wszystko przemyśleć, wyciszyć się.
Niestety jej babcia wdała się w ognisty, zagraniczny romans i zostawiła wnuczkę samą na gospodarstwie.
Mamy i jego, przystojnego Huberta Zapałkę.
Nietypowego bywalca pensjonatu.
Złośliwego, wymagającego, ale w głębi duszy kryjącego ogromny ból.
Niespodziewana śnieżyca odcina ich od świata i są na siebie skazani.
Czy losy tych dwojga połączy coś więcej niż niechęć?
Książki autorki, które do tej pory przeczytałam były dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Miło spędziłam z nimi czas czytając i słuchając playlisty, którą autorka zawsze dołącza.
"Zasypani zakochani" to świetna komedia romantyczna na poprawę humoru. Historia lekka i przyjemna, a do tego uśmiech na twarzy gwarantowany.
Bohaterów nie da się nie lubić. Autorka ma lekkość pióra, a historie , które wymyśla są cudowne.
Jeśli macie ochotę na coś lekkiego na zimowe wieczory to zapraszam do pensjonatu, gdzie Klops i Zapałka Was oczarują.
Lubicie swoje imię? A może zdarzyło się wam wyrazic swoje niezadowolenie z powodu tego, że rodzice nazwali was tak, a nie inaczej?
Odkąd pojawił się legendarny Grey, przestałam przedstawiać się pełnym imieniem, czyli Anastazja, żeby uniknąć komentarzy i porównań do TEJ ANY. Dlatego tak dobrze rozumiem główną bohaterkę powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej "Zasypani zakochani", moją imienniczkę, która próbując uciec przed namolnym adoratorem, wielbicielem wspomnianej filmowej Any, całuje nieznajomego w nadziei, że tamten amant się odczepi. Co zapoczątkuje ten pocałunek, dowiecie się sięgając po książkę.
Chyba nie ma tu osób, które nie znają twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Autorka znana jako Dilerka emocji od lat fascynuje czetelników niebanalną kreacją bohaterów i bardzo życiowymi tematami. W tej świątecznej powieści nie było inaczej.
Autorka zabrała nas w zaśnieżone góry, w okolice Szczawna-Zdroju i zafundowała czytelnikom przezabawną historię miłosną z prawdziwą sensacją i zagadką w tle. Powiem wam, że bawiłam się jak nigdy. Uwielbiam poczucie humoru Pani Agnieszki. Było i sentymentalnie, i wesoło, i romantycznie, i refleksyjnie, a chwilami nawet powiewało grozą. Dla tych, co znają twórczość autorki, miłą niespodzianką będzie spotkanie bohaterów z innych książek.
Jest tylko jedna rzecz, do której mogę się przyczepić. Książka jest zdecydowanie za krótka. Ta świąteczna aura i przyjemny świąteczny nastrój, w który wprawia czytelnika ta książka, mógłyby się nigdy nie kończyć ❄️❄️❄️
Polecam Wam z całego serca.
Miłość może spotkać nas wszędzie. Trafić nas jak grom z jasnego nieba, czy też zaskoczyć niczym niespodziewana śnieżyca w górach. Bo miłość taka właśnie jest – nagła, impulsywna, nieprzewidywalna, ale jedyna i nie ma nic cenniejszego poza nią.
Anastazja Klops może uważać, że w życiu prześladuje ją pech. Rzuca pracę w policji i postanawia odmienić swoje życie. Uważa, że pensjonat babci, znajdujący się w górach będzie idealnym miejscem, aby zaznać trochę ciszy i spokoju oraz poukładać niespokojnie dryfujące myśli. Niestety Ana w pensjonacie zostaje sama, gdyż babcia oddała się zagranicznemu romansowi i zwiedza świat. Młoda kobieta nie radzi sobie najlepiej z jego prowadzeniem, a na domiar złego, jeden ze stałych klientów, zdecydowanie czerpie ogromną przyjemność z grania jej na nerwach. Zbliżają się święta, gdy pewnego dnia Huberta i Anastazję zaskakuje brak prądu i szalejąca na zewnątrz śnieżyca. Muszą poradzić sobie sami zupełnie odcięci od świata. Czy pozwoli im to lepiej się poznać i zbliżyć do siebie, czy wręcz przeciwnie tylko spotęguję wzajemną niechęć?
