Królewską Przystanią wstrząsa wieść o śmierci Tywina Lannistera. Brienne wciąż wędruje po trakcie w nadziei odnalezienia Sansy Stark. W bibliotece nocnej straży na murze Samwell Turly szuka wskazówki, jak pokonać Innych.
Po stuleciach ciągłych wojen i zdrad siedem osłabionych potęg dzielących władzę nad krainą zawarło ze sobą rozejm. Tak się przynajmniej wydaje. Po śmierci króla potwora, Joffreya, Cersei przejęła władzę w Królewskiej Przystani. Śmierć Robba Starka złamała kręgosłup buntowi północy, a rodzeństwo Młodego Wilka rozproszyło się po całym królestwie. Trwająca tak długo wojna wreszcie się wypaliła.
Jednakże wkrótce zaczynają się zbierać niedobitki, banici, renegaci i padlinożercy, którzy ogryzają kości poległych i łupią tych, którzy wkrótce również rozstaną się z życiem. W Siedmiu Królestwach ludzkie wrony zgromadziły się na bankiet z popiołów...
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024-12-19
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: A Fist for Crows
"Uczta dla wron. Cienie śmierci" to już piąta książka ze wspaniałej serii, którą zafundował nam George R.R. Martin. Tym razem jednak niewątpliwie mamy tutaj styczność z nieco innym piórem autora, niż to, do którego nas przyzwyczaił. Przenosząc się na karty powieści, możemy poznać bliżej losy kobiecej części, a mianowicie zaznajamiamy się z myślami Cersei, Sansy oraz Brienne, a także śledzimy rozwój Arii w roli nikogo. Jest tutaj zdecydowanie mniej akcji oraz zawirowań, a więcej rozwoju osobistego bohaterów.
Gdy zaczęłam czytać piąty tom, nieco się wystraszyłam i myślałam, że pióro Martina zmieniło się na dobre. W pierwszym odruchu zaczęłam zastanawiać się, co on też tutaj zmajstrował, ponieważ prologi, które się pojawiły na samym początku i bogobojne sceny, były dla mnie męczące oraz specyficznie napisane. Nie mogłam się wczuć w przedstawiane wydarzenia, ciężki mi się je czytało i nabrałam ogromnych obaw czy autorowi nie zmieniła się wizja kreowanego świata i czy nie wpadł na pomysł, aby skupić się na tego typu wierzeniowych scenach. Na całe szczęście był to tylko początek i w dalszej części książki nie wracały momenty jak z prologów.
Piąta część przenosi nas ponownie na karty Westeros, gdzie w dalszym ciągu mamy polityczne zagrywki, choć niewątpliwie jest ich mniejsza ilość i są mniej zacięte. Tym razem rozgrywane są szczególnie przez Cersei oraz Littlefingera, którzy tkają swoją wizję świata i własnej potęgi. Niekoniecznie darzę tych bohaterów sympatią, więc generalnie ich los jest mi obojętny, jednak ciekawie czytało się o ich niecnych planach oraz sieci kłamstw, którą potrafią zbudować. Trochę zabrakło mi w Cersei tego jej ognia, który towarzyszył nam w poprzednich częściach, a wyniosłość i mądrość przeobraziły się się w myślenie, że wszyscy dookoła to głupcy. Odniosłam jednak wrażenie, że taka jej zmiana jest wynikiem strachu, ponieważ cały jej perfekcyjnie ułożony świat zaczyna pękać. Przyznać jednak trzeba, że myśli tej dwójki oraz kroki, których dokonują, nadają książce charakteru.
