Wśród szlachcianek dwudziestopięcioletnia baronówna Sabina Ostrowska uchodzi za podstarzałą ekscentryczkę… wręcz czarną owcę. W powszechnej opinii Bóg pokarał ją inteligencją, kąśliwym językiem i żywym temperamentem. Poza tym (o zgrozo!) nie posiada męża, a nawet nie zamierza słuchać o żadnym kawalerze.
Sabinę śmiertelnie nudzi salonowe życie. Kryminalne śledztwa, które w kręgach arystokracji prowadzi jej ojciec, to co innego. Wprawdzie niebezpieczne przygody nie są dla panien z dobrych domów, ale ciotka Gertruda widzi w nich szansę na utemperowanie niesfornej bratanicy i wydanie jej za mąż. Baron Wiktor Godlewski wydaje się kandydatem wręcz idealnym…
Czy ten podstępny plan się powiedzie?
"Zadziorna baronówna" to pierwszy tom cyklu obyczajowo-historycznego W dolinie Narwi, którego fabuła rozgrywa się na Podlasiu w pierwszej połowie XIX wieku.
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2021-06-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Baronówna Sabina Ostrowska uchodzi w towarzystwie za czarną owce, jest inteligentna i temperamentna. Poza tym nie ma męża i póki co nie planuje zmienić tego stanu rzeczy. Kobieta zafascynowana jest kryminalnymi śledztwami, które prowadzi jej ojciec. Tymczasem ciotka Gerdruda wietrzy w tym plan jak utemperować bratanicę i wydać ją za mąż. Czy jej się to uda? Czy Sabina znajdzie przyszłego męża?
Książka "Zadziorna baronówna" otwiera cykl #zdolinynarwii, jest to powieść historyczna, a ja bardziej lubię historię, które osadzone są w przeszłości, ta rozgrywa się na Podlasiu w drugiej połowie XIX wieku. Przeczytałam ją już spory czas temu i nawet nie wiem jak to wytłumaczyć, że jej recenzja nie znalazła się tu wcześniej. Autorka ma bardzo lekki i przyjemny w odbiorze styl, co sprawia, że książkę się wręcz pochłania. Fabuła już od samego początku niesamowicie mnie zaintrygowała i byłam ciekawa jak potoczą się losy Sabiny oraz na jaki to świetny plan wpadła ciotka Gertruda. Autorka świetnie oddała klimat panujący w tamtych czasach na Podlasiu, a bohaterowie, których wykreowała bardzo przypadli mi do gustu.
Sabina nie jest typową panienką, uchodzi za starą pannę, bardziej niż piękne suknie interesują ją zbrodnie. W ten oto sposób kobieta poznaje barona Wiktora Godlewskiego, który pomaga jej rozwikłać pewną sprawę. Dialogi pomiędzy głównymi bohaterami wielokrotnie bawiły mnie do łez, nie zabraknie sarkazmu i ciętych ripost, ale również niespodziewanych zwrotów akcji. Naprawde świetnie się bawiłam czytając tą historię. Jest idealna dla osób, które lubią książki pełne humoru z historią w tle. Polecam. Moja ocena to 8/10.
"Zadziorna baronówna" to pierwszy tom serii "W dolinie Narwi", której akcja rozgrywa się na Podlasiu. Jest to romans obyczajowo - historyczny, który zadowoli fanów tego gatunku intrygami, śledztwem, romansem i humorem.
Poznajemy Sabinę Ostrowską, która, jak na czasy XIX wieku, uważana jest za starą pannę. Jest inteligentną, intrygującą kobietą o ciętym języku, która ceni sobie niezależność. Nie spieszy się jej do zamążpójścia, gdyż nie chce być pod władzą potencjalnego małżonka. Nadchodzi dzień, kiedy to ojciec wprowadza ją w kryminalne śledztwo, którym zawodowo się zajmuje. Wydaje się, że jest to szansa dla Sabiny, by wkroczyć do świata, który jest czymś więcej niż bycie ozdobą męża i byciem matką. W śledztwo również zaangażowany jest baron Wiktor Godlewski. Według ojca Sabiny i ciotki Gertrudy jest to idealny kandydat na męża. Czy ich plan się powiedzie i Sabina zmieni zdanie o zamążpójściu?