Niezmiennie zachwycam się pozycjami Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Są oczywiście takie, które podobają mi się ogromnie i takie, które podobają się zdecydowanie mniej, ale „Zasypani zakochani” to była kolejna świetna pozycja. Sam pomysł na historię może wydawać się przewidywalny i niezbyt oryginalny, ale samo wykonanie, poprowadzenie całej fabuły, oddanie charakteru bohaterów i wrażenie szczegółowego dopracowania – mnie absolutnie kupiło.
Książka zdecydowanie wprowadziła mnie w świąteczny klimat. Oddała urok gór w zimowej szacie, a także zwróciła uwagę na najważniejsze elementy świątecznej atmosfery i świątecznych spotkań. Oczywiście nie była tylko o świętach, ponieważ dominował tutaj wątek romantyczny i sporo kręciło się wokół niego. Samo zakończenie wielkim zaskoczeniem nie było, mimo że autorka starała się w końcówce troszkę nas zaskoczyć i namieszać, żeby wszystko nie układało się w całość i nie było, aż tak oczywiste.
Na moje szczególne uznanie zasługuje humor, który umiejętnie wprowadzony w całą historię, powodował nagłe wybuchy śmiechu. Jednym słowem mogę śmiało stwierdzić, że była to naprawdę lekka, przyjemna i absolutnie świąteczna pozycja, która bardzo przypadła mi do gustu, dlatego i Was zachęcam do sięgnięcia po nią.
Współpraca z wydawnictwem Słownym.
Anastazja Klops po porzucenia pracy w policji, po pewnych wydarzeniach, potrzebuje na już zmiany otoczenia. Z pomocą przychodzi jej babcia Netka, która proponuje wnuczce tymczasową opiekę nad jej pensjonatem Zdrój pod Lasem, ponieważ sama wyrusza za pewnym Włochem słuchając swego serca. Na odludziu, w otoczeniu drzew, idealne miejsce na reset od rzeczywistości. Jest tylko mały problem: Anastazja jako gospodyni to nie dobre rozwiązanie. A jakby tego było mało, do pensjonatu, jak co roku, przyjeżdża tajemniczy Hubert Zapałka. Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że pogoda z minuty na minutę się pogarsza a oni we dwoje zostają odcięci od świata. Ten niezwykle przystojny mężczyzna jest bardzo wymagający i złośliwy.
Kto się czubi ten się lubi? Jaki sekret skrywa Hubert? Czy Anastazja i Hubert odcięci od świata dojdą do porozumienia? Jedno jest pewne- to będzie niezły klops!
Oj, jak ja zawsze z niecierpliwością wypatruję kolejnych powieści autorki. Zawsze pełne emocji. Na zimową lekturę czekałam z wypiekami na twarzy. Nie mogłam się doczekać, aż ją dopadnę.
Opis dość mocno mnie zaintrygował tajemniczym bohaterem oraz zapowiedzią humoru. Choć nie powiem, jak przeczytałam prolog to aż się wygodniej umościłam w fotelu. Po nim chciałam więcej. Już na pierwszy plan wysuwa się chaotyczna, roztrzepana i nerwowa główna bohaterka. Anastazja Klops działa emocjonalnie. To dobra kobieta, tylko dość żywiołowa, co dla Huberta Zapałki jest istną katorgą. Wszak on to jej całkowite przeciwieństwo. Spokojny, poukładany, pewny siebie. Perfekcjonista, podczas gdy ona działa pod wpływem chwili. Ale się dobrali. Genialnie to wyszło. Dama w opałach i gburowaty przystojniak. Wiedziałam, że z tego to wyjdzie niezły ambaras.
To co zaserwowała autorka było istnym rollercoasterem. Poczynaniami bohaterów co rusz wyzwalały salwy śmiechu. Aż mnie bolał brzuch. Ubaw po pachy. Co rusz mówiłam: "O ja cię!", "A niech to!", "Ale czad!", "Odjazd!", "A to dobre!". Historia gaf i pomyłek dowolnie nie pozwalała na zachowaniem powagi. To niewykonalne. Nie w przypadku tej dwójki bohaterów. Co rusz na me usta wypływał uśmiech. Choć nie mówię, były chwile smutniejsze, z odpowiednią powagą sytuacyjną, nawet wzruszeniem i łzami kręcącymi się w moich oczach.
