Powiedzieli jej, że zabiła własne dziecko. Odkupiła winy.
Co, jeżeli kłamali..?
Zaufała niewłaściwym ludziom.
Emma wychodzi ze szpitala psychiatrycznego. Ma nową tożsamość. Niewiele pamięta z okresu poprzedzającego jej zamknięcie w ośrodku. Jak tam trafiła? Bliscy, policja, lekarze, wszyscy mówią, że Susan – tak miała wtedy na imię – zabiła Dylana. Swojego syna. Miał trzy miesiące.
Teraz, gdy Emma próbuje zacząć nowe życie, mroczna tajemnica sprzed lat przypomina o sobie szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Pewnego dnia otwiera list zaadresowany na swoje dawne nazwisko. Jest w szoku. W środku jest zdjęcie chłopca. Ma na imię Dylan.
Co zrobi, by odzyskać swoje dziecko?
Czy ma uwierzyć, że jej syn nie żyje? Kto mówi prawdę, a kto kłamie? Komu zależało, by obwinić ją o tą przerażającą zbrodnię? Co, jeżeli tej zbrodni nie było? Emma musi cofnąć czas i dowiedzieć się, co tak naprawdę zdarzyło się przed laty. Może ufać tylko sobie.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-04-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: How I lost you
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Maria Olejniczak-Skarsgård
Przed czterema laty Susan Webster prowadziła zdawałoby się idealne życie. Miała piękny dom, wspaniałego, kochającego męża Marka i dopiero co urodziła pierwsze dziecko, synka Dylana. Pozorną sielankę przerwała niewyobrażalna tragedia, do której doszło gdy Dylan miał trzy miesiące. Susan została oskarżona i skazana za zabicie swojego synka. Zdiagnozowano u niej depresję poporodową i umieszczono ją w szpitalu psychiatrycznym. Susan nie pamięta nic z tamtych wydarzeń. Jednak wszyscy, mąż, policja, lekarze, ciągle powtarzają, że było tak a nie inaczej i kobieta w końcu zaczyna sama w to wierzyć. Teraz po czterech latach wychodzi na wolność. W nowym miejscu, z nową tożsamością, jako Emma Cartwright, próbuje zacząć życie od nowa. Jednak ktoś wyraźnie nie chce aby Emma zaznała spokoju. Gdy kobieta wśród korespondencji znajduje kopertę zaadresowaną na swoje stare imię i nazwisko, w której jest zdjęcie około czteroletniego chłopca podpisane "Dylan - styczeń 2013", zaczyna mieć wątpliwości. Czy skoro nic nie pamięta to naprawdę powinna wierzyć, że jest winna? Może wcale nie zabiła swojego syna tylko została w to wrobiona? A może Dylan tak naprawdę wcale nie umarł? Albo koperta i zdjęcie to tylko okrutny żart kogoś kto nie zamierza dopuścić aby dzieciobójczyni zaznała spokoju? Susan jednak uczepiła sie myśli, że Dylan żyje. Postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się przed laty i odnaleźć syna. Pomagają jej w tym najlepsza przyjaciółka Cassie, którą Susan poznała gdy odsiadywała wyrok oraz Nick, reporter który pewnego dnia stanął na progu domu Susan. Rozgrzebywanie przeszłości sciąga na kobietę prawdziwe, realne niebezpieczeństwo. Ktoś ją obserwuje i zna każdy jej ruch. Susan co rusz odkrywa nowe wątki, nowe tajemnice i powiązanaia między ludzmi, którzy przed laty byli zaangażowani w jej sprawę. Teraz już wie, że bez względu na wszystko nie może odpuścić. Jest coraz bliżej odkrycia szokującej prawdy. "Tak Cię straciłam" Jenny Blackhurst to historia pełna mrocznych sekretów i niespodziewanych zwrotów akcji. Czytając poznajemy bieżące wydarzenia z życia Susan, ale też co któryś rozdział cofamy się o lata wstecz, aby ostatecznie w finale wszystko nam się razem połączyło. Niby wszystko jest ok, jest ciekawie i zaskakująco. Jednak mam takie odczucie, że momentami w książce jest zbyt dużo chaosu, historia jest bardzo pogmatwana i trudna do uwierzenia. Chwilami trzeba się zastanowić i ułożyć sobie w głowie kto tak naprawdę jest kim. Ale z drugiej strony gdyby było zbyt prosto mogłoby być nudno. Więc polecam przeczytać aby wyrobić sobie samodzielną opinię. Dla mnie jest przeciętnie.
