Związek Darii i Marka z trudem można nazwać szczęśliwym. Młodzi małżonkowie nie darzą się nawzajem zaufaniem i boją się mówić wprost o swoich uczuciach. Marek, przekonany, że żona zgodziła się na ślub wyłącznie z rozsądku, po ściągnięciu jej do Krakowa wprost szaleje z zazdrości i strachu, że dziewczyna w końcu zdecyduje się go zostawić. W tym czasie Daria i jej brat zmagają się z wciąż żywymi demonami przeszłości. Choć wieloletni rywal ich ojca zginął, ktoś dowiedział się o wydarzeniach znad urwiska i teraz próbuje zaszantażować rodzeństwo. Okazuje się, że dawne urazy nie wygasły i tajemniczy wróg wciąż zrobi wszystko, aby zaszkodzić rodzinie Hajdukiewiczów. Jedynym ratunkiem dla Darii może okazać się jej mąż, tylko czy on jest jeszcze zainteresowany trwaniem ich związku?
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2015-03-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
RECENZJA OBU TOMÓW CYKLU "TAM, GDZIE RODZI SIĘ..."
Tam, gdzie rodzi się miłość to pierwszy tom serii, której kontynuacją jest książka Tam, gdzie rodzi się zazdrość. Jako że obie książki różnią się jedynie częścią fabularną, to postanowiłam je opisać w jednej recenzji. Tym samym uniknę spojlerów i postaram się opowiedzieć to tak, abyście nie stracili przyjemność podczas czytania obu powieści :)
Obie książki są wznowieniami sprzed kilku lat. Pamiętam, jak bardzo w 2015 roku chciałam przeczytać tę serię, ale jak to w życiu bywa, natłok obowiązków i późniejsze nowości wydawnicze, skutecznie oddaliły mnie od sięgnięcia po nie. Niemniej teraz nadarzyła się nie lada okazja, bo oprócz lektury, zaproponowano mi również objęcie patronatem tych książek. Oczywiście zgodziłam się bez żadnych oporów. Bardzo cenię sobie twórczość Edyty Świętek, dlatego po jej książki mogę sięgać w ciemno, bo wiem, że w każdej znajdę coś wartościowego, co przykuje moją uwagę.
Autorka w tych książkach pod lupę bierze znaczenie słów miłość i zazdrość (jak w tytule). Co fajne, nie moralizuje, a pozwala czytelnikowi samemu wyciągać odpowiednie wnioski. Pisze o miłości i jej poszukiwaniu, a także o trudach i zmartwieniach, jakie ze sobą niesie oraz o lojalności i poświęceniu. W drugim tomie mówi o zazdrości w związku, braku zaufania, przebaczaniu, ale też nawołuje, aby nie obawiać się szczerych wyznań na temat uczuć. W obu natomiast nie brakuje niebezpiecznych smaczków, intryg, chęci zemsty i tajemnic z przeszłości.
Podczas lektury pierwszej części czytelnik zadaje pytania, jak to się stało, że rodzina Hajdukiewicz od wielu lat żyje w strachu? Co przyniesie kolejny dzień i czy w ogóle dożyją jutra? Czy istnieje miłość od pierwszego spotkania? W drugiej natomiast rozmyśla, kiedy i w jaki sposób to wszystko się skończy. Czy bohaterowie odzyskają upragniony spokój? Czy w obecnych czasach można jeszcze zawrzeć małżeństwo z rozsądku? Czy istnieją granice tego, w jakim stopniu można się poświęcić, aby ochronić bliskich? Na te wszystkie pytania czytelnik otrzyma odpowiedzi podczas lektury obu tomów.
Obie książki są świetnie skonstruowane. Autorka ze starannością wykreowała żywych bohaterów, ciekawe dialogi, dołożyła nieco tajemnic z przeszłości, które zaważą na losach rodziny Hajdukiewicz. W niektórych momentach zaskakuje nieoczekiwanymi zwrotami akcji. I jest też bardzo zgrabnie zbudowana intryga kryminalna, w którą uwikłani są Hajdukiewiczowie. Jedno jest pewne, nudzić się tutaj nikt nie będzie, bo autorka umie tworzyć niebanalne historie i wzbudza w czytelniku ciekawość, mnóstwo emocji i budzi do głębszych refleksji.