Autorka zapewniła mi także odpowiednio wysoką temperaturę. I nie koniecznie chodzi mi tu o żar z kominka. Raczej o sceny uniesień, widoczniej chemii pomiędzy Anastazją i Hubertem oraz niewidocznym gołym okiem przyciąganiu. Ależ to było smakowite. Do samego końca z uwagą śledziłam tekst. Nie sposób było mi się oderwać od tej jakże pasjonującej lektury. Książki, którą przeczytałam na raz. Za jednym podejściem. Porwała mnie całkowicie i dostarczyła ogromu emocji.
Bardzo fajnie, że znalazło się tu miejsce dla dwóch par poznanych mi w innych książkach pani Agnieszki. Cudownie było móc ponownie zobaczyć Jagodę i Hugo oraz Lilkę i Michała. Mowa oczywiście o "Randa z Hugo" oraz "W szpilkach od Manolo".
"Zasypani, zakochani" okazała się być lekturą zabawną i humorystyczną. Niezwykle emocjonalną, poruszającą i pokrzepiającą. Jednak ten biały puch posiada w sobie tę magię i tą wyjątkowość. Ja przeczytałam książkę z czystą przyjemnością. Delektowałam się nią. Porwała mnie. Trafiła bezbłędnie w mój czytelniczy gust. Co to była za historia. Z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić. Warto ją przeczytać. Dla romantycznych dusz i nie tylko.
Współpraca: Wydawnictwo Słowne
Lubicie książki , w których bohaterowie nie skąpią sarkazmu , ironii , humoru ? Połączenie romansu z komedią ? No jak tego nie kochać? Teraz dodajcie do tego duuuużo śniegu oraz świąteczny klimat i macie świetną książkę tzn właśnie "Zasypanych zakochanych".
Ona - Anastazja Klops - była pani policjant , która po dramatycznych doświadczeniach w pracy , oraz nieudanym związku , postanawia zmienić swoje życie . Babcia werbuje ją do pomocy w jej pensjonacie , a później dezerteruje i zostawia totalnie niezorganizowaną Anastazję , samą na placu boju.
On - Hubert Zapałka - tajemniczy stały bywalec pensjonatu. Potencjalny sztywniak , lubiący gdy wszystko jest zaplanowane i uporządkowane. Zorganizowany tzn . zupełnie inny od Pani Klops .
Tych dwoje , zupełnie różnych ludzi, z pozoru kompletnie do siebie nie pasujących, przez zamieć śnieżną utknie w pensjonacie tylko we dwoje . Co z tego wyniknie ? Mało tego - Anastazja jest święcie przekonana , że utknęła z potencjalnym mordercą. Ale czy aby na pewno to on stanowi zagrożenie ? Bo tak jakoś okoliczności wskazują, że jest wręcz odwrotnie...
"Zasypani zakochani" to urocza , przezabawna książka, z którą miło spędziłam czas. Lekka i czyta się wręcz sama . Wybuchy śmiechu gwarantowane . Polecam na jesienne wieczory tylko ostrzegam, że niestety bardzo szybko się kończy.
"Zasypani zakochani" to romantyczna historia dwojga ludzi, którzy przy pierwszym spotkaniu nie przypadli sobie do gustu.
Anastazja Klops po nie udanym związku, rzuca pracę w policji i przenosi się do do babci, aby pomoc jej w prowadzeniu pensjonatu. Jednak babcia Anastazji ma inne plany i zostawia dziewczynę ze wszystkim samą.
Huber Zapałka to stały klient pensjonatu. Jest bardzo wymagający i złośliwy. Przyjeżdża do pensjonatu co rok i ma swoje przyzwyczajenia, których nie chce zmieniać. Przez to między nim a Anastazją dochodzi do wielu zabawnych sytuacji.
Wzruszająca, zabawna, pełna humoru i refleksji historia dwojga ludzi, którzy zostali na siebie skazani z powodu śnieżycy.
Jest to idealna książka na długie, zimowe i jesienne wieczory. Bardzo podobała mi się ta historia, przeczytałam ją jednym tchem, a do tego przepiękna i magiczna okładka.
Polecam 👌
Anastazja przeszła już w życiu wiele bolesnych wydarzeń, postanawia zmienić coś w swoim życiu i pragnie pomoc swojej babci Ani w prowadzeniu pensjonatu w Szczawnie-Zdrój.
