Wczasów w Barlinku Róża Kwiatkowska nie będzie dobrze wspominać. Dziennikarka została tam oskarżona o popełnienie morderstwa! Ofiarą jest Andrzej Siudek, profesor archeologii podwodnej, który prowadził badania w Jeziorze Barlineckim. Kto naprawdę stoi za śmiercią naukowca? Była żona? Lokalny złodziejaszek? A może archeolożka kierująca konkurencyjną grupą badawczą?
Zszokowana obrotem sprawy Kwiatkowska wzywa na pomoc prywatnego detektywa Szymona Solańskiego. Z nieodłącznym kundelkiem Guciem u boku ruszają na poszukiwanie mordercy.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2018-02-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 302
Język oryginału: polski
„Strzały nad jeziorem” to trzecia już książka Marty Matyszczak z serii „Kryminał pod psem”, spotykamy się ponownie z prywatnym detektywem Szymonem Solańskim i jego psem Guciem, oraz z Różą Kwiatkowską, wieloletnią przyjaciółką, która jest od lat wczesnoszkolnych zakochana w Solańskim, czego on jednak wcale nie zauważa.
Książka przyciąga uwagę swoją graficzną otoczkę, całą seria jest w podobnej scenerii i to jest już moim zdaniem dużym plusem.
Szymon Solański staje się bogaczem, gdy odziedziczył zapisane mu w spadku pieniądze po panu Koszyckim, którego sprawę prowadził w poprzedniej części cyklu (Zbrodnia nad urwiskiem). Stara się wyglądać na poważnego i zamożnego biznesmena, co nie do końca mu się udaje. Szasta jednak pieniędzmi na prawo i lewo niemal topiąc się w luksusie. Jednak Guciowi nie przypadło to do gustu, on wolał swojego pana w wygniecionym podkoszulku i podartych spodniach, lecz o gustach się nie dyskutuje.
Róża Kwiatkowska odkąd sięgała pamięcią to zawsze była gruba, po powrocie z Irlandii postanowiła wydać większą cześć zarobionych tam pieniędzy na wczasy odchudzające. Wybrała ośrodek w lesie nad jeziorem w miejscowości Barlinek. Po kilkutygodniowym pobycie sama jest zdziwiona postępami swojej kuracji. Nawet nie wiedziała, że ma takie długie nogi…, co prawda to jednak w takie szybkie metody poprawiania sylwetki i urody coraz mniej ludzi wierzy, bo wcale nie są skuteczne na długo, ale może to jakaś inspiracja autorki. Solański jednak nagle odkrył w Róży kobietę. Piękną, mądrą i dobrą, zawsze traktował ją jak kumpla, z którym można pogadać o wszystkim i skoczyć na piwo, a tu taka przemiana...
Nie odchudzanie Róży jednak ma tu wielkie znaczenie, lecz fakt iż zostało popełnione morderstwo. Zastrzelono archeologa, który w jeziorze miał badać szczątki jakiegoś pradawnego zwierza, które przypadkowo podczas nurkowania odkryła Róża…, nieprzypadkowo jednak o morderstwo oskarżono właśnie Różę…
Narracja z pozycji kilku bohaterów jest ciekawa, zwłaszcza psa, pozwala czytelnikowi na utożsamienie się z każdą postacią.
Czy uda się Szymonowi wydostać Różę z aresztu? Kto jest prawdziwym mordercą archeologa? Jak potoczą się losy dziennikarki Róży i detektywa Szymona? Na te i inne pytania niestety nie mogę udzielić Wam odpowiedzi, gdyż chciałabym abyście przeczytali tę książkę i sami udzielili odpowiedzi.
„Strzały nad jeziorem” to trzeci tom z serii Kryminał pod Psem autorstwa Marty Matyszczak. Premiera wydawnicza książki planowana jest na 28 lutego 2018 roku - nie przegapcie tej daty!
A tymczasem macie okazję zapoznać się z poprzednimi przygodami rasowego kundla Gucia i detektywa Solańskiego, które znajdziecie w książce „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” → recenzja :) oraz w „Zbrodnia nad urwiskiem” → recenzja.
Warto sięgnąć po wyżej wspominane przeze mnie pozycje tej młodej i utalentowanej autorki.
Ja cieszę się przeogromnie, że mam okazję czytać ją od początku, mam możliwość obserwacji jej zmieniającego się stylu pisania, który szlifuje, doskonali, to widać gołym okiem. O ile pierwsza i druga część serii były świetnie napisane, tak „Strzały nad jeziorem” to już zupełnie inna liga. Autorka pisze jeszcze lepiej, śmielej bawi się słownictwem, porównaniami i skojarzeniami. Czytanie jej to prawdziwa przyjemność.
„Gucio – kundel z urodzenia, pies zaczepno – obronny z wykształcenia (on zaczepia, inni go bronią, tropiciel (kiełbasy) z zawodu.” przybył do mnie przed świętami, ale że mnie nie było w domu, to czekał na mnie cierpliwie, aż do Nowego Roku. Powitał mnie z ogromną radością, a ja poczułam się tak, jakby znów odwiedził mnie mój najlepszy przyjaciel.