To nie są powieści stricte obyczajowe, bo można w nich znaleźć też nieco sensacji, kryminału i romansu, przy czym wątek obyczajowy z romansem jest najwyraźniejszy. Jako że książki są w dużej części ze sobą powiązane, to radzę czytać je razem, bądź zacząć od początku. Inaczej czytacz może odczuć pewne braki fabularne. Gorąco polecam oba tomy miłośnikom literatury obyczajowej z romansem i domieszką kryminału.
Zazdrość potrafi wzniecić uczucie, ale potrafi je też skutecznie uśmiercić
W życiu Hajdukiewiczów zaszły spore zmiany, które mogą zaważyć na ich dalszych losach. Jak sobie z tym poradzą i czy ich więzy rodzinne to przetrwają? Czy Daria wie, czego spodziewać się po Marku? A może Łukasz był lepszym partnerem na dalsze życie? Czy dokonała słusznego wyboru, który był podyktowany rozsądkiem, nie uczuciem? Czy warto iść za głosem serca, a może nie zawsze jest ono dobrym doradcą?
Zazdrość jest jednym z tych uczuć, które potrafią wszystko naprawić i jednocześnie zepsuć. Wystarczy nieodpowiednie dawkowanie i od razu, zamiast oczekiwanego efektu, osiągamy zupełnie niezamierzony cel. Jak odnaleźć złoty środek, aby partner czuł się pożądany, ale nie uciśniony? Czy zazdrość jest powiązana z miłością, a może tylko chęcią posiadania kogoś na wyłączność? Jak wybaczyć chorobliwą podejrzliwość i czy w ogóle jest taka możliwość?
Daria to krucha i delikatna istota, której Marek wydaje się zupełnym przeciwieństwem. Barczysty i pewny siebie, z wielkim temperamentem i sporym rozsądkiem. Ona z kolei, choć dobrze zorganizowana i ułożona, to potrafi być kapryśna i „strzelić” typowo kobiecego focha. Czy ich związek ma szanse na przetrwanie? Jak wielki wpływ na ich uczucie będzie miało ogromne pożądanie występujące między nimi? Czy nauczą się żyć ze sobą i w końcu rozkochają się w sobie? Czy brat bliźniak Darii pogodzi się z przeszłością i zacznie żyć na nowo? A może ktoś skutecznie mu w tym przeszkodzi?
Edyta Świętek to autorka kilku książek, które zostały bardzo dobrze przyjęte przez Czytelników. „Tam, gdzie rodzi się zazdrość” to kontynuacja powieści obyczajowej „Tam, gdzie rodzi się miłość”, w której zaszły pewne dramatyczne zdarzenia w życiu Hajdukiewiczów. Rozpoczęłam czytanie od drugiego tomu, lecz autorka nie daje mi tego odczuć w trakcie lektury – oferuje mi wystarczającą ilość szczegółów, zapewniających mi taką ilość poprzedniej fabuły, która nie pozostawia mnie w irytującej konsternacji. Bardzo dobry zabieg, który zachęca Czytelnika do zapoznania się z pierwszą częścią – nadal nie wie wystarczająco dużo, aby zaspokoić swoją rozbudzoną już ciekawość. I zastanawia mnie czy będzie kolejna część przygód naszych bohaterów – cieszyłaby się pewnie podobną popularnością.