Książki cyklu napisanego przez panią Urszulę Gajdowską zaczęłam od drugiego tomu, później trzeciego i dopiero teraz przeczytałam "Zadziorną baronównę". Na szczęście nie przeszkadzało to w odbiorze książki. Co prawda czytając najpóźniej pierwszy tom kilka sytuacji się wyjaśniło, o których wcześniej nie do końca miałam pojęcie, ale dopełniło to braki, które pojawiły się podczas poprzednich lektur i poznałam bliżej historię Sabiny i Wiktora.
Autorka wprowadza nas w intrygę, gdzie włamania do posiadłości i kwestie spadku odgrywają znaczącą rolę. Jest niebezpiecznie, co dodaje dreszczyku książce i nie jest zwykłym romansem. Ucieczki przed zbirami, pościgi, włamania sprawiają, że Sabina i baron Godlewski są na siebie skazani i spędzają ze sobą coraz to więcej czasu. Z pozoru odmienne charaktery odpychają ich od siebie. Na szczęście mają możliwość poznać się bliżej, ale czy to wystarczy, żeby zmienić zdanie o zamążpójściu?
Dialogi są nie przegadane, humor towarzyszący książce sprawia, że relacje głównych bohaterów są zabawne, a dziewiętnastowieczna etykieta ciekawie odwzorowana. Autorka kilkukrotnie wspominała, że pojawiają się tutaj błędy, coś jest nie tak, ale muszę przyznać, że w ogóle nie zwróciłam na to uwagi. Nie znam się na historii, nie jestem jej fanem, więc tym bardziej nie przeszkadzały mi nieprawidłowości, o ile faktycznie się takie pojawiały. Odbieram tę książkę pozytywnie i kolejny raz stwierdzam, że autorka ma dużo do zaoferowania w tymże gatunku.
Czym jest dla Was literatura? Sięgacie po nią w określonym cel? Czego oczekujecie?
Czasem przychodzi taki dzień, kiedy chce się tylko odpocząć przy przyjemnej książce o lekkiej tematyce. Z takim właśnie założeniem sięgnęłam po egzemplarz „Zadziornej baronówny” autorstwa pani Uli Gajdowskiej.
Rzeczywiście odpoczęłam. Spędziłam całą niedzielę na czytaniu, dosłownie bimbając na wszystkie inne głosy ze świata rzeczywistego. Ja byłam w osiemnastowiecznej Warszawie i uczestniczyłam w salonowych (i nie tylko) pyskówkach Sabiny i Wiktora.
Sabina Ostrowska, baronówna, panna z dobrego domu, z posagiem gwarantującym jej zainteresowanie kandydatów (to jest przecież tak uwłaczające, by o wartości kobiety decydowała suma pieniędzy). Teoretycznie kandydatka żonę idealną. Miała jednak jedną, wielką w oczach wszystkich wadę. Myślała. I nie bała się wyrażać swoich myśli w sposób zwięzły i nierzadko bolesny.
Wiktor Godlewski jawi się wszystkim jako jedyny godny przeciwnik dla zadziornej panny, zarówno w słowie jak i jako towarzysz życia. Początkowo, relacje obojga przypominały raczej konflikt zbrojny, ale afera kryminalna, w której oboje zmuszeni byli wziąć udział, zbliża ich i w efekcie zawiązuje się między nimi szczere i mocne uczucie.
Akcja początkowo toczy się leniwie. Tak, jak życie arystokratycznych kobiet. Swoją drogą, przykre jest to, że kobiety były tak ciasno owinięte bandażem konwenansów, że każda, wymykająca się etykiecie myśl, była krytykowana i potępiana. Zazwyczaj przez szanowne matrony, ciotki i inne znawczynie praw wszelakich.
Szkoda, że panowało wówczas przekonanie, że kobieta, jako osoba o „mniejszym rozumku”, musi całkowicie oddać swój byt we władanie męża. Oczywiście mądrzejszego, mającego wiele doświadczeń i prawo do własnych opinii. Szkoda, że kobiety w tamtych czasach nie miały możliwości, by owe doświadczenia tak swobodnie zdobywać.
Pozycja mężczyzny była wolna od wszelkich sztywnych zasad i etykiet. Oni ewentualnie mieli za zadanie być dżentelmenem. A wiadomo, że poza salonowymi spotkaniami, korzystali z życia w pełni.
Sam wątek kryminalny w książce nieco mnie zaskoczył. Może nie była to jakaś szczegółowa przemyślana intryga, bo dość szybko odkryłam, kto stoi za tymi wszystkimi napadami i właściwie, dlaczego to wszystko się zaczęło. Mimo wszystko jednak dodało to uroku książce, bo czytanie jedynie o życiu warszawskiej socjety, balach, sezonach i obwieszonych klejnotami toaletach, mogłoby mnie znużyć.