Wbrew pozorom prawda nie zawsze jest jednoznaczna i klarownie przejrzysta, nawet dla osoby, która była naocznym świadkiem danego wydarzenia, a co dopiero dla osoby, która na skutek dramatycznych przeżyć częściowo straciła pamięć i pozostaje jej zaufać relacjom innych..
Akcja toczy się dwutorowo, co zazwyczaj jest bardzo ciekawym zabiegem literackim. Na początku nie byłam pewna co może się kryć za historią z przeszłości ale z czasem jak czytałam kartkę za kartką to zaczęłam snuć swoje własne teorie.
Ja przepadałam, wystarczył mi jeden dzień na przeczytanie tej książki. Fabuła sama w sobie jest na tyle interesująca, że nie miałam jak się oderwać od tej książki.. a może nie chciałam?
Sama bohaterka książki pokazuje jakie są kobiety – silne, odważne, i pełne determinacji.
Autorka wykreowała kobietę, która przeszła ‘załamanie psychiczne’, depresję poporodową, czego skutkiem było ‘morderstwo’ własnego dziecka.
Przeżywałam tę historię razem z bohaterką – złościłam się, popadałam w obłęd bo sama już się gubiłam pomiędzy prawdą a kłamstwem..
Tragiczna i smutna opowieść, która trzyma cały czas w napięciu od pierwszej strony. Zdecydowanie polecam!
Książka godna polecenia, dawno nie czytałam thrillera, który mnie tak wciągną i na końcu nie rozczarował. Jednym słowem polecam :)
Kobieta przez trzy lata leczy się w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym, po tym, jak zamordowała własnego synka. Nic nie pamięta, ale wszyscy wokoło twierdzą, że zabiła. Wychodzi ze zmienionymi danymi osobowymi, ma rozpocząć życie od nowa. Niestety, ktoś nie pozwala jej zapomnieć, a wręcz prowokuje do tego, aby ją przekonać, że syn żyje. Czy to prawda? Kto tak naprawdę kłamie, a kto mówi prawdę?
"Tak cię straciłam" zaczyna się słabo, ale z czasem powieść nabiera tempa, a zakończenie zaskakuje. Ciekawa opowieść o tym, że miłość do dziecka zawsze pozostaje w matce, a tęsknota nigdy nie mija, mimo że "zabiła" swoje dziecko. Autorka opowiedziała historię o ludziach, którzy noszą w sobie tajemnice i żyją w rozdarciu. W tej historii nic nie jest oczywiste, mało tego. Autora steruje tak opowieścią, że z niecierpliwością oczekujemy tego, co ma się wydarzyć. Ta książka ma kila warstw - psychologiczną, obyczajową i społeczną. Każda jest ważna. Widzimy tutaj kobietę żyjącą z piętnem, osądzoną przez sąd, osądzoną przez ludzi, których nowe imię i nazwisko nie przynosi ulgi i bezpieczeństwa, tym bardziej, że jest ktoś, kto ciągle ją prowokuje do wspomnień i konfrontacji z tym, o czym próbuje zapomnieć.
"Tak cię straciłam" jest opowieścią, której akcja dzieje się dwutorowo w czasie. Jest to wręcz wskazane, kiedy autorka oszczędnie dozuje nowe fakty z przeszłości. Warto sięgnąć po lekturę, która zaskakuje w kilku momentach i wzbudza do refleksji. Polecam.
"Choć pogodziłam się z tym, co zrobiłam, nie oczekuję wybaczenia. Wiem, że nigdy nie wybaczę sobie samej."
Wbrew pozorom prawda nie zawsze jest jednoznaczna i klarownie przejrzysta, nawet dla osoby, która była naocznym świadkiem danego wydarzenia, a co dopiero dla osoby, która na skutek dramatycznych przeżyć częściowo straciła pamięć i pozostaje jej zaufać relacjom innych. A jeśli bliscy i przyjaciele znają tylko kilka z wielu odcieni prawdy, czy można w oparciu o ich słowa przyjmować, że taki był faktyczny przebieg wypadku, przyjąć konsekwencje własnych czynów, zmierzyć się z wyrzutami sumienia, odpokutować za winy i starać się budować nową tożsamość, nadać sens dalszemu życiu?