https://czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com/2019/01/5-tamgdzie-rodzi-sie-zazdrosc-edyta.html
(...)"Tam, gdzie rodzi się zazdrość" jest powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym. Szereg decyzji, które podejmuje rodzina Hajdukiewiczów jest podszyta strachem przed czyhającym na nich zagrożeniem. Nie zawsze ich decyzje są rozsądne. Na domiar złego nie potrafią otwarcie rozmawiać o swoich emocjach, a liczne tajemnice powodują tylko, że ich postępowanie jest opacznie rozumiane. Boleśnie przekonała się o tym Daria, która nie potrafiła szczerze porozmawiać z mężem o dręczących ją koszmarach, co stawiało ją w niekorzystnym świetle wobec męża. Czasami miałam ochotę potrząsnąć Darią, gdyż jej brak zdecydowania, aby opowiedzieć mężowi o tajemnicach rodzinnych spowodował tylko masę niepotrzebnego cierpienia jej najbliższym. Spodobało mi się natomiast wprowadzenie przez Darię w czyn pomysłu z własną działalnością. Dziewczyna nie chciała być ładnym dodatkiem do męża i nic nie robić, czerpiąc tylko korzyści od męża. Chciała ona mieć coś swojego, co przyniesie jej satysfakcję z pracy. Dlatego uważam, że Daria świetnie sprawdziła się jako organizatorka przyjęć.
Warto tutaj zwrócić uwagę na bardzo ważną sprawę jaką jest szczerość i zaufanie. Tego zabrakło w związku Darii i Marka. Oboje są osobami o silnym charakterze, bojący się przyznać do uczuć jakie żywią wobec siebie. To nigdy nie wróży nic dobrego dla związku.
Ciekawym wątkiem jest działalność charytatywna Marka. Mężczyzna jest mocno zaangażowany w pomoc dzieciom z zaprzyjaźnionego domu dziecka. W swoją działalność zaangażował pracowników ze swojej firmy, organizując m.in. mikołajki dla dzieci. Rozpowszechnił wśród pracowników swojej firmy również inicjatywę zabierania dzieci z domu dziecka na święta.
Nie można pominąć Darka, który po wypadku zmaga się z problemem alkoholowym. Na delikatne zwracanie mu uwagi, że przesadza z piciem alkoholu mężczyzna reaguje agresywnie twierdząc, że panuje nad swoim życiem. Dopiero w obliczu śmierci zaczyna rozumieć jak kruche jest życie i że musi zmienić swoje postępowanie, aby w końcu być szczęśliwym (...)
Marek i Daria po zawarciu związku małżeńskiego, przeprowadzają się do Krakowa. Daria, zrezygnowała z życia w rodzinnej Solinie, by móc zamieszkać razem z mężem. Niestety ich związek ciężko nazwać udanym. I trudno się dziwić gdyż nie stworzy się udanego związku tam gdzie nie ma miejsca na zaufanie, a obie strony wciąż żyją otoczone własnymi tajemnicami. I do tego jeszcze dochodzi zazdrość Marka, który nie jest w stanie przełamać się i wyznać żonie co do niej czuje.
W międzyczasie oboje muszą zmagać się z demonami przeszłości.
„Tam, gdzie rodzi się zazdrość” to kontynuacja poprzedniej książki Edyty Świętek, to świetnie skonstruowana powieść o zazdrości w związku i o tym jak duży i znaczący wpływ, ma ona na wzajemne relacje dwójki ludzi. Marek, choć ma świadomość że jest zazdrosny, nie robi nic by coś zmienić. Tak naprawdę, jego zazdrość z każdą chwilą staje się coraz większa i wydawać by się mogło, że wystarczy zwykła drobnostka by podsycić jego podejrzenia. Można powiedzieć że na swój sposób kocha Darię, ale nie potrafi jej tego okazać. Również Daria podchodzi do wszystkiego z dystansem i nie afiszuje się zbytnio ze swoimi uczuciami. Choć zazdrość męża ją męczy i coraz bardziej doprowadza do frustracji, stara się nie dostarczać mu zbyt wielu powodów do podejrzeń. Tak naprawdę i w niej zaczynają się rodzić wątpliwości, względem wierności Marka. Oboje małżonkowie starają się stworzyć normalny związek, ale coraz częstsze kłótnie i brak zgody, sprawiają że zaczynają wątpić. Jednak Marek, tak łatwo nie zrezygnuje z Darii i zrobi wszystko by utrzymać ją przy sobie.
