Bestsellerowa - oparta na faktach - powieść na miarę Chłopca w pasiastej piżamie i Listy Schindlera.
Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna - Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją.
Wykorzystał swoją pozycję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymienili pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia.
Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię dopiero po śmierci Gity. To łamiąca serce, a jednocześnie pełna otuchy opowieść. Opowieść, która daje siłę nawet w najmroczniejszych czasach.
Niesamowita historia miłosna niezwykłego człowieka i apoteoza człowieczeństwa.
,,The Australian"
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2019-04-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Tattooist of Auschwitz
"Tatuażysta z Auschwitz" to oparta na faktach powieść, inspirowana życiem Lalego Sokołowa. Lale trafił do Auschwitz w 1942 roku, miał wtedy dwadzieścia sześć lat. Dzięki znajomości kilku języków otrzymał posadę tatuażysty. Gdy do Auschwitz przybywał kolejny transport więźniów, Lale tatuował im numery na przedramionach. Pewnego dnia w kolejce do tatuażu stanęła młoda kobieta Gita, w której Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. Lale obiecał sobie, że zrobi wszystko aby uratować jej życie. Wykorzystywał do tego swoją pozycję, która dawała mu możliwość różnych przywilejów np. dodatkowych porcji jedzenia. Lale pomagał przetrwać nie tylko Gicie, ale również innym więźniom. Miłość Lalego i Gity powoli rozkwitała w rzeczywistości obozowego piekła. To tam poznawali się, flirtowali, oddawali się pierwszym czułościom. Zdarzało się, że chwilowo tracili ze sobą kontakt, nie wiedzieli co się dzieje, czy ukochana osoba jeszcze żyje. Ostatecznie udało im się przetrwać nazistowskie piekło. Wyzwolenie obozu rozdzieliło ich, ale odnaleźli się i tak jak sobie obiecali spędzili razem resztę życia. "Tatuażysta z Auschwitz" bez wątpienia jest powieścią wciągającą, wprost nie można się oderwać od czytania. Jest to tematyka obozowa, a czyta się lekko i przyjemnie i to jest moim zdaniem dziwne i jest minusem tej książki. Obóz w Auschwitz był jednym z najbardziej przerażających miejsc na świecie, pełnym strachu, rozpaczy, okrucieństwa, cierpienia i śmierci. Tymczasem czytając ma się wrażenie, że autorka przedstawia nam ugrzecznioną i podkoloryzowaną wersję tego miejsca. Przez co powieść traci na autentyczności. Myślę, że autorce nie do końca udało się oddać grozę obozu. Sama historia Lalego ciekawa, piękna, wzruszająca. Ale czy naprawdę jest możliwe aby jedna osoba miała aż tyle szczęścia? Ile w tej powieści jest faktów, a ile fikcji literackiej? Książkę czyta się dobrze, jest bardzo interesująca, pełna miłości, otuchy, siły i wiary. Polecam ją przede wszystkim dla osób, które dopiero zaczynają interesować się książkami o tematyce obozowej. Osoby, które już ten temat zgłębiały mogą być rozczarowane lekkością tej powieści, łagodnością z jaką przedstawiona jest obozowa rzeczywistość. Wstrząsająca, przerażająca, męcząca, trudna do czytania, taka w odbiorze najczęściej jest autentyczna książka przedstawiająca prawdziwe życie w obozie koncentracyjnym. W "Tatuażyście z Auschwitz" zabrakło tych cech, nie czuć grozy obozu. Obóz jest tu bardziej tłem dla historii miłości Lalego i Gity. Ale całość jest na tyle ciekawa, że zamierzam sięgnąć po kolejne książki autorki.
Od dłuższego czasu zamierzałam przeczytać tę książkę. Tym bardziej, że miałam nadzieję zdobycia nieco wiedzy o Auschwitz. Zawarty tam wątek miłosny miał tylko mi to urozmaicić. Nie chciałam sięgać po książkę stricte historyczną, ponieważ takie mnie często nudzą. Jednak jestem poniekąd zawiedziona.
Ważna jest tu informacja, że historia Lalego i Gity jest prawdziwa. Autorka pozyskała ją od głównego bohatera książki po śmierci jego małżonki. Lale chciał, by już na zawsze ich historia została zapamiętana i była dla przyszłych pokoleń przykładem prawdziwej miłości w obliczu zaglady, a także swego rodzaju przestrogą.
Książka opowiada o człowieku, który zyskał posadę tatuażysty w obozie zagłady Auschwitz. Jego pobyt tam ulega jednak zmianie w momencie, gdy pojawia się Gita. Dziewczyna staje się dla Lalego motywacją do zdobycia coraz to większego zaufania wśród esesmanów.
Zagłębiając się w opowieść zawartą na stronach książki poczułam się nieco oszukana. Piękna historia miłosna Lalego i Gity zakryła cieniem wydarzenia odbywające się w obozie. Sama nazwa "Auschwitz" sieje swego rodzaju grozę i niepokuj. W książce tego nie czuć. Zdaje się jakby Lale prowadził w miarę normalne życie. Wszystko udaje mu się bez większego problemu. Zjednuje sobie Niemców. Nawet esesman Baretzki zdaje się być dziwnie przyjazny, a przecież to morderca. Życie w obozie staje się zbyt łatwe, a jak wiemy tak nie bylo. Auschwitz bylo piekłem na ziemi. Codzienna śmierć tak wielkiej ilości ludzi nie może stać się dla nas obojętna...
Jednak myślę, że warto wspomnieć też o zaletach tej opowieści. Zawarta w niej historia miłości Gity i Lalego nie może ulec zapomnieniu. Jest swego rodzaju nauką, że mimo przeciwności losu i śmierci tysięcy ludzi na każdym kroku, należy walczyć o siebie i tą drugą osobę. Lale był gotowy poświęcić życie za swoją ukochaną. Pomyślmy tylko... Ile podobnych wydarzeń odbywalo się w obozie? O wielu z nich nigdy nie przyjdzie nam się dowiedzieć, a tutaj mamy prawdziwą historię miłości ukazaną w obliczu śmierci i zagłady.
Myślę, że książka jest bardzo ciekawa. Mimo tego, że niekiedy nie czuć grozy i klimatu Auschwitz, poleciłabym ją każdemu. Moim zdaniem niesie ze sobą przesłanie, które warto zapamiętać - o prawdziwą milość należy walczyć, nie ważne w jakiej sytuacji się znajdujemy.
Ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował.
Jakże ta książka mi się podobała. Na wstępie napisze ze nie jest to biografia. Książka zawiera fragmenty z przeszłości Lalego, reszta to twórczość autorki.
Nasz główny bohater przez całą książkę wykazuje się ogromną odwagą i wielkim sercem. Jak tylko może pomaga innym nie oczekując niczego w zamian. W trudnych warunkach, bo w obozie w Auschwitz odnajduje miłość. Pierwszy raz widzi ukochaną jak tatuuje jej numer i już wtedy zwrócił na nią szczególną uwagę. Zadziwia wszystkich swoim nastawieniem. Ciągle powtarza, że na pewno uda im się kiedyś opuścić Auschwitz. I swoim optymizmem stara się zarazić również innych.
Gita (jego ukochana) w pewnym momencie zaczyna chorować na tyfus, wtedy Lale staje na rzęsach by ją uratować. Gdy tylko dziewczyna wróci do zdrowia postanawia znaleźć jej pracę w administracji.
Przepiękna historia, która wzbudziła we mnie wiele emocji. Czytało mi się ją bardzo szybko. Mimo, iż domyślam się, że ta historia obiega trochę od prawdy, bo raczej ciężko by było o tyle optymizmu w takiej sytuacji, to bardzo się w nią wciągnęłam. Już po przeczytaniu „Kołysanki z Auschwitz” stwierdziłam, że polubiłam książki o tematyce obozowej. Wiele jest książek tego typu, jednak ta jest naprawdę godna polecenia. Już nie mogę się doczekać aż w moje ręce wpadnie druga część.
Jeśli tylko interesujecie się taką tematyką i jesteście ciekawi, chociaż namiastki tego, z czym zmagali się ludzie przebywający w Auschwitz, to polecam z całego serca. Tylko pamiętajcie nie jest to biografia. Historia jest oparta na faktach, lecz do prawdziwych losów Lalego autorka dopisuje rozwiniecie z własnej wyobraźni.
Książkę odebrałam za punkty z portalu CzytamPierwszy.
Wokół „Tatuażysty z Auschwitz” narosło sporo kontrowersji. Czytałam opinię, że jest to powieść nie tylko nic nie warta, ale wręcz szkodliwa. Zaraz potem trafiałam na recenzje wskazujące, że to piękna powieść niosąca wartościowe przesłanie. Jaka jest prawda? Postanowiłam to sprawdzić!