Autorka porusza w powieści wiele aspektów relacji z innymi ludźmi, stopnia ufności wobec ich życzliwości, przyjaźni i miłości, skłania do zastanowienia, czy jesteśmy w stanie w pełni poznać drugą osobę. Podobał mi się pomysł na intrygę, z jednej strony wszechobecny i powtarzający się, z drugiej cechujący się indywidualizmem i odrębnością. Mniej już przekonała mnie jakość nici użytych do uszycia intrygi, kilka elementów wydawało się zbyt naciąganych i przejaskrawionych, brak realności przeszkadzał w intensywnym wpływaniu na wyobraźnię czytelnika. Przykładowo psychologiczna oprawa portretu matki starającej się wyjaśnić, co tak naprawdę stało się z jej trzymiesięcznym synkiem, z okrojoną paletą skrajnych emocji towarzyszących utracie dziecka. Nie chodzi o to, że kluczowa postać miała wpadać w ekstremalną rozpacz, nawet cztery lata po fatalnym zdarzeniu, ale nie do końca rozumiałam zachowania bohaterki nazbyt ulegającej wpływom chwilowych uczuć, niekoniecznie ukierunkowanych w dobrą stronę. I choć thrillerowi brakuje nieco esencjonalności, to jednak mknie się po jego stronach. Równomiernie rozkłada napięcie, utrzymuje uwagę odbiorcy, kumuluje akcję w dobrych momentach, nadaje dynamiczne rytmy. Niektóre elementy fabuły cechują się łagodną przewidywalnością, ale za to inne potrafią zaskoczyć i zachęcić do snucia interpretacji, a o to głównie chodzi w budowaniu napięcia i niecierpliwości poznawania.
Emma Cartwright, skazana za nieświadome zabicie synka Dylana, odsiedziała już karę, teraz od pięciu tygodni próbuje ułożyć swoje życie na nowo, zrywa dawne znajomości, nawet z rodziną, zmienia tożsamość i miejsce zamieszkania. Jednak ktoś nie pozwala na zapomnienie bolesnych faktów, drobne złowrogie incydenty odgrzebują wyrywkowe wspomnienia, odświeżają rany i zmuszają kobietę do stawienia czoła demonom przeszłości. Wraz z pomocą nowej przyjaciółki i mocno zainteresowanego sprawą dziennikarza, Emma rozpoczyna własne dochodzenie. Czy za zabójstwem dziecka kryje się jedynie jej depresja poporodowa? Kilka kawałków układanki życia nie chce wskoczyć na właściwe miejsce, pomimo oficjalnej wersji zdarzeń, zatwierdzonej przez męża, lekarzy, policję i sąd. Jakie kłamstwa wypełzają na światło dzienne i jak sobie z nimi poradzić? Dlaczego trzeba cofnąć się do faktów sprzed niemal trzydziestu lat? Co najbardziej przeraża w tej historii, czym szokuje, a czym zadziwia?
bookendorfina.pl
Muszę przyznać, że to kawał dobrego thrillera, który wciąga nas fascynująca fabułą i trzyma w napięciu do ostatnich kartek w napięciu. Bardzo ciekawie została połączona przeszłość z teraźniejszością, bo jednocześnie poznajemy historię Susan oraz młodych, bogatych i uprzywilejowanych chłopców. Choć z początku zastanawiałam się jak to wszystko łączy, ale im bardziej zagłębiałem się w czytaniu miałam dwie swoje wytypowane osoby odpowiedzialne za wszystko. A tu klops, bo moje założenia nie były nawet blisko prawdy.
Autorka ukazuje też jak manipulacja, współzależność i pieniądze maga wszystko załatwić, by zatuszować swoje ohydne czyny. A zemstą i zadra na sercu moga tkwić w człowieku bardzo długo i popchnąć do złych czynów, które zranią inne osoby.
Warto przeczytać. A ja na pewno sięgnę po książki Autorki.