Powoli zaczął rozwijać się wątek Jona Snowa, który został Lordem Dowódcą nocnej straży, jednak trochę zabrakło mi większej dawki opowieści o nim. W zasadzie było tutaj tylko nakreślenie jego planów. A szkoda, bo bardzo lubię jego postać. Mam jednak nadzieję , że w kolejnej części nie zabraknie większej ilości Jona oraz wydarzeń toczących się na murze. Poznajemy też nieco bliżej Brienne, która za wszelką cenę próbuje odnaleźć Sansę. Jeśli mam być szczera, jej postać odbieram jako bezbarwną. Niewiele wokół niej się dzieje, jednak oddać trzeba, że honoru jej nie brakuje i jest najbardziej uczciwą postacią całej serii. W międzyczasie w Królewskiej Przystani toczone są przepychanki o prawo do bycia regentem tronu i rozgrywane są lwie walki. Widać powolny spadek władzy Lannisterów. W tle pojawiają się również Tyrellowie, których intencje nie są jeszcze jasne, ale coś czuję, że mocno namieszają. I oczywiście nie brakowało Arii, która podąża swoimi ścieżkami i odnoszę wrażenie, że dziewczynka będzie miała kluczowe znaczenie w dalszej części historii.
"Uczta dla wron. Cienie śmierci" to ciekawa lektura, jednak nie jest tak porywająca jak poprzednie części. Zdecydowanie zabrakło mi tutaj akcji, do której przyzwyczaiłam się przy piórze Martina. Tym razem autor skupił się na bliższym pokazaniu szczególnie damskiej części powieści, ich wewnętrznych rozterek, problemów, z którymi się mierzą i w tym wszystkim zatracił gdzieś tę całą magię, za którą uwielbiam tę serię. Oczywiście mamy tutaj możliwość zobaczenia dlaczego Cersei jest taka pełna żalu, a Brienne taka twarda i z czym musiała mierzyć się całe życie, jednak tak naprawdę w tym tomie niezbyt wiele się zadziało. Pojawiły się wątki, które zapewne wpłyną na dalszy rozwój historii, ale brakowało mi mocnych akcentów i zaskakujących zwrotów akcji, które były widoczne we wszystkich poprzednich częściach. W zasadzie w tej części najwięcej było bohaterów, za którymi nieszczególnie przepadam: Littlefinger, którego nie potrafię polubić, Sansa, która drażni mnie swoją naiwnością i dziecinnością oraz Brienne, która dla mnie jest taka bezbarwna. Dlatego też finalnie zabrakło mi tutaj możliwości kibicowania moim ulubionym postaciom i siedzenia na szpilkach podczas czytania. Najchętniej śledziłam losy Arii w dążeniu do bycia nikim. Jest to zdecydowanie ciekawy i zaskakujący wątek, który niesamowicie mnie zaintrygował i oczekuję jego dobrego rozwoju.
W całej poznanej historii zabrakło mi bohaterów, którzy wiele wnosili do powieści i wpływali na kluczowe wydarzenia, jednocześnie jednak taki zabieg sprawił, że z chęcią sięgnę po kolejny tom i dowiem się gdzie jest Tyrion i co tak właściwie kombinuje, jaki rozwój ze smoczymi dziećmi zrobiła Khalesi i jakie są jej obecne plany, ponieważ w tym tomie przewijały się informacje, że coraz częściej słychać o smokach. Jestem również ciekawa rozwoju wątku czerwonej kapłanki i Stannisa. Mam również nadzieję, że w kolejnej części nie zabraknie wątku Innych, którego stanowczo tutaj zabrakło. Czekam też na powrót Ramseia, wobec którego miałam oczekiwania. Nie wiem gdzie jest fałszywy Theon i co się z nim wydarzyło po Winterfell, a także dokąd zmierzył Bran i co się z nim dzieje za murem. Pozostało wiele pytań bez odpowiedzi i mam nadzieję, że autor wróci do nas z przytupem w kontynuacji.