Kto by się spodziewał, że babcia Ania po 16 latach bycia wdową, jeszcze raz zakocha się i to jeszcze w pół Włochu w pół Polaku młodszym o 7 lat!
Cóż, jeszcze większym zaskoczeniem okazało się, że babcia Anetka wyprowadziła się ze swoją miłością do Toskanii, by tam uprawiać winogron, a swój pensjonat przekazała w ręce wnuczki.
Anastazja musi poradzić sobie jako gospodyni pensjonatu, bowiem Święta Bożego Narodzenia już wychylają się zza rogu.
Początki jej przygody w pensjonacie nie są zbyt udane, problemy pojawiają się z przybyciem pierwszego gościa -- Huberta Zapałki.
Ten wyjątkowo przystojny mężczyzna jest arogancki, wymagający, złośliwy i czy wspominałam już, że jest przystojny?
Hubert od dwóch lat przyjeżdża w okresie grudniowym do tego pensjonatu, by oddać się swojej pracy, należy do ludzi lubiących wszystko mieć zaplanowane i pod kontrolą, więc zmiana właścicielki pensjonatu nie przypadła mu do gustu.
Mimo początkowej niechęci dwóch młodych ludzi do siebie nadarza się okazja, by mogli lepiej się poznać, bowiem śnieżyca odcięła tę dwójkę całkowicie od świata.
Czy Anastazja zacznie tolerować Huberta po tych kilku dniach sam na sam?
Czy śnieżyca w tym przypadku przyniesie coś dobrego, czy wręcz odwrotnie?
Wracając do odczuć odnośnie ,,Zasypani zakochani", książka jest napisana w przyjemny sposób, humor bohaterów jest wręcz zaraźliwy!
Kilkukrotnie złapałam się na prychnięciu z dość suchego humoru, ale mi taki odpowiada, więc zależy co kto lubi.
Historia jest dość przewidywalna, autorka prowadzi nas przez sinusoidę relacji głównych bohaterów, jednakże to nie przeszkadzało mi, by śledzić ich relacje w napięciu i by im kibicować.
Uważam, że książka nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych świątecznych powieści, ale spędziłam z nią bardzo miło czas i szczerze mogę Wam ją polecić!
Krótko i natemat. Typowy romans świateczny z elementami komedii. Przeczytane w jedno popołudnie, trochę przewidywalny ale przyjemny. Polecam jako dobrą odskocznię
Fantastyczna, pełna zabawnych dialogów historia. Ciekawie wykreowani bohaterowie. Dawno się tyle nie śmiałam podczas czytania. Trochę przewidywalna, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Książkę pochłonęłam w jeden dzień. Pozycja idealna jako przerywnik pomiędzy trudniejszymi tytułami.
Już myślałam, że co bym nie przeczytala to będę miała pozytywne zdanie, nie tym razem. Książka totalnie nietrafiona, dziecinnie śmieszna, dla mnie trochę zbyt sztuczna, te wszystkie dialogi o niczym, Anastazja i Hubert od początku jakby się darzą negatywnym uczuciem ale również oboje od początku pragną tej drugiej osoby. Rozumiem, że od nienawiści do miłości jeden krok i na odwrót ale to jest mocno przerysowana historia, bez ciekawej fabuły. Ot, taka sobie powiastka na kilka godzin, świąteczna. Dla mnie bubel i gdyby nie fakt, że nie lubię zacząć książki i jej nie skończyć to pewnie po pierwszych kilku kartkach bym ją odłożyła, natomiast dobrnęłam do końca i nie zamierzam zapamiętywać historii na dłużej.
Bardzo schematyczna. Dwoje ludzi, nagle pojawia się uczucie, później problemy i happy end.
Mi przeszkadzały w lekturze słowa uznawane za niecenzuralne.
Nazwiska bohaterów, może miały być zabawne, ale mi się takie nie wydały.
Reakcje bohaterów czasem z kosmosu, przesadzozne, nieadekwatne. ..
Taka lektura w międzyczasie.
"W szóstym dniu Bóg stworzył człowieka - mężczyznę i kobietę. W szóstym dniu... odbiorę ci życie, bo ja jestem twoim bogiem." Miłość, która rodzi się...
Agnieszka Lingas-Łoniewska kończy swoją bestsellerową serię w porywającym stylu - ta książka to emocjonalny nokaut! Mars to ostatni tom uwielbianej serii...