Ciekawym dla mnie pomysłem był zawód hrabiego Ostrowskiego. Było to coś na pograniczu biura detektywistycznego. Nie było to może jakoś szerzej i dokładniej pokazane, ale dało się wysnuć wnioski, że baron, jego syn i Wiktor Godlewski biorą udział w tajnych akcjach, które najszybciej mają właśnie znamiona akcji detektywistycznych.
Fajnie, to naprawdę ciekawy pomysł.
Wielkim plusem tej książki jest język, jakim autorka się posługuje. Widać dobry warsztat pisarski. Lekkość wypowiedzi i spójność opisów sprawiły, że przez książkę dosłownie się płynie. Fabuła jest prowadzona dynamicznie, cały czas coś się dzieje.
Jeśli chodzi o wady…
No cóż, odrobinę przydługie wydawały mi się opisy wywodów myślowych poszczególnych bohaterów. Lubię, gdy myśli płyną razem z akcją, a tutaj była dłuższa pauza i trzeba było przeczytać o wszelkich rozterkach Wiktora czy Sabiny. Gdyby było tego mniej lub zwyczajnie krócej, nie zwróciłabym tak bardzo na to uwagi.
Czego autorka mogłaby jeszcze oszczędzić, to zbyt rozwlekłych moim zdaniem opisów strojów. Rzeczywiście, znajomość osiemnastowiecznej mody jest godna podziwu, mnie jednak niespecjalnie interesował szczegółowy opis damskiej toalety, koloru lamówki czy zdobień na męskiej kamizelce.
Uważam, że ten debiut literacki pani Uli Gajdowskiej można uznać za jak najbardziej udany. Ja się bawiłam bardzo dobrze podczas lektury. Chciałam odpocząć i to mi się udało.
Wystawiam ocenę 7/10 i zabieram się za drugi tom.
Powieści historyczne od dawna pojawiają się na rynku książki i stanową ważną jego część. Jednak również w tym gatunku znaleźć można bardzo różne historie, od powieści obyczajowych, przez kryminały do romansów, a także fantastykę wykorzystującą elementy historii. Jestem miłośniczką dawnych czasów, dlatego sięgam po wszystko, co ma jakikolwiek związek z minionymi epokami. W przypadku tego tytułu trzeba zaznaczyć, że jest to zdecydowanie romans historyczny. Na polskim rynku do tej pory niewiele pojawiło się historii, które dokładnie w ten gatunek uderzają, do tej pory lubowały się w nim autorki anglojęzyczne osadzając swoje historie czy to w XIX wiecznej Anglii, czy w kolonialnej Ameryce, czy też w czasach walk brytyjsko szkockich czy irlandzkich. Tym razem możemy zajrzeć na nasze rodzime podwórko, podejrzeć szlachtę i magnatów, których już ówcześnie nie poznamy. Czy to plus czy minus "Zadziornej Baronówny"?
Sabina Ostrowska jak lew broni swojej samodzielności i z tego też powodu mimo poważnego wieku dwudziestu pięciu lat nadal zostaje panną, a właściwie już powoli starą panną. Woli spędzać czas w majątku ojca, gdzie może rozwijać swoje pasje, a może z czasem również pomóc ojcu w śledztwach. Żywy temperament i kąśliwe uwagi odstraszyły już niejednego kandydata do jej ręki, a najbliżsi coraz bardziej się o nią niepokoją.
Ojciec w ramach współpracy pozwala jej pomóc w pewnej intrydze a do opieki przydziela jej Wiktora Godlewskiego, który wydaje się jednocześnie idealnym kandydatem na zięcia. Tylko czy wybuchowa para będzie w stanie razem współpracować? Kiedy intryga kryminalna rozszerza się i na dwójkę bohaterów zaczynają padać pewne podejrzenia, trzeba zacząć mierzyć się z czasem, a także z własnymi uczuciami.