Lale Sokołow jako dwudziestosześciolatek zgłosił się na ochotnika do Auschwitz. To miało uchronić jego rodzinę przed zagładą. Nie spodziewał się jednak takiego piekła ani tego, że… pozna tam miłość swojego życia. Czy w tak okropnym miejscu, wśród śmierci i zniszczenia jest miejsce na dobro? Czy uczucie przetrwa zagładę?
Oceniając samą opowieść, niezależnie od całej otoczki, jest ona naprawdę dobrze napisana. Czyta się błyskawicznie, z ogromnym zainteresowaniem i niedowierzaniem. Opisy bestialstwa i brutalności bulwersują i szokują. Każdy, kto wcześniej miał do czynienia z literaturą obozową wie, czego mniej więcej można się spodziewać. Tym razem jednak całe to zło jest w dużej mierze przemilczane, widzimy jego skutki, nie śledzimy przebiegu. To zdecydowanie mniej traumatyczny sposób na opisywanie historii Auschwitz, chociaż jest też bardziej okrojony. Miałam też silne wrażenie, że to całe zło dzieje się obok głównych bohaterów, tylko co jakiś czas o nich zahacza, jakby na co dzień nie brali w nim udziału.
Bardzo ważnym wątkiem jest tu również relacja miłosna głównego bohatera z Gitą. To z jednej strony jest niesamowicie poruszające i piękne, z drugiej lekko cukierkowe, trochę tendencyjne, jakby napisane według scenariusza. Gdyby to była opowieść w całości fikcyjna, nawet nie zwróciłabym na to uwagi. Zdarzyło mi się czytać o wiele bardziej naciągane historie miłosne. Skoro jednak losy tej dwójki stworzyło samo życie, zaskakują mnie liczne zbiegi okoliczności (nie zawsze uzasadnione).
Kiedy ja czytałam Tatuażystę z Auschwitz (2018), toczyła się w okół niej zawzięta dyskusja. Jedni się nad nią zachwycali, inni zarzucali jej fałsz, a nawet zakłamanie. Wielu uważało, że brak w niej brutalności i okrucieństwa tamtego okresu, że nie ukazuje w pełni cierpienia, jakie musieli znieść więźniowie, oraz że po jej przeczytaniu świat uzna, że my Polaczki przesadzamy i tak naprawdę obozy wcale nie były takie złę. Czy te zarzuty są słuszne? W pewnym stopniu tak, ponieważ faktem jest, że dzieło to nie ukazuje pełni okrucieństwa okupantów, - można by rzec, że jest to taka złagodzona wersja tamtego okresu - ale wydaje mi się, że nie taka jest jej rola. To nie jest literatura faktu, która ma za zadanie przekazać nam prawdę historyczną. Tatuażysta z Auschwitz to literatura beletrystyczna z elementami prawdy. Wydaje mi się, że jedynie ma nas zainteresować tamtym okresem. Zachęcić do zgłębienia wiedzy. To historia jednego człowieka spisana przez drugiego, który opowiedział ją na swój sposób, co zresztą na wstępie zaznaczył. W moim odczuciu to opowieść o miłości, która narodziła się w tamtym okrutnym czasie, a nie historia obozu. To opowieść, która pokazuje, że miłość można znaleść wszędzie - i wydaje mi się, że to jest główny cel tej książki.
Tam, gdzie dodatkowa kromka chleba była nieosiągalnym skarbem, a zdobycie kawałka czekolady dla dziewczyny dla dziewczyny mogło kosztować życie, Lale Sokołow spędził ponad 2 mordercze lata. W pięknych czasach dziś żyjemy.
Nie jest to pozycja wybitna, lecz w jakiś sposób dla Polaków ważna przez pamięć o tym, co działo się na naszych ziemiach. Napisana w piękny i przystępny sposób historia więźniów Auschwitz, odważnych, zastraszonych, walczących o przetrwanie, łamiących zasady narzucone przez strażników, okraszona odrobinę fikcją literacką.
Bardzo często sięgam po literaturę obozową, gdyż zdecydowanie jest to tematyka godna uwagi i warta przeczytania., dlatego też zdecydowałam się sięgnąć po "Tatuażystę z Auschwitz".
Historia Lale nie jest usłana różami i pokazuje, w jak ciężkich czasach przyszło mu żyć. Niemniej jednak obrazuje również, że ludzie nadal pozostali ludźmi i chcieli prowadzić normalne życie, a ich uczucia nie umarły.
Książka za bardzo skupia się jednak na "sielance", którą można dostrzec w życiu obozowym, a której jak podejrzewam nie było tak wiele. Dla mnie powinna więcej opisywać straszne życie w obozie, aby oddać okrutność czasów.
Książkę odebrałam za punkty w portalu czytam pierwszy.
„Tatuażysta z Auschwitz” to książka non stop przewijająca się na Instagramie. Z racji tego, że pojawiła się na portalu CzytamPierwszy.pl sama postanowiłam po nią sięgnąć i sprawdzić historię w niej zawartą.
Do obozu koncentracyjnego Auchwitz w 1942 roku trafia, pochodzący ze Słowacji Lale Sokołow. Po pierwszych ciężkich dniach, w których cudem uszedł z życiem, zostaje pomocnikiem tatuażysty, a później głównym tatuażystą w obozie. Zajmuje się tatuowaniem numerów więźniom, ciągle przybywającym do obozu. Początkowo są to sami mężczyźni, z czasem jednak do Auschwitz zaczynają przyjeżdżać transporty z kobietami, ludźmi starszymi oraz dziećmi. Pewnego dnia w kolejce do tatuażysty staje młoda kobieta, w której Lale zakochuje się od pierwszego wejrzenia i postanawia przeżyć oraz wyciągnąć ukochaną z piekła, w którym oboje się znaleźli.
„Tatuażysta z Auschwitz” jest bardzo smutną, a przy okazji bardzo piękną historią miłości, która rodzi się wśród bólu, cierpienia, strachu, wśród wojny, wrogów, ciągłej walki o życie. Początkowo jednak nie czytało mi się dobrze tej książki, nie do końca mogłam się wgryźć w losy bohaterów. Końcówka bardzo mnie wzruszyła, bo kto by pomyślał, że tej parze uda się przeżyć piekło i ostatecznie wyzwolić się i spędzić resztę życia razem.
Patrząc na całą historię nie rozumiem do końca tak wielkiego fenomenu tej powieści. Myślę, że historia Lalego i Gity nie pozostanie we mnie zbyt długo. Dużo bardziej wryła się we mnie powieść „Matki i córki” Ałbeny Grabowskiej, w której jedna z bohaterek również przebywała w obozie koncentracyjnym i to jej losy wstrząsnęły mną głęboko, choć prawdopodobnie jest to fikcyjna historia.
Nie jest to jednak powieść niewarta poznania. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć i zapoznać się z losami ludzi żyjących prawie 100 lat temu, przeżywających katusze, broniących własnego życia i potrafiących kochać!
“Tatuażysta z Auschwitz” to powieść opowiadająca o Lale Sokołowie, który spędził trzy lata życia w Auschwitz. W tym czasie pracował jako tatuażysta, ryzykował pomagając innym oraz zajmując się nielegalną wymianą towarów, kilkakrotnie otarł się o śmierć oraz poznał miłość swojego życia.
Postać Lale zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ten młodziutki mężczyzna nie tylko wspaniale odnalazł się w tych nieludzkich okolicznościach, ale także na miarę swoich możliwości przysłużył się innym. Każda kolejna strona to historia odważnego i dobrego mężczyzny, który postanowił przeżyć za wszelką cenę, dając świadectwo tego, co niesłusznie spotkało tak wielu ludzi.
Morris napisała swą debiutancką powieść na podstawie odbywanych latami rozmów z Lale. To, o czym mężczyzna nie chciał mówić przez całe swoje życie, postanowił potraktować jako swoiste rozliczenie na końcu swej ścieżki. Kiedy już gotowy był dołączyć do swojej zmarłej żony, postanowił podzielić się smutną, ale również niezwykle piękną i wartościowa historią.
Strony książki zostały pokryte nie tylko informacjami zaczerpniętymi z jego życia. To w dużej mierze także emocje i uczucia. Taka mieszanka stanowi niezwykłe połączenie, jakiemu po prostu nie sposób się oprzeć. Magnetyzuje czytelnika, nie pozwala oderwać się od lektury, nie wymaga przystanków. Co ciekawe, to jedna z tych książek, których względnie niewielka objętość skrywa potężne wnętrze. Przede wszystkim zaś jednak to sposób, by podkreślić, że w tych nieludzkich czasach ludzie także potrafili znaleźć nieco miejsca na miłość. Czasami to ona pozwalała im przeżyć.