„Strzały nad jeziorem” Marty Matyszczak przyciągają wzrok swoją okładką, tu muszę zdecydowanie powiedzieć, że osoba czuwająca nad grafiką książek Marty Matyszczak, wie dokładnie co robi od samego początku. Wszystkie części są bowiem opatrzone w rysowniczy, kolorowy szkic sytuacyjny, który idealnie nawiązuje do klimatu powieści i do treści. To naprawdę jest coś! Bardzo lubię kiedy książkowa grafika ściśle wiąże się z zawartością. Pobudza to moją wyobraźnię oraz kreatywność w doborze tła fotograficznego.
„Strzały nad jeziorem” zabierają nas zgodnie z tytułem nad jezioro w miejscowości Barlinek. Gdzie Róża Kwiatkowska robi coś…hmm, coś czego się nie spodziewacie i jak się później okazuje jej poczynania zmieniają bardzo wiele. Niemniej jednak pozostaje nadal tą świetną Różą, która wpada w tarapaty i w kaszę sobie nie da nadmuchać. Ach jak ja ją lubię :)
Oczywiście w powieści nie brakuje cudownego kundelka pod krawatką, jegomościa Gucia, który coraz bardziej zaczyna łapać o co biega w zawiłym świecie i knowaniach człowieków. Jego nietuzinkowy sposób patrzenia na nasze ludzkie sprawy jest, jak zawsze, bezbłędny i kapitalnie potrafi rozwalić na łopatki największego ponuraka.
Skoro jest Gucio – jest również Szymon Solański – ten długonogi, przystojny detektyw tym razem zaskoczył mnie, przejrzał w końcu na oczy, niestety musi się chłopina w tej materii jeszcze wiele nauczyć :) oj tak!
„Strzały nad jeziorem” Marta Matyszczak dopieściła pod każdym względem. Styl autorki pozostał w tym samym tonie błyskotliwego humoru i zagadek, choć zmienił się i rozwinął. Jak wspominałam wcześniej coraz śmielej bawi się językiem, naginając skojarzenia i porównania, w rezultacie otrzymuje efekt sprężynki (o ile mogę to tak określić). Czytacie coś i nagle zaskakujecie, że w danym zdaniu kryje się zakamuflowany dodatkowy tekst, który nawiązuje nie tylko do naszej rzeczywistości i codzienności – ale fantastycznie przy tym bawi i rozśmiesza. Dzięki tym zabiegom mamy okazję poznać bliżej samą autorkę – wszak dzieło to dziecko autora. A myślę, że książki Marty, choć fabuła jest wytworem jej wyobraźni, zgrywają się z prawdziwym życiem, tworząc razem spójną całość. Taki wybieg nadaje jej powieściom moc autentyczności. A jeśli czytelnik czuje, że bohaterowie żyją, fabuła żyje, to chyba nie ma nic lepszego!
„Strzały nad jeziorem” możecie czytać bez znajomości poprzednich części, myślę jednak, że skusicie się na wszystkie :)
Bardzo lubię podsycać Waszą ciekawość – chciałabym abyście do premiery tej książki siedzieli czekając na nią, jak na szpilkach!
Jeśli zatem chcecie dowiedzieć się:
Co takiego Róża Kwiatkowska robiła w Barlinku?
Co Gucio ma wspólnego ze jedenastocentymetrowymi szpilkami?
Dlaczego Solański musi się jeszcze wiele nauczyć?
Jakie potworności kryje w swych głębinach Jezioro Barlineckie?
Czy bogactwo daje szczęście?
Kto zabił Andrzej Siudka i jakie było „modus operandi”?
Dlaczego Solański „zdradził” swoją skodę fabię i jakie były tego rezultaty?
Czy lokalny złodziejaszek ma morderstwo na sumieniu?
Kim dla zamordowanego była archelożka kierująca konkurencyjną grupą badawczą?
„Strzały nad jeziorem” odpowiadają na wszystkie te pytania. Co więcej przeniosą Was w piękne okolice wypoczynkowej miejscowości w zachodniej Polsce, gdzie będziecie razem z bohaterami wdychać sosnowy aromat tamtejszych lasów. Popływacie łódkami po Barlineckim Jeziorze i nauczycie się trudnej sztuki panowania nad sobą. Tak, tak...nie śmiejcie się...czytając tę powieść trudno będzie Wam usiedzieć w jednym miejscu. Marta Matyszczak swoim piórem sprawi, że siedzenie w domu stanie się dla Was ogromnie nudnym zajęciem.
„Strzały nad jeziorem” doprowadzą Was niejednokrotnie do śmiechu, nie zabraknie jednak dreszczu strachu przechodzącego po karku, bo są momenty w których trudno przewidzieć czy wszystko skończy się dobrze. A rozwiązanie zagadki...no cóż, jak zawsze autorka nie zawiedzie Was pod tym względem, bo to, co oczywiste nie zawsze okazuje się właściwym rozwiązaniem. Dodatkowo w tej powieści zastosowany jest fortel otwierający furtkę do kolejnych części – nie zdradzę teraz jaki – ale z pewnością wyłapiecie te fragmenty podczas czytania.