Czasem zdarza mi się wyczuć książkę nosem, jeszcze przed lekturą. Dokładnie tak było w przypadku "Zadziornej baronówny", podczas której bawiłam się setnie, zaczytując się do późna w nocy. Dwoje głównych bohaterów to postacie bardzo charakterne, choć jednocześnie różne od siebie. Sabina to młoda emancypantka, która walczy o samo decydowanie i za nic nie chce wyjść za mąż, wierząc że małżonek będzie mówił jej jak ma żyć. Boi się zamknięcia w domu, marzy o czymś większym. To bardzo inteligentna dziewczyna, która jednak nie potrafi utrzymać języka w buzi i nie raz powie coś nie na miejscu, nie licząc się z innymi. Wiktor Godlewski z kolei nie planuje małżeństwa w najbliższym czasie, myśli o swojej karierze zawodowej, a nawet jeśli spojrzy na jakąś kobietę, to raczej na te spokojne, które nie będą sprawiały kłopotu. Mimo wszystko jest to szlachetny człowiek, który kieruje się w życiu zasadami.
Powieść osadzona jest na początku XIX wieku, więc bardzo istotną rolę grają konwenanse. Autorka wprowadzając wątek kryminału dała szansę bohaterom na działania trochę poza tymi konwenansami. Akcja jest dynamiczna i rozwija się momentami w zawrotnym tempie. Śledztwo, tak bardzo różne w ówczesnych czasach powoduje lawinę zdarzeń, pojawiają się tajemnice z przeszłości, pościgi, walka z czasem. Sama historia przenosi nas na ówczesnej Warszawy, a także w okolice Łomży i Ostrołęki, które odwiedzają bohaterowie podczas poszukiwań. Razem z nimi zaglądamy na salony, ale również odwiedzamy przydrożne gospody, nie zawsze pełne wygód. A w tym wszystkim dwójka młodych charakternych bohaterów, którzy cały czas się ze sobą ścierają.
Słowne przepychanki Sabiny i Wiktora nadają dodatkowy koloryt tej historii. Nie raz wywołują uśmiech na ustach. Autorka pokazuje wiele emocji między bohaterami, czym dalej zagłębiamy się w historię, tym bardziej iskrzy, pojawiają się elementy pikanterii, ale nie ma nadmiernego erotyzmu, co mi osobiście bardzo pasuje.
"Zadziorna baronówna" ma wszystko to, co cenię w tego typu powieściach. Świetnie wykreowanych bohaterów, intrygę, która wywołuje wiele różnorodnych sytuacji, dużo emocji i odrobinę pikanterii. Wszystko zamyka język, który spaja wszystko w całość i sprawia, że historię czyta się z przyjemnością i ciężko się od niej oderwać. Autorka pokazuje, że możemy się mierzyć na najlepszymi zagranicznymi pisarkami. Polecam wszystkim, którzy lubią powieści historyczne. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne tomy cyklu.
Urszula Gajdowska zabrała nas do XIX wieku na Podlasie, gdzie poznajemy "Zadziorną baronównę" - Sabinę Ostrowską.
Jaki ta dziewczyna miała charakterek😂 jej ojciec to z nią miał "wesoło". Mimo tego, że ich relacje były prawidłowe, to dziewczyna nie miała zamiaru wychodzić za mąż. Chciała być niezależna i z nikim się nie wiązać. Zresztą... ktokolwiek by się do niej nie zbliżył szybciutko uciekał... jej nieprzystępność i charakter odstraszał potencjalnych kandydatów...
Aż pewnego razu na horyzoncie pojawia się Wiktor - przyjaciel jej brata Roberta. Jak oni się ze sobą kłócili😂
Jak stare, dobre małżeństwo. Ich dogryzki mnie rozbrajaly... uśmiechałam się sama do siebie jak to czytałam. Tutaj się klócili, a za chwilę o sobie myśleli bądź zatapiali w pocałunku... chociaż nieraz Wiktorowi się za to oberwało🙈
Między dogryzkami mamy także 'śledztwo' - jak na tamte czasy było to bardzo ciekawe 😁 jeszcze nie czytałam nigdy takiego wątku w żadnym romansie historycznym:) także duży plus za to!
Reasumując: uwielbiam takie książki. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej historii i dziękuję za to @szaragodzina ! 💚
Jeżeli lubicie taki gatunek literacki o jak najbardziej polecam!
Nie przepadam za tego typu książkami, ale czasami, bo jakiejś cięższej lekturze lubię sięgnąć po coś lekkiego, niewymagającego skupienia, uwagi, przy czym będę się dobrze bawić i taka właśnie jest "Zadziorna baronówna". To moje drugie spotkanie z serią "W dolinie Narwi" (nie czytałam po kolei i w niczym to nie przeszkadza) i znów mi się podobało. Akcja dzieje się w 1815 roku w kręgach polskiej arystokracji i mamy tutaj romanse, zagadki, przebieranki, pościgi, ucieczki i wszystko to napisane przez polską autorkę. Podczas lektury bawiłam się rewelacyjnie. Nie jest to typowy romans, gdzie nie ma praktycznie żadnej fabuły. Tutaj dużo się dzieje i to rzeczy pozaromansowych pomimo, że bardzo mocno iskrzy pomiędzy głównymi bohaterami baronówną Sabiną i Wiktorem.