Widać, że Morris bardzo zaangażowała się w tę historię. Napisała ją z dużym szacunkiem i oddaniem, pozwalając czytelnikowi lepiej poznać realia obozu i przybliżając szereg interesujących postaci. Lale chętnie podzielił się swoimi wspomnieniami, nie zapominając ani o najlepszych rzeczach, jakie go spotkały w Auschwitz, ani o najgorszych. W powieści nie brakuje szczegółowych opisów, które budzą żywe emocje, a wyrazistość obrazów, jakie pojawiają się przed naszymi oczami, przez długi czas nie pozwala wymazać ich z pamięci.
„Tatuażysta z Auschwitz” to smutny pamiętnik z tragicznych wydarzeń, które miały miejsce wcale nie tak dawno temu, a jednak zdają się powoli być zapominane. Dobrze, że takie historie powstają, że dba się o to, by wciąż były świeże w umysłach czytelników. To bardzo ważne.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Piękna, przeszywająca do głębi historia Lake, który był tatuażystą numerów więźniów w obozie koncentracyjnym. Nie raz był zmuszony wykonać tatuaż na dziecięcych rączkach, okaleczając je na całe życie. Sam będąc w obozie przeżył go aż trzy okrutne lata, ale na wzgląd na swój fach miał odrobinę lepiej niż ci, którzy pracowali ciężko by przeżyć, a czasem nawet i ich nie oszczędzano.
Tak wyglądało jego życie do momentu aż nie poznał Gity, w której zakochał się już od pierwszego wejrzenia i na cel wziął ją ocalić nawet kosztem własnego życia. Przeżywając razem największy koszmar, jakim było przeżycie nazistowskiego piekła, zakochani wyszli na wolność, gubiąc się, ale po długich poszukiwaniach odnaleźli się i od tej chwili spędzili razem resztę swojego życia.
Historia opisana jest oparta na wspomnieniach głównego bohatera, którą dopiero opowiedział po śmierci, żony, a której nie potrafił opowiedzieć własnym dzieciom, bo był to największy koszmar jaki ludzkość zgotowała ludziom.
Myślę, że warto przeczytać szczególnie by nie zapomnieć historii, która jest przecież naszą historią, o której trzeba pamiętać by nie zapomnieć kim się jest i o co walczyli nasi przodkowie. Polecam. Książkę otrzymałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Dzisiaj skończyłam Tatuażystę. Książkę czyta się bardzo szybko. Nie rozczarowałam się bo na szczęście sama tematyka obozowa była tak naprawdę tłem do właściwej historii głównego bohatera. Bardziej mogliśmy przeżywać emocje które odczuwał Lale i jego miłość którą wciąż stawiał na pierwszym miejscu. Nie jest to książka bynajmniej lekka i przyjemna. Przypomnienie tego co ludzie potrafią zagotować ludziom jest przerażające. Raczej staram się trzymać z dala od tej tematyki ale stwierdzam, że od czasu do czasu trzeba sobie przypomnieć ważne wydarzenia z przeszłości.
Bestsellerowa – oparta na faktach – powieść na miarę Chłopca w pasiastej piżamie i Listy Schindlera.
Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna – Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją.
Wykorzystał swoją pozycję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymienili pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy
Na temat pozycji ze zdjęcia słyszałam różnie opinie. Nie sięgnęłam po nią wcześniej, bo zrobił się wokół niej zbyt duży szum, zanim jeszcze została bestsellerem roku Empiku 2018. Zdecydowałam na przeczytanie tej książki właśnie teraz, ponieważ okazało się, że jest możliwość zrecenzowania jej na portalu czytam pierwszy.
Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku mając 26 lat. Udało mu się dostać pracę przy dość prostym zajęciu - tatuowaniu więźniów. Pewnego dnia podczas kolejnego transportu Lale poznaje Gitę, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Wykorzystując swoją pozycję w obozie robi wszystko, by rzeczywistość jaka ich otacza była do zniesienia. Ich historia na szczęście skończyła się dobrze. Obojgu udało się przetrwać i spędzić resztę życia razem aż do śmierci Gity.
Może to dość dziwnie zabrzmi, ale Polacy chętnie sięgają po literaturę obozową. Świadczą o tym nie tylko ilości sprzedanych egzemplarzy, ale również dyskusje toczące się po opublikowaniu danej powieści. Jak już wspominałam wyżej, ta książka miała swoje pięć minut. Nie mi oceniać czy to dobrze, czy źle. Mogę jedynie napisać czy książka mi się podobała. Nie mam zbyt dużego porównania jeżeli chodzi o tematykę obozową, ponieważ rzadko sięgam po tego typu książki, ale mniej więcej wiem czego powinnam się po tym gatunku spodziewać. Nie ukrywam, że ,,Tatuażysta z Auschwitz'' lekko mnie zawiódł. Brakowało mi w tej historii emocjonalnego ciężaru, momentów, które będą przyprawiać mnie o gęsią skórkę, chwil, które nie obędą się bez płaczu. Zamiast tego dostałam opowieść o obozowym Jamesie Bondzie, któremu większość rzeczy przychodziła bez trudu. Ja tego broń Boże nie neguję, po prostu opisuje jak to wygląda z mojej strony.
Zdaję sobie sprawę, że bohater książki mógł nie ze wszystkim podzielić się z pisarką i wyszła z tego taka, a nie inna opowieść, ale niestety mam poczucie, że pani Morris nieco podkoloryzowała rzeczywistość. Ode mnie 7/10.
,,Ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował''.
,,Zobaczyłem, jak na wpół zagłodzony młody człowiek ryzykuje własne życie, żeby cię uratować. Pomyślałem sobie, że musisz być kimś, kto jest wart takiego ratunku''.
Książkę zrecenzowałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl
Lale Sokołow trafia do Auschwitz w 1942 roku. Gdy w bydlęcym wagonie przekracza bramę z złowieszczym napisem "Arbeit Macht Frei" musi odnaleźć się w obozowej rzeczywistości i o dziwo dobrze mu to wychodzi.
W krótkim czasie, dzięki sprytowi, błyskotliwości, znajomościom języków i niezwykle "fortunnym" przypadkom obejmuje funkcję obozowego tatuażysty. Pewnego dnia w kolejce po numer staje miłość życia Lalego-Gita. Uczucie pozwala przeżyć im piekło na ziemi.
"Tatuażysta z Auschwitz" jest swoistym zmierzeniem się z poczuciem winy, które dręczyło Ludwiga Sokołowa przez całe życie.
Niezaprzeczalnie jest to piękna historia miłości, która miała swój początek tam gdzie nikt się tego nie spodziewał, gdzie każda minuta życia była loterią.
Wspaniale ukazano rozwój miłości bohaterów. Z jednej strony bestialstwo i okrucieństwo, a z drugiej delikatność i młodość. Smierć kontra miłosć. Lale dał twarz bezimiennymi dotąd Żydom.
Nie chce oceniac tej pozycji, bo ksiązki o Holokauście to temat z którym zmierzyć się jej niezwykle trudno z perspektywy autora, a tym bardziej uczestnika zdarzeń. Jest jednak poruszająca i z pewnością nie da się przejść koło niej obojetnie. .
Niestety po część zgadzam się z opiniami że o ile historia piękna, to dotyka ona życia obozowego pobieżnie, jest momentami za lekka. Być może miałam za duże oczekiwania, myślałam że będę kręcić głową na myśl o opisanym bestalstwie, tymczasem nie do końca uwierzyłam Tatuażyście, a sama treść nie do końca mnie nie przekonała.
Książka powinna jednak mowić sama za siebie, w związku z czym każdemu z osobna pozostawiam odpowiedz na pytanie czy pragnienie życia niweluje kwestie winy? Czy bohaterem nazwiemy człowieka, który wykazał się sprytem i zaradnością nawet jeśli oznaczało to w mniejszym bądź większym stopniu pomoc zbrodniarzom ?
Z powodu braku czasu na czytanie, dziś wysłuchałam audiobook "Tatuażysta z Auschwitz" H. Morris. To oparta na faktach historia Ludwiga Eisenberga i Giseli Fuhrmannovej, czyli Lale i Gity Sokolov (nazwisko zmienione po wojnie - jego szwagra). Przyznam, że ta historia wywołała u mnie mieszane uczucia.