Związek Darii i Marka z trudem można nazwać szczęśliwym. Młodzi małżonkowie nie darzą się nawzajem zaufaniem i boją się mówić wprost o swoich uczuciach. Marek, przekonany, że żona zgodziła się na ślub wyłącznie z rozsądku, po ściągnięciu jej do Krakowa wprost szaleje z zazdrości i strachu, że dziewczyna w końcu zdecyduje się go zostawić.
W tym czasie Daria i jej brat zmagają się z wciąż żywymi demonami przeszłości. Choć wieloletni rywal ich ojca zginął, ktoś dowiedział się o wydarzeniach znad urwiska i teraz próbuje zaszantażować rodzeństwo. Okazuje się, że dawne urazy nie wygasły i tajemniczy wróg wciąż zrobi wszystko, aby zaszkodzić rodzinie Hajdukiewiczów. Jedynym ratunkiem dla Darii może okazać się jej mąż, tylko czy on jest jeszcze zainteresowany trwaniem ich związku?
"Tam, gdzie rodzi się zazdrość" to kontynuacja "Tam, gdzie rodzi się miłość", w której czeka na czytelnika mnóstwo zaskoczenia, zmian nie tylko miejsca akcji (tym razem udamy się do Krakowa), ale i w samych bohaterach.
Motyw zazdrości okazał się w powieści kluczowy, wiedzie prym i doskonale widzimy do czego może doprowadzić brak zaufania w związku. Jestem usatysfakcjonowana tym, iż wątek ten został potraktowany z należytą dokładnością. Daria i Marek coraz częściej nie mówią sobie prawdy, jedno przed drugim udaje, że go nie kocha. A wszystko przez zazdrość. W pewnym momencie naprawdę miałam ochotę nimi potrząsnąć.
"Nie pojmowała nagłych przemian, które dostrzegała w mężu. W jednej chwili stawał się zimnokrwistym, apodyktycznym draniem, aby zaraz wrócić w skórę ciepłego, czułego kochanka. Był pełen pasji. Bywał nieprzytomnie zazdrosny. Tkliwy, to znowu gwałtowny. Nieprzewidywalny. Pełen skrajności."
Kreacja bohaterów ponownie wypada doskonale. Każdy z nich posiada takie cechy, które wyróżniają go na tle pozostałych, zmaga się także z innymi problemami. Daria jest mi szczególnie bliska. Mogę wręcz powiedzieć, że w pewien sposób utożsamiam się z nią. W niektórych sytuacjach miałem wrażenie, jakbym widziała siebie. Z kolei Marek zaskoczył mnie swoją postawą, apodyktycznością, chorą zazdrością, ale pod koniec pokazał bardziej ludzkie, przystępne oblicze.
Cieszy mnie również to, iż bohaterowie zostali ukazani z nieco innej strony niż w pierwszym tomie.
"Znowu podchwyciła to dziwne spojrzenie. Już nieraz patrzył na nią tak, jakby na coś czekał, albo wręcz rozmyślnie ją prowokował."
Edyta Świętek kolejny raz stworzyła przemyślaną intrygę, napięcie i klimat. Z każdą kolejną stroną czyta się z większym zaciekawieniem. Już na samym początku dostajemy subtelne wskazówki, ale i tak aż do finału trudno przewidzieć kto i dlaczego tym razem zagraża rodzinie Hajdukiewiczów.
Autorka całą tę historię ubrała w wachlarz różnorodnych emocji. Trudne problemy potraktowała w nieprzerysowany i nieskomplikowany sposób. Dzięki temu książkę czyta się z przyjemnością i niezwykłą lekkością. Moją uwagę zwróciły poboczne wątki i problemy, jak chociażby alkoholizm czy narkotyki.
"Tam, gdzie rodzi się zazdrość" to niebanalna powieść o trudnej miłości, chorobliwej zazdrości, braku zaufania, półprawdach, niedomówieniach, wygórowanych oczekiwaniach, szacunku. To książka, która przypomina, że o miłość trzeba dbać, stale ją pielęgnować, nie można spocząć na laurach. Polecam tę dylogię, emocje gwarantowane!