Kolejna dobra książka w tym miesiącu zasiliła moją biblioteczkę. Tym razem thriller, który nie pozwala się odłożyć nawet na chwilę.
Matka skazana za zabójstwo własnego dziecka wychodzi na wolność. Próbuje zacząc żyć normalnie lecz zaczyna dostawać coraz więcej dowodów na to, że jej synek żyje. Zaczyna się szaleńcza pogoń za prawdą lecz bohaterka musi uważać komu ufać.
Książka wciąga od pierwszej strony tak samo jak wszystkie poprzednie powieści tej autorki. Polubiłam jej styl pisania i czekam na kolejną tak dobrą historię.
Po kilkuletnim pobycie w zakładzie psychiatrycznym, Susan wychodzi na wolność. Wydaje się, że kobieta uporała się z przeszłością, a nowa tożsamość pozwoli jej rozpocząć wszystko od początku. Ale ktoś postanawia namieszać Susan w głowie, sugerując, że dokonana przez nią zbrodnia nigdy nie miała miejsca…
Z twórczością Jenny Blackhurst spotkałam się już wcześniej, przy okazji lektury powieści “Zanim pozwolę ci wejść”. Bardzo dobrze wspominam tamtą książkę i liczyłam na to, że i tym razem nie zawiodę się na stylu i wyobraźni pisarki.
„Tak cię straciłam” rozpoczyna się dość powoli i raczej spokojnie. Choć zapowiada się dobrze, to jednak nie od razu wydarzenia nabierają rozpędu. Narracja jednak jest na tyle interesująca, a język autorki tak lekki i przyjazny, że czyta się dobrze i nawet nie zauważa, kiedy mijają kolejne strony, a akcja zaczyna się toczyć w zawrotnym tempie. W ten sposób, stopniowo wprowadzając nas do świata Susan, zapoznając z przeszłością, dając do zrozumienia, jak niewiele jeszcze wiemy, Blackhurst wyostrza nasz czytelniczy apetyt i pozwala, by buzowało w nas napięcie.
A jak to bywa w przypadku dobrego thrillera, nie mogło się obyć bez kilku niezbędnych elementów- mrocznej przeszłości, skrywanych tajemnic, niepokojących bohaterów, zwrotów akcji i uczucia, że to tylko cisza przed burzą, a wszystko zmierza w kierunku nieznanego i niewyjaśnionego. Tym razem również nie zabrakło w powieści tych elementów, dzięki czemu rzeczywiście podczas lektury możemy poczuć olbrzymią ciekawość, lekki niepokój oraz konieczność podążania za autorką w celu rozwiązania zagadki. Bo dopiero kiedy wszystkie składniki układanki znajdą się na swoim miejscu, czytelnik może się przekonać, że ta lektura warta jest poświęconego jej czasu i wypada wyjątkowo dobrze na tle obiecywanych, a jednak dość mdłych thrillerów, które zalewają rynek każdego dnia.
„Tak cię straciłam” to dobrze zaplanowana, gruntownie przemyślana i świetnie spisana historia, w której ciężko do czegokolwiek się przyczepić. Z jednej strony bowiem autorka bazuje na sprawdzonych technikach, opierając się na sekretach i pokazując, jak wpływają one na życie bohaterów, wykorzystuje mroczną przeszłość, a książkowe postacie obdarza zestawem bardzo nieprzyjemnych cech. Z drugiej zaś strony Blackhurst wprowadza do książki kwestie, które uderzają w czytelnika z innego powodu, nadając całości realizmu, skłaniając nas do refleksji i konieczności zajęcia stanowiska wobec opisywanych wydarzeń.
Duże znaczenie w przypadku tego typu historii ma niewątpliwie sposób ich przedstawienia. A czy można mocniej podziałać na wyobraźnię czytelnika, niż decydując się na relację z pierwszej ręki? Wydarzenia poznajemy oczami Susan, bohaterka opowiada także o swoich odczuciach. Dzięki temu całość nabiera charakteru, wydaje się bardziej emocjonalna, przypomina mroczny dziennik. Moim zdaniem pierwszoosobowa narracja zwiększa wartość thrillerów, sprawiając, że wyczuwalne napięcie jest większe, a opisywane sceny zdają się bardziej autentyczne.