Zadaniem Lale było tatułowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. To Lale wytatułował numer Giseli, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. Dzięki niemu Gita została przeniesiona do lepszego baraku i dostała pracę w administracji. Przeżyli więc lata spędzone w obozie w dość przyzwoitych warunkach, podczas gdy dla wielu więźniów pobyt tam był bezustanną walką o przetrwanie każdej godziny, dnia, tygodnia, miesiąca, roku. Walką w miejscu, w którym obdarto ich nie tylko z wolności, ale również z człowieczeństwa. Gdzie stali się nic nie znaczącym, kolejnym numerem, naznaczeni nim, jak bydło do końca życia. Ocaleli, którzy przeżyli w najcięższych warunkach często milczeli na temat tego, co ich spotkało do końca życia. Mam wrażenie, iż opowieść Lale, to próba zrzucenia z barek wstydu i wyrzutów sumienia. Ale czy my mamy prawo oceniać jego postępowanie? W końcu w czasie wojny, a zwłaszcza w takim miejscu, jak Auschwitz Birkenau, każdy robił co mógł by przetrwać?. Robił co musiał, by ocalić życie własne i ukochanej Gity, z którą ożenił się po odzyskaniu wolności, i z którą przeżył wiele lat. Takich i podobnych historii jest wiele. Czytam je wyobrażając sobie, przez co przechochodzili moi krewni. Za każdym razem zastanawiam się też, jak człowiek człowiekowi mógł zrobić coś takiego i chyba nigdy tego nie zrozumię. Książkę polecam, bo to lekcja historii, której nie znajdzie się w podręcznikach.
Nie przekonuje mnie ta książka. Jestem w stanie zrozumieć, że nawet w takim piekle, jakim był obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau mogła zrodzić się prawdziwa miłość. Zgadzam się z tym, że więźniowie wybierając życie i człowieczeństwo właśnie tak stawiali opór Niemcom. Mimo okrucieństwa i nieludzkich warunków chcieli pozostać ludźmi do końca. Chcieli przeżyć. Tak chcieli pokazać oprawcom, że nie dadzą się złamać. Tylko tak mogli walczyć. Innej broni nie posiadali. Nie oceniam nikogo, bo nie sposób oceniać nie będąc w tej samej sytuacji. Ale mimo wszystko nie przekonuje mnie ta książka i czułam pewien dyskomfort podczas lektury. Nie wspominając już o mdłej szacie literackiej i jałowych dialogach. Jedynymi barwnymi przebłyskami były komentarze Lalego, w tym te skierowane do SS-mana Baretzkiego. W tych słownych pojedynkach zawsze wygrywał Lale.
Tatuażysta z Auschwitz to historia miłości Lalego i Gity. Ich drogi skrzyżowały się w KL Auschwitz-Birkenau. Lale pełnił funkcję tatuażysty. Pewnego dnia przed jego stolikiem znalazła się Gita. Lale, najdelikatniej jak potrafił, wytatuował numer na jej przedramieniu. Lale zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Od tej pory otoczył ją opieką. Z racji swojej funkcji w obozie dość łatwo przyszło mu prowadzić ze sporym sukcesem handel wymienny. Jedzenie spoza obozu? Proszę bardzo! Penicylina? Proszę bardzo! Nylonowe pończochy? Proszę bardzo! Wspomagał Gitę jak mógł. Wystarał się dla niej o lżejszą pracę w obozowej administracji. Podrzucał dodatkowe porcje jedzenia. Dawał łapówki blokowej, aby móc spędzić z Gitą trochę czasu sam na sam. Mimo tego, że nawet nie znał jej nazwiska, wiedział, że to kobieta z którą chce spędzić resztę życia. Bardzo wierzył w to, że to piekło kiedyś się skończy. Odzyskają wolność. Odzyskają swoją godność. Znów będą pełnowartościowymi ludźmi. Zupełnie jak przed obozem.
Nie neguję historii Lalego i Gity, ale nie mogę przemilczeć pewnych kwestii. Nie przekonuje mnie to, że autorka chciała skupić się głównie na historii tych dwojga, dlatego KL Auschwitz-Birkenau był tylko tłem do jej opowiedzenia. Uważam, że są tematy, których jako tło nie można traktować. Nie zrozumcie mnie źle. Nie oczekiwałam od autorki, że zamiast powieści o miłości przezwyciężającej wszelkie trudności, pokonującej wszelkie bariery i rozkwitającej nawet w tak niesprzyjającym ku temu miejscu będzie to dokument historyczny. Ale wystarczyłby rzetelny komentarz do opisanej historii. Bo ta publikacja nie jest w mojej ocenie publikacją wiarygodną i pokazuje fałszywy obraz obozów koncentracyjnych.
I gdy zbliżałam się do końca powieści myśląc, że już nic mnie nie zaskoczy … zdziwiłam się. I to bardzo. Bo okazało się, że nie tylko powieściowa rzeczywistość obozowa znacznie odbiega od tej historycznej, ale też zachowania czerwonoarmistów na wyzwalanych terenach. Gwałty? Nic podobnego! Gwałciciele byli surowo karani przez swoich przełożonych. Gwałty? Nic podobnego! Kobiety przyjmujące zaproszenia na przyjęcia organizowane przez czerwonoarmistów otrzymywały zapłatę i doskonale wiedziały czego się od nich oczekuje!
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest mi przykro, że takie powieści są okrzyknięte bestsellerem i, co gorsze, powieścią opartą o faktach. Czytelnicy znający choć w minimalnym stopniu literaturę obozową będą potrafili wyłapać rozbieżności i niuanse. A pozostali? Tatuażysta z Auschwitz to powieść nowozelandzkiej autorki piszącej dla szerokiej publiczności anglojęzycznej. Szkoda, że do tak szerokiego grona skierowana jest powieść przedstawiająca w nie do końca rzetelny sposób tragedię więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Tematy życia i pracy więźniów w obozach koncentracyjnych były poruszane w naprawdę wielu ilościach środkach popkultury, na pewno każdy z nas chociaż raz widział tego typu film lub przeczytał książkę na ten temat. Jednak istnieją również książki, które udowadniają nam że nawet w takich czasach pełnych śmierci i okrucieństwa, w takich miejscach jakim był obóz koncentracyjny można było odnaleźć miłość swojego życia, taką książką jest debiutancka powieść Heather Morris „Tatuażysta z Auschwitz”.
Powieść jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z życia Ludwiga Eisenberga który w książce jest nazywany jako Lale Sokolov i Gisely Fuhrmannovy nazywanej w książce Gitą Furman. Główny bohater Lale w 1942 roku jako zaledwie dwudziestosześcioletni mężczyzna trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz i dzięki swojemu wykształceniu dostał prace jako pomocnik tatuażysty, a potem sam został tatuażystą. Jego praca polegała na tatuowaniu na ramionach nowo przybyłym do obozu więźniom numerów. Lale nigdy nie patrzył na tatuowanych więźniów jednak postanowił zrobić to raz, w taki sposób poznał Gitę, dziewczynę w której się zakochał. Lale dzięki swojej pozycji miał dostęp do wielu rzeczy do których zwykli więźniowie nie mieli dostępu i dzięki swojej inteligencji był wstanie to wykorzystać by przemycać różne rzeczy i pomagać innym potrzebującym więźniom jak również wykorzystywał swoją pozycję by móc mniej więcej swobodnie spotykać się ze swoją ukochaną.
Książki takie jak ta pokazują nam że nawet w tak koszmarnych czasach było możliwe by odnaleźć swój promyk nadziei, który nadawał sens życiu. Książka jest napisana bardzo współczesnym językiem i jest niemal pozbawiona niezrozumiałych wyrażeń przez co bardzo łatwo i szybko się ją czyta. Jest ona również pozbawiona krwawych i brutalnych scen mimo że traktuje o czasach wojny przez co wydaje się w pewien sposób „delikatniejsza”, jeśli w tym kontekście w ogóle można użyć tego słowa i dzięki temu czytelnik może bardzie się skupić na relacji i romansie Lalego i Gity. Według mnie można tę książkę polecić zarówno fanom literatury wojennej jak i romansu.
''Tatuażysta z Auschwitz'' autorstwa Heather Morris to książka, która od samego początku zapoznawania się z losami głównego bohatera Lale Sokołow wywołuje emocje.
Walka o życie, miłość, dostrzeganie człowieczeństwa u każdego spotkanego człowieka to jest to, co odkrywamy, gdy zaprzyjaźniamy się z Lale.
Właściwie to całościowym przeczytaniu tej książki możemy zadać sobie pytanie:
Kim był tak naprawdę Lale Sokołow?
Tatuażysta, któremu nie był obojętny los więźniów, dzieci, kobiet.
Więźniowie, którzy tam trafiali nieznający swojego losu, posiadali jedynie wytatuowany numerek, byli bez imienia, ale za to mieli swoją godność, uczucia, mówili mało z obawy utraty życia. Obojętność wobec nich była na porządku dziennym. Jedynie ratowała ich z obozu ucieczka, ale należało być bardzo czujnym i sprytnym, aby nie zauważył ich strażnik.
Szczególnie spodobało mi się zachowanie Lale, który to potrafił szanować każdą kobietę, umiał okazać jej wdzięczność oraz nauczył swoją miłość dać możliwości do odkrywania smaku czekolady.
Pojawiały się również dramatyczne chwile, kiedy to Lale był świadkiem wielu niepotrzebnych śmierci wśród niemowląt, młodych mężczyzn, starszych ludzi. On sam nie krył przed sobą chwil słabości, gdyż miał dreszcze, w obawie, że on też zakończy swojego życia.
