Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2014-02-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 456
Gdyby głównym moim kryterium przy wyborze kolejnej lektury do czytania były wrażenia wizualne na podstawie okładki trzymanej w ręku książki, odłożyłabym ją z całą pewnością na półkę. Oprawa najnowszej powieści J.R. Ward, autorki (podobno, bo nie czytałam) bestsellerowej serii Bractwa Czarnego Sztyletu, w żaden sposób mnie nie urzekła. Prawdę mówiąc absolutnie mi się nie podoba - mdłe kolory, niczym nie wyróżniająca się grafika na froncie i do tego słaba jakościowo - miękka, od razu widać, że łatwo można uszkodzić rogi, albo dorobić się załamań - czego niestety bardzo nie lubię. Na całe szczęście jestem wyznawczynią zasady, żeby książek nie oceniać po okładce. Do lektury przekonał mnie więc krótki opis fabuły zamieszczony z tyłu, choć teraz, kiedy książkę mam już za sobą, stwierdzić mogę, że zostało w nim ujawnione zbyt dużo szczegółów.
Głównym bohaterem powieści jest Jim Heron. Od niedawna mieszka w Caldwell, gdzie pracuje na budowie. Razem z resztą ekipy, wśród których są jego kumple Adrian i Eddie, wznosi olbrzymi dom dla miejscowego magnata Vina diPietro. Po robocie Jim chętnie zagląda do baru "Żelazna Maska" i któregoś dnia spotyka w nim ponętną kobietę w niebieskiej sukience. Tego samego wieczoru spędza z nią namiętne chwile. To miał być jednorazowy numerek, po którym oboje mieli rozejść się każde w swoją stronę. Ku swemu zdziwieniu Jim widzi ją ponownie... u boku Vina diPietro, z którym, jak się okazuje, jest od dawna związana. Widok ten tak bardzo go szokuje, że przez nieuwagę doprowadza do wypadku i umiera. Jednak nie dane jest mu zaznać wiecznego spokoju. Oto bowiem staje przed obliczem czworga aniołów, którzy informują go, iż został wybrany do wypełnienia ważnej misji. Takiej, od której zależeć będzie dalsze istnienie Nieba i przyszłość dusz wszystkich ludzi. Jeśli nie podoła, władzę przejmą demony, a aniołowie staną się ich sługami po wieczne czasy. Na początek ma zająć się nie kim innym jak Vinem diPietro, który wg aniołów znalazł się na rozdrożu dróg, a od tego, jakie podejmie dalsze życiowe kroki zależy, czy skaże swą duszę na potępienie. Tylko w czym i w jaki sposób ma mu właściwie pomóc? Tego oczywiście mu nie mówią... Czy Jim podoła zadaniu? Czy uratuje Vina?
Muszę przyznać, że miałam dość wysokie oczekiwania względem tej powieści, zwłaszcza po tym, jak głośno i entuzjastycznie zapowiadano jej premierę. Oczekiwałam świetnej powieści fantastycznej, ale ku mojemu zdziwieniu otrzymałam coś zgoła innego. "Upadłe anioły. Misja" to nie tylko fantastyka, ale również powieść obyczajowa jak i kryminalna. Poznajemy bliżej pewną prostytutkę z "Żelaznej Maski", która skrywa przed ludźmi swoją przeszłość. Tylko nieliczni wiedzą, kim tak naprawdę jest i dlaczego zamieszkała akurat w Caldwell. Na kartach powieści pojawia się także krążący po ulicach miasteczka nieuchwytny morderca, który za cel bierze sobie osoby w jakiś sposób powiązane ze wspomnianą kobietą. Tylko czemu? Czyżby przeszłość ją dogoniła i postanowiła się zemścić? Muszę przyznać, że połączenie tych trzech wątków wyszło autorce całkiem zgrabnie. A sam pomysł na fabułę jest również nie najgorszy. Co prawda początek mnie wynudził, ale na całe szczęście później jest już tylko lepiej. Spodobał mi się sposób, w jaki pani Ward przedstawiła anioły, bowiem zupełnie zaprzeczają one utartym wzorcom. Nie mają nad głowami aureoli, a z ich pleców nie wyrastają skrzydła. Daleko im również do świętości. Klną, piją, palą, biorą udział w bójkach... Co niektórych z pewnością taka wizja tych niebiańskich istot zaskoczy, ale to dobrze, bo choć raz są one bardziej podobne do ludzi, z krwi i kości. Jeśli zaś chodzi o resztę bohaterów, to każdy z nich skrywa przed innymi jakieś tajemnice, wśród których są nawet zdolności paranormalne!