Zawiłe losy, bolesne doświadczenia i ludzkie słabości Do Sandomierza przybywa tajemniczy nieznajomy, bohater wielkiej wojny. Mężczyzna ma za sobą trudną...
Historia samotnego macierzyństwa i powolnego rozpadu pewnej rodziny. Dla Sylwii samotne macierzyństwo oznacza brak wsparcia ze strony męża Karola oraz...
Przeczytane:2019-03-10,
Według mnie, i proszę nie hejtować ani nie wszczynać niepotrzebnych dyskusji, gdyż jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, Edyta Świętek powinna dać sobie spokój z pisaniem powieści. Radzę jej usiąść i zastanowić się, czy zostanie doręczycielką kwiatów, podobnie jak jedna z epizodycznych postaci w książce, zresztą o tym samym imieniu, jest bardzo złym pomysłem? Istnieją setki, a pewnie i tysiące zawodów czy zajęć, w których autorka sprawdziłaby się lepiej. Po kolejne tomy cyklów sięgamy z reguły po to, by przekonać się jaka przyszłość czeka naszych bohaterów. Niektórych z nich kochamy, innych nienawidzimy, gardzimy nimi czy współczujemy. W tym przypadku w moim sercu była pustka. Marek i Daria to postaci o których nie będę pamiętać natychmiast po napisaniu tej recenzji. Nie jest ważne ile kolejnych tomów pojawi się na rynku, ten jest moim ostatnim. Ta opinia powstaje tylko i wyłącznie ze względu na zobowiązanie wobec wydawnictwa.
Marek i Daria (dokładnie w tej kolejności, gdyż wiadomo już kto jest bossem w tym związku) są po ślubie. Mężczyzna zabiera żonę do swojego krakowskiego domu, w którym praktycznie nic jej się nie podoba. Już na wstępie z nowoczesnego, przeszklonego lokalu stara się uczynić przytulne, babcine mieszkanko. Całe szczęście Marek traci cierpliwość tylko w łóżku. Przez pierwszych kilka miesięcy kobieta czerpie z życia pełnymi garściami, czyli leży, pachnie i kupuje sukienki od Armaniego. Wraz z nudą przychodzą również tajemnicze smsy. Choć wieloletni rywal ich ojca zginął, ktoś dowiedział się o wydarzeniach znad urwiska i teraz próbuje zaszantażować rodzeństwo.
Podobnie jak w przypadku "Tam gdzie rodzi się miłość", i ta książka spotkała się z ciepłym przyjęciem wśród czytelników. Według portalu lubimyczytac.pl jest nawet lepsza. Tym razem muszę stanąć w opozycji. Kolejny raz trafiłam na powieść, która :
Nie wniosła do mojego życia nic wartościowego
Była napisana na kolanie, w piętnaście minut (lub też na przerwie obiadowej)
Raniła moje poczucie dobrego smaku i estetyki
Ćwiczyła kształt brwi od ciągłego unoszenia
Proszę państwa pora na wiadro pomyj czyli subiektywną opinię.
Recenzję poprzedniego tomu zakończyłam zdaniem : "Po kolejny tom sięgnę jedynie po to by sprawdzić, w jaki sposób zabito garstkę ocalałych członków rodu Hajdukiewiczów." Niestety muszę przyznać, że nieco się rozczarowałam. Liczyłam na rzeź, typowy "nocny pociąg z mięsem", szybkie akcje i "wszędobylskie" trupy, a dostałam zwykłą obyczajówkę, gdzie ludzie zamiast od kul giną od zbiegów okoliczności i w wyniku chorób. No dobrze, spytacie dlaczego się czepiam skoro Janus zginął to kto niby ma biegać z maczetą? Otóż, w ostatnich zdaniach poprzedniego domu, autorka obiecała mi kontynuowanie zemsty, w końcu wszyscy mieli dostać to na co zasłużyli. Myślałam więc, że poleje się krew, pot i łzy. Niestety wyszło tak, że pierwsze 200 stron książki okazało się łzawym romansikiem, na nowobogackich salonach, a pozostałe 200 , wyrzutami sumienia, tajemnicami i spiskowaniem w ukryciu przed swoimi małżonkami. Jedyny morał jaki wypływa z tej książki, to taki, że jak ludzie potrafiliby ze sobą rozmawiać, to autorzy nie tworzyliby głupich i naiwnych historii. Powieść ta pozbawiona jest kręgosłupa, wału napędowego. Autorka niby próbowała coś wymyślić, wciągnąć nas w sekrety rodzinne, jednak wszystko to było jedynie odgrzewanym kotletem z obiadu, którym był poprzedni tom. Nie wydarzyło się tutaj nic nadzwyczajnego, brakowało akcji (nie mówiąc już o jej zwrotach) a bohaterowie byli jeszcze bardziej irytujący niż poprzednio.