Do końca swojego życia Lale zachował swoje zasady, którymi się kierował.
Kochał, szanował, pracował. Nie zapominał o nikim.
Dzięki okazywanej przez mamę nauczył się być wytrwałym w dążeniu do upragnionego celu, jakim było poznać smak prawdziwej i poszukiwanej przez niego miłości.
Każdy z opisanych przez autorkę 28 rozdziałów przedstawiających historię, która wydarzyła się naprawdę, mającą swoje odzwierciedlenie w późniejszym życiu bohaterów, ale dzięki temu ujawnionej tajemnicy możemy przyjrzeć się, co wydarzyło się w Auschwitz i poza nim.
Polecam przeczytać tę książkę.
Holokaust oczami Morris
Książkę postanowiłam przeczytać, jak tylko pojawiła się w zapowiedziach. Nawet zamierzałam ją kupić. Miałam, co do niej duże, żeby nie rzec ogromne oczekiwania. Temat trudny, bolesny, obawiałam się lektury tej książki, ale okazało się, że niepotrzebnie. Zamiast potężnej dawki emocji, dostałam twór literacki na bardzo niskim poziomie, napisany fatalnie i mało wiarygodny, który czytałam bez szczególnego zaangażowania.
Po przeczytaniu kilkunastu stron nie mogłam uwierzyć, że książka jest porównywana do „ Listy Schindlera „ czy też „ Chłopca w pasiastej piżamie”. Wydawca zastosował tani wybieg reklamowy, dopełniając całości biało- niebieskimi paskami na okładce, które jednoznacznie kojarzą się z pasiakami więzionych w obozach ludzi.
W pierwotnej formie historia Lalego, była scenariuszem filmowym, ostatecznie Morris postanowiła zamienić go w książkę i oto powstał bestseler światowy napisany ubogim językiem, słaby warsztatowo niebudzący emocji, po prostu nijaki.
Książka miała podobno opisywać okrutną rzeczywistość Auschwitz – Birkenau, tymczasem wszystko, co negatywne wydaje się w książce odległe. Nie do wiary wręcz, że wydawnictwo zapewnia, że to taka ważna i przejmująca lektura. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Lale nie powiedział Morris całej prawdy, albo została ona celowo spreparowana na użytek komercyjny. Na pierwszy plan wysuwa się wątek romansowy, a cała historia została pozbawiona realnego okrucieństwa i przerażającej atmosfery obozu.
Pomimo, że tytułowy bohater wielokrotnie podkreśla, że zrobi wszystko, by przeżyć to nie znajdziemy jakoś odstręczających opisów kolaboracji. Niemiec jak na swoją rolę nie jawi się zbyt negatywnie, a Słowak pozwala sobie na niewybredne komentarze po jego adresem. Gita na zmianę obraża się na ukochanego, żeby następnie się na niego rzucać i uprawiać z nim seks. Chwilami można zapomnieć, że chodzi o obóz koncentracyjny.
Opinię na temat tego osławionego bestselera piszę z ciężkim sercem, bo jest mi przykro, że muszę wypowiedzieć się krytycznie wobec tej książki. Zwłaszcza, że dotyczy tak bolesnego tematu. Niestety Heather Morris napisała o Holokauście, w taki sposób, że nie potrafię powstrzymać się od komentarza. Nie oceniam wartości historycznej tego dzieła, bo jestem zupełnym laikiem w tych sprawach, natomiast fachowcy w tej dziedzinie zapewne z łatwością podważą autentyczność zawartych w książce wydarzeń i opisów. Ale skoro jest to opowieść oparta na faktach jak to rekomenduje Morris, to miałam prawo oczekiwać rzetelności. Tym bardziej, że autorka wysłuchała relacji od naocznego świadka, który przeżył to piekło, podobnie jak jego ukochana. Ale widocznie autorka nie zrozumiała ciężaru historii lub nie potrafiła jej odpowiednio przekazać.
Odnoszę wrażenie, że nastała ostatnio moda na pisanie o Holokauście. Z jednej strony to dobrze, bo należy młodemu pokoleniu przybliżyć historię tamtych czasów, ale należy to robić ostrożnie i z wyczuciem, aby temat nie spowszedniał i nie został sprowadzony do taniego romansu i braku wiarygodności jak to ma miejsce w „ Tatuażyście z Auschwitz „.
Nie robić z dramatu, jaki przeżyła ludzkość infantylnej hollywoodzkiej historyjki odwołującej się do prawdziwych wydarzeń. Można pisać różne ckliwe opowiastki osadzone w czasach wojny, ale pisać w taki sposób na temat Zagłady Żydów po prostu nie wypada. Nie polecam.
KILKA SŁÓW O AUTORCE
Heather Morris pochodzi z Nowej Zelandii, a obecnie mieszka w Australii. Pracując w szpitalu w Melbourne, przez kilka lat czytała i pisała scenariusze, z których jednym interesował się uhonorowany Oskarem amerykański scenarzysta. W 2003 roku spotkała starszego pana, który „miał historię wartą opowiedzenia”. Dzień, w którym poznała Lalego Sokołowa, zmienił życie ich obojga. W miarę, jak rozwijała się ich przyjaźń, Lale otwierał przed nią najgłębsze zakamarki własnej duszy, powierzając jej tajemnice życia w czasach Zagłady. Początkowo historia losów Lalego miała postać scenariusza, który zdobywał wiele wyróżnień w międzynarodowych konkursach, ostatecznie jednak autorka przekształciła ją w debiutancką powieść Tatuażysta w Auschwitz.
FABUŁA
Głównym bohaterem książki jest Lale Sokołow, a właściwie Ludwig Eisenberg. Urodził się 28 października 1916 roku w miejscowości Krompachy na Słowacji. Jego rodzina miała pochodzenie żydowskie. 23 kwietnia 1942 roku, został wywieziony do Auschwitz. Przed wejściem do obozu, widzi napis Arbeit macht frei (Praca czyni wolnym). Otrzymuje numer 32407. Jest zakwaterowany do bloku nr.7. Obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby wydostać się z tego piekła. Na początku układa dachówkę, a później staje się tatuażystą. Awansował na takie stanowisko, ponieważ znał: słowacki, niemiecki, rosyjski, francuski, węgierski i trochę polskiego. Jest to dla niego ciężka praca, a najciężej jest mu tatuować kobiety i starszych. Poznaje młodą dziewczynę, której tatuuje numer. Ma na imię Gita. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Robi wszystko, by móc z nią spędzić jak najwięcej czasu. Obiecuje, że wyjdą z obozu cało i się pobiorą. Starał się pomagać innym w obozie. O mało co nie stracił przez to życia, ale dzięki przyjaciołom, wyszedł z tego bez szwanku. Po wyzwoleniu obozu odnajduje Gitę i układają swoje wspólne życie.
MOJA OPINIA NA TEMAT KSIĄŻKI
Książa bardzo mnie poruszyła. Życie w obozie to jedna wielka walka o przetrwanie. Każdy chce przeżyć i wyjść z tego piekła. Człowiek traci swoją godność i człowieczeństwo. Staje się numerem, z którym można zrobić wszystko. Miłość do drugiego człowieka i miłosierdzie, jest wstanie góry przenosić. Daje nadzieję do dalszego życia. Osoby będące w obozie pomagały sobie jak mogli, pomimo kary śmierci.
Warto sięgnąć po tę książkę, ponieważ możemy się wzruszyć, i przeżyć historię razem z bohaterami. Uświadamia nam, co jest w życiu najważniejsze. Pokazuje, że człowiek kiedy ma ogromną chęć życia, zrobi wszystko żeby móc żyć.
; Ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby ratował cały świat ;
Historia pisana na faktach zawsze łapie za serce, sprawia że świadomość istnienia brutalnego świata zamkniętego za drutami kolczastymi staje się bolesną rzeczywistością. Tym bardziej że człowiek człowiekowi zgotował ten los. Kim trzeba być, by w okrutny, bestialski sposób, niszczyć Życie. Im więcej takich historii, tym bardziej zdaję sobie sprawę że dzikie zwierzęta, szanują się i dbają o wspólne dobro, posiadają więcej empatii i wyrozumiałości niż człowiek.