Generalnie poznana historia nie jest zła, dobrze jest poznać bohaterów z nieco innej perspektywy, zrozumieć skąd w nich żal, złość, chęć dążenia do władzy czy honor, ale niestety zabrakło mi tutaj tej brutalnej i zapierającej dech w piersi akcji, zawirowań oraz wciągających w karty powieści politycznych planów, które niejednokrotnie mocno mieszały w wydarzeniach. Finalnie śmiało mogę stwierdzić, że jest to bardziej przegadany tom, niż pełen akcji. Mamy tutaj bardzo dużo dialogów i rozterek bohaterów. Autor za bardzo skupił się również na pobocznych postaciach, zamiast tych szczególnie istotnych, które wiele wnoszą do powieści. Było tutaj wiele opisów strojów, miejsc, otoczenia. Odnoszę trochę wrażenie, że autorowi zabrakło weny twórczej i pomysłu, przez co zatracił magię serii, za którą tak ją polubiłam. Niestety, ale jest to najsłabszy tom jak do tej pory i widać spadek formy. Być może jest to celowy zabieg i autor umyślnie stworzył taką damską część historii w jakimś wyższym celu, mam jednak nadzieję, że w kolejnym tomie zobaczę starego, dobrego Martina i powrócą bohaterowie, którym kibicuję w grze o tron.
P.s. I tak uwielbiam tę serię, mimo wszystko ;) To jaki świat wykreował autor, jak bardzo złożony, z tyloma oryginalnymi wątkami, to jest majstersztyk.
Wydawnictwo Zysk i S-ka tuż przed Świętami Bożego Narodzenia wydało kolejny tom w nowym wydaniu ,,Gry o tron". Na początku nieco zdziwiłam się okładką, ale odświeżając historię w niej zawartą zaczęła do mnie przemawiać. No i kładąc ją obok poprzednich części, wygląda idealnie.
Ten tom chociaż nieco krótszy od poprzednich zawiera wiele wydarzeń, które wciągają od samego początku. Akcja tutaj jest trochę wolniejsza niż wcześniej. Może i dobrze, że tak się stało, bo czytelnik łapie trochę oddechu od nadmiaru wydarzeń i bohaterów. Nie znaczy to jedna, że nic się tutaj nie dzieje i że postaci nagle jest o wiele mniej.
Po setkach lat wojen, intryg i zdrad siedem królestw zawiera rozejm. Ale czy na pewno? Władzę po śmierci Joffreya przejmuje Cersei. Kobieta, która potrafiła namieszać w tej powieści. I zdecydowanie nie jest moją ulubienicą. Niektórzy bohaterowie umarli jak Tywin Lannister, ale pojawiają się nowi. W tej części jest mniej krwi, ale więcej jeszcze więcej intryg i politycznych zawirowań.
To co na pewno urzekło mnie w tej serii, to bohaterowie. W każdym tomie, tak i w ,,Uczcie dla wron" są to wyraziste, barwne postacie, które potrafią wzbudzić skrajne emocje. Jednych się lubi, a innych nie. Ale właśnie o to chodzi. To właśnie dzięki takim bohaterom książkę czyta się z duża przyjemność.
,,Uczta dla wron" nie jest łatwą książką. Poprzez wprowadzenie nowych wątków i bohaterów autor zmusza czytelnika do większego skupienia. Ja osobiście jestem wielką fanką tego uniwersum i nie jest to dla mnie problem.
Kolejna część Sagi Pieśni Lodu i Ognia. W tym tomie skupiamy się na kilku postaciach, które mają kompletnie rożne, ciężkie i lżejsze przeżycia. Brienne szuka Sansy, żeby dotrzymać słowa danego lady Catelyn. Wypytuje ludzi, szuka jakiegokolwiek tropu, ale nic nie wskazuje na to, że jej sie uda. Sansa w najlepsze siedzi sobie w Orlim Gnieździe i „cieszy się” ze śmierci ciotki. Littlefinger zaciera rączki i kombinuje, jakby tu zyskać trochę więcej władzy kosztem innych oczywiście.
Przygody jednakże nie kończą się na Westeros. Na Żelaznych Wyspach trwa wielki wiec, na którym wybierają swojego króla. Jednakże moim zdaniem jeden z najciekawszych wątków w tym tomie rozgrywa się w Braavos. Tam Arya nie próżnuje. Jej poszukiwania Jaqena H’ghara nie poszły zbytnio po jej myśli. Dzięki Valar Morghulis dostała miejsce na statku i dopłynęła do upragnionego miasta. Odnalazła Dom Czerni i Bieli, w którym czczą Boga O Wielu Twarzach. Została tam - po wielu trudach zresztą - przyjęta przez uprzejmego staruszka. Dowiedziała się, że mogłaby być jednym z Ludzi Bez Twarzy, jeśli wyrzecze się dawnej siebie i przejdzie trudne szkolenie. - Nie wiem co lepsze, Arya Skrytobójca, czy Arya Wodny Tancerz.