"Bywają fałsze, które tak dobrze udają prawdę, iż byłoby omyłką nie dać im się oszukać"
Namawiam Was gorąco do sięgnięcia po „Strzały nad jeziorem” - dobra zabawa gwarantowana, dzięki intrygującej tajemnicy jeziora, zagadce morderstwa, pełnych humoru akcji oraz zakamuflowanych w treści prztyczków prosto w nos naszej rzeczywistości.
Ja już nie mogę się doczekać kolejnych przygód Róży, Szymona oraz Gucia.
I niechybnie muszę pochować swoje wszystkie buty (zrozumiecie dlaczego, po lekturze), bo zdradzę Wam, że może doczekamy się czwartej części serii jeszcze w tym roku :)
z bloga: http://przeczytajka.blogspot.com/
Zgadzam się, zę wiele rzeczy jest tu nieprawdopodobnych - wyjście Wrony z więzienia propodpaleniu tartaku. Fragmenty, w których narratorem jest cudowny pies, który czyta i rozumuje jak człowiek są też niewiarygodne. Na raz pod palmę czy gruszę i niekoniecznie więcej.
Trzeci tom przygód detektywa Solańskiego wciąga tak jak poprzednie. Róża wyrusza na wczasy odchudzające... tak własnie :-) A znając jej szczęście nie dziwi, że niemal od razu zostaje oskarżona o zabójstwo. Szymon razem z Guciem ruszają na ratunek przyjaciółce, bo śledztwo coś kuleje, co też nie dziwi skoro ofiara była równocześnie wspaniała i okropna, okrutnik i ofiara, zależnie od tego kto zeznaje. Ciekawe są też relacje pomiędzy bohaterami, którzy znając się od dzieciaka, niby rozumieją się bez słów, ale oboje maja problemy z werbalizacja stanów emocjonalnych. Szymon-sztywniak zajmuje się robota, a Róża-ciamajda dostarcza rozrywki.
Trzecia część serii z Solańskim, Guciem i Różą w roli głównej nie zawodzi. Tym razem przenosimy się z bohaterami do Barlinka, gdzie wyruszyła Róża po przygodach w zielonej Irlandii. Dociera do niej Szymon i tam już cała trójka podaż kolejny musi rozwikłać zagadkę morderstwa.
Coraz mniej jest tutaj stereotypowych żarcików z naszego społeczeństwa i ja to przyjmuję na plus. Autorka dla odmiany wyśmiewa tym razem dążenia do szczupłej sylwetki i bycia „fit”. Pojawiają się też problemy ekologii i weganizmu, ale wszystko w lekkiej formie i dozą ironii. Rozkręca się wreszcie wątek miłosny, ale nie oczekujmy tutaj happy endu - nasi bohaterowie są wyjątkowo uparci i nie potrafią/nie chcą rozmawiać o uczuciach. Gucio i Róża stają na wyżynach dowcipu i za to można ich zdecydowanie w tej części pokochać.
"Co znajdziemy w nowej powieści Marty Matyszczak? Zabójstwo nad jeziorem, koślawe śledztwo lokalnej policji, niewiele lepsze Szymona i Róży oraz przeuroczego psa, który wiernie towarzyszy w każdej akcji. A także czasami bierze sprawy w swoje ręce. Nie da się przejść obok tej książki (jak i obok wcześniejszych części!!) obojętnie. Zakończenie sugeruje ciąg dalszy i mam nadzieję, że on nastąpi, bo chociaż kryminały te nie trzymają w wielkim napięciu i nie ma w nich masakrycznych zbrodni, a także wielu zwrotów akcji, to jednak to najsympatyczniejsze powieści z najsympatyczniejszymi postaciami, na jakie ostatnio trafiłam. Pisane z przymrużeniem oka, zabawne, lekkie i z Guciem. Czego można chcieć więcej?"
Więcej: http://kulturalnamysz.blogspot.com/2018/02/strzay-nad-jeziorem-marta-matyszczak.html
W Tałtach, małej mazurskiej wiosce, w willi znanego piosenkarza pięciu starych przyjaciół świętuje Nowy Rok. Niestety, jeden z nich nie doczeka pokazu...
Szymon Solański i Róża Kwiatkowska biorą ślub! Uroczystość ma się odbyć w Płaskiej, w samym sercu Puszczy Augustowskiej. A jednak zamiast weselnych dzwonów...
- Cicho! - wydał komendę, przykładając palec wskazujący do ust.
O dziwo pies posłuchał. Zwinął się w kłębek i nakrył pysk łapami. Gucio przyglądał mu się spod przymrużonych powiek. Solański najciszej, jak potrafił, przekręcił górny zamek w drzwiach. Przykucnął, opierając się o nie plecami. Wstrzymał oddech. Intruz podszedł od drugiej strony. Zapukał, po czym nacisnął klamkę. Naparł na drzwi. Odczekał jeszcze moment. Wreszcie Szymon usłyszał coraz cichsze skrzypienie desek. Został sam.
Więcej