Heather Morris ; Tatuażysta z Auschwitz ; wydawnictwa Marginesy - pracująca w szpitalu państwowym w Melbourne, pisząca scenariusze spotkała starszego pana który opowiedział jej swoją tajemnice życia. Lale Sokołow w wieku dwudziestu sześciu lat, w 1942 roku, w raz z pierwszym transportem więźniów, trafia do Auschwitz. Tam dostaje pracę jako pomoc na dachu, w zakładaniu dachówek. Znając kilka języków, zostaje przeniesiony jako tatuażysta który robi numery. Dzięki tej pracy unika śmierci, mało tego Lale ; bawi ; się w przemyt jedzenia za pieniądze, biżuterię, którą przemycają dziewczyny z ; Kanady ; sortujące ubrania. Tam poznaję miłość swojego życia Gitę, gdzie wiara podtrzymuje ich na duchu, dodaje nadziei w lepsze jutro. Któregoś dnia Lale zostaje zatrzymany, znajdują przy nim ; towar ;. Zamknięty, pobity, nie puszczając ; pary z gęby ; zwolniony. Interesuje się nim Her Doktor Mengele, który wcześniej wykastrował jego kolegę z którym pracował. Po zakończeniu wojny wyruszył na poszukiwania Gity, do Bratysławy. Tam wzięli ślub, a trzy lata później na świecie pojawił się syn.
Bardzo wzruszająca powieść, trzymająca w napięciu, dająca do myślenia, tym bardziej że w takiej sytuacji nie zostaje nic innego jak powiedzieć sobie: ; Jesteśmy tylko numerami ; Polecam serdecznie Renata Mielczarek :)
Tą książkę od dawna miałam na swojej liście, pewnie tak jak większość z Was, i w dwa dni była już za mną.
Sama podeszłam do niej na spokojnie, wcześniej czytałam już bardzo dużo skrajnych opinii na jej temat i sama nie wiedziałam czego mam się do końca spodziewać. Byłam tylko pewna tego, że fakty są tutaj trochę ponaciągane i cała historia jest pokazana "za pięknie".
Historia Lale i Gity mimo, że piękna i wzruszająca, to według mnie i wielu osób (w tym naukowców) nie miała prawa wydarzyć się w Auschwitz, a na pewno nie w takim stylu. Poznajemy tatuażystę, który zakochuje się w kobiecie i za wszelką cenę stara się ją poznać i zbliżyć do niej. Dzięki układom jakie ma w obozie, mimo tego, że z pochodzenia jest Żydem bardzo szybko mu się to udaje. I tutaj ogromny błąd! W liście do niej piszę, żeby spotkali się w sobotę, kilka stron później mowa już o niedzieli..... Serio ? Jak można tego nie zauważyć?
Książkę czytało mi się szybko, ciesze się, że po nią sięgnęłam, ponieważ od dawna chciałam ją przeczytać. Zdecydowanie numerem 1 być nie powinna, a mimo to uważam, że jest wartościowa, a koniec jest naprawdę bardzo wzruszający!
Polecam książkę, ponieważ mimo tak trudnej temetyki czyta się ją bardzo szybko, ponieważ autor skupia się na nadziei, miłości, a nie na okrucieństwie.
Książki o holokauście to dla mnie abstrakcja, ciężko mi uzmysłowić sobie że to ludzie ludziom zgotowali ten los. Piekło na ziemii, za życia.
Tatuażysta z Auschwitz to powieść, która napawa optymizmem. Dwudziestosześcioletni Lale Sokołow dobrowolnie zgłasza się do pracy na rzecz Niemców, by jego rodzina mogła pozostać w domu- tak trafia do Auschwitz.
W obozie dzieje się coś fenomenalnego, tyle szczęścia co ma nasz bohater starczyłoby dla kilku ludzi. Niesamowita wola przetrwania, mądrość i wrodzony spryt, ale także duża doza szczęścia pozwalają mu na egzystencję. Lale udaje sie kilkukrotnie uciec przed śmiercią. Dzięki nawiązanym kontaktom, a nawet specyficznej relacji z oficerem SS, potrafi zorganizować dodatkowe jedzenie tak potrzebne w obozie, ale również lekarstwa czy słodycze. Cel: przeżyć. Chce przeżyć by móc pomóc w skazaniu oprawców i ujawnieniu prawdy oraz by założyć rodzinę z poznaną w obozie Gitą, której pewnego dnia wytatuował nr na przedramieniu.
Uczucie pozwala tej dwójce śmiało marzyć o przyszłości i walczyć o każdy następny dzień.
Istnieją takie książki, które zapadają nam w pamięć na bardzo długi czas. Istnieją też takie książki, których po prostu się nie zapomina, które powinien przeczytać każdy. "Tatuażysta z Auschwitz" - prawdziwa, szczera historia Lalego Sokołowa to książka, o której zawsze będę pamiętać i chociaż czytając ją czułam niewyobrażalny smutek to muszę przyznać, że powieść daje wielką nadzieję, siłę i pewność, że nawet z największego piekła można wyjść cało, dzięki miłości do drugiego człowieka.
Czasami po przeczytaniu książki brakuje mi słów by coś napisać. W tym wypadku ogrom okrucieństwa, bólu i smutku na który napotkałam się w tej historii sprawił, że długo nie mogłam dojść do siebie. Wszyscy znamy historię II wojny światowej, wiemy z wielu książek o piekle, którego doświadczyły miliony ludzi. Jednak nadal to piekło nas przeraża, wywołuje szok i rozpacz. Historia Lalego Sokołowa, opowiedziana po śmierci jego ukochanej żony, to opowieść, która niejednokrotnie wywołała we mnie łzy wzruszenia.
Lale trafił do obozu w Auschwitz w 1942 roku, miał wtedy dwadzieścia sześć lat. Dzięki pomocy innego więźnia dostał pracę jako tatuażysta. Mężczyzna nie chciał sprawiać bólu innym więźniom, odbierać im tożsamości i czynić ich numerami wytatuowanymi na przedramionach, lecz dzięki przyjęciu tej posady zrobił wiele dobrego i przyczynił się do chociaż chwilowego szczęścia innych ludzi. Pewnego dnia, tatuując nowo przybyłych więźniów Lale zakochuje się od pierwszego wejrzenia w młodej dziewczynie, której na imię Gita. To w obozie dochodzi do ich pierwszego pocałunku, dotyku i flirtu. Lale postanawia, że za wszelką cenę musi przeżyć i wydostać się z tego piekła razem z ukochaną.
Tytułowy tatuażysta był człowiekiem, którego darzę wielkim podziwem i szacunkiem, mężczyzna wielokrotnie narażał życie, aby pomagać innym. Jego posada miała swoje plusy, Lale dostawał "większe" porcje jedzenia, nie musiał dzielić łóżka i pomieszczenia z innymi więźniami i swobodnie poruszał się po obozie. Potrafił to w pełni wykorzystać, to właśnie o współwięźniach a nie o sobie myślał w pierwszej kolejności.
Chociaż w tej historii napotkamy na drastyczne sceny pełne bólu i cierpienia ukazujące życie w obozie koncentracyjnym, nie zabraknie też takich, które wywołają otuchę i nadzieję.
Miłość, przyjaźń, szczerość i dobroć cechowały wielu ludzi w obliczu zagłady. "Tatuażysta z Auschwitz" to książka, którą z dumą będzie się prezentowała na mojej półce.
Jestem zaszczycona, że mogłam poznać tę historię. Mam nadzieję, że wielu z Was ją przeczyta.
Wydawało mi się, że na temat Auschwitz przeczytałam już tyle książek, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Potem ukazała się książka „Mężczyźni z różowym trójkątem” i przekonałam się, że jednak są jeszcze tematy, o których nie napisano zbyt wiele. „Tatuażysta z Auschwitz” też jest książką, która mówi o czymś nowym – otrzymujemy w zbeletryzowanej formie, relację młodego Słowaka, Żyda o imieniu Lale, który pełnił w obozie oświęcimskim funkcję tatuażysty. To właśnie on wykonywał na przedramionach więźniów tatuaże, które naznaczyły ich do końca życia. Ta praca uznawana była za pracę na rzecz Rzeszy, wiązała się więc z licznymi przywilejami, o jakich inni więźniowie mogli tylko pomarzyć. Lale jednak tę swoją uprzywilejowana pozycję wykorzystywał także po to, aby pomagać innym.
Książkę przeczytałam w jeden dzień, bo po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Jest świetnie napisana, a dzieje bohatera są tak burzliwe i pełne nieprawdopodobnych przypadków, że chwilami zastanawiałam się, czy naprawdę autorka opierała się na faktach. Po raz kolejny mamy okazję się przekonać, że życie potrafi być bardziej zaskakujące niż niejedna powieść sensacyjna. Tylko że to nie jest powieść sensacyjna, a dramaty, o których czytamy, wydarzyły się naprawdę – kiedy to sobie uświadamiamy, budzi to grozę i przygnębienie, choć w tej książce jest też zaskakująco dużo nadziei i optymizmu… To jest nowość, jeśli chodzi o podejście do tematu obozów, bo zazwyczaj trudno w nich odnaleźć jakieś pozytywne przesłanie – i chyba nikogo to nie dziwi. Wykrzesać z siebie optymizm i wiarę w lepsze jutro, kiedy każdego dnia trzeba walczyć o życie i patrzeć na śmierć przyjaciół – to naprawdę wielka sztuka. Lale jest w niej prawdziwym mistrzem. Ma też inną przydatną w tych nieludzkich warunkach cechę: potrafi być elastyczny, potrafi się dostosować, wytłumaczyć sobie wiele spraw – aby móc w miarę normalnie funkcjonować. Nie musimy zgadzać się z jego tokiem myślenia; możemy myśleć, że na jego miejscu nie przyłożylibyśmy ręki do gnębienia współwięźniów, ale… „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Lale dokonał wyboru, za który ciężko płacił każdego dnia.