Typowo rozrywkowa pozycja, ale na wysokim poziomie przy której można zapomnieć o otaczającym świecie i świetnie się bawić. Polecam.
Cofnęłam się w czasie do 1815 roku... i z miejsca polubiłam Sabinę. Młoda dama, a raczej stara panna na szlacheckim rynku małżeńskim, podbiła me serducho swoim światopoglądem (m.in. nie uznaje podziału ról społecznych ze względu na płeć), uporem, bystrością, inteligencją, temperamentem, spostrzegawczością oraz kąśliwym językiem. Bawiłam się setnie, czytając potyczki słowne naszpikowane ripostami i ironią, zwłaszcza gdy w szranki stawał baron Godlewski. Oboje byli siebie warci. Trafił swój na swego. Co ciekawe, oboje nie potrafili ugryźć się w język i czasami krzywdzili siebie. Miało to też pozytywne efekty, gdy oboje zaczynali się zastanawiać nad swoim postępowaniem, słowami oraz rozmówcą, co w konsekwencji dawało początek całkiem mił(osn)ych uczuć. Do tego humor sytuacyjny i robi się całkiem wesoło, lecz niebezpiecznych i dramatycznych przygód autorka nie szczędziła swoim głównym bohaterom.
Małe przedsięwzięcie, w którym baron Ostrowski pozwolił córce wziąć udział, stało się początkiem zmian w życiu Sabiny. Informacja o włamaniu do pałacu nad Narwią koło Ostrołęki zaczyna ciąg ekscytujących wydarzeń Sabiny i Wiktora. Baronówna postanawia zorganizować wystawę cennych ram obrazów, co osobiście uważam za innowacyjny pomysł. Sabina wpada na trop zagadki związanej z obrazami i tu zaczyna się właściwa intryga kryminalna. Od tego momentu powieść jest bardziej sensacyjna niż obyczajowa. Podróżowanie dyliżansem, pościgi, ucieczki, napady, strzały, potyczki to wszystko sprawiało, że chwilami odnosiłam wrażenie, iż jestem na Dzikim Zachodzie. Działo się, a wszystko w imię poszukiwania prawdy! Akcja nabierała prędkości. Ostatnie sceny najlepsze, a wisienką na torcie jest finał. Wprawdzie pewne sytuacje przewidziałam, ale to nie zmniejszyło mojej przyjemności czytania.
Autorka osadziła akcję w I połowie XIX wieku. Zabiera czytelnika do Warszawy, na Mazowsze i na Podlasie. Bez problemu odnalazłam się w tamtych czasach i miejscach - na balu, kolacji, w domach arystokracji, w karczmie. Autorka zadbała, by tło społeczno-obyczajowe oddawało rzeczywistość tamtych czasów. Konwenanse, wymagania etykiety, niepisane normy społeczne w miejscach publicznych do pewnego stopnia irytowały mnie, dlatego współczułam ówczesnym kobietom. Nikt nie dostrzegał człowieka w kobiecie! Stąd feministyczna postawa bystrej i otwartej na zmiany baronówny. Za dużo typowej historii w powieści nie ma. Jawi się ona w strojach, potrawach, wystroju wnętrz, sposobie podróżowania, normach życia społecznego, konwenansach i zalotach. Znalazłam tylko jeden smaczek historyczny.
Urszula Gajdowska wiarygodnie wykreowała postacie, obdarzając je ciekawymi osobowościami, charakterem i temperamentem, nadając im konkretne wady, zalety także. Męski i przystojny Wiktor Godlewski to człowiek zagadka - kulturalny i arogancki, miły i irytujący, podstępny dyplomata o wielu twarzach i światłych poglądach. Moją uwagę przyciągały także czarne charaktery wywodzące się z nizin społecznych i wyższych sfer. Ważną rolę odgrywa służba. Panie do towarzystwa oraz osobiste służące i kamerdynerzy mają potężną wiedzę o swoich chlebodawcach i służą im pomocą w każdej sprawie.