Ważną rolę odgrywają w tej opowieści również bohaterzy, zarówno Ci z pierwszego planu, jak i postacie pozostające w tle. Każda z nich została skonstruowana w taki sposób, że pod odpowiednim kątem możemy dostrzec w nich nas samych. Nie zawsze będzie to przyjemne odczucie, ale kto z nas nie ma nic na sumieniu?
„Tak cię straciłam” to przekonująca i niepokojąca historia, która mogłaby się wydarzyć. Czy masz odwagę się z nią zmierzyć?
Któż mógłby być tak okrutny, by wrobić matkę w zamordowanie własnego dziecka? A która matka dałaby sobie wmówić, że zabiła swoje dziecko? Problem w tym, że Susan niczego z tego dnia nie pamięta.
Po czterech latach spędzonych w zakładzie zamkniętym, kobieta wychodzi na wolność i próbuje normalnie żyć.
Jednak komuś zależy by nie zapomniała o popełnionej zbrodni przesyłając zdjęcie podpisane imieniem jej syna i należące do niego rzeczy. Czy ktoś chce ją tak okrutnie ukarać, czy może daje jej sygnał, że Dylan żyje?
W wyjaśnienie sprawy angażują się jej jedyna przyjaciółka Cassie i dopiero co poznany redaktor, Nick Weshley. Tylko czy uwierzą Susan, że za śmiercią jej synka kryje się coś więcej? I komu tak naprawdę może zaufać?
Przeszłość, której nie jest świadoma okazuje się mieć ogromny wpływ na jej życie. Czy zdoła odkryć prawdę o synku i sobie samej?
Książka bardzo wciągająca i od samego początku niesamowicie ciekawiło mnie rozwiązanie zagadki. I choć samo zakończenie odebrałam jednak jako nieco przekombinowane, całość oceniam bardzo pozytywnie.
Tak cię straciłam to kolejna powieść Jenny Blackhurst, po którą miałam okazję sięgnąć ostatnio. Bardzo przypadła mi do gustu jej książka Czarownice nie płoną, liczyłam więc na dobry thriller i w tym przypadku.Opis zapowiadał wyśmienitą historię, więc jak tylko książka trafiła w moje ręce, zabrałam się do lektury.
Emma Cartwright właśnie wychodzi z ośrodka zamkniętego. Odsiedziała wyrok za zabójstwo swojego trzymiesięcznego syna. Kobieta wraca do społeczeństwa, chce rozpocząć nowe życie, w nowym miejscu, bez piętna morderczyni. Jednak już w pierwszych dniach otrzymuje tajemniczą przesyłkę wskazującą na to, że jej synek Dylan żyje, a ona została wrobiona w jego zabójstwo. Emma nie wie już w co wierzyć, rozpoczyna więc swoje prywatne śledztwo.
Naprzemiennie z historią Emmy opisywane są losy Jacka. Cofamy się do roku 1987 by pokazać jak nawiązuje się przyjaźń między chłopcami. Rozdziały Jacka pisane są mocnym, męskim językiem, z mnóstwem przekleństw. Ukazują życie zwyrodniałej elity i zblazowanego chłopaka, a później mężczyzny.
Już na początku przyznam, że ta powieść Jenny Blackhurst nieco mnie rozczarowała w stosunku do poprzedniej, którą miałam okazję czytać. Autorka z pewnością miała dobry pomysł na fabułę, pojawiło w niej się mnóstwo intryg i zagadek, momentami aż można się było w nich pogubić, jednak moim zdaniem przedstawiona opowieść jest mocno naciągana.
Przede wszystkim autorka skupiła się warstwie psychologicznej. Przez większą część książki przewija się wątek pamięci i psychozy poporodowej. Emma nie pamięta momentu zabicia dziecka, wmawia sobie, że jej umysł zepchnął tę traumę w najdalsze zakamarki. Przez lata żyje z piętnem morderczyni, z piętnem od którego nie uwolni się nigdy i nie pomoże jej nawet zmiana danych osobowych. W dużej mierze książka jest przegadana własnie pod tym kątem. Główna bohaterka ciągle powraca myślami do użalania się nad sobą i swoją pamięcią. Daje sobie nadzieję, że może jej umysł zawodzi, by za chwilę już ją zdeptać. W ogóle Emma bardzo zadziwia, bo jako osoba po tak traumatycznych przejściach nie ma za grosz instynktu samozachowawczego. Świadczy o tym chociażby jej relacja z nowo poznanym mężczyzną. Kobieta praktycznie od razu obdarza go sympatią i zgadza się na wszystkie jego propozycje, odpychając jedyną bliską jej do tej pory przyjaciółkę.