Książka bardzo mi się podobała – głównie ze względu na tego niezwykłego bohatera, jakim jest Lale: czarujący, pewny siebie, wrażliwy i empatyczny. A jednocześnie twardy i zdeterminowany w swoim postanowieniu, że jemu właśnie się uda przeżyć, że przetrwa to piekło – i zapłaci tym, którzy mu je zgotowali. Niezwykłym akcentem jest tutaj także wątek miłosny – miłość, i to prawdziwa, głęboka i wzniosła – w warunkach obozowych, to jest zjawisko tak niezwykłe, że czyta się o nim z niedowierzaniem… Zarazem widać u obojga bohaterów poczucie winy związane z tym, że korzystają z przywilejów, jakie niesie ze sobą praca Lalego – Lale wybrał pracę, która nie wyniszczała fizycznie, jednak jego psychika każdego dnia narażona była na potworne cierpienia, dylematy i dramaty. Wybór, którego dokonał był trudny i kontrowersyjny z moralnego punktu widzenia – jednak autorka nie podjęła się próby oceniania go – i myślę, że bardzo słusznie, bo nikt, kto nie był w takim miejscu, nie ma prawa wydawać wyroków w sprawie czynów i wyborów dokonywanych przez ludzi, którzy to przeżyli.
„Tatuażysta z Auschwitz” to książka, która spodoba się wszystkim zainteresowanym tematyką obozową – choć zapewne będą wśród nich osoby, które zarzucą Lalemu i jego ukochanej Gicie kolaborację i uznają, że ich miłość jest niestosowna wobec wszystkiego, co wokół się dzieje (widziałam takie opinie w licznych recenzjach). Ja nie potrafię tego tak oceniać – książka zrobiła na mnie duże wrażenie i rozumiem, dlaczego Lale czekał tak długo z opowiedzeniem komuś tej historii. Bał się naszych ocen – jak widać, słusznie. Moim zdaniem Lale nie zaprzedał duszy nazistom – wykorzystał swoje przywileje do tego, aby pomóc wielu ludziom. Uratował życie lub ulżył w cierpieniach wielu więźniom. Praca, której się podjął, nie była lekka i przyjemna – wiązała się z cierpieniem i bólem, z walką z samym sobą. Nie wierzę, że był na tyle cyniczny, aby te emocje, o których opowiedział, tak po prostu zmyślić.
Dla mnie była to książka niezwykła, kolejny mocny głos w dyskursie toczącym się wokół tematyki Auschwitz – głos nowy, mocny i budzący kontrowersje – a przez to bardzo interesujący. Duży plus dla autorki, która opisała tę historię bez próby oceniania, bez moralizowania.
"Tatuażysta z Auschwitz" to książka... wzruszająca i trudna dla ludzi o słabych nerwach. Oparta na faktach historia jest zdecydowanie niewiarygodnym i nauczającym źródłem o przerażającej przeszłości. Bowiem życie w obozie koncentracyjnym, obozie śmierci, jest niezwykle przerażającą i melancholijną opowieścią.
Bohaterem książki jest Lale Sokołow, słowacki Żyd, który zdecydo2ał się na wyjazd "do pracy" (jakiej pracy - każdy wie), w nieznane. To nieznane okazało się terytorium Auschwitz-Birkenau, leżące w dzisiejszej Polsce. Miał wtedy dwadzieścia lat. Jego bystry umysł i umiejętność posługiwania się kilkoma językami, ale też i szczęście, zadecydowały o tym, że Lale nie musiał pracować fizycznie. Był tatuażystą, osobą, która tatuowała numery obozowe nowo przybyłym osobom. Tam również poznaje swoją ukochaną, Gitę. Lale obiecał sobie - "przeżyję ten obóz"... i... udało mu się. Tak jak udało się jego wybrance.
To niezwykle trudna opowieść. Prawdziwa, wzruszająca, zastanawiająca opowieść. Niemniej jednak zastanawiające jest jego zachowanie, kiedy próbuje przetrwać te ciężkie czasy. Dlatego ciężko jest mi ocenić tę książkę. Czy warto oceniać książki, oparte bardzo przykrymi faktami? Tę kwestię zostawiam innym czytelnikom.
Wojna to czas, gdzie ludzkie uczucia wcale nie wygasły. Wręcz wzmagały się w trudnych życiowych chwilach. Niemniej jednak dla miłości był to czas bardzo trudny...
Lale Sokołow do obozu koncentracyjnego "zgłosił się na ochotnika" wierząc, że gdy on pójdzie, jego rodzina będzie bezpieczna. Nie wiedział na co się decyduje i jak trudna próba życia czeka na tego młodego mężczyznę, którym się stał.
Do obozu trafił w 1942 roku, ale dzięki swoim umiejętnościom, chęci przetrwania i znajomości wielu języków obcych. Zamiast ciężkiej pracy fizycznej zostało mu przydzielone zadanie tatuowania numerów nowo przybyłym więźniom. Nie było to zadanie łatwe. Musiał niewinnym ludziom sprawiać ból, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nie on będzie robił to ktoś inny, a on zostanie zastrzelony.
Numery tatuował zarówno mężczyznom, jak i dzieciom. Pewnego dnia w swojej kolejce ujrzał kobietę, która przykuła jego uwagę. Jak później się dowiedział była to Gita. Pokochał ją od razu jak tylko ją zobaczył. Od razu postanowił, że zrobi wszystko by uratować ją i siebie.
Miłość w obozie koncentracyjnym nie była łatwa, można było przypłacić ją śmiercią.
Piękna historia ujęta w trudnych czasach.
W 1942r. do Auschwitz trafia Lale Sokołow, gdzie zostaje przydzielony do pracy jako tatuażysta. Jego zadaniem jest wytatuowanie numeru identyfikacyjnego każdemu przebywającemu więźniowi. Podczas jednego naznaczania poznaje Gitę. To właśnie tutaj narodziło się ich uczucie. Przeżyli razem nie tylko obóz koncentracyjny, ale również życie po nim.
Dość ciężko mi oceniać książki, które dotyczą drugiej wojny światowej, bo okrucieństw w obozach koncentracyjnych jakich tam dokonano jest niepojęte dla mnie. Sięgając po tą książkę miałam obawy, gdyż historie oparte na faktach osób które przeżyły piekło na ziemi zawsze mną wstrząsają, ale tutaj otrzymuje historie, która jest bardziej dziełem literackim niż historią oparta na prawdziwych wspomnieniach mężczyzny. Skupiono się tutaj na relacji Lalego i Gity, a obóz koncentracyjny staje się tutaj tłem. Autorka też niedostatecznie mocno zagłębiła się w historię obozu Auschwitz.
I dość ciężko mi ocenić tą książkę i powstrzymam się od tego.
Literatura obozowa jest specyficznym podgatunkiem literackim. Na jednej półkuli znajdziemy relacje osób, które przeżyły to piekło, podczas gdy na drugim znajdziemy romanse osadzone w obozowych realiach (na które idealnie pasuje określenie holo polo, z którym gdzieś się już spotkałam). Pomiędzy nimi są książki fabularyzowane, inspirowane prawdziwymi wydarzeniami czyli coś takiego jak "Tatuażysta z Auschwitz".
Obozowe romanse mnie szczerze irytującą. Za to obyczaje, kryminały, które rozgrywają się podczas II wojny światowej, albo zaraz po II wojnie światowej doceniam. Możliwe, że trafiłam na kiepskie romanse, które powstały tylko ze względu na popyt na tą dziwną modę (dodaj w tytule Auschwitz, naziści lub cokolwiek co ma związek z II wojną światową, a sprzedaż twoich książek od razu wzrośnie). Lecz fakt faktem - jestem na nie jeśli chodzi o obozowe romanse.
Literatura na faktach zawierająca relację, przedstawiające historię to coś, co bardzo cenię. Może czyta się dłużej niż takiego "Tatuażyste z Auschwitz", ale to nieistotne, bo przy literaturze historycznej wiem, że autor nic nie dodawał od siebie, nie barwił historii tak by dobrze się ją czytało.
I zostały książki faburyzowane, w którym prawda miesza się z fikcją, do których mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony widzę ich plusy, ale równocześnie dostrzegam minusy.
"Tatuażysta z Auschwitz" należy do książek fabularyzowanych, gdzie prawda i fikcja są ze sobą tak wymieszane, by całość dobrze się czytało...