Daria po ślubie okazała się jeszcze większą słodką idiotką niż przed. To chyba miłość sprawiła, że miała klapki na oczach. W moim odczuciu padła ona ofiarą przemocy domowej, tej najgorszej, czyli psychicznej. Niestety stało się tak na jej własne życzenie, więc nie znalazłam w sobie współczucia. Nasza protagonistka była na tyle głupia by wyjść za mężczyznę, który przyznaje się do tego, że pojął ją za żonę po ty by koledzy mu zazdrościli. Za mężczyznę, który lubi na ostro nawet jak kobieta sobie nie życzy, który nie zawaha się przed przemocą fizyczną i obelgami. Jego ataki zazdrości były żałosne, podchody i chęć kontrolowania przerażające, a on sam był małym dupkiem żołędnym.
Jedyną postacią, którą polubiłam, choć i on nie był pozbawiony wad i natręctw, był Darek. Jako jedyny okazał się tym sprawiedliwym i dobrym. I nawet udało mu się przeżyć. Przynajmniej ten tom.
Podobnie jak w poprzednim tomie, tak i tutaj zabrakło jakiegokolwiek tła, rysów psychologicznych postaci czy głębi fabularnej. Jedynie podczas opisywania domu Marka, miałam wrażenie że autorka faktycznie chce nam pokazać to miejsce. Reszta była jedynie punktami na mapie : tam dworek, tam jezioro, Solina, Bieszczady. A no i chyba akcja powieści działa się w lecie. Choć do końca nie jestem pewna. W pierwszym tomie narzekałam na zbyt szybką akcję i brak szczegółów, w tym denerwował mnie brak pomysłu na dalsze losy bohaterów i ich patologiczne związki. Powoli miałam dość wiecznych gierek, kłócenia się a potem godzenia, wyzywania by wyznawać sobie miłość jeszcze goręcej. Normalni ludzie tak się nie zachowują, oni potrafią usiąść i porozmawiać. Tutaj jedyne konwersacje dotyczyły sexu, wyjazdów na wakacje i pracy. Cały czas się zastanawiałam dlaczego Daria nie powiedziała Markowi, który był w końcu jej mężem, o Januszu? Czemu nie pozwoliła mu wziąć sprawy w swoje ręce? Myślę, że takiemu mężczyźnie jak on wystarczyłby jeden telefon. Szczególnie kiedy Janusz nie żyje, prawda?
"Tam gdzie rodzi się zazdrość" to książka nijaka, napisana prostym, wręcz uczniowskim językiem i skierowana do mało wymagających czytelników. Jeśli interesują was problemy pierwszego świata w rodzaju co dziś włożyć na przyjęcie lub jakie potrawy zaserwować gościom, jeśli lubicie czytać o próżnych, zdesperowanych i nie grzeszących inteligencją ludziach i nie przeszkadza wam totalny brak zakotwiczenia w miejscu i czasie, to jest to powieść dla was. Ja jednak sobie odpuszczę. Przypuszczam, że cykl ten leżał dość długo w szufladzie zanim doszło do jego wydania. Świadczy o tym chociażby fakt używania przez bohaterów przestarzałego GG czy chodzenia na kawę do nieistniejącego już od 9 lat CoffeHeaven. Żałuję, że ktoś tę szufladę otworzył. Nie polecam. Jedna z najgorszych książek 2018.