"Zadziorna baronówna" pokaże charakterek, pozadziera nosa, czasami spuści go na kwintę, lecz Was nie zawiedzie. Dajcie się porwać powieści obyczajowo-historyczno-sensacyjnej z wątkami kryminalnym i miłosnym. Emocji nie zabraknie, przygód także oraz nowoczesnych poglądów. Niebezpieczeństwo miesza się z humorem, a postępowanie zgodnie z zasadami spisanymi przez matkę Sabiny w podręczniku do wychowywania młodych dam z ich łamaniem przez baronównę. Autorka pokazuje, że kobieta to inteligentny człowiek, z którego zdaniem trzeba było się liczyć w czasach, gdy arystokratki miały za zadanie tylko wyjść za mąż, urodzić dziedzica i zarządzać rezydencją.
Muszę przyznać, że dobrze mi się ją czytało. Zadziorna baronówna to przyjemna lektura, która nie jeden raz potrafi rozbawić.
"Zadziorna baronówna" jest pierwszym tomem cyklu W dolinie Narwi. Wiecie jak lubię romanse historyczne, dlatego brak mi tego gatunku u polskich autorów z akcją osadzoną w naszym kraju. Tym bardziej cieszy mnie, iż autorka postanowiła zabrać nas na Podlasie do 1815 roku.
Można powiedzieć, że pierwsza połowa książki jest dość schematyczna, jednak wcale nie nudna. Główna bohaterka wydaje się być rozkapryszoną pannicą, ale w dalszej części powieści zyskuje w naszych oczach, a może i zmusza do zmiany zdania na jej temat. Poznajemy motywy jej zachowania. Zdecydowanie dziewczyna ma charakterek, spryt i przebiegłość. Sabina, jak na tamte czasy, wymyka się wszelkim zasadom, normom i ogólnie obowiązującym konwenansom społecznym. Rychłe wyjście za mąż, powicie dzieci, szukanie spełnienia w roli żony i matki to nie dla niej. Kobieta mówi co myśli, nie boi się odezwać w towarzystwie.
"Pruderia wbrew sobie to nie cnota, to grzech przeciw samemu sobie."
I mamy jeszcze barona Wiktora Godlewskiego, który podobnie jak Sabina nie zamierza żenić się ani dla majątku ani dla pozorów. Relacja tej dwójki od początku pełna będzie emocji, wzajemnego dogryzania sobie. Czy zatem jest szansa na coś więcej? Tego nie mogę Wam zdradzić.
"Z doświadczenia wiedział, że zbyt wczesne wyciąganie wniosków i towarzyszący temu zbytni entuzjazm po pierwszych odkryciach mogą nakręcać kolejne przypuszczenia podszyte emocjami, które niekoniecznie muszą być odzwierciedleniem rzeczywistości."
Urszula Gajdowska niewątpliwie posiada lekkość stylu, swobodę budowania plastycznych opisów, dzięki czemu bez problemu mogłam odnaleźć się w wykreowanym przez nią świecie.
Fabuła obfituje w mnóstwo intrygujących sytuacji i wydarzeń. Zagadka, intrygi, spiski, sekrety, tajemnice, pościgi, ucieczki, przebieranki (zwłaszcza jedna scena w karecie), subtelny wątek romansowy, zabawne dialogi oraz piękne tło doliny Narwii - wszystko to czyni lekturę, przy której spędzimy owocny czas.
Historia udowadnia, a wręcz popycha nas do tego, byśmy podążali za tym, co dyktuje nam serce lub rozum, żyli po swojemu, mieli odwagę mówić to, co myślimy, czasem zerwali kajdany konwenansów.
"Zadziorna baronówna" to lekki romans historyczny z elementami sensacji. Wzrusza, porusza, bawi - czego chcieć więcej? Czy zadziorną baronównę da się poskromić? - przekonajcie się sami.
To naprawdę dobra książka. Nie znalazłam w niej nic co by mnie denerwowało. Wręcz przeciwnie wszystkie jej elementy składają się na przyjemną lekturą, z którą można spędzić trochę czasu. Fabuła? Trochę nietuzinkowa. Bohaterowie. Sympatyczni i z dużą dozą poczucia humoru. Przez to czyta się ją błyskawicznie.
Wiosna 1824 r. Dręczona koszmarami Henrietta musi rozwiązać tajemnicę skradzionego posagu, aby zdjąć fatum ciążące na jej rodzinie. Opuszcza dworek nad...
Jesień 1823 roku. Izabela Wieczorek, podopieczna wicehrabiego Giełczyńskiego, właściciela dworu nad Biebrzą, pragnie wyjść za mąż. Choć na arystokratycznych...