Wiem, że autorka "Tatuażysty..." ma (albo miała) kłopoty po wydaniu książek, bo rodziny ofiar nie zgadzały się z tym jak autorka przedstawiła ich w swoich książkach. Szkoda, że o tym mało kto wie, bo wydaje mi się istotne, by w trakcie lektury mieć świadomość, iż autorka nie do końca liczyła się z rodzinami bohaterów, którzy przeżyli piekło.
No i właśnie to piekło...
Po lekturze "Tatuażysty..." nie czułam grozy miejsca. Auschwitz wydawało mi się dość przyjemnym miejscem, co jest straszne, bo to był obóz śmierci, obóz, w którym wykańczano ludzi i nawet tytułowy tatuażysta nie mógł mieć tak lekko jak to opisywała autorka.
Jeśli chodzi o samą książkę, bez patrzenia w prawdziwy świat to jest ona dobra. Czyta się ją szybko. Wciąga i sprawia, że można polubić głównego bohatera.
Sama w sobie jest dobrym czytadłem na jakieś nudne popołudnie. Ale literatura oparta na prawdziwych wydarzeniach powinna mieć w sobie coś więcej niż łatwo sprzedającą się historię. Bo to takie książki (i filmy) potrafią sprawić, że uwierzymy bardziej w wydarzenia z książki fabularyzowanej niż prawdę. I zamiast zainteresować się tematem i doczytać będziemy głosić zmienioną, o wiele bardziej łagodniejszą wersję wydarzeń. A to nie jest dobre.
Więc ogólnie spoko lektura, którą na spokojnie można przeczytać, ale gdy już po nią sięgamy, to róbmy to z głową...
Bardzo przyjemna i interesująca historia opowiadająca o prawdziwych wydarzeniach. Jest to opowieść mężczyzny, który wyjawia nam jak trafił do obozu koncentracyjnego gdzie poznał swoją przyszłą żonę. Jest to niezwykła opowieść, gdyż wszystkie wydarzenia można potwierdzić datami. Podczas jazdy pociągiem główny bohater zachowuje się jak przestraszony człowiek, który za wszelką cene chce tylko przeżyć. To samo możemy zauważyć podczas jego pracy na dachu, chce zdobyć wygoniejszą dla siebie pracę aby tylko było mu lepiej. Po chorobie, kiedy to dostał pracę jako pomocnik tatuażysty poznaja, a raczej zauważa kobietę, która wzmocniła bicie jego serca. W późniejszych rozdziałach możemy przeczytać jak bohater zmienia się i teraz za wszelkącene chce bronić kobietę, jednak sam naraża swoje życie aby zdobywać jedzenie dla niej i innych więźniów. Sa tutaj idealnie opisane emocje bohaterów, którzy każdego dnia martwią sie o swoje życie. Książka pokazuje nam też jak główne postacie rozdzielają się pod koniec obozu i jakie są ich drogi, zanim znowu się spotkają i wezmą ślub. Jest to bardzo przyjemna książka która wzbudziła we mnie współczucie, ale także i wdzięczność za to co mam. Na pewno do niej wrócę
Książka oparta na faktach, Lale i Gita spędzili kilka lat w obozie Auschwitz - najgorszym z możliwych miejsc, a przecież marzyli o świetlanej przyszłości. Pełnego bólu, cierpienia, smutku, goryczy, przepełnionego śmiercią i brakiem nadzieji na jutro. Każdy dzień mógłbyć ostatnim, życie tam było nieprzewidywalne. Strach towarzyszył tym ludziom cały czas. Wszyscy wiemy z historii jak to wyglądało. Wycieńczenie, głód, choroby, wykorzystywanie. Znikąd pomocy.
Natomiast książka Heather Morris, Tatuażysta z Auschwitz, jest bardzo delikatna. Nie znajdziemy tu wiele drastycznych scen czy opisów. Fabuła skupia się bardziej na trudnej sytuacji dla miłości, która połączyła dwoje ludzi w jakże nieludzkich warunkach. I choć autorka przytacza sporo mrożących krew w żyłach zdarzeń to większą część powieści skupia na pokonywaniu przez nich przeciwności losu, na wierze w przyszłość, bez niej byliby tylko marionetkami we własnym ciele.
Lale w swojej opowieści jest gorzko szczery, był tatuażystą, miał lżej niż 95% ludności w obozie, jednak nie odwrócił się od ludzi, pomagał komu mógł, często ryzykując własnym życiem. Dzięki temu on też w swoim czasie otrzymywał odpowiednią pomoc.
Zderzamy się w powieści z instynktem przetrwania, moment gdy chłopak wraca do pracy "normalnych" więźniów i opis przenoszenia zwłok poległych z wycieńczenia ciał, mało kto przyznał by się, że zamiast współczucia czuł irytację i zmęczenie, że musisz przenosić te nieruchome ciała. Ale tak działał obóz na psychikę ludzką. Niszczył wszystkich.
Smutna ale poruszająca serce historia, która wydarzyła się naprawdę. Można uronić niejedną łzę.
Przeczytałam kilka obozowych książek i osobiście byłam w Auschwitz. W tej książce nie czuć dramatu więźniów, nie czuć ogromu koszmaru który przeżyli. Opis warunków w obozie jest jakby powierzchniowy. Sięgając po pozycję poruszającą ten temat niejako zakłada się, że dramat ludzi będzie dosłownie namacalny. Tym razem tak nie było. Ale czy to źle? Jednak głównym wątkiem jest miłość, która potrafi wszystko przezwyciężyć. Historię napisało życie. A tylko ono potrafi pisać tak zaskakujące.
Każde - najbardziej zwykłe, codzienne spotkanie - może przynieść coś, co zmieni nasze życie. Kiedy Heather Morris wysłuchała wspomnień Lalego Sokołowa...
Fenomenalna powieść o siostrzeństwie, odwadze i wytrwałości w obliczu bezgranicznego zła Singapur, druga wojna światowa. Norah umieszcza swoją ośmioletnią...
Przeczytane:2023-06-25,
Kolejna trudna książka opisująca życie Stanisławy Leszczyńskiej, zwanej Mamą. To nie powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy. To powieść, którą czyta się ze łzami w oczach, strona po stronie. To historia o kobiecie, która mimo wszystko była człowiekiem i miała ogromne serce nie tylko dla wszystkich swoich podopiecznych, ale także nie mówiła i nie pozwalała źle mówić o swoim oprawcy. Mama była chyba jedyną osobą, która była dla tych wszystkich biednych, udręczonych kobiet po prostu człowiekiem. Wszystkie traktowała jak własne dzieci. Była matką, przyjaciółką, psychologiem, lekarzem, wszystkim czego potrzebowały kobiety w ciąży, w czasie porodu i w połogu. Jej największą chlubą był fakt, że przez czas kiedy ona była położną na sztubie, nie zmarła żadna kobieta ani dziecko w czasie porodu, ani żadna z kobiet nie miała choćby zakażenia. A warunki były okropne, bez wody, bez czystych prześcieradeł, bez podstawowych środków medycznych, ale kobiety zdrowo rodziły. Mama załatwiała wszystko, odkładała chleb, który potem wymieniała na igły czy materiały, których potrzebowała pracując jako położna.
A co spotykało te biedne dzieciaczki potem? Na początku wszystkie dzieci zabijano. Wrzucano je do beczki z wodą, gdzie się topiły, albo rzucano na stertę trupów, gdzie z głodu i zimna umierały. Potem robiono im zastrzyki z fenolu prosto w serce. Dziecię od razu umierało. Zabijać kazano Mamie. Ona odmówiła wykonania tego rozkazu. Bała się, że za sprzeciw słono zapłaci, ale nie umiała inaczej. Jak mogła zabijać dzieci, którym pomogła przyjść na świat? Po jakimś czasie mordowali tylko dzieci żydowskie, inne zabierano matkom i wyworzono do Niemiec, gdzie były adoptowane przez niemieckie rodziny. I tu zaczynał się dramat biednych matek. Z jednej strony chciały dla swoich dzieci wszystko co najlepsze, a z drugiej chciały je mieć przy sobie, mimo że serce się krajało, bo maleństwa głodne były. Często zdarzało się, że matki nie miały pokarmu, by wykarmić własne dzieci. Najgorsze jednak było kiedy przychodził lekarz i dawał wybór matkom. Zabiją dziecko same, albo razem z dzieckiem idą na śmierć. Ile było kobiet, które zmuszono do zamordowania własnego dziecka! One biły się z myślami, bo przecież jak zabić takie niewinne stworzenie?
Naprawdę to była dla mnie trudna lektura. Długo ją czytałam, bo nie mogłam zbyt dużo czytać, serce mi się krajało na myśl co przeżyły te biedne kobiety. Nie mniej jednak polecam tą książkę, bo musimy wiedzieć i musimy pamiętać o tym co działo się w tych strasznych czasach.