Może to zmęczenie materiału, a może Martinowi coś nie zagrało, ale ta część była raczej w porządku niż fenomenalna. Niby akcja nadal toczyła się swoim rytmem, jednak odniosłam wrażenie, że w samo uniwersum wniosła niewiele. Mamy więc tutaj trochę oddechu po przełomowych wydzarzeniach z poprzedniego tomu, ale nadal to podejrzanie mało jak na królestwo bądź co bądź rozdarte wojną domową. No nie wiem sama... Może to się poprawi w następnym tomie. Trzymam za to mocno kciuki.
Dalsze losy bohaterów znanych powszechnie z serialu "Gra o tron", w których tradycyjnie "trup ściele się gęsto". Specyfika języka, opisy i sama akcja sprawiają, że chce się czytać dalej. Powieść także w tej części nieco odbiega od scenariusza filmowego, niemniej jednak nie są to drastyczne zmiany.
Brawurowa powieść graficzna autora Gry o tron z ilustracjami nominowanej do nagrody Hugo Rai Golden osadzona w fascynującej scenerii Chicago przyszłości...
Żelazny Tron jednoczył Zachodnie Królestwa aż do śmierci króla Roberta. Wdowa jednak zdradziła królewskie ideały, bracia wszczęli wojnę, a Sansa została...
Przeczytane:2025-01-26,
Jeśli ktoś już zacznie czytać serię Pieśń Lodu i Ognia- George’a R.R. Martina może być pewny, że łatwo się od niej nie oderwie. Tak bardzo nie mogłam się doczekać kolejnej już części, a Wydawnictwo Zysk niesamowicie mnie zaskoczyło, podsyłając mi świeżo wydaną część w nowej niesamowitej odsłonie. Nie mogąc długo czekać od razu zabrałam się za czytanie.
,,Uczta dla wron. Cienie śmierci” to czwarty już tom serii pełnej emocji i niesamowitych postaci i wydarzeń. Martin po raz kolejny nas zaskakuje i nie pozwala nam się nudzić. Po wcześniejszych burzliwych częściach, w tej części autor pozwala nam na chwilę oddechu. Już od samego początku autor wprowadza nowe postacie. Jednocześnie nie zapomina o poprzednich bohaterach powieścią. Ta część pozwala jeszcze lepiej poznać naszych książkowych bohaterów. Patrząc na rozdzielone rodzeństwo Starków, możemy zauważyć ich nie tylko zewnętrzną, ale i wewnętrzną przemianę. W tej części uwielbiałam podążać śladami Aryi. Za każdym razem nie mogłam się doczekać tego, co jej się przydarzy. Brakowało mi trochę mojej ulubionej postaci- Daenerys, ale wiem też, że pojawi się ona w kolejnym książkowym etapie.
George R.R. Martin kolejny już raz pokazuje swój ogromny talent pisarski. Stworzyć tak obszerne, wielotomowe dzieło to nie lada wyzwanie. Tym bardziej, że akcja powieści rozgrywa się w wielu zakątkach tego fantastycznego świata, często też w różnym okresie czasowym. W serii pojawia się ogrom różnych bohaterów, których Martin wykreował w sposób niesamowity. Każda z postaci jest inna i bardzo wyrazista. Jedna postać jest dobra i spokojna ( jak np. John, albo Samuel) zaś inna jest sprytna, zawistna i nieprzewidywalna ( jak ród Lannisterów).
Po raz kolejny książka Martina mnie zachwyciła i wywołała we mnie jeszcze większy głód czytelniczy. Z niecierpliwością będę wyczekiwać na kolejną część tego pięknego wydania.
Jeśli pragniecie przeżyć niesamowitą przygodę i trwać w niej przez długi, długi czas, to koniecznie sięgnijcie po tę serię.
Niezmiennie polecam.❣