Mimo tego, iż historia opowiedziana przez autorkę jest ciekawa, wielokrotnie miałam ochotę rzucić książkę w kąt i nigdy więcej do niej nie wracać. Podczas lektury zastanawiałam się, czy tekst powieści przeszedł aby korektę, bowiem jest w nim tyle błędów... że po prostu odechciewało mi się czytać. Nagminne literówki, przekręcanie imion bohaterów, błędy fleksyjne i składniowe. Normalnie ręce się załamywały jak natrafiałam na te wszystkie wpadki. Coś takiego skutecznie odbiera mi przyjemność z czytania i mocno rzutuje na końcową ocenę powieści.
Reasumując, jeśli pominiemy sprawę nieudolnej korekty oraz słabą okładkę, to "Upadłe anioły. Misja" są całkiem niezłą powieścią i dają początek dobrze zapowiadającej się serii. Połączenie kilku różnych gatunków literackich, ciekawa fabuła i różnorodni bohaterowie przemawiają na plus tej powieści. Gdyby poświęcono więcej czasu na jakoś wydania, wówczas uznałabym ją nawet za bardzo dobrą. A tak? Nie mogę dać więcej jak ocenę dobrą.
Moja ocena: 4/6
recenzja z mojej strony: http://magicznyswiatksiazki.pl/upadle-anioly-misja-j-r-ward-recenzja-418/
Qhuinn, son of no one, is used to being on his own. Disavowed from his bloodline, shunned by the aristocracy, he has finally found an identity as one of...
Członkowie Bractwa Czarnego Sztyletu to młodzi przystojni mężczyźni, sympatyczni, dowcipni, pełni wdzięku. Uwielbiają rap, szybkie samochody i wieczory...
Przeczytane:2016-03-28, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
Odwieczna walka dobra ze złem dobiega końca. Jeden człowiek, siedem dusz, siedem misji. Od ich wyniku zależeć będzie, która ze stron wygra pojedynek i co stanie się ze światem. Czy Jimowi powiodą się misje? Czy na ziemi zapanuje wieczna ciemność?
"Będziesz miał siedem szans. Siedem możliwości wywarcia wpływu na swoich bliźnich. Jeśli spełnisz pokładane w tobie nadzieje, ich dusze zostaną zbawione. Tak długo, jak nasz drużyna będzie zwyciężać, ludzkość będzie dalej prosperować pomyślnie i wszystko będzie jak trzeba."
Autorka bestsellerowej serii "Bractwo Czarnego Sztyletu", zaproponowała swoim czytelnikom doskonałą powieść z aniołami w roli głównej. Jak to często u mnie bywa, do tej pozycji, przyciągnął mnie tytuł i nie żałuję że tak się stało:) Początki bywają ciężkie, tak było również w tej książce, zamęt trwał jakieś 40 pierwszych stron, ale było warto przez to przejść, by poznać porywającą opowieść o walce dobra ze złem.Ta powieść mnie wciągnęła i trzymała w napięciu do ostatniej kartki.Jest to jedna z tych powieści, które się połyka. Niestety jak zdążyłam się już zorientować, w Polsce został wydany tylko pierwszy tom z serii "Upadłe Anioły", więc niestety nie dowiem się jak ta historia się kończy.
Jeżeli chodzi o fabułę... głównym bohaterem jest Jim, zwykły człowiek ze zwykłymi problemami. Jego spokojne i wydawało by się nudne życie zmienia się diametralnie gdy umiera. Odtąd nic już nie jest takie jak dawniej, istoty które widywał w koszmarach i telewizyjnych horrorach stają się bardzo realne i zrobią wszystko żeby przeszkodzić mu w wypełnieniu misji.
"Była formą bez treści, bezcielesnym kształtem. Była wrogiem. Miał przedsobą wroga. Pieprzył się z wrogiem."
Gorący romans, horror, dramat, erotyk,thriller wszystko to znalazłam w jednej książce. Muszę dodać, że każda ze scen wywoływała odpowiednie reakcje, w trakcie czytania, od gęsiej skórki po przyjemne mrowienie w brzuchu. J.R. Ward jeszcze nigdy mnie nie zawiodła a ta pozycja jest przykładem tego że potrafi świetnie połączyć wiele gatunków literackich w jednej powieści. Według mnie jedynym minusem tej serii jest brak kontynuacji, no jak tak można zostawić biednego czytelnika?! Napisałam nawet do wydawnictwa zapytanie o kontynuacje, ale pozostaje mi tylko czekać na odpowiedz.
Z pełną premedytacją polecam tę książkę, zarówno fanom romansu jak i fantastyki ;)
Moja ocena 5/6