Jenny Blackhurst mocno skupia się także na relacjach z innymi ludźmi. Na przykładzie Emmy pokazuje jak łatwo kogoś zaszufladkować, napiętnować na wiele lat. Natomiast na przykładzie Jacka ukazuje jak władza i chęć zdobycia nieosiągalnego doprowadzają do obsesji. W powieści tej skrytych jest mnóstwo ciemnych tajemnic, mrocznych osobowości. Właściwie autorka opisuje jak wiele zła kryje się za fasadą pozornie szczęśliwego i bogatego życia. s
Tak cię straciłam to ciekawa pozycja, jednak da się wyczuć, że to debiut powieściowy autorki. Prowadzona historia momentami jest mocno naciągana, przez co traci na realności. Mimo tego, uważam że warto dać jej szansę.
To był najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Co więc sprawiło, że skoczyła? Tej nocy stała na klifie i patrzyła w dół, na fale, tak jak dziesiątki...
Ellie jako jedyna ocalała z pożaru, który zabił całą jej rodzinę. Doktor Imogen Reid, pracująca z nią psychoterapeutka, jest przekonana, że to po...
Przeczytane:2021-02-12, Ocena: 6, Przeczytałam, Thriller ,
Historia rozpoczyna się od listu Susan Webster, w którym prosi o zwolnienie warunkowe z zakładu zamkniętego. Kobieta odsiaduje wyrok za zamordowanie swojego trzymiesięcznego synka Dylana. Jej prośba zostaje pozytywnie rozpatrzona. Susan wychodzi z zakładu, zmienia nazwisko i adres zamieszkania. Pogodziła się z tym co zrobiła, a teraz chce po prostu dalej żyć. Przy swoim boku ma jedną przyjaciółkę Cassie, która zawsze jest gotowa, by spieszyć jej z pomocą.
Spokój Susan zaburzyła tajemnicza przesyłka, w której było zdjęcie czteroletniego chłopca, jej rzekomego synka. Razem z Cassie dochodzą do wniosku, że to jest jakiś głupi żart. Ale kiedy do drzwi Susan puka reporter Nick Whitely, wszystko się zmienia. Kobieta podświadomie wyczuwa,że to co działo się w jej życiu przez ostatnie lata, to było jedno wielkie kłamstwo. Wraz z Nickiem i Cassie rozpoczyna prywatne śledztwo, którego wynik zaskoczy wszystkich, a najbardziej Susan.
Jaką prawdę odkryje Susan? Czy jest szansa, że Dylan żyje? Czy może Susan naprawdę zabiła synka? Kto uknuł taką intrygę? Komu zależało na zniszczeniu życia Susan i jej rodziny?
Jak wszystkie książki Jenny Blackhurst, ta też jest napisana łatwo przyswajalnym językiem. Dzięki temu czyta się ją łatwo, szybko i przyjemnie. Autorka prowadzi nas przez całą historię w czasie teraźniejszym, ale przeskakuje także w przeszłość. Dzięki temu lepiej poznajemy bohaterów, ich zachowania i motywy. Na początku nie rozumiałam co może kryć się za historią z przeszłości, ale gdy tylko pojedyncze fakty zaczęły się łączyć, wszystko zaczynało do siebie pasować, a w mojej głowie zaczęły powstawać teorie. Tak od ok połowy książki próbowałam rozszyfrować kto jest winien krzywd Susan. Jednak do samego końca nie mogłam znaleźć winnego. Zakończenie przyniosło zaskakujący finał.
Książka ta porusza ważne wątki obyczajowe oraz społeczne. Ukazuje jak błędy popełnione w przeszłości mają wpływ na nasze życie. Konsekwencje naszych czynów nie tylko niszczą nas ale dosięgają również naszych bliskich.
Polecam