Drogi Czytelniku! Mam nadzieję, że dla własnego dobra nie zamierzasz czytać tej książki, o ile jesteś w nastroju na przyjemną przygodę z lekturą. W takim przypadku radzę Ci bezzwłocznie odłożyć TARTAK TORTUR, gdyż ze wszystkich książek opisujących nieszczęsne losy sierot Baudelaire, ta jest na razie najsmutniejsza. Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire zostają wysłani do Paltryville, do pracy w tartaku, gdzie za każdą kłodą drzewa czai się groza i nieszczęście.
Stronice tej książki - o czym powiadamiam Cię z żalem - roją się od takich przykrości jak: wielkie mechaniczne szczypce, niesmaczna zapiekanka, człowiek z obłokiem dymu zamiast głowy, hipnotyzerka, straszny wypadek zakończony uszkodzeniem ciała oraz kupony rabatowe.
Zobowiązałem się opisać do końca historię trójki nieszczęśliwych dzieci, ale Ty, Czytelniku, niczego nie obiecywałeś, więc jeśli wolisz przyjemniejsze opowiastki, nie krępuj się i wybierz coś innego. Z poważaniem, Lemony Snicket
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2002-10-28
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 208
Tytuł oryginału: The Miserable Mill
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Ilustracje:Brett Helquist
Przed rodzeństwem smutne czasy. Zostają wysłani do miasteczka Paltryville, do pracy w Tartaku Szczęsna Woń gdzie nie będą miały czasu ani na zabawę, ani inne rzeczy, którymi zajmują się dzieci. Na dodatek przed nimi wiele wyzwań, a Hrabia Olaf ani myśli odpuścić. Z czym tym razem zmierzy się rodzeństwo? Dlaczego trafili do miasteczka? Co wymyśli Hrabia?
To już czwarty tom serii, która nam zdecydowanie przypadła do gustu. Historia również tym razem była ciekawa, wciągająca, wywołująca emocje podczas czytania. To książka, przy której można się i wzruszyć i pośmiać. Skierowana do młodego czytelnika, jednak uważam, że i ten całkiem dorosły będzie miał przyjemność z czytania.
Okładka twarda i solidna. Dzięki niej książka posłuży dłuższy czas.
W książce znajdziemy ładne, czarno białe ilustracje, które przyciągają wzrok i zachęcają do poznania treści.
„Tartak tortur. Seria Niefortunnych Zdarzeń. Tom 4” to ciekawa propozycja zarówno dla starszych dzieci, jak i dla dorosłych. My polecamy z wielką przyjemnością.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Słów kilka na temat książki znajdziecie na moich blogu, na który serdecznie was zapraszam :)
? https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-seria-niefortunnych-zdarzen-tartak-tortur-lemony-snicket/
SZALONY TARTAK
Każdy tomik tej serii to powielony jeden i ten sam schemat: bohaterowie trafiają w nowe miejsce, gdzie czeka na nich całe mnóstwo zagrożeń. A przy okazji także powraca Hrabia Olaf i swoje knuje. No i jakoś z tych tarapatów zawsze się te dzieciaki wykaraskają, ale dobrze i tak nie jest, więc wszystko zaczyna się od nowa. No ale to taki schemat, który się lubi, którego chcemy, który można odtworzyć nie raz, nie dwa, nie trzy, ale jak w przypadku tej serii i trzynaście razy i będzie się sprawdzał. Więc sprawdza się też i w czwartym, reklamowanym, jako najsmutniejszy z dotychczasowych, tomów serii, który dostarcza kolejnej porcji ponurej, mroczniejszej, ale jakże przyjemnej rozrywki.
Wioletka, Klaus i Słoneczko znów zmieniają miejsce pobytu. Tym razem trafiają do miasteczka Paltryville. A co tam na nich czeka? A praca. I to praca w Tartaku Szczęsna Woń. A obok pracy, zagrożenia, niebezpieczeństwa, problemy, bo te czają się wszędzie, na każdym kroku, w każdym kącie tego miejsca. i czają się też, oczywiście, liczne barwne postacie, z jakimi los zetknie nasze rodzeństwo. No i nie tylko one...
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2023/01/seria-niefortunnych-zdarzen-tartak.html
Jako dziecko i nastolatka nie przeczytałam wielu serii dla młodzieży, dlatego większość z nich nadrabiam w dorosłym życiu. Znałam oczywiście Serię Niefortunnych Zdarzeń z filmu, którego akcja kończy się na wydarzeniach z trzeciej części cyklu. Druga część filmu nigdy nie powstała (a serialu jeszcze nie widziałam), więc po raz pierwszy miałam okazję odkryć, co wydarzyło się po "domu ciotki Józefiny". Muszę przyznać, że byłam bardzo podekscytowana tą częścią. Wcześniejsze kojarzyłam, wiedziałam w jakim kierunki zmierza akcja, kto okaże się być Hrabią Olafem... przez co trudno było mi stwierdzić, jak odbieram tę serię.
Pomyliłam się co do Tartaku tortur już w trakcie drugiego rozdziału, wydawało mi się, że już wtedy wiedziałam, za kogo przebrał się Hrabia (i pomyślałam: jakie to proste!), później jednak pojawiał się kolejny podejrzany, i kolejny, aż w końcu już sama z trudem łapałam kto jest kim, a rozwiązanie trochę mnie zaskoczyło (chociaż w pewnym momencie już po prostu wiedziałam: Boże! To on!).
Oczywiście w tej części również znalazło się kilka nierealnych sytuacji, wynalazek (który w prawdziwym życiu byłby bezużyteczny) oczywiście zadziałał, niemowlę (a żadne nie rodzi się z takimi zębami) nie stanęłoby do tak "zaciętej" walki, jak Słoneczko. Dorośli wciąż zachowują się absurdalnie (co jest też głównym motywem, na którym opiera się fabuła każdej części, więc trzeba na to przymknąć oko). Do tego dochodzi jawne łamanie prawa pracy, BHP, i nawyraźniej byle kto może zostać opiekunem zastępczym...
Mimo całej tej absurdalności, która może razić dorosłych, pozwoliłabym swoim dzieciom ją przeczytać. Jest schematyczna, dlatego dziecko wiedząc po części, co ma się wydarzyć (ktoś musi zginąć, ktoś musi być Hrabią, a ktoś pomocną istotką), może pobawić się w detektywa (co zresztą zrobiłam nawet ja, dorosła). Lemony Snicket jest chyba moim ulubionym bohaterem (tak, wiem, nie pojawia się jako postać, oficjalnie, ale co nieco o nim wiadomo), pisze te książki w najdziwniejszych miejscach, jest jak Indiana Jones, który wiecznie się ukrywa, ucieka, przyczaja i wszystko, oczywiście, wie. Dzieli się z czytelnikami swoimi życiowymi, i często mrocznymi, radami dotyczącymi świata i ludzi. Zawsze zaczyna tak samo, wprawia nas w depresyjny nastrój, mówiąc że ta historia nie zakończy się szczęśliwie, ale na koniec, przekazuje nam ważną prawdę: dzieciom przydarzają się straszne rzeczy, ale żadnemu z nich nie dzieje się krzywda, bo trzymają się razem.
Czwarta cześć serii w odróżnieniu od trzech poprzednich o ile pamiętam nie znalazła się w ekranizacji z 2004 roku, przez co była dla mnie czymś nowym, tak samo jak w trzecim tomie tu również można zauważyć sporo błędów logicznych przez co książka trochę traci pod względem fabularnym, można powiedzieć, że autor poszedł po najmniejszej linii oporu jak chodzi o wymyślenia rozwiązania sytuacji z kłodą, przywiązanym do niej Charlesem i ratującym go Klausem
W rozdziałach niniejszej książki Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire napotykają ciemne schody, wielką lipę, przyjaciół w potrzasku, trzy tajemnicze...
Dziewiąta część nieprzyjemnych przygód sierot Baudelaire....
Przeczytane:2023-02-12,
Myśleliście, że po ostatnich przygodach rodzeństwa Baudelaire szczęście w końcu się do nich uśmiechnie? Ja również. Liczyłam na to z całych sił. Autor jednak postanowił pokazać mi, jak bardzo się mylę i jeszcze bardziej uprzykrzyć życie niewinnym sierotom. No ale, nie będę uprzedzać faktów. Całą opinię możecie przeczytać poniżej.
Tym razem sieroty Baudelaire trafiają do najmroczniejszego miejsca, w jakim przyszło im przebywać. Tartak, którym zarządza ich nowy opiekun, jawi się jako istne miejsce tortur (co wcale nie mija się tak bardzo z prawdą). Co więcej, dzieci dostają nakaz pracy w tym miejscu, co jak wszyscy wiemy, nie jest za dobrym pomysłem - jednak, czy opiekun pójdzie w końcu po rozum do głowy? No i co z tym wszystkim wspólnego ma tajemnicza okulistka, która niby przypadkiem mieszka w miasteczku?
W którymś miejscu książki znalazłam słowa od autora, mówiące o tym, że Tartak tortur jest zdecydowanie najsmutniejszą częścią serii do tej pory. Teraz gdy jestem już skończeniu tego tytułu - muszę się zgodzić z tymi słowami. Coś było takiego w tej książce, co po prostu sprawiało, że czułam ogromny smutek i ciężar podczas poznawania kolejnych perypetii głównych bohaterów cyklu.
O samych bohaterach nie napiszę za wiele – tak samo, jak przy poprzednich tomach, czułam ogromne pokłady współczucia, ale i sympatii w stosunku do tej trójki. Nie da się ukryć, że Wioletka, Klaus i Słoneczko muszą znosić okropne rzeczy, a tak naprawdę w żadnym stopniu na to nie zasłużyli. Przyznaję, łamie mi to serce, ale waleczność tej trójki zdecydowanie podnosi mnie na duchu, choć to raczej oni sami powinni być wspierani... Mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli.
Tytułowy tartak okazał się miejscem nie tylko niebezpiecznym, ale i smutnym – tak po prostu. Nie chciałabym zdradzić tutaj za wiele, ale słowa uznania należą się również pracownikom tego miejsca, za ich wytrwałość, jednak z drugiej strony, gdybym mogła - mocno bym nimi potrząsnęła, bo tak dawać się traktować w pracy, jest dla mnie czymś nie do przejścia. Cieszę się, że autor postanowił przywołać tutaj taki wątek i mam wrażenie, że nie miało to być tylko kolejne miejsce pobytu rodzeństwa Baudelaire, ale też coś więcej - może ukazanie, jak traktowane są dzieci w takich “instytucjach”.
Czwarty tom cyklu faktycznie okazał się tym najbardziej przygnębiającym. Jak wspominałam wyżej, czytanie tej książki nie było zbyt łatwe, choć paradoksalnie pochłonęłam ten tom najszybciej z całej czwórki. Cieszę się, że nareszcie mogłam poznać Serię Niefortunnych Zdarzeń oraz głównych bohaterów tego cyklu – wiem już, że na pewno będę czytać o kolejnych przygodach Wioletki, Klausa oraz Słoneczka, a co więcej, z chęcią obejrzę serial na ich podstawie.
Jeśli potrzebujecie czegoś, co Was wciągnie i nie pozostawi obojętnym, to zdecydowanie polecam Wam sięgnąć po książki Lemony’ego Snicketa – nie